29
- Puść mnie do cholery! – krzyczałam na cały głos.
Chłopak zrobił to co chciałam i puścił mnie z wysokości swojego ramienia, na moje łóżko, od którego się odbiłam, a następnie upadłam na podłogę. W sekundę znalazł się przy mnie, sprawdzając czy nic mi nie jest, ale go od siebie odepchnęłam
- Spierdalaj do tej swojej suki! – wykrzyczałam przez łzy.
- Słyszysz się w ogóle? – spytał zdziwiony moimi słowami JiYong.
Spojrzałam w jego oczy i momentalnie zalałam się łzami. Czułam wstyd. Teraz dopiero doszło do mnie co najlepszego zrobiłam. Byłam cholernie zazdrosna i przez to tylko rozkwasiłam obcej dziewczynie twarz. Z jednej strony mi ulżyło, ale z drugiej było mi cholernie ciężko wiedząc, że zrobiłam coś, do czego wcześniej w życiu bym się nie posunęła.
- Cicho, nie płacz – powiedział JiYong, przytulając mnie do siebie
- Daj mi spokój, wyjdź stąd! – krzyknęłam do jego ucha, na co chłopak przez decybele wydobywające się z mojego gardła, mimowolnie się odsunął. Spojrzał na mnie z pogardą, pokręcił na boki głową, a następnie wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą sobie.
Siedziałam na podłodze, zwinięta w kulkę, oparta plecami o nocną szafkę. Nie mogłam się uspokoić. Alkohol płynący w moich żyłach, podsycił emocje które mną targały. Nie byłam w stanie normalnie myśleć. To wszystko było takie do dupy. Przez niedomknięte drzwi, słyszałam tylko jak JiYong zajmuje się pobitą przeze mnie dziewczyną. Było mi tak cholernie wstyd za to, co zrobiłam. Czułam że po części w jakiś sposób go zawiodłam. Powoli zaczynałam robić się podobna do nich, a wiedziałam że on tego nie chciał. Zawsze powtarzał mi że uwielbia to jaka jestem wrażliwa na innych ludzi i że podoba mu się fakt, że nie skrzywdziłabym nawet muchy. Przed chwilą właśnie pokazałam jaka naprawdę jestem. Niczym nie różnię się od tych bezlitosnych morderców, z którymi przebywam na co dzień.
Resztkami sił wstałam z podłogi i przeniosłam się na łóżko. Wtuliłam twarz w poduszkę, pozwalając łzom spokojnie płynąć po policzkach. Byłam wyczerpana dzisiejszym dniem, całą tą chorą sytuacją i pijana od ilości wypitego przeze mnie alkoholu.
- Sohyun – usłyszałam łagodny głos Daesunga na co momentalnie, odwróciłam twarz spoglądając na chłopaka
- W porządku? – spytał, siadając na skraju mojego łóżka, jakby bał się że za chwilę mu przywalę. Podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym rzucając się na szyję chłopaka, wtuliłam się mocno w jego ciało. Dae nie mówił nic, pozwalał mi spokojnie się wypłakać i zrzucić ten ciężar z moich barków. Opowiedziałam mu o tym co się zdarzyło i o tym jak się z tym teraz czuję. Wiedziałam, że mogę mu o tym powiedzieć. Chłopak zawsze potrafił mnie wysłuchać i dać kilka cennych wskazówek. Na JiYonga też mogłam liczyć i zdawałam sobie z tego sprawę, ale w tym momencie nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Paraliżujący wstyd mi na to nie pozwalał.
- Spokojnie, przecież nie ma szczęki ze szkła – pocieszył uśmiechając się niepewnie. Na te słowa wypuściłam z ust cichy śmiech.
- Do wesela się jej zagoi... Teraz przynajmniej będzie wiedziała, że nie należy się zbliżać do Twojej Własności - dodał.
- Najgorsze jest to, że jemu się podobało to jak skakała wokół niego – powiedziałam z żalem, mając na myśli to, że JiYong nic nie robił sobie z zachowania dziewczyny wobec niego
- Nie, to nie prawda – odpowiedział pewnie chłopak, spoglądając w moje oczy – On Cię kocha i żadna inna dziewczyna się już dla niego nie liczy – dodał.
- Skąd to niby możesz wiedzieć? – spytałam pociągając nosem. Chłopak przyłożył dłoń do mojego mokrego policzka, ścierając nowo wypływające łzy
- Widzę to... Poza tym, mówił mi o tym co do Ciebie czuje. A jak JiYong coś mówi, to tak jest – oznajmił, na co uśmiechnęłam się lekko
- Naprawdę? – spytałam z niedowierzaniem. Chłopak odpowiedział skinieniem głowy. Otarłam policzki z łez, wzięłam głęboki wdech, po czym uśmiechając się szeroko, podziękowałam chłopakowi za rozmowę.
Wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z mojego pokoju. Dae wrócił do reszty towarzystwa, a ja poszłam poszukać JiYonga. Rozglądnęłam się wkoło, a kiedy zobaczyłam chłopaka stojącego na uboczu, wgapiającego się w rozciągająca się przed oczami wodę, podeszłam do niego i stając za jego plecami, zaplotłam ramiona wokół jego talii, przytulając się mocno. Chłopak bez słowa, odwrócił się do mnie przodem, zamykając mnie szczelnie w swoich ramionach. Pocałował czule mój policzek, po czym schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Lepiej już? – spytał po chwili, odsuwając się ode mnie i spoglądając w moje oczy
- Tak – powiedziałam kiwając głową – Dae ze mną porozmawiał i już jest lepiej. – oznajmiłam wzdychając ciężko. Chłopak złożył lekki pocałunek na moich ustach, trzymając w dłoniach moją twarz, pocierając delikatnie kciukami moje policzki
- Wiem, sam go do Ciebie wysłałem – odpowiedział, posyłając delikatny uśmiech. Przyłożyłam głowę do torsu chłopaka, wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca.
- Przepraszam – powiedziałam cicho
- Nie przepraszaj, nie masz za co. Sohyun nie musisz być o mnie zazdrosna – powiedział szeptem do mojego ucha – Nikt nie jest w stanie zawrócić mi w głowie, tak jak ty to zrobiłaś – dodał. Mimowolnie uśmiechnęłam się na te słowa. Postaliśmy jeszcze chwilę, a kiedy emocje już kompletnie opadły, wróciliśmy do reszty trzymając się za ręce. Wymieniłam z Dae porozumiewawcze spojrzenia, po czym razem z JiYongiem zajęliśmy poprzednie swoje miejsca.
Następnego dnia, nasz dom wyglądał jak pobojowisko. Kiedy w nocy zaczęło się robić już naprawdę zimno, przenieśliśmy się do środka. Ludzie jak to ludzie, nie zwracają uwagi na to, że są u kogoś w domu i mieli za nic to, że następnego dnia ktoś to wszystko będzie musiał posprzątać. Wszędzie walały się puste butelki po piwie, plastikowe kubki, resztki jedzenia. Chlew jak się patrzy.
Gdy tylko weszłam do kuchni, zabrałam się za sprzątanie tego syfu. Na szczęście w domu nie było nikogo oprócz naszej piątki. JiYong odesłał wszystkich do swoich domów, zamawiając im łódź, żeby spokojnie mogli wrócić do miasta. Zrobił to dlatego, że nie miał do nich zaufania. Wiedział że ludzie potrafią być wścibscy i jeden fałszywy ruch, a ktoś mógł się czegoś dowiedzieć i ich wsypać.
- Pomóc Ci? – spytał wchodzący do kuchni Dae, kiwnęłam głową na znak że chętnie przyjmę jego pomoc. Chłopak bez wahania, wziął do ręki plastikowy worek na śmieci, po czym zaczął wrzucać do niego śmieci walające się po pomieszczeniach. Mieliśmy jedynie do ogarnięcia salon i kuchnię, gdyż goście mieli kompletny zakaz przemieszczania się po domu. JiYong postawił konkretne warunki imprezowania w środku, ale ludziom to nie przeszkadzało. Chcieli się po prostu dobrze zabawić.
- Może porobimy coś dzisiaj razem? – spytał Dae,
- Czemu nie, jeśli tylko JiYong się na to zgodzi, to ja jestem chętna – odpowiedziałam uśmiechając się szeroko
- Na co mam się zgodzić? – spytał wchodzący do pomieszczenia zaspany JiYong. Odwróciłam się i mimowolnie pobiegłam do chłopaka, rzucając się na jego szyję. Pocałowałam jego malinowe usta, zaplatając ręce wokół jego barków
- Na co mam się zgodzić? – powtórzył się
- Chciałem spędzić z Sohyun trochę czasu... Tak na osobności – odezwał się Dae, JiYong przyglądnął mi się uważnie, nie za bardzo wiedząc skąd ten pomysł. Przewróciłam oczami na jego śmieszny wyraz twarzy
- Chcę pobyć chociaż raz z kimś innym, mogę? – spytałam robiąc słodką minę
- Możesz – odpowiedział chłopak wpijając się namiętnie w moje usta, jakby tym sposobem chciał pokazać przyjacielowi do kogo należę.
Pokręciłam głową rozbawiona, po czym odrywając się od chłopaka, wróciłam czynności którą wykonywałam zanim się zjawił.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani :) Co Wy na to żebym wrzuciła dzisiaj jeszcze jeden rozdział? Jeśli jesteście za, to rozdział pojawi się pod wieczór :) Niestety nie zostało już ich wiele, bo na 36 się kończy (plus Epilog jeszcze). To jest moje ostatnie opowiadanie. Nic więcej dla was nie mam :( Oczywiście jeśli wena na tworzenie coś z GD do mnie wróci, to na pewno to tu umieszczę, jednak w tej chwili to ogólnie koniec mojej twórczości :) Już w tym momencie chciałam Wam serdecznie podziękować za wszystkie odsłony, gwiazdki i komentarze. To dla mnie wiele znaczy. Fajnie się czyta miłe słowa, jak i słowa krytyki ( których o dziwo nie było wiele ). Przynajmniej wiem, że kogoś interesuje to co piszę. Dziękuję raz jeszcze, jesteście kochani <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro