Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27


Po licznych i ciekawych atrakcjach jakie zafundował nam JiYong, udaliśmy się do jednej z najlepszych restauracji na wyspie. Restauracja należała do przyjaciela JiYonga, więc gdy tylko się w niej zjawiliśmy, zostaliśmy ciepło przyjęci i poprowadzeni do stolika z widokiem na plażę i ocean. Miejsce było romantyczne, a zapach unoszący się w powietrzu sprawiał, że brzuchy momentalnie robiły się wygłodniałe. Spojrzałam na siedzącego naprzeciwko chłopaka, uśmiechając się do niego szeroko

- Czemu się tak uśmiechasz? – spytał, odwzajemniając uśmiech

- Bo podoba mi się dzisiejszy dzień i to jaki jesteś - odpowiedziałam szczerze, na co uniósł brwi w zdziwieniu

- A jaki jestem? – spytał

- Inny niż na co dzień, miły słodki, nie ma nic w Tobie z tego kim w rzeczywistości jesteś – powiedziałam, kończąc nieśmiało tak odważne słowa

- Przy Tobie taki się staję – odpowiedział szczerze. Poczułam jak mimowolnie rumieniec wchodzi na moje policzki – Jestem po prostu szczęśliwy, mając Cię u swojego boku... - dodał, po czym zawiesił wypowiedź, w momencie kiedy wstałam z miejsca i podeszłam do niego. Wgramoliłam się na kolana chłopaka, nie zwracając uwagi na siedzących wkoło ludzi i pocałowałam czule jego malinowe usta.

- Chcę żebyś zawsze taki był – szepnęłam prosto do jego ucha

- Będę, dopóki będziesz przy mnie – odpowiedział. Spojrzałam w jego czekoladowe oczy, ponownie wpijając się w jego usta.

JiYong wybrał za mnie danie ponieważ ja sama nie potrafiłam się na nic zdecydować. Wszystko było tak pięknie opisane, że miałam ochotę na każdą jedną pozycję z menu. Zamówił mi sałatkę ze świeżymi krewetkami, a sobie cielęcinę z ryżem i sosem truflowym. Rozlał przyniesione przez kelnera wino do kieliszków, a następnie upił łyk, delektując się jego wybornym smakiem. Nigdy wcześniej żadne z win nie przypadło mi do gustu, nie lubiłam tego alkoholu. Wolałam piwo, lub soju, ale wino zawsze było na ostatnim miejscu na mojej liście. To jednak było nadzwyczaj dobre. Poczułam jak przyjemny i słodki smak czerwonego alkoholu rozlewa się powoli po moim przełyku.

- Smakuje? – spytał, kiedy dostaliśmy swoje dania. Pokiwałam głową dając znać, że jedzenie jest przepyszne. W prawdzie była to zwykła zielenina z owocami morza, ale odpowiednio doprawiona, idealnie wpasowała się w moje kubki smakowe. 

Po zjedzonej kolacji i wypitym kolejnym kieliszku wina, JiYong zapłacił za rachunek, a następnie wyszliśmy z restauracji, na spacer po plaży. To miejsce było magiczne. Wyludnione, ciche, spokojne. Jedynym światłem jakie nadawało mu jasności, były małe słoneczne lampki, powbijane tuż przy brzegu. Szłam trzymając chłopaka za rękę, w drugiej zaś niosąc szpilki które od niego dostałam. Nie mówiliśmy nic, nic nie musieliśmy mówić. Wystarczyła mi sama jego obecność i poczucie bezpieczeństwa jakie mi dawał. Chłopak założył ramię wokół moich barków i przyciągając mnie do swojego ciepłego ciała, pocałował czule mój policzek. Szliśmy dalej, aż doszliśmy do małej drewnianej altanki, rozświetlonej lampkami choinkowymi. Spojrzałam na chłopaka, wiedząc że altanka sama z siebie nie została przygotowana. Domyśliłam się, że chłopak maczał w tym swoje palce. Uśmiechnęłam się szeroko i nie czekając dłużej, pociągnęłam go w stronę szerokich, wygodnych kanap, które zajmowały połowę tego miejsca. Na środku altanki stał mały stolik z zapalonymi świecami i wiaderko z lodem, w którym zanurzony był po samą szyjkę, szampan.

- Podoba Ci się? - spytał chłopak, zaplatając ramiona wokół mojej talii.

- Jest cudownie – odpowiedziałam, całując jego piękne, malinowe usta. Staliśmy na środku altanki, wymieniając namiętne pocałunki. Lekki wiatr, otulał nasze rozgrzane już ciała. W powietrzu można było wyczuć chemię, jaka w tej chwili między nami była. Spojrzałam w oczy chłopaka i już dokładnie wiedziałam jakie myśli krążą w jego głowie. Chciałam dokładnie tego samego. Nie czekałam ani chwili dłużej...


Perspektywa JiYonga

Dziewczyna ściągnęła marynarkę z moich ramion, rozpinając następnie guziki mojej koszuli. Rzuciła ją w kąt i popchnęła mnie delikatnie na kanapę, usadawiając się na moich kolanach. Jej ruchy były pewne i przemyślane, dokładnie tak, jakby wiedziała już wszystko na temat tego jak zadowolić mężczyznę. A przecież to był dopiero drugi raz, kiedy w ten sposób się do siebie zbliżamy. Nie czekając długo, również pozbawiłem jej tego co miała na sobie, zostawiając dziewczynę jedynie w czarnej bieliźnie, którą jej kiedyś kupiłem. Nie była to seksowna bielizna, ale moja dziewczyna wcale takiej nie potrzebowała. Najlepiej wyglądała bez niej. 

Całując jej szyję, sięgnąłem do zapięcia stanika i jednym ruchem dłoni, odpiąłem go, uwalniając jej cudowne piersi. Spojrzałem na nie, z dumą oblizując usta. Idealne... Złapałem je w swoje dłonie, ściskając lekko. Dziewczyna jęknęła cicho, kiedy zostawiłem na jej szyi pulsujący, czerwony ślad w postaci malinki. Sięgnęła pewnie do klamry mojego paska i rozpinając ją zabrała się za rozporek spodni. Kiedy już sobie z nim poradziła, zsunęła moje spodnie wraz z bokserkami do kostek, po czym przygryzając wargi spojrzała na mojego stojącego na baczność przyjaciela. Pieprzyłem się już z wieloma kobietami, ale żadna nie działała na mnie w ten sposób co Sohyun. Przy niej nie potrzebowałem żadnych gier wstępnych. Widząc jej cudowne nagie ciało, byłem w gotowości. 

Dziewczyna ściągnęła swoje figi, a następnie rozkładając nogi po bokach moich bioder, usiadła na mnie, pozwalając zanurzyć się w jej rozgrzanym i wilgotnym już wnętrzu. Była taka mokra. Tylko dla mnie. Poruszała się powoli w przód i w tył, a ja patrzyłem na jej idealnie falujące piersi. Mokrymi pocałunkami wyznaczałem ślady na jej szyi i dekolcie. Dziewczyna jęczała cichutko, spoglądając w moje oczy, poruszając się na mnie co raz szybciej. Zastanawiałem się jak to jest możliwe, że przy drugim razie pieprzy mnie tak, jakby robiła to codziennie.

- JiYong – wyjęczała moje imię, gdy jej ciało drżało z przyjemności, jaką sama swoimi intensywnymi ruchami sobie zaoferowała. 

Przytuliłem ją mocno, w dalszym ciągu będąc w środku, kiedy opadła zaspokojona, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Odczekałem chwilę w bezruchu, a kiedy dziewczyna doszła do siebie, położyłem ją na plecach zawisając tuż nad jej rozgrzanym do czerwoności ciałem. Wszedłem w nią ponownie, z początku poruszając się powoli i delikatnie. Była taka ciasna. Całowałem jej rumianą twarz, schodząc do ust i wpijając się w nie lekko. Spojrzałem w jej oczy i już wiedziałem, że jest tylko dla mnie. Cała moja. Tylko moja... 

Skończyłem na brzuchu dziewczyny, zalewając ją białą ciepłą cieczą, po czym położyłem się obok niej, przyciągając ją mocno do siebie. Była spocona i wyczerpana, a jej ciało drżało pod wpływem intensywności naszego zbliżenia.

- Jesteś cudowna – powiedziałem szeptem, całując jej skroń. Posłała mi lekki uśmiech, po czym położyła głowę na moim torsie, zamykając powieki. Okryłem nasze nagie ciała cienkim prześcieradłem, przymknąłem oczy i odleciałem w krainę snów trzymając w swoich ramionach anioła, którego kilka miesięcy temu YoungBae porwał przez przypadek.

Obudził mnie szum rozbijających się o skały fal. Rozglądnąłem się dookoła i z przerażeniem na twarzy zorientowałem się że nigdzie jej nie ma. Obok kanapy stały jedynie jej buty, nie było sukienki, ani bielizny. 

Nie, nie... Tylko nie to... Nie mogła przecież uciec... 

Zerwałem się na równe nogi, wariując na samą myśl o tym, że mogłaby wykorzystać moment kiedy jej zupełnie zaufałem i zwyczajnie w świecie się ode mnie uwolnić. Szybko włożyłem spodnie, nie przejmując się nawet zakładaniem bokserek, po czym rozglądając się dookoła, wyszedłem z drewnianej altanki.

- Sohyun! – krzyknąłem, ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. W koło było pusto, ani śladu po dziewczynie. Żołądek podchodził mi do gardła, myśląc o tym jakie będą konsekwencje tego jeśli jakimś sposobem udało jej się dotrzeć do odpowiednich służb i opowiedzieć im o tym, co jej zrobiłem. Nie miałem pojęcia jak długo już jej przy mnie nie ma. Nie czułem kiedy mnie zostawiła i zniknęła. Nie wiedziałem gdzie jej szukać, chodziłem otępiały wzdłuż brzegu, rozglądając się uważnie na boki. 

Wróciłem do altanki, mając nadzieję, że może jednak wróciła, że siedzi na kanapie i czeka na mnie, ale jej nie było. Odchodziłem od zmysłów, usiadłem bezsilnie na piasku, podciągając kolana pod brodę i chowając głowę, w szczelinę między nimi. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Poczułem jakąś dziwną pustkę. Chyba bardziej od tego, że mogła mnie wydać bałem się o to, że ode mnie odeszła. Że zostawiła mnie i już nigdy więcej jej nie zobaczę. Mógłbym gnić teraz w więzieniu, jeśli miałbym pewność, że ona nadal przy mnie będzie. Że w dalszym ciągu będę mógł patrzeć w jej piękne oczy i na to jak słodko marszczy nos kiedy się uśmiecha. Oddałbym wszystko, zmieniłbym wszystko, byleby wróciła. Byleby była znów tutaj ze mną.

- JiYong? – usłyszałem za sobą jej zmartwiony głos, na co momentalnie podniosłem się z miejsca w którym siedziałem. Spojrzałem na nią uważnie. Stała przede mną, trzymając w ręku tacę ze śniadaniem. Złapałem to co trzymała, po czym wyrywając jej tacę rzuciłem nią w bok.

- Nigdy więcej mnie tak nie zostawiaj! – krzyknąłem, na co podskoczyła z przerażenia. 

Nie wiedziała co się dzieje. Nie miała pojęcia o tym, co przed chwilą przeżywałem myśląc że odeszła. Spojrzałem na jej zdezorientowaną twarz, po czym doskoczyłem do niej i obejmując ramionami jej wąską talię, przytuliłem do siebie jej cudowne, delikatne ciało

- Nigdy więcej nie odchodź, proszę – powiedziałem prawie płaczliwie, zatapiając twarz w jej pięknie pachnących włosach

- Byłam tylko po śniadanie – powiedziała cicho, w dalszym ciągu zaskoczona moim zachowaniem. 

Czułem się dokładnie tak, jak wtedy kiedy po raz ostatni widziałem swoją matkę. Porzucony, zostawiony samemu sobie... Zawieszony między kompletną pustką a cierpieniem, które rozrywa człowieka od środka. 

Jednak ona wróciła... 

Wróciła i jest tu teraz ze mną. Trzymam w swoich ramionach cały mój świat i już nigdy nie chcę się z nim rozstawać.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro