25
- Wracaj tu jak najszybciej, jesteś mi potrzebny – powiedziałem na jednym wdech u do przyjaciela.
Wkładając ręce pod ciało dziewczyny, podniosłem ją z ziemi, przenosząc na kanapę. Chwyciłem za szklankę z wodą która stała na stoliku, po czym oblałem lekko jej bladą twarz. Dziewczyna ani drgnęła. Nie wiedziałem co się z nią dzieje, przyłożyłem dwa palce do jej szyi, sprawdzając czy puls jest wyczuwalny. Przez chwilę nie mogłem go wyczuć, ale już za moment trafiłem na odpowiednie miejsce, które mówiło mi że serce dziewczyny bije normalnie. Nie wiem w zasadzie co sobie myślałem, ale jedno wiem na pewno. Byłem cholernie, niewyobrażalnie przerażony. Nie wiedziałem jak dziewczyna będzie się zachowywała jak już się ocknie. Co zrobi, co powie. Obawiałem się tego, że mnie znienawidzi. To w końcu przeze mnie, zabiła człowieka. To ja do tego doprowadziłem. Gdyby nie mój popierdolony ojciec, dziewczyna nigdy by tego nie zrobiła.
Kucałem przed kanapą, spoglądając na twarz Sohyun. Dotknąłem delikatnie jej policzka, odgarniając kosmyk włosów który się na nim zaplątał. Wyglądała tak niewinnie, tak spokojnie. Gdybym nie był świadkiem tego, co przed chwilą tu zaszło, w życiu nie powiedziałbym że posłała kulkę w łeb facetowi cztery razy od niej większemu. Ta mała istota jednym pociągnięciem palca, powaliła na ziemie cielsko ważące blisko stu pięćdziesięciu kilogramów.
- JiYong! – krzyknęła nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.
W sekundę byłem przy niej. Nie mówiąc nic wziąłem ją w swoje ramiona, przytulając ją mocno do siebie
- Już po wszystkim kochanie – szepnąłem do jej ucha, kiedy z ust wydobyła cichy szloch.
Czułem jak bardzo jest spięta. Była cholernie, niewyobrażalnie przerażona. Jej ciało drżało, a zęby szczękały o siebie. Było mi jej szkoda. Nie chciałem żeby to tak wyszło. Wiem jak bardzo jest wrażliwa i wiem że to co zrobiła nie da jej już nigdy spokoju. Już zawsze będzie o tym rozmyślać. To był zwykły, nic nieznaczący dupek, a ona już zawsze będzie mieć go w swojej pamięci. Złapałem dziewczynę w swoje ramiona i wyniosłem z salonu w którym leżały dwa trupy. Nie chciałem żeby to oglądała, nie chciałem żeby na to patrzyła. Wiedziałem że widok tych dwóch skurwysynów, zrobi jej z mózgu sieczkę. Chciałem jej tego oszczędzić. Chciałem ją przed tym uchronić.
- Poszli już? – spytała, nie wiedząc do końca co się stało.
- Tak... Już sobie poszli – powiedziałem, nie chcąc ją wyprowadzać z błędu.
Nadal była w szoku. To wszystko do niej jeszcze nie docierało. Nie wiem może wyparła z głowy to co się stało... tak by było dla niej lepiej. Wyprzeć się tego, zapomnieć... Ułożyłem ją na łóżku, po czym zająłem miejsce tuż obok. Przytuliłem mocno do swojego ciała, pozwalając dziewczynie uspokoić się. Poczekam tu z nią do powrotu Daesunga, a potem razem z chłopakiem zajmę się zwłokami mojego ojca i jego goryla.
Po godzinie chłopak już był. Wpadł do pokoju Sohyun z przerażeniem wymalowanym na twarzy
- Co się stało? – spytał, pokazałem mu palcem że ma być cicho bo dziewczyna śpi. Chłopak już się nie odezwał, kiwnął jedynie głową po czym wyszedł z pokoju. Przesunąłem dziewczynę, układając ją po drugiej stronie łóżka, a następnie wstałem i wyszedłem za chłopakiem
- Co tu się kurwa stało? – spytał zdziwiony chłopak
- Ojciec złożył mi wizytę – odpowiedziałem
- Z Sohyun wszystko w porządku? – spytał zmartwiony, na co kiwnąłem głową.
Wiedziałem że chłopak przejmuje się Sohyun. Bardzo ją lubił i troszczył się o nią. Już od pierwszych dni jej pobytu tutaj, mówił mi że to wszystko nie powinno tak wyglądać. Że powinniśmy ją wypuścić, że przecież to nie o nią nam chodziło. Że jest niewinna i nie powinniśmy jej przetrzymywać. Niestety nie mogłem na to pozwolić, za dużo o nas wiedziała. Teraz pomimo tego, że prawie jestem pewien że nie wydałaby nas, to również nie mogę jej wypuścić... nie zniósł bym dnia bez niej. Zakręciła mną na dobre, omotała mnie i trzyma mnie w swojej małej piąstce. Teraz to ja jestem niewolnikiem...
- Dobra, sprzątnijmy to gówno, za nim Sohyun się obudzi. Nie chcę żeby to widziała – powiedziałem.
Chłopak nie mówiąc nic, kiwnął głową, po czym zabrał się do roboty. Wzięliśmy zwłoki starego i z niemałym trudem wynieśliśmy je z domu, przenosząc do szopy. Wróciliśmy jeszcze po wielkiego goryla, z którym poszło nam o wiele gorzej, no ale w końcu daliśmy radę. To nie był pierwszy raz kiedy musieliśmy posprzątać po robocie. Daesung wiedział co ma zrobić ze zwłokami. Zazwyczaj wrzucaliśmy martwe ciała do beczek z kwasem. Dzięki temu rozpuszczały się całkowicie i nikt nie mógł znaleźć żadnych dowodów naszej zbrodni. Wróciłem do domu do dziewczyny, która już się obudziła. Stwierdziłem to po tym, że nie zastałem jej w miejscu, w którym ja zostawiłem
- Sohyun? – zawołałem, ale dziewczyna się nie odezwała.
Usłyszałem odgłos wymiotowania dochodzący z łazienki. Poszedłem do pomieszczenia, a następnie uklęknąłem za dziewczyną pochyloną nad muszlą, podtrzymując jej włosy
- Zostaw – powiedziała, ocierając dłonią twarz. Mogłem się domyślić, że po tym wszystkim tak właśnie zareaguje jej organizm. Nie odpuściłem jednak. Zostałem z nią do póki nie skończyła. Po kilku długich minutach, dziewczyna wstała na nogi chwiejąc się lekko, na co ją podtrzymałem. Widziałem dokładnie w jakim stanie teraz była. Zmęczona, blada, w dalszym ciągu była w szoku. Mówiły mi to jej oczy. Nie mogłem patrzeć na to jak w tej chwili cierpi. Bo cierpiała i to bardzo.
- Sohyun – powiedziałem cicho, stając za dziewczyną, zaplatając ramiona wokół jej talii – Wszystko w porządku? – szepnąłem do jej ucha
- Zabiłam go prawda? – spytała łamiącym głosem
- Tak – odpowiedziałem szczerze.
Nie mogłem jej oszukiwać. Wiedziałem, że ona zdaje sobie sprawę z tego co zrobiła.
- Nie wiedziałam co robić... On miał nóż, a ja się bałam – dukała – Bałam się, że może Cię zabić. Nie chciałam, żeby zrobił Ci krzywdę – dodała, odwracając się do mnie przodem.
Spojrzałem głęboko w jej załzawione oczy, po czym musnąłem delikatnie jej suche, różowe usta
- Już po wszystkim. – zapewniłem przykładając czoło do jej czoła – Nie musisz się już bać... Już wszystko jest dobrze, jestem przy Tobie – powiedziałem cicho.
Dziewczyna schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi, nie mówiąc nic.
- Dlaczego właściwie on przyszedł? – spytała, kiedy leżeliśmy wtuleni do siebie na łóżku.
- Chciał ode mnie kasę – odpowiedziałem – Znając życie, coś jak zwykle mu nie poszło – dodałem, sam w zasadzie nie wiedząc po co mu była taka suma
- Nie mieliście chyba dobrych kontaktów – stwierdziła dziewczyna unosząc twarz, spoglądając w moje oczy. Spojrzałem na jej piękną twarz i uśmiechając się delikatnie pokiwałem głową na boki
- Nie nie mieliśmy. To był najgorszy człowiek, którego ten tam na górze postawił na mojej drodze – mówiłem – Zrobił z mojego życia piekło. Moja matka popełniła przez niego samobójstwo a my z Dami do tej pory odczuwamy skutki tego jaki dla nas był. – mówiłem z żalem.
Dziewczyna słuchała uważnie tego co miałem do powiedzenia. Chciałem jej o tym opowiedzieć, chciałem zrzucić z siebie ten ciężar, który był ze mną od zawsze. Nikomu wcześniej o nim nie opowiadałem. Jej mogłem to powiedzieć. Ufałem jej...
- Ojciec nas lał... Zawsze kiedy miał zły dzień to nas po prostu bił. Byliśmy mali i nie rozumieliśmy dlaczego tak się dzieje. Przecież nigdy nic mu nie zrobiliśmy, a on od tak bez żadnego powodu, wyładowywał się na nas i na matce. Nie pamiętam nawet czy kiedykolwiek widziałem ją bez jakiegoś siniaka na twarzy. Zawsze była poobijana, nic dziwnego że w końcu nie wytrzymała i ze sobą skończyła. Miałem do niej cholerny żal że zostawiła nas na pastwę losu z tym tyranem. Teraz jednak myślę, że dobrze zrobiła... Chciała mieć wreszcie spokój a tylko w taki sposób mogła go dostać... wciągnął mnie w to gówno w którym tkwię teraz po uszy, a kiedy stanąłem na czele tego wszystkiego, przejmując jego obowiązki, stwierdziłem że czas najwyższy się od niego odciąć. Donosząc na niego na policję, wpakowałem go za kratki. Przesiedział kilka lat, ale niedawno wyszedł na wolność. Słyszałem że próbował wrócić do tego co robił wcześniej, ale ludzie się od niego odwrócili. Był spłukany więc pewnie dlatego zaszczycił mnie swoją obecnością – skończyłem kpiąco.
Dziewczyna nie mówiła nic, przyglądała się mi uważnie. Pocałowałem lekko jej czoło i również zamilkłem.
- Sohyun – przerwałem ciszę po chwili. Dziewczyna uniosła się lekko spoglądając na moją twarz i czekając na to co powiem dalej
- Uratowałaś mi dzisiaj życie – powiedziałem uśmiechając się lekko. Nie powiedziała nic, pocałowała jedynie moje usta. Wpiłem się w nią delikatnie, łącząc nasze języki we wspólnym tańcu. Całowaliśmy się lekko i namiętnie. Uwielbiałem to w jaki sposób drażniła językiem moje podniebienie
- Kocham Cię – przyznałem między pocałunkami.
Spojrzała na mnie zdziwiona i jednocześnie zaskoczona moimi słowami. Sam byłem zaskoczony... nie spodziewałem się tego, że tak łatwo przyjdzie mi to powiedzieć. Ale to była prawda... Kocham ją.
- Powtórz to – powiedziała cicho, posyłając lekki uśmiech.
Przyłożyłem dłoń do jej rumianego policzka i gładząc go delikatnie, powtórzyłem to co powiedziałem wcześniej
- Kocham Cię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro