21
JiYong odsunął mnie od siebie, przyglądając się mojej obitej twarzy. Widziałam jego zmartwienie.
- Co on Ci kurwa zrobił – powiedział, kręcąc głowa na boki. Objął mnie ramionami w talii, przysuwając mnie mocno do siebie. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, pozwalając łzom spokojnie płynąć po policzkach
- Cii... Już dobrze, jestem przy Tobie – powiedział do mojego ucha. Po krótkiej chwili, chłopak ponownie się ode mnie odsunął, znów mi się przyglądnął, a następnie ucałował delikatnie mój nos, po czym musnął mój czerwony, cholernie piekący policzek
- Zabiję go kurwa – wychrypiał nisko.
- Zostań tu, zaraz przyjdę – oznajmił, na co pokręciłam głową na boki. Nie chciałam żeby mnie zostawiał samą. Bałam się. Chłopak zapewnił mnie jednak, że za chwilę do mnie wróci, że nie mam się już czego bać, bo on tu jest.
Perspektywa JiYonga
Zostawiłem dziewczynę w łazience, kierując się do pokoju Choia. Byłem tak cholernie, niewyobrażalnie bardzo wkurwiony, że miałem ochotę posłać mu kulkę w łeb. Mimo tego, że był moim przyjacielem, że znaliśmy się kupę lat, miałem ochotę pozbawić go życia. Wpadłem z impetem do pomieszczenia, w którym chłopak leżał na łóżku, spokojnie przeglądając jakąś gazetę
- Coś Ty jej kurwa zrobił?! – wykrzyczałem, w sekundę doskakując do chłopaka. Złapałem materiał jego koszulki, po czym zamachnąłem się i cisnąłem mocno pięścią w jego cholerną gębę. Chłopak syknął z bólu jaki mu zadałem. Otrzepał się, wstał na równe nogi i podchodząc do mnie chciał mi oddać , ale ja byłem szybszy. Uchyliłem się przed wymierzonym we mnie ciosem i pięść Choia, zetknęła się jedynie z powietrzem
- Zniszczyła moje krzesło! – krzyknął w moją stronę.
Nie mogłem uwierzyć, że pobił ją przez taka pierdołę.
Naprawdę? Przez to pierdolone krzesło? W prawdzie, ja tez wiele razy lałem ją za nic, ale to było co innego... Teraz już nigdy nie podniosę na nią ręki i nie pozwolę żeby ktokolwiek to zrobił.
- I kurwa tylko za to dostała? –spytałem, gapiąc się na niego z niedowierzaniem
- Nie, nie tylko za to – powiedział wymachując rękami na różne strony – Za to, że mnie wkurwia za każdym razem. Za to że nie odnosi się do mnie z szacunkiem. Za to, że Cię omotała i zrobiła z Twojego mózgu bagno. Za to, że zniszczyła moją pierdolona własność! – ciągnął.
Wkurwiłem się na dobre. Ponownie doskoczyłem do skurwiela i ponownie uderzyłem go w twarz. Wykorzystując to, że Choi zachwiał się lekko, podciąłem mu nogi i powalając go na podłogę, usiadłem na nim obijając mu mordę. Nie panowałem nad sobą. Waliłem pięściami w jego twarz, nie licząc się z konsekwencjami. Miałem go w dupie, chciałem mu sprawić jak największy ból, za skrzywdzenie Sohyun.
- JiYong, zostaw go! – krzyknęła Sohyun, próbując mnie od niego oderwać.
Nie słuchałem jej, nadal składałem na jego twarzy mocne ciosy
- Zabijesz go do cholery! – znów krzyknęła.
Na jej płaczliwy ton głosu, zatrzymałem rękę w powietrzu, uderzając następnie w podłogę obok głowy chłopaka. Podniosłem się z Choia, stając na równe nogi przy boku dziewczyny
- Jeszcze raz ją dotkniesz, a Cię zabiję – wysyczałem.
Resztkami sił, chłopak podniósł się z podłogi, ujmując w palce swój krwawiący nos. Chyba mu go złamałem, ale w tej chwili miałem to w dupie. Zasłużył sobie na to.
- Ciebie już całkiem popierdoliło Kwon – syknął do mnie – Ta laska wyprała Ci mózg – dodał, kręcąc głową na boki. Nie mówiłem nic, nie miałem mu już nic do powiedzenia
- Wybieraj – powiedział nagle, na co zmarszczyłem brwi nie wiedząc za bardzo o co chodzi temu kutasowi
- Ona, albo ja – powiedział w końcu, wskazując palcem najpierw na dziewczynę, a następnie na siebie.
Prychnąłem szyderczo, prosto w jego twarz.
On mi każe wybierać? Żartuje sobie chyba.
Kim on do kurwy jest?!
- No kurwa, na co czekasz? Wybieraj! – krzyknął.
Podszedłem blisko do chłopaka, po czym znów przypierdoliłem mu w twarz. Tym razem z otwartej ręki w policzek
- Nie będziesz mi mówił co mam robić – powiedziałem wkurwiony do granic możliwości
- Wybieraj – powiedział, zmieniając ton głosu na nieco łagodniejszy. Nie chciał ustąpić.
Kazał mi wybierać? Okej, niech ma jak chce.
- Ona, bez dwóch zdań – powiedziałem pewnie – Mam w dupie takiego przyjaciela jak Ty. Możesz wypierdalać – dodałem, po czym złapałem zdezorientowaną i wystraszoną dziewczynę za rękę i odwracając się pociągnąłem ją w kierunku wyjścia z pokoju chłopaka
- Jeszcze tego pożałujesz. Jeszcze będziesz błagał żebym wrócił, kiedy ona zrobi cię w chuja – powiedział zatrzymując mnie w drzwiach.
Stanąłem przez chwilę, zastanawiając się czy na pewno dobrze robię.
Może on ma rację? Może powinienem dać sobie z nią spokój?
Nie, nie...
Mam go w dupie. Teraz ona się dla mnie liczy.
Ponownie pociągnąłem ją za sobą i wyszedłem kierując się do pokoju dziewczyny.
Perspektywa Sohyun
Leżeliśmy na moim łóżku, przytuleni do siebie. Jedną ręką musiałam przytrzymywać przy opuchniętym nosie woreczek z zamrożonym na kość mięsem. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Przeze mnie ich przyjaźń legła w gruzach. Nie chciałam tego, z drugiej jednak strony, gdyby Choi był prawdziwym przyjacielem, to nie kazałby mu wybierać między sobą, a mną. Powinien po prostu zaakceptować to co jest między nami i zrozumieć, że to jest wyłącznie nasza sprawa. On nie ma prawa mówić komukolwiek, jak ma żyć
- Sohyun – zwrócił się do mnie chłopak, podnosząc się na rękach, po czym zmieniając pozycję, oparł się o ramę mojego łóżka.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka. Zawsze tak robiłam, zawsze zajmowaliśmy dokładnie takie pozycje. Kiedy o czymś mówił, chciałam widzieć jego twarz, jego oczy. O tak, oczy mówią wszystko...
- Byłem u Twojej matki – powiedział, a ja zamarłam.
Spojrzałam na chłopaka z szeroko otwartymi oczami i przykładając dłoń do ust, wypuściłam cichy szloch. Myślałam, że nie wykona mojej prośby. Przecież mówił, że tego nie zrobi, a tu taka niespodzianka. Chłopak widząc mój stan, przysunął się do mnie, zaplatając ramiona wokół mojej talii, pocierając delikatnie opuszkami palców moje plecy
- Widziałeś się z nią? Jak ona się czuje? Pytałeś czy niczego nie potrzebuje? Jak wygląda? Jak zareagowała jak przyszedłeś? – zasypywałam go pytaniami.
Chciałam wiedzieć wszystko, chciałam żeby dokładnie opisał mi ich spotkanie
- Byłem u Ciebie w domu. Przedstawiłem się, mówiąc że jestem Twoim przyjacielem, że chciałem sprawdzić jak ona się ma. Mówiła, że jeszcze nie jest najlepiej, że Twoja śmierć bardzo nią wstrząsnęła, ale stara się żyć dalej. Wie, że gdzieś tam ją obserwujesz i że byłoby Ci przykro gdybyś widziała, jej załamanie. – mówił, a łzy płynęły ciurkiem po moich policzkach
- Powiedziała, że bardzo Cię kocha i że nigdy o Tobie nie zapomni, że w dalszym ciągu będziesz jej małą córeczka i że ma wrażenie że nadal jesteś tu gdzieś obok. Pytałem też czy nie potrzebuje niczego, ale stwierdziła że to co ma jej wystarcza. – skończył.
Rozpłakałam się na dobre. Moja mamusia, moja ukochana mama...
Byłam tak cholernie szczęśliwa z tego powodu że chłopak zdecydował się jednak zobaczyć co się dzieje z moją matką, a równocześnie żal rozrywał mnie od środka, myśląc o tym jak musiała cierpieć, dowiedziawszy się o mojej śmierci.
-Dziękuję - wyszeptałam jedynie. Nie było mnie stać na nic innego, nic innego nie przeszłoby mi nawet teraz przez gardło.
Chłopak przytulił mnie do siebie, nie mówiąc nic. Leżeliśmy w ciszy, aż w końcu rytmiczne bicie jego serca, sprawiło że odpłynęłam do krainy snów.
Perspektywa JiYonga
Patrzyłem na jej piękną i spokojną twarz. Była taka niewinna, taka słodka, taka ufna. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Znienawidziłaby mnie...
Kocham ją i chcę żeby była już zawsze przy moim boku. Nie wyobrażam sobie dnia bez niej. Jest moją małą ptaszyną, którą usilnie próbuję zamknąć w swojej klatce.
Gdyby tylko wiedziała...
Uciekłaby, zostawiłaby mnie, albo... co by było najgorsze dla mnie, odebrałaby sobie życie... Nie mogłem na to pozwolić, musiałem skłamać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro