20
Od naszego porannego spaceru po plaży minęło kilka dni. Atmosfera w domu była nawet całkiem przyjemna. Nie poruszałam więcej z JiYongiem tematu mojej mamy. Wiedziałam, że on nie spełni mojej prośby, a nie chciałam niepotrzebnie wywoływać między nami żadnych kłótni. Nie chciałam go denerwować, tak jak było teraz, było idealnie. Spędzaliśmy wspólnie czas. Dużo się przytulaliśmy, całowaliśmy. JiYong nie nalegał na to, żebym poszła z nim do łóżka. O dziwo powiedział, że poczeka na to aż będę gotowa do swojego pierwszego razu. Byłam mu cholernie za to wdzięczna. Nie chciałam się do tego spieszyć, chciałam mieć pewność że zrobię to z kimś na kim mi zależy, kto uczyni mój pierwszy raz wyjątkowym. Chciałam to dobrze zapamiętać.
Większość dnia, spędzałam na gotowaniu i sprzątaniu. Nikt mnie do tego nie zmuszał, ale ja musiałam coś robić. Nudziło mi się strasznie, więc chciałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Piekłam dla nich ciasta, którymi z ochotą się zajadali. Robiłam obiady, które chwalili. Byłam taką typową kurą domową. Chłopcy zazwyczaj byli cały dzień poza domem, zajmując się tym co należało do ich obowiązków, czyli 'kasowaniem' ludzi przez długi jakie mieli w stosunku do JiYonga. Co do samego szefa, to on również całymi dnami przebywał poza domem. Odwiedzał swoją siostrę, załatwiał coś na mieście. Wpadał do domu popołudniami na dwie, trzy godziny, a potem znów wychodził, wracając dopiero na wieczór. Wtedy mieliśmy czas dla siebie. Siedzieliśmy w salonie, oglądaliśmy filmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, spacerowaliśmy po plaży. Zachowywaliśmy się jak stare dobre małżeństwo. Kompletnie nie czułam się tak, jakby mnie kiedyś porwali, jakby mnie przetrzymywali w czterech ścianach, nie pozwalając nigdzie się ruszyć. Początkowo zastanawiałam się nad tym, dlaczego chłopak był dla mnie tak łaskawy. JiYong wytłumaczył mi jednak, że chciał zrekompensować mi ich cholerną pomyłkę, dlatego właśnie pozwalał mi prawie na wszystko i chciał żebym się czuła jak u siebie. Żebym nie musiała myśleć o tym co zrobili i żebym traktowała to raczej jak swoje nowe życie wybrane z własnej woli, a nie z przymusu. Mówił że takie podejście do sytuacji sprawi, że będzie mi znacznie łatwiej. I powiem szczerze... Pomagało.
*
Stojąc w kuchni, wpadłam na świetny pomysł. Być może nie spodoba się on chłopakowi, ale chciałam spróbować. Już dawno miałam na to ochotę, ale przez to jakie mieliśmy relacje, nie miałam odwagi o to poprosić.
- Choi – zwróciłam się do siedzącego na kanapie blondyna.
Od czasu strzelaniny u jednego z dłużników, od momentu w którym został postrzelony, chłopak jako jedyny przebywał w domu, pozwalając odpocząć i dojść do siebie uszkodzonej ręce. Na mój głos Choi niechętnie odwrócił twarz w moją stronę, unosząc brwi ze zdziwienia, że w ogóle się do niego odezwałam. Tak jak mówiłam, nie mieliśmy dobrych relacji, więc w zasadzie po prostu ignorowaliśmy się. On był sobie, a ja sobie. Nie wchodziliśmy sobie w drogę i tak było okej
- Ymmm, słuchaj... - zaczęłam, podchodząc do kanapy.
Stanęłam tuż za chłopakiem, na co musiał odchylić do tyłu głowę jeśli chciał widzieć moją twarz
- Wiesz, bo JiYong mi kiedyś mówił o tym, co jest na górze – powiedziałam.
Blondyn uniósł brwi, czekając na dalszą część mojej wypowiedzi
- Może... może mógłbyś pokazać mi co tam jest? – spytałam, jąkając się
- Nie – odpowiedział krótko, po czym wrócił do czytania książki, którą trzymał w ręce. Westchnęłam ciężko i obchodząc kanapę, stanęłam naprzeciwko niego
- Proszę... chciałabym zobaczyć tą kolekcję, to jest bardzo ciekawe... - mówiłam.
Serio, może to głupie i śmieszne, ale naprawdę ciekawiło mnie to co takiego go w tych krzesłach urzekło, że postanowił zacząć je kolekcjonować. Chłopak jednak był nieugięty, pokręcił głową na boki, pokazując że w dalszym ciągu nie zmienił zdania.
- No proszę... - przeciągnęłam końcówkę, mając nadzieję że to coś pomoże i że Choi się w końcu nade mną zlituje
- Nie do cholery, nie. Nie rozumiesz co do Ciebie mówię? – spytał wyraźnie rozdrażniony. Spojrzałam na chłopaka z żalem wymalowanym na twarzy, po czym spuszczając wzrok, wypuściłam z oczu kilka łez. Widząc moją reakcję, zmarszczył brwi i wzdychając ciężko, odłożył książkę na stolik stojący obok mnie.
- Ja pierdolę, czemu Ty musisz być taka upierdliwa? – spytał, na co pociągnęłam nosem – To, że Kwon skacze wkoło ciebie jak jakiś szczeniak, to nie znaczy że ja też będę – powiedział, rozwyłam się na dobre.
Chłopak patrzył teraz na mnie jak na jakąś wariatkę.
- Weź się kurwa ogarnij! – krzyknął nagle, na co podskoczyłam z przerażenia, podnosząc na niego wzrok. Spojrzał w moje oczy, a następnie przyłożył dłonie do swojej twarzy, pocierając ją mocno. Zaczęłam płakać coraz głośniej.
- Ja pierdolę! – Wykrzyczał już nieziemsko wkurzony – Dobra, chodź... Tylko przestań już wyć. Wkurwia mnie to – powiedział, wstając z kanapy.
Jest! Wiedziałam, że mój płacz zadziała...
Ruszyliśmy po schodach na górę. Na piętrze znajdowały się tylko jedne drzwi, domyśliłam się, że całe poddasze przeznaczone jest dla kolekcji Choia. Chłopak wyciągnął z kieszeni spodni kluczyk, po czym wkładając go do zamka, przekręcił go i naciskając na klamkę, otworzył ciężkie, drewniane drzwi
- Niczego nie dotykaj – syknął do mnie, na co przewróciłam oczami. Wszedł pierwszy, świecąc światło, rozglądnął się dookoła, a dopiero po chwili pozwolił mi wejść. Moim oczom ukazało się chyba ze sto, jak nie więcej pięknych, doskonale wykonanych, niespotykanych krzeseł. To była cholernie oryginalna pasja. Niektóre z nich były dość zwyczajne, zachwycały jedynie swoim nienaturalnym, niepowtarzalnym kształtem. Inne zaś były rzeźbione, a wyżłobione wzory idealnie łączyły się ze złotą farbą. Jeszcze inne obite były drogimi materiałami. Były różnorodne i chyba każde z nich miało inny kształt, kolor, czy obicie. Nie znalazłaś dwóch podobnych do siebie egzemplarzy. Szczerze powiedziawszy, ten widok naprawdę zapierał dech w piersi. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś tak oryginalnego, czegoś tak starannie wykonanego.
- Wow, są piękne – powiedziałam, podążając wzrokiem po całej kolekcji, chłopak odwrócił się do mnie przodem po czym spojrzał na mnie zdziwiony
- Serio Ci się podobają? – spytał niepewnie.
Pokiwałam głową, uśmiechając się szeroko
- Tak, nigdy wcześniej takich nie widziałam – przyznałam szczerze – Musiałeś się bardzo postarać żeby je wszystkie zdobyć – dodałam
- No nie powiem, łatwo nie było. W zasadzie niektóre z tych krzeseł musiałem sprowadzać z samej Europy, a czasami nawet Ameryki Północnej. – mówił, na co otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. On naprawdę to kochał.
- Dlaczego akurat krzesła? – spytałam, śmiejąc się cicho.
- Kiedyś pracowałem jako sprzedawca mebli. Mój szef powiedział wtedy, że jeśli chcę być dobrym sprzedawcą, to muszę zapoznać się dogłębnie z każdym szczegółem który ich dotyczył. – tłumaczył chętnie.
Kiedy tak o tym opowiadał, na jego twarzy gościła radość. Oddawał się temu w całości. Byłam w stanie go zrozumieć. Podejrzewam, że odczuwałam to samo jeśli chodzi o rysowanie.
- Zagłębiłem się zwłaszcza w antyki. No i tak właśnie, pewnego dnia dotarłem do jednego z najstarszych i najpiękniejszych z krzeseł, jakie można było znaleźć w Korei. Cholernie mi się spodobało. Zapragnąłem je mieć. Postanowiłem, że muszę znaleźć taką pracę, dzięki której będę mógł sobie na nie pozwolić. Dlatego, między innymi znalazłem się tutaj – wyjaśnił nieproszony.
Był teraz zupełnie inny niż ten Choi którego do tej pory poznałam. Otworzył się na mnie, opowiedział o tym co kocha, mówił nawet to o co go nie pytałam.
- Potem doszło kilka kolejnych... No i tak właśnie powstała ta kolekcja – skończył z uśmiechem na twarzy, przechadzając się po pomieszczeniu.
Nawet nie zauważyłam kiedy dotknęłam jedno z tych cudeniek. Na moje nieszczęście, ozdoba która była umieszczona na oparciu krzesła po którym właśnie przejechałam ręką, odpadła z hukiem uderzając o podłogę.
- O cholera – powiedziałam cicho, ale Choi to usłyszał.
W sekundę znalazł się tuż przy mnie, oceniając szkody jakie wyrządziłam. Spojrzałam na chłopaka przerażonym wzrokiem, po czym cicho przeprosiłam, uśmiechając się niepewnie.
- Coś Ty do kurwy nędzy najlepszego zrobiła?! – wykrzyczał w moją twarz, łapiąc mocno za moje włosy.
Załkałam z bólu jaki mi zadawał. Spojrzałam w jego oczy, mając nadzieję że chłopak odpuści. Jego twarz była czerwona od złości. Zęby zaciśnięte, a oczy czarne.
- Choi to boli – powiedziałam kiedy chłopak pociągnął mnie jeszcze bardziej.
Jednak on nic nie robił sobie z tego, że w tej chwili mnie cholernie krzywdzi. Puścił moje włosy, ale tylko po to, by po chwili uderzyć mnie pięścią w nos. Krzyknęłam czując ból, jaki rozchodzi się po mojej twarzy. Dotknęłam nosa i momentalnie poczułam płynącą z niego krew. Nos jednak nie był złamany. Spojrzałam na chłopaka, a ten zamachnął się po raz drugi, wymierzając mi mocny policzek. Był w amoku. Nie panował nad sobą. Krzyczał na mnie, bił mnie... Zrobiłam kilka kroków w tył, odsuwając się od chłopaka, po czym odwracając się, uciekłam.
Pobiegłam do łazienki, zamykając się w środku. Opłukałam twarz zimną wodą, przykładając ręcznik do nosa, próbując zatamować krwawienie. Po kilku naprawdę długich minutach, krew przestała lecieć. Spojrzałam w lustro, wypuszczając z ust cichy szloch. Moja twarz była czerwona od uderzeń. Czułam jak pulsuje, to był okropny ból. Podeszłam pod jedną ze ścian i osuwając się po niej usiadłam na podłodze, podciągając nogi pod brodę, chowając twarz między kolanami.
Przesiedziałam w pomieszczeniu dobrą godzinę, zanim ktoś nie zapukał do drzwi. Z przerażenia, zatkałam uszy. Bałam się że wpadnie tu i znów zacznie mnie bić. Nie chciałam go widzieć, nie miałam ochoty znów się z nim zmierzyć. Tak cholernie bardzo się go bałam
- Sohyun – usłyszałam i momentalnie moje serce zaczęło walić jak oszalałe – Jesteś tam? – spytał.
Podniosłam się z podłogi, po czym podbiegając pod drzwi, nacisnęłam na klamkę i otwierając je, rzuciłam się na szyję chłopaka stojącego przede mną.
- Stało się coś? – spytał zdezorientowany moim zachowaniem JiYong.
Płakałam, chowając twarz w jego tors. Nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa. Tak bardzo się cieszyłam że jest tu teraz ze mną. Wiedziałam, że przy nim mi już nic nie grozi. Że jestem bezpieczna
- Nigdy więcej mnie z nim nie zostawiaj – załkałam.
Chłopak odsunął mnie delikatnie od siebie, po czym ujął moją twarz w swoje dłonie, spoglądając prosto w moje czerwone od płaczu oczy
------------------------------------------------------------------------------------
Kochani, przepraszam że wrzucam dopiero teraz, ale najzwyczajniej w świecie zapomniałam :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro