Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19


Leżałam w swoim pokoju, ciasno przytulona do JiYonga. Cieszyłam się, że ta dziwna sytuacja zakończyła się w ten sposób. Początkowo, kiedy JiYong wpadł do mojego pokoju wkurzony, miałam wrażenie że zaraz mi przywali. Jednak chłopak się opanował, co dało mi pewność, że nie zrobi mi krzywdy, że spokojnie mogę mu zaufać. Poza tym, pozbył się tej dziewczyny...

- JiYong – powiedziałam cicho do chłopaka, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. 

Chłopak przekręcił twarz tak, żeby móc spokojnie na mnie spojrzeć. Z sekundy na sekundę coraz bardziej zatapiałam się w tych pięknych czekoladowych oczach. Będąc przy nim czułam się dziwnie, a jednocześnie w jakimś stopniu byłam szczęśliwa.

- Ja... - nie miałam pojęcia jak zacząć. Bałam się powiedzieć to, co chciałam żeby usłyszał. – Ja, się chyba w Tobie zakochałam – skończyłam cicho. 

Chłopak zmarszczył brwi zdziwiony, podnosząc się do pozycji siedzącej, opierając swoje plecy o ramę mojego łóżka. Usiadłam naprzeciwko chłopaka, by móc uważnie przyjrzeć się jego twarzy. Chciałam widzieć jego reakcję.

- Co? – spytał zaskoczony moimi słowami

- Zakochałam się w Tobie – powiedziałam ponownie – Wiem, że jestem głupia i że nie powinnam, ale nic na to nie poradzę – dodałam jeszcze ciszej niż do tej pory, dokładnie tak jakbym wcale nie chciała żeby to usłyszał. Ale on słyszał doskonale. Westchnął ciężko, zaplatając palce w swoje włosy, po czym podrapał się w czubek głowy, zastanawiając się nad czymś

- Sohyun – odezwał się po chwili, ale nie dałam mu skończyć

- Nie, nic nie mów. – przerwałam – Ja wiem, nie powinnam. Nie martw się – powiedziałam posyłając lekki uśmiech – Poradzę sobie z tym. Odkocham się, zapomnę – mówiłam, mając nadzieję że chłopak mnie nie wyśmieje, ale on zrobił coś zupełnie przeciwnego. Przybliżył się do mnie i dotykając delikatnie dłonią mojego policzka, musnął moje usta

- Wcale tego nie chcę – powiedział cicho, spoglądając w moje oczy. Moje serce waliło teraz jak szalone. – Nie chcę żebyś zapominała, czy się odkochiwała – dodał uśmiechając się – Nie rozumiem tylko dlaczego się we mnie zakochałaś. Przecież ja nie zasługuję na to – mówił, kręcąc głową na boki. Kiedy wypowiadał te słowa, miałam wrażenie że nie mówi tego do mnie, że bardziej mówi to do siebie. 

Złapałam jego dłoń w swoją, splatając je razem, po czym pocałowałam chłopaka w policzek

- Każdy zasługuje na miłość, JiYong – powiedziałam

- Nawet po tym jak Cię krzywdziłem? – spytał, unosząc brwi – Po tym jak Cię porwałem? Jak zmieniłem Twoje życie w piekło? – ciągnął. 

Kiwnęłam głową uśmiechając się mimowolnie. Tak, wiem, po raz kolejny się powtórzę... Jestem idiotką, ale nic nie poradzę na to, że się zakochałam. Wiem, że on nie jest taki zły. Może ma swoje mroczne strony, może nie zawsze było super i czasami naprawdę mnie przerażał, ale jednocześnie to właśnie przy nim czułam się bezpiecznie. To on sprawiał, że zaczęłam przyzwyczajać się do tego miejsca. To dzięki niemu - jakkolwiek dziwnie to brzmi - mogę znów funkcjonować normalnie.

- Wiesz... jak wpadłeś tu, to myślałam że mnie uderzysz, że po raz kolejny mnie skrzywdzisz, ale nie zrobiłeś tego. Powstrzymałeś się. Nie wiem w prawdzie co było tego powodem, ale nie zrobiłeś nic co mogło zaboleć. Tak naprawdę to jesteś dobrym człowiekiem, tylko jesteś trochę pogubiony – powiedziałam, na co chłopak pokręcił głową na boki nie zgadzając się z moimi słowami.

- Jestem mordercą Sohyun – powiedział. 

Na te słowa żołądek wywrócił mi się o sto osiemdziesiąt stopni. Fakt, był mordercą, ale mimo wszystko, zakochałam się w nim.

- Jesteś mordercą, ale nie zabiłeś mnie kiedy Cię o to prosiłam. Nie zabiłeś mnie kiedy dawałam Ci powody do zrobienia tego. Kiedy wyprowadzałam Cię z równowagi – mówiłam, a chłopak przyglądał się mi uważnie – Troszczysz się o mnie, nawet jeśli nie do końca zdajesz sobie z tego sprawę. – skończyłam.

Nic więcej nie powiedzieliśmy. JiYong, nie wyznał mi że mnie kocha. Nie powiedział też, że tak nie jest. Po prostu przemilczeliśmy sprawę, ale to nic. To wyjdzie samo z siebie. Będę cierpliwa...


Perspektywa JiYonga

Powiedziała, że się we mnie zakochała, a ja na te słowa chciałem podskoczyć pod sufit. Choi miał rację, zachowywałem się jak małolat. Jak zakochany po uszy szczeniak. To prawda, byłem zakochany. Cholernie bardzo. Jednak mimo wszystko, mimo tego że znałem już jej uczucia, coś w dalszym ciągu mnie przed nią powstrzymywało. Bałem się. Pierwszy raz w życiu się bałem. Bałem się że się zaangażuję, że pokocham ją jeszcze bardziej, że mnie omota, a potem zrani. Mimo tego, że byłem bezlitosnym mordercą, też miałem uczucia. Ta dziewczyna je we mnie wywołała. Wcześniej nawet nie wiedziałem jak to jest być zakochanym. Nie miałem pojęcia co to znaczy zasypiać z myślą o tej jednej jedynej dziewczynie. Nie wiedziałem jak to jest wstawać rano i jak najszybciej chcieć zobaczyć jej cudowną twarz, usłyszeć jej głos. Wiem, że nie mówię teraz jak szef, jak głowa mafii, tylko jak jakaś cipa, ale co mogę na to poradzić? Zakochałem się, wreszcie doznałem tego cholernie pięknego uczucia jakim jest miłość.

Mogłem leżeć z nią tak godzinami, trzymając ją w swoich ramionach. Chciałem widzieć jak słodko śpi, czy jak cudownie wygląda rano, zaraz po przebudzeniu. Chciałem ją całować, dotykać, kochać. Chciałem się nią opiekować, troszczyć się o nią, chciałem być dla niej dobry. Chciałem, żeby się mnie nie bała, żeby przychodziła do mnie z każdym małym problemem, żeby dzieliła ze mną swoje smutki i radości. Chciałem być tym jednym, jedynym... ale czy ona zdoła zapomnieć o tym co jej zrobiłem? Czy ja zdołam przezwyciężyć swoje wewnętrzne demony? Jestem jak tykająca bomba, jedna mała iskra i wybuchnę... Czy dam radę sprostać temu co jej obiecałem? 

Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi...

*

Perspektywa Sohyun

Obudziłam się rano sama. JiYonga obok mnie nie było. Wstałam z łóżka i przecierając zaspane powieki, podeszłam do okna. Spojrzałam za szybę i zobaczyłam biegnącego wzdłuż rzeki bruneta. Założyłam legginsy i ciepłą bluzę, po czym wyszłam z pokoju, ruszając w kierunku drzwi wejściowych. Stanęłam przed domem, obserwując ćwiczącego na plaży chłopaka. Ten widok wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Był tak cholernie przystojny i choć teraz ubrany był w zwykłe szare dresy i czarną koszulkę z długim rękawem, ściśle przylegającą do ciała, prezentował się idealnie. Stałam na werandzie i się przyglądałam. Chłodny wiatr przeszedł moje ciało, powodując na nim dreszcze. Nie przejęłam się nim, założyłam ręce na piersiach, próbując się trochę rozgrzać i w dalszym ciągu gapiłam się na to co robił. 

Chłopak zauważył mnie po chwili, po czym ruszył w moim kierunku. Podszedł do mnie bliżej i zaplatając rękę wokół mojej talii, przycisnął mnie do siebie

- Pozwoliłem Ci wychodzić na zewnątrz? – spytał, całując mój policzek

- Chyba nie – odpowiedziałam uśmiechając się niepewnie. 

Odsunęłam się od chłopaka, po czym spojrzałam na jego lekko spoconą twarz. Wgapialiśmy się teraz w siebie, nie mówiąc nic. Nie potrzebowaliśmy słów, bez tego się rozumieliśmy. Wyciągając ręce w kierunku chłopaka, zaplotłam je wokół jego szyi, przytulając się mocno do jego rozgrzanego ciała.

- Mmm, pięknie pachniesz – powiedziałam, zaciągając się perfumami chłopaka

- No tak, w końcu jestem spocony jak świnia – zażartował chłopak, ocierając się mokrą twarzą o mój policzek, zaśmiałam się na jego słowa i czyny, po czym schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi

- Chodź – powiedział odsuwając się ode mnie, łapiąc moją rękę i pociągając mnie za sobą w stronę plaży – Przejdziemy się – dodał. 

Zatrzymałam się w miejscu, spoglądając w dół na swoje bose stopy

- Nie mam butów – mruknęłam pod nosem

- Oj, nie przesadzaj. Nie są Ci potrzebne. Chodź – nalegał, ciągnąc mnie za sobą.

Szliśmy wzdłuż plaży, trzymając się za ręce. Nie mogłam uwierzyć w to, jak potoczyła się moja historia. Przecież jeszcze nie tak dawno, biegłam po tym samym piasku, po którym teraz idziemy, chcąc znaleźć się jak najdalej tego domu, JiYonga i całej reszty chłopaków. Wtedy nie miałam pojęcia o tym, jak to wszystko dalej będzie wyglądało. Wtedy jedyną myślą jaka krążyła w mojej głowie, była ucieczka. Chciałam wrócić do domu, do mamy. Tak bardzo chciałam móc ją jeszcze kiedyś zobaczyć, porozmawiać, dowiedzieć się jak się czuje i czy u niej wszystko w porządku. Chciałam jej pokazać, że ze mną jest wszystko w porządku i że w zasadzie to jestem szczęśliwa. Tutaj... Z Nim, z całą piątką. Ale przecież to nie jest możliwe... Dla niej, ja nie żyję...

- JiYong – zwróciłam się do chłopaka – Mogę Cię o coś prosić? – spytałam niepewnie, na co chłopak pokiwał głową

- Czy... Czy mógłbyś sprawdzić co się dzieje z moją mamą? - spytałam, czując jak na wspomnienie o rodzicielce łzy napływają mi do oczu. 

Chłopak stanął w miejscu, po czym przykładając dłoń do mojego policzka, starł spływającą po nim łzę

- Sohyun –zwrócił się do mnie – Myślę, że to nie jest dobry pomysł – dodał, na co wypuściłam cichy szloch. 

Miałam nadzieję, że jednak się zgodzi, że zrobi to dla mnie. Chciałam jedynie wiedzieć czy u niej wszystko w porządku. Czy jest zdrowa, czy niczego jej nie potrzeba... tylko tyle. Chłopak widząc to w jakim stanie teraz byłam, objął mnie ramieniem, przyciągając mnie do siebie.

- Proszę – ponownie poprosiłam, kierując cicho słowa do jego ucha.

- Powinniśmy już wracać – odpowiedział jedynie, ignorując moją prośbę. 

Odsunął się ode mnie i odwracając się na pięcie, ruszył w kierunku domu, zostawiając mnie w tyle. Zatrzymał się jednak po chwili, czekając aż do niego dołączę. Niechętnie podeszłam do chłopaka, łapiąc jego wyciągniętą w moją stronę dłoń.

---------------------------------------------------------------------------------------

Hej kochani :) Jak podoba się rozdział? Później może zrobię wszystkim dzień dziecka i wrzucę kolejny :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro