17
Byłam zmęczona tą całą popieprzoną sytuacją. Całą noc przesiedzieliśmy na zmianę przy Choiu. Lekarz, który sprawdził stan jego zdrowia, stwierdził że chłopak niedługo z tego wyjdzie. Stracił wiele krwi, jest nieprzytomny, ale jego zdaniem wyliże się. Musieliśmy czuwać przy chłopaku, w razie gdyby się obudził.
- Sohyun idź się połóż, ja z nim zostanę – powiedział Daesung, wchodząc do pomieszczenia. Spojrzałam na chłopaka, posyłając mu lekki uśmiech. Dae usiadł na podłodze, obok mnie, opierając plecy o kanapę na której leżał Choi.
- Wszystko w porządku? – spytałam, widząc jego zmartwioną twarz i nieobecny wzrok, który utkwił w martwym punkcie na ścianie
- Tak – odpowiedział wzdychając. – Szkoda tylko, że wszyscy myślą że mógłbym ich wydać – mówił rozżalony. Dotknęłam delikatnie ramienia chłopaka, próbując go w ten sposób jakoś pocieszyć
- Nie było Cię parę godzin, po prostu się martwili – powiedziałam cicho.
Chłopak tylko kiwnął głową, w dalszym ciągu chyba niezbyt przekonany
- To pierwszy raz kiedy taka sytuacja ma miejsce. Wcześniej wszystko szło jak po maśle. Wpadaliśmy, robiliśmy co mieliśmy zrobić i wychodziliśmy z kasą w ręku, zostawiając trupa za sobą – wyjaśnił
- Skąd wiedzieli, że akurat dzisiaj tam będziecie? - spytałam ciekawa, na co chłopak wzruszył ramionami
- I o to właśnie chodzi. Nie mam pojęcia skąd wiedzieli, może ktoś nas sypnął, może ich poinformował. – powiedział, zastanawiając się głośno
- Masz jakieś podejrzenia? – spytałam.
Chłopak nie odpowiedział. Wiedział coś i nie chciał mówić, albo po prostu nie miał już siły mówić nic więcej. Odpuściłam. Przestałam go już męczyć.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Spałam siedząc na podłodze, obok Daesunga. Chłopak całą noc czuwał. Zbudził mnie kiedy Choi się poruszył. Otworzyłam szybko powieki, po czym spojrzałam na wybudzającego się chłopaka
- Nie ruszaj się – powiedziałam kiedy chłopak syknął z bólu, próbując się podnieść.
- Co się dzieje? – wychrypiał.
- Postrzelili Cię Choi – wyjaśnił chłopakowi Dae – Leż spokojnie, bo porozrywasz szwy – dodał, kiedy chłopak na nowo próbował się przekręcić
*
Od akcji chłopaków i postrzelenia Choia, minęło dwa dni. Chłopak powoli wracał do siebie. W dalszym ciągu leżał na kanapie w salonie, ale teraz przynajmniej można było z nim jakkolwiek się porozumieć. Pomagaliśmy mu jeść, pić, chłopcy pomagali mu załatwić potrzeby fizjologiczne. Blondyn był cholernie uparty i za żadne skarby świata, nie chciał dać sobie pomóc. Nas jednak było więcej, więc nie miał nic do gadania. Zajmowaliśmy się nim na zmianę. Ja zazwyczaj krzątałam się po kuchni, przygotowując obiady dla wygłodniałej piątki chłopaków, no i dla siebie. JiYong mi w tym pomagał.
- Możesz mi podać mąkę – powiedziałam do chłopaka, wskazując palcem na szafkę w której była. Miałam zamiar zrobić domową pizzę, gdyż nie było możliwe zamówienie jej. Dostawcy pizzy nie przemieszczali się motorówkami, więc musieliśmy sobie radzić sami
- Proszę – powiedział chłopak, wyciągając do mnie dłoń, z wysypaną na nią garstką mąki. Spojrzałam na niego, posyłając mu mordercze spojrzenie.
- Daj mi mąkę – zażądałam.
Chłopak obdarzył mnie podejrzanym uśmiechem, po czym rzucił mąką prosto w moją twarz.
- Proszę bardzo – powiedział kpiąco.
Otworzyłam szeroko oczy, nie wierząc że to zrobił. Otrzepałam się z białego pyłu, po czym podchodząc do szafki, wzięłam garść mąki i zrobiłam dokładnie to samo co chłopak. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci, obsypując się nawzajem mąką. Choć kuchnia była teraz w opłakanym stanie, nic sobie z tego nie robiliśmy. Pozwoliliśmy sobie na odrobinę szaleństwa. Podobał mi się taki JiYong. Był radosny, beztroski. Nie przejmował się niczym i dawał ponieść się chwili. W takich momentach jak ten, w żaden sposób nie przypominał bezlitosnego mordercy, którym w rzeczywistości był. W takich chwilach jak ta, zapominałam o tym, jak się tu znalazłam i z kim mieszkam pod jednym dachem.
- Przestańcie kurwa – odezwał się zdenerwowany Choi, na co natychmiast zaprzestaliśmy czynności które wykonywaliśmy. – Kwon, zachowujesz się jak jakiś małolat – dodał, patrząc na chłopaka kpiąco.
Na te słowa, JiYong w sekundę spoważniał. Otrzepał się z białego proszku, po czym wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą z całym tym bałaganem. Westchnęłam głośno, mając ochotę zabić Choia za to że zepsuł nam zabawę. Ten luz jaki jeszcze przed chwilą mieliśmy, był nam cholernie potrzebny. Niestety nie było nam dane, trwać w tym stanie wiecznie. Posprzątałam kuchnię i odpuszczając sobie dalsze przygotowanie pizzy, wyszłam do swojego pokoju.
Po wzięciu prysznica i przebraniu się w legginsy i t- shirt, położyłam się na łóżku, podpierając głowę na dłoniach. Myślałam o tym, jak to wszystko się potoczyło. Początkowo nienawidziłam ich wszystkich, a teraz chyba nawet dałabym się za nich pokroić szczególnie za JiYonga. Chłopak się zmienił. Był dla mnie miły, troskliwy. Bronił mnie, przestał na mnie krzyczeć i co najważniejsze, przestał mnie bić. Kiedy byłam blisko niego, czułam jak moje serce mimowolnie przyspiesza. W brzuchu pojawiało się to dziwne uczucie, które występuje u ludzi zakochanych. Czy się w nim zakochałam? Nie wiem... nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wiem tylko, że przy nim czuję się wyjątkowo bezpiecznie. Wiem, ze jestem głupia, wiem doskonale, że nie powinnam czuć sympatii do osoby takiej jak JiYong. No w końcu był mordercą. Miałam jednak wrażenie, że chłopak był inny w stosunku do obcych ludzi, a inny w stosunku do mnie. Mną się przejmował, chciał mnie chronić, inni zaś go nie obchodzili.
- Co się kurwa z Tobą dzieje? – usłyszałam głos blondyna, który dochodził z salonu.
Wstałam z łóżka, po czym podeszłam do drzwi i uchylając je lekko, przysłuchiwałam się rozmowie
- O co Ci znowu chodzi? – spytał JiYong
- O to, że zachowujesz się jak gówniarz. Ta laska odebrała Ci zdrowy rozsądek. – mówił blondyn. Wiedziałam, że gadają o mnie i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że chłopakowi nie podobają się nasze relacje
- Przestań pierdolić Choi – syknął wściekle JiYong.
- Kurwa zabili mnie prawie, podczas gdy Ty zabawiałeś się z tą panną. – powiedział Choi – Czy to było tego warte? Dała ci chociaż dupy? – spytał, a ja zamarłam.
- Skończ kurwa- odezwał się JiYong.
Usłyszałam jak chłopak wstaje z miejsca na którym siedział, po czym ruszył w jakimś kierunku
- Ty się w niej zakochałeś – bardziej stwierdził niż zapytał Choi.
Czekałam na odpowiedź JiYonga, ale chłopak milczał. Chciałam widzieć teraz jego reakcję ale niestety, musiałam się zadowolić tą cholerną ciszą. Usłyszałam trzask drzwi frontowych.
Wyszedł.
Nie czekając długo, otworzyłam drzwi i poszłam w kierunku drzwi wejściowych, przez które waśnie przed chwilą wyszedł JiYong. Przeszłam przez salon, spoglądając z wyrzutem na Choia, leżącego na kanapie
- Przestań mieszać mu w głowie – powiedział nagle chłopak, zatrzymując mnie tymi słowami, tuż przed drzwiami. Odwróciłam się do niego przodem i uśmiechając się do chłopaka kpiąco, powiedziałam
- Pierdol się
Chłopak nie odpowiedział nic. Chyba go zamurowało, to że nagle zrobiłam się taka odważana. Ale szczerze? Miałam go daleko w dupie. W tym momencie interesował mnie jedynie JiYong. Ponownie chwyciłam za klamkę i otwierając drzwi wyszłam z domu. Chłodne powietrze przeszyło moje ciało na wskroś. Rozglądnęłam się dookoła i już po chwili zobaczyłam siedzącego na piasku, z papierosem w ustach JiYonga. Podeszłam do chłopaka i nie mówiąc nic, usiadłam obok niego.
- Nie pozwoliłem Ci wychodzić – warknął chłopak, nie patrząc na mnie. Zaciągnął się mocno dymem, po czym odwracając się do mnie wypuścił gęstą chmurę prosto w moją twarz. To nie było przyjemne. Zakaszlałam, czując jak duszący dym drażni moje gardło, po czym machnęłam ręką żeby go rozproszyć.
- Chciałam tylko zobaczyć, czy wszystko z Tobą w porządku – powiedziałam, wzruszając ramionami.
- A co Cię to w ogóle obchodzi? – spytał niegrzecznie.
Spojrzałam na chłopaka, który w tym momencie patrzył prosto w moje oczy. Żołądek podszedł mi do gardła. Nie rozumiałam tego, dlaczego on w tym momencie się tak zachowuje. Przecież było już tak dobrze...
- Po prostu chciałam z Tobą posiedzieć - powiedziałam cicho, na co się zaśmiał szyderczo
- A nie pomyślałaś o tym, że może ja kurwa nie chcę żebyś tu ze mną siedziała? – zadał pytanie, gapiąc się na moją twarz. Spuściłam wzrok, czując jak moja twarz robi się coraz bardziej czerwona ze wstydu, jaki w tym momencie czułam
- Wracaj do domu – powiedział, na co pokręciłam głową na boki.
Nie chciałam iść, chciałam z nim zostać. Mimo tego, że mnie odrzucał, potrzebowałam być blisko niego.
- Sohyun, ja nie żartuję. Wracaj do domu – powtórzył się unosząc głos. Nie miałam zamiaru się stąd ruszać. Wiedziałam że moje nieposłuszeństwo go denerwuje. Widziałam jak z sekundy na sekundę spina się coraz bardziej. Chłopak wygiął palce, strzelając kostkami, po czym zacisnął dłonie w pięści tak, że od razu zbielały mu knykcie
- Wypierdalaj stąd – warknął nisko.
- Dlaczego się tak zachowujesz? – spytałam, łamiącym się głosem
- Bo mam Cię już kurwa dość! – wykrzyczał, po czym wstając z miejsca, odszedł podchodząc do motorówki.
Siedziałam na brzegu, patrząc jak chłopak odpływa... Było mi przykro, że tak mnie potraktował. Przecież ja mu do cholery nic nie zrobiłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro