16
Siedziałam na łóżku, smarując delikatnie maścią świeży tatuaż JiYonga, kiedy do pokoju wpadł zdenerwowany YoungBae.
- Mamy problem – powiedział, podchodząc bliżej nas
- Co znowu? – spytał JiYong, wypuszczając głośno powietrze
- Postrzelili Choia – wyjaśnił brunet, na co oboje z JiYongiem otworzyliśmy szeroko oczy ze zdziwienia i przerażenia
- Jak to? Jak to się stało? – chłopak podniósł się z materaca i zaczął krążyć po moim pokoju. Zakręciłam maść, po czym odłożyłam ją na szafkę obok łóżka. Wróciłam wzrokiem na chłopaków, którzy stali teraz naprzeciwko siebie, z wymalowanym na twarzy strachem
- Mieliśmy właśnie skasować Johuna, kiedy nagle do pomieszczenia w którym byliśmy, wpadło kilku uzbrojonych i zamaskowanych gości. – tłumaczył chłopak, motając się nieco. Widać było po nim, że ta sytuacja cholernie go wystraszyła
- Zaczęła się strzelanina. Nasi na szczęście dali radę tym drugim, ale Choi oberwał w ramię – wyjaśnił.
JiYong złapał się za głowę, wplątując palce we włosy, po czym pociągnął mocno za ich końcówki, przeklinając przy tym głośno
- Gdzie on jest? – spytał
- W salonie – odpowiedział brunet.
Spojrzałam na chłopaka z niedowierzaniem.
- Dlaczego do cholery nie zawieźliście go do szpitala? – spytałam podnosząc głos.
Obaj panowie, spojrzeli na mnie ze zdziwieniem
- Ciebie kurwa nikt o zdanie nie pytał, więc lepiej się zamknij – wysyczał do mnie brunet, na co momentalnie spuściłam głowę. No tak, przecież to nie moja sprawa...
- Nie odzywaj się tak do niej – odezwał się nagle JiYong, stając w mojej obronie.
Zdziwiło mnie to, ale cieszyłam się że tym razem stanął za mną. Brunet skinął głową, przepraszając w ten sposób. Nie czekając długo, ruszyliśmy całą trójką do salonu. Na środku pokoju, stało trzech obcych mi mężczyzn, zauważyłam że przed domem stoi jeszcze dwóch innych, na kanapie leżał nieprzytomny Choi. Krew powoli spływała na podłogę.
Nie zastanawiając się, ruszyłam w stronę chłopaka, jednak JiYong mnie zatrzymał
- Zostań – powiedział, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Daj mi to zobaczyć – powiedziałam, patrząc na chłopaka – Kiedyś byłam na kursie pomocy przy wypadkach. – wyjaśniłam, na co chłopak zmarszczył brwi. Wiem, że postrzelenie to może nie to samo co uszkodzenia ciała po wypadku, ale jeśli kula przeszła na wylot, to przynajmniej będę wiedziała co zrobić żeby zatrzymać krwawienie.
- Pozwól mi – poprosiłam, spoglądając wprost w jego oczy.
Chłopak kiwnął nieznacznie głową, zsuwając rękę z mojego ramienia. Podeszłam do nieprzytomnego chłopaka, po czym oceniłam jego stan. Tak jak myślałam, kula przeszła na wylot. Sprawa więc była prosta. Poprosiłam chłopców o przyniesienie mi czystej wódki, gazy, igły i nici i jakiegoś bandaża. Wiedziałam, że nie mają profesjonalnego sprzętu, ale z takim też sobie poradzę. W prawdzie cholernie się bałam, że mogę mu coś zrobić, ale nie było wyjścia. Gdybyśmy go tak zostawili, wykrwawił by się. Mimo że go nie lubiłam, nie mogłam pozwolić mu umrzeć. Trzeba było działać. Polałam wódką ranę, która delikatnie spieniła wypływającą krew, co dało mi pewność, że alkohol oczyścił ranę z bakterii. Przycisnęłam gazę do krwawiącej dziury, wyciskając tyle krwi ile się dało, po czym drżącymi dłońmi, zabrałam się za szycie. Na koniec zrobiłam opatrunek z bandaża uciskowego, zaciskając materiał najbardziej jak tylko się da, w celu zatamowania krwi. Nie powiem żeby było to łatwe, ale dałam sobie jakoś radę. Moja pomoc, jednak była tylko prowizoryczna. Chłopak koniecznie potrzebował lekarza.
- Musicie wezwać do niego lekarza. Zrobiłam co mogłam, ale nie jestem pewna czy to wystarczy, on jest nieprzytomny – powiedziałam, podchodząc do JiYonga.
Chłopak siedział na drugiej kanapie, obserwując dokładnie to co wcześniej robiłam. Mężczyźni, którzy jeszcze niedawno tu byli, zniknęli gdzieś. Zostałam tylko ja, JiYong, YoungBae i Seungri. Daesunga nie było. Bae powiedział, że uciekł kiedy do pomieszczenia wpadli zamaskowani mężczyźni. Szukali go później, ale nigdzie go nie było. Przepadł jak kamień w wodę. Martwiłam się o niego, nie miałam pojęcia gdzie on teraz jest. Nikt nie miał.
- Dobra, zaraz wezwę znajomego lekarza – powiedział JiYong, wstając z miejsca – Bae, Daesung się nie odzywał? – spytał, na co brunet pokiwał przecząco głową
- A co jeśli wpadł i teraz sprzedaje nas psom? – spytał Seungri.
Spojrzałam na chłopaka, krzywiąc twarz ze zdziwienia.
Nie, to nie możliwe, Dae by tego nie zrobił. Ktokolwiek, ale nie on.
- Zajebie go, jeśli to o czym mówisz to będzie prawda – powiedział wkurzony JiYong.
Chłopak chodził w tą i z powrotem, nie za bardzo wiedząc co robić
- On nie mógłby tego zrobić – powiedziałam, patrząc na chłopaków
- Skąd Ty to kurwa możesz wiedzieć? – spytał Bae – I dlaczego się w ogóle kurwa odzywasz? – dodał.
JiYong podskoczył do chłopaka i łapiąc za materiał jego koszulki, wysyczał wściekle prosto w jego twarz
- Zamknij się wreszcie i przestań do niej tak mówić.
- Bo co kurwa? – spytał kpiąco brunet
- Bo jak jeszcze raz się do niej odezwiesz w ten sposób, to Cię kurwa zastrzelę, rozumiesz? – odpowiedział JiYong.
Podeszłam do chłopaka i stając za jego plecami, dotknęłam delikatnie dłonią jego ramienia. Chciałam go jakoś uspokoić, chciałam żeby odpuścił. Ta kłótnia nie była potrzebna. Wiedziałam, że obaj są zdenerwowani, ale to jak się w tej chwili zachowywali, było bez sensu
- Co ona Ci kurwa zrobiła? – pytał brunet, kręcąc głową na boki – To zwykła dupa, JiYong. Nie trać dla niej głowy. Omota Cię, a potem zniszczy – powiedział nie odrywając wzroku od JiYonga. Spojrzałam raz jeszcze na obu panów, po czym odwróciłam się na pięcie i nie mówiąc nic wyszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na skraju łóżka wypuszczając głośno powietrze z ust. Zastanawiałam się nad tym, czy Daesung rzeczywiście nie mógłby donieść na nich policji, kiedy by go złapali. Przecież w takiej sytuacji nawet najlepszy przyjaciel może sypnąć. Jeśli chodzi o ratowanie swojego tyłka, to nawet najmocniejsza więź może zostać przerwana.
- Sohyun – powiedział JiYong, wchodząc do mojego pokoju.
Odwróciłam twarz w stronę chłopaka, przyglądając mu się uważnie. Ewidentnie był zdenerwowany i wystraszony.
- Kurwa, nie mam pojęcia co robić – przyznał szczerze, zajmując miejsce obok mnie
- JiYong, on na pewno Was nie sypnie. Jesteście jego przyjaciółmi, nie mógłby przecież tego zrobić – próbowałam go pocieszyć
- Jeśli w grę wchodzi Twoje życie, przestajesz zastanawiać się nad przyjaźnią – powiedział, spoglądając na mnie. Posłałam chłopakowi pocieszający uśmiech, po czym położyłam głowę na jego ramieniu.
Siedziałam cicho, myśląc o tym jak to wszystko się potoczyło. Jeszcze nie tak dawno, bałam się tego chłopaka jak ognia. Teraz też się boje, ale już nie jego, a o niego.
- Gdzieś Ty kurwa tyle był? – usłyszeliśmy wrzeszczącego YoungBae.
W sekundę podnieśliśmy się na równe nogi, po czym oboje wyszliśmy z mojego pokoju, do salonu. Na środku pomieszczenia stał Daesung. Uśmiechnęłam się na jego widok. Był bezpieczny. JiYong widząc chłopaka, podbiegł do niego i łapiąc za jego koszulkę, uderzył go pięścią w twarz, rozwalając mu przy tym łuk brwiowy.
- JiYong! – krzyknęłam, chcąc aby zostawił Daesunga.
- Jak mogłeś kurwa stamtąd uciec? Co z Ciebie za przyjaciel, jeśli zostawiasz ich na pastwę losu – krzyczał rozżalony. – Widzisz co się z nim stało? – spytał, wskazując ręką na nieprzytomnego blondyna.
Dae widząc leżącego chłopaka, zmarszczył brwi w zdziwieniu. Mogłam się jedynie domyślić, że nie miał pojęcia o tym, co mu się przydarzyło
- Psy się zjawiły, a Ci idioci nawet nie mieli o tym bladego pojęcia. Musiałem ich jakoś odciągnąć – tłumaczył się, wycierając rękawem kurtki zakrwawioną twarz
- Powiedziałeś im coś? – spytał wkurzony JiYong, zaciskając po bokach pięści.
Przyglądałam się tej dwójce, czekając na dalsze rozwinięcie sytuacji
- Pojebało Cię?– odpowiedział wyrzucając ręce w górę.
Posłał JiYongowi pełne wyrzutów spojrzenie, po czym mijając go wyszedł do łazienki, opatrzyć krwawiącą twarz.
- Co tu się kurwa dzieje? – mówił do siebie JiYong, pocierając dłońmi twarz, po czym usiadł na kanapie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani :) Jak się Wam podoba opowiadanie? Dzisiaj rozdział trochę później niż zawsze, za co przepraszam, ale wcześniej nie miałam czasu wrzucić :) Zapraszam jutro na kolejny :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro