14
Dzień mijał za dniem, a moje stosunki z porywaczami zmieniały się na lepsze. Oczywiście nie z każdym się dogadywałam. W zasadzie rozmawiałam jedynie z JiYongiem, Daesungiem i Sengurim. YoungBae się mną nie interesował, omijał mnie szerokim łukiem, a Choi w dalszym ciągu trzymał mnie na dystans, uważając zapewne że właśnie takie relacje powinien utrzymywać z osobą, którą porwali. Nie martwiłam się jednak tym jakoś specjalnie. Towarzystwo trójki chłopaków, w zupełności mi wystarczało. JiYong był dla mnie o wiele milszy niż do tej pory. Czasami siedzieliśmy w moim pokoju, rozmawiając przez długie godziny. Opowiadałam mu wtedy o swoim poprzednim życiu. O mamie, o tym jakie było moje dzieciństwo, o koleżankach i kolegach... O wszystkim i o niczym. Chłopak zaś, opowiadał mi o sobie. Mówił w jaki sposób wciągnął się w ciemne interesy i co czuł, kiedy pierwszy raz zabił człowieka. Dziwiło mnie to, że mówił o tym tak otwarcie. Jak dotąd był skryty i nie rozmawiał na tematy związane z tym, czym się zajmuje. Widocznie teraz stwierdził, że można mi zaufać, albo może po prostu potrzebował się komuś wygadać, a wiedząc że ja nie przekażę tych informacji dalej - no bo niby jak miałam to zrobić? - wybrał waśnie mnie. Nie mniej jednak, cieszyłam się z tego, jak teraz wyglądają nasze relacje. Z minuty na minutę poznawałam go coraz lepiej, dzięki czemu, chłopak nie wdawał się być taki zły.
Przynajmniej nie był dla mnie taki, jaki był na początku.
- Co robisz? – spytał JiYong, wchodząc do mojego pokoju, kiedy siedziałam na łóżku rysując jego portret w szkicowniku.
Spojrzałam na chłopaka, po czym zamykając szybko szkicownik, wsunęłam go pod poduszkę. Było mi trochę wstyd. Nie wiedziałam jak chłopak zareagowałby na to, że to właśnie jego twarz narysowałam
- Ymm, nic – powiedziałam nieśmiało, kręcąc głową na boki.
Chłopak przymrużył oczy, przyglądając mi się uważnie
- Jak to nic? Przecież dokładnie widziałem, że coś tam rysujesz – powiedział wskazując palcem na poduszkę, pod którą leżał schowany szkicownik
-Pokaż mi to – zażądał, na co kiwnęłam głową na boki.
Chłopak podszedł bliżej, wyciągając rękę w kierunku poduszki. Złapałam mocno jego dłoń, po czym odepchnęłam ją w przeciwnym kierunku
- Pokaż – powtórzył, ale ja byłam nieugięta.
Nie chciałam żeby to zobaczył. Portret był niedokończony, no i był to portret jego samego.
- Sohyun, liczę do trzech i masz mi to w tej chwili pokazać – mówił, patrząc na mnie wściekle. Znów pokiwałam głową na boki, wiedząc dokładnie, że to go jeszcze bardziej rozzłości.
Chłopak nie czekał ani minuty dłużej, rzucił się na mnie, przygniatając swoim ciałem do materaca i kiedy już myślałam , że zrobi mi krzywdę, zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak głupia, czując jego palce na każdym centymetrze swojego ciała.
- JiYong, przestań – wydukałam, między napadami śmiechu.
Chłopak nic sobie nie robił z mojej prośby, w dalszym ciągu mnie łaskotał.
- Chce zobaczyć co tam rysujesz – mówił rozbawiony moim zachowaniem.
Spięłam się mocno, po czym z całych sił odepchnęłam chłopaka, posyłając go na drugą stronę łóżka. Wstałam szybko i chwytając szkicownik w rękę, wybiegłam z pokoju. Biegłam, chichocząc pod nosem jak mała dziewczynka. Słyszałam jak chłopak zaczął mnie gonić. Skręciłam z korytarza w stronę salonu, po czym przeleciałam przez niego jak burza.
Niestety, zatrzymałam się na czymś od czego się mocno i boleśnie odbiłam. Upadłam na podłogę
- Co Ty robisz? – spytał wysoki blondyn, spoglądając na mnie z góry.
Posłałam mu pełne wyrzutów spojrzenie, wkurzając się na chłopaka o to, że swoją obecnością, zepsuł mi całą zabawę. Ogarnęłam się szybko i wstając z pupy, sięgnęłam ręką po szkicownik, ale na moje nieszczęście JiYong był szybszy. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazł się tuż przy mnie. Popatrzyłam na jego głupkowato uśmiechniętą twarz, posyłając mu wściekłe spojrzenie
- Dzięki Choi – powiedział rozradowany chłopak do swojego kolegi, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z salonu.
Westchnęłam głośno, kręcąc głową na boki, po czym również opuściłam salon, nie zwracając uwagi na Choia, który od dłuższego czasu w bezruchu przyglądał się całej tej sytuacji.
- Oddawaj mi to – powiedziałam, wchodząc do pokoju JiYonga.
Chłopak siedział, wertując kartki szkicownika, przyglądając się dokładnie temu, co tam nabazgrałam
- Sohyun – odezwał się, przenosząc wzrok z rysunków na moją twarz – To jest genialne - dodał, uśmiechając się szeroko, po czym wrócił do oglądania.
Przewróciłam oczami i podchodząc do łóżka, usiadłam koło chłopaka.
- Podobają Ci się? – spytałam niepewnie.
- Mówiłem, są genialne – odezwał się chłopak, nie odrywając wzroku od obrazka.
Na te słowa uśmiechnęłam się mimowolnie. Rozglądnęłam się po pokoju i dopiero w tej chwili zorientowałam się, gdzie właściwie się znajdujemy. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak łzy podchodzą do moich oczu. Wspomnienie tego feralnego wieczora, uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą
- JiYong, chodźmy stąd – powiedziałam cicho, opierając głowę na ramieniu chłopaka.
JiYong odsunął się ode mnie, po czym przenosząc wzrok z rysunków na moją twarz, dotknął delikatnie dłonią mojego policzka, wpatrując się uważnie w moje oczy. Pod wpływem jego intensywnego wzroku, poczułam przyjemne ciepło, rozlewające się po moim wnętrzu. Chłopak posłał mi lekki uśmiech, a następnie wstał z miejsca złapał moją dłoń i pociągając mnie za sobą, wyprowadził mnie z tego okropnego miejsca.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Chłopak usiadł na oparciu kanapy, trzymając w ręku szkicownik, a ja zajęłam miejsce między jego nogami. Pochylając się nade mną, trzymał zeszyt tuż przed moją twarzą, tak żebym i ja mogła oglądać to co narysowałam.
- To ja – powiedział pewnie, kiedy zatrzymaliśmy się na niedokończonym portrecie przedstawiającym przyjemną twarz chłopaka
- Podoba ci się? - spytałam niepewnie, odwracając twarz w jego stronę, tak by móc zobaczyć jego reakcję
- Tak – odpowiedział kiwając głową i uśmiechając się szeroko od ucha do ucha
- To dlatego nie chciałaś mi tego pokazać? – spytał na co kiwnęłam głową, czując rumieńce wchodzące na moje policzki
- Bałam się, że możesz być zły o to, że Cię narysowałam – powiedziałam nieśmiało, spuszczając wzrok na podłogę.
Chłopak zsunął się niżej, siadając za mną w rozkroku, po czym odkładając szkicownik, zaplótł ramiona wokół mojego ciała, przytulając mnie mocno do siebie.
- To jest piękne, nie mógłbym być o to zły – powiedział cicho do mojego ucha.
Odwróciłam nieznacznie twarz, wgapiając się w jego usta. Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym niespodziewanie, musnął delikatnie moje wargi. Zrobił to tak lekko i szybko, że momentalnie zapragnęłam więcej. Spojrzałam na niego nieśmiałym wzrokiem, a następnie wpiłam się zachłannie w jego pełne, malinowe usta. JiYong nie czekał ani sekundy dłużej, odwzajemnił pocałunek, łącząc nasze języki we wspólnym tańcu.
- Chcę, żebyś narysowała coś, co mógłbym sobie wytatuować – powiedział, kończąc pocałunek. Otworzyłam swoje wciąż przymknięte powieki, uśmiechając się na myśl o tym, co przed chwilą się stało. W mojej głowie wirowały teraz setki myśli.
To jest Twój porywacz.
Tak, ale cholernie przystojny.
On Cie krzywdził.
No ale przecież teraz już tego nie robi.
Zobaczysz, jeszcze będziesz przez niego cierpiała.
Być może, ale to jest tego warte.
Moja podświadomość biła się sama ze sobą.
- Słuchasz mnie? – spytał, na co pokręciłam przecząco głową
- O czym tak myślisz? – zapytał.
- O niczym – odpowiedziałam, uśmiechając się nieśmiało – O czym do mnie mówiłeś? – spytałam szybko, zmieniając temat
- Mówiłem, że chciałbym żebyś narysowała coś co mógłbym sobie wytatuować – odpowiedział, na co skrzywiłam twarz ze zdziwienia
- Ale po co? – spytałam
- No bo podoba mi się jak rysujesz – wyjaśnił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro