13
Płynęliśmy gdzieś motorówką. Kiedy tylko weszliśmy na pokład, JiYong zasłonił mi oczy czarną przepaską, mówiąc że to jest po to, żebym nie mogła widzieć kierunku w którym się udajemy. Właściwie domyślałam się, że to właśnie tak będzie wyglądać. No w końcu zostałam porwana, a mój porywacz musiał być ostrożny.
- Gdzie płyniemy? – spytałam zniecierpliwiona.
Siedziałam na plastikowej ławeczce, czując jak woda chlapie delikatnie moje ciało.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz – odpowiedział, skupiając się na sterowaniu.
Przez to, że nic nie widziałam, podróż dłużyła mi się nie miłosiernie. W zasadzie wcale nie musiałam mieć tej przepaski bo było cholernie ciemno, więc i tak pewnie nic bym nie zobaczyła. Po jakichś dwudziestu minutach, motorówka się zatrzymała. JiYong wyłączył silnik, a następnie podszedł do mnie i odwiązał przepaskę, ściągając ją z moich oczu. Rozglądnęłam się dookoła i tak jak przypuszczałam, nie widziałam nic. Jedynie w oddali, stał jakiś mały, drewniany domek. Wysiedliśmy z motorówki, kierując się w jego stronę. Szłam tuż obok chłopaka, trzymając się kurczowo jego ramienia z obawy że za chwilę się potknę i przewrócę. W momencie w którym doszliśmy pod dom, drzwi się otworzyły, a zza nich wyłoniła się postać młodej kobiety. Lampka nad drzwiami, oświetlała dokładnie jej twarz. Była bardzo ładna i kogoś mi przypominała, jednak na tą chwilę, nie wiedziałam kogo.
- Hej – powiedziała, dziewczyna witając się z JiYongiem.
Stanęłam za chłopakiem, nie mówiąc nic. JiYong przywitał się z dziewczyną przytulając ją do siebie, po czym odwrócił się w moją stronę wyciągając do mnie dłoń, zachęcając w ten sposób do podejścia. Zrobiłam to co kazał, podeszłam bliżej i kłaniając się w pas, przywitałam się z dziewczyną. Przyjrzała mi się uważnie, z dołu do góry, posyłając lekki uśmiech, który oczywiście odwzajemniłam. Wydawała się być całkiem sympatyczna.
- To Twoja dziewczyna? – spytała nagle, na co się zarumieniłam
- Nie – powiedział szybko JiYong, przyglądając się mojej reakcji.
Pewnie myślał, że za chwilę wypalę przy dziewczynie z tym że mnie porwali. Nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Wiedziałam doskonale, że to i tak by nic nie dało. Mogło tylko pogorszyć moją sytuację
- To jest Sohyun... koleżanka – przedstawił mnie, dziewczyna uniosła brew, przyglądając się JiYongowi z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy, jakby wiedziała że nie mówi prawdy
- Chodźcie – powiedziała w końcu, zapraszając nas do środka.
Domek był ładny. Mały, ale za to przytulny. Weszliśmy za dziewczyną do kuchni, po czym zajęliśmy miejsca przy stole.
- Kto to jest? – spytałam cicho JiYonga, mając na uwadze to, że jeszcze mi jej nie przedstawił.
- Dami, moja siostra – wyjaśnił chłopak, spoglądając na dziewczynę która krzątała się po kuchni, przygotowując dla nas herbatę. Ach to teraz już wiem kogo mi przypomina. Rzeczywiście, kiedy przyglądnęłam się im dokładnie, zauważyłam że są bardzo do siebie podobni.
- Wujek JiYong – wykrzyczał jakiś nieznany, dziecięcy głos.
Oboje odwróciliśmy się w stronę dochodzącego dźwięku. Stała tam mała dziewczynka, na oko pięcioletnia. Ubrana była w różową piżamę, a pod pachą trzymała sfatygowanego już miśka. Moją uwagę przykuły jej włosy, a właściwie ich brak. Była łysa. No może nie do końca, ale praktycznie nie miała włosów.
Chłopak wstał z miejsca i podchodząc do dziewczynki, kucnął wyciągając ramiona w jej stronę. Dziewczynka wpadła w nie, wtulając się mocno w jego ciało. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Spojrzałam na stojącą w kuchni kobietę, która zapewne była jej matką, posyłając jej lekki uśmiech. Kobieta z uśmiechem na twarzy, wpatrzona była w przytulającą się dwójkę.
- Witaj piękna, jak się czujesz? – spytał chłopak.
Dziewczynka odsunęła się od JiYonga, po czym spuściła wzrok na swoje bose stopy
- Dobrze – powiedziała ledwo słyszalnie – Przeczytasz mi bajkę ? – spytała, na co chłopak kiwnął ochoczo głową. Złapał małą za rękę, po czym pociągnął ja za sobą w stronę jej pokoju.
- Co jej jest? – spytałam prosto z mostu dziewczyny, która na moje pytanie zastygła w bezruchu.
- Ma raka – odpowiedziała po chwili, odwracając się w moją stronę.
Odepchnęła się od kuchennego blatu, po czym podeszła do stołu i zajmując jedno z krzeseł usiadła naprzeciwko mnie, wgapiając się w moje oczy.
- W zeszłym roku dowiedzieliśmy się, ze Haru ma raka. Lekarze nie dają jej szans – mówiła ściszonym głosem. Otworzyłam szeroko ze zdziwienia oczy, kręcąc głową z niedowierzania
- Zostało jej kilka miesięcy, a może nawet i mniej – dodała.
Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć. Było mi przykro z powodu, że tak mała dziewczynka jak Haru doznaje tak wielkiego cierpienia.
- Przykro mi – powiedziałam, wpatrując się w swoje dłonie - Nie da się z tym czegoś zrobić? – spytałam z nutką nadziei w głosie.
Dziewczyna pokręciła głową na boki wypuszczając z ust cichy szloch. Wstałam z miejsca na którym siedziałam i podeszłam do dziewczyny, obejmując ją ramieniem. Chciałam ją w jakiś sposób pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak. Tak bardzo było mi jej szkoda. Domyślam się jak mogła się czuć, ze świadomością tego, że jej córka niedługo umrze. W tym momencie pomyślałam sobie o mojej mamie, jak ona musiała się czuć, kiedy dowiedziała się że nie żyję.
- Nie ma leku który mógłby jej pomóc – żaliła się dziewczyna – Najgorsze jest jednak to, że Haru bardzo cierpi. To wyniszcza ją od środka, sprawiając jej przy tym okropny ból, którego nic nie jest w stanie złagodzić – dodała, na nowo wybuchając płaczem.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, a po chwili zobaczyłam JiYonga idącego w naszą stronę. Był jakiś dziwny, inny niż zawsze. miał wyraz twarzy taki, jakiego do tej pory jeszcze u niego nie zarejestrowałam. Przygnębiony, smutny, zamyślony... nie wiem. Odsunęłam się od dziewczyny, dając chłopakowi możliwośą przytulenia siostry. JiYong stanął za dziewczyną, zaplatając ramiona wokół jej barków
- Nie płacz Dami – powiedział cicho do jej ucha, ale ja to słyszałam.
Dziewczyna dotknęła dłonią ręki chłopaka i przenosząc wzrok na brata posłała mu lekki uśmiech
- Kocham Cię – powiedział do dziewczyny, po czym pocałował czule jej policzek.
Poczułam jak moja twarz robi się mokra od łez. Patrzyłam na tą dwójkę, płacząc cicho.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, rozmawiając na różne tematy. Głównie rozmawialiśmy o Haru, o jej walce. Dami ciągle mówiła o tym jak bardzo dziewczynka cierpi i jak dzielnie znosi chorobę. Opowiadała o przebiegach leczenia, o chemioterapii która osłabiała dziewczynkę, o tym jak jej mąż dowiedziawszy się o chorobie córki zostawił ich na pastwę losu. Mówiła także, że teraz to JiYong zajmuje się nimi. Chłopak bywał u nich codziennie. Zajmował się małą, wspierał siostrę, pomagał im finansowo. Dziewczyna wypowiadała się o nim, jak by był jakimś bogiem. Zastanawiałam się , czy wie czym tak naprawdę zajmuje się jej brat i czy zdaje sobie sprawę z tego, że zabija ludzi.
Kiedy zrobiło się już naprawdę późno, wstaliśmy z JiYongiem ze swoich miejsc i żegnając się z dziewczyną, opuściliśmy jej dom, kierując się w stronę motorówki.
- Po co mnie tu zabrałeś? – spytałam chłopaka, chcąc dowiedzieć się jaki był cel naszej podróży. Chłopak podał mi dłoń, pomagając w ten sposób wejść na pokład, po czym kazał usiąść na plastikowej ławeczce. Usiadłam czekając na odpowiedź, na zadane przeze mnie pytanie.
- Chciałem żebyś poznała Haru – powiedział, siadając obok mnie.
Spoglądał uważnie w moje oczy. Mimo że nie wiele było widać, bo jedynym światłem był reflektor motorówki, to widziałam dokładnie jego twarz i oczy. Był zdecydowanie smutny i zatroskany.
- Dami Ci już pewnie powiedziała, że Haru zostało niewiele czasu? – spytał chcąc się upewnić, na co pokiwałam głową potwierdzająco.
- Widzisz... Wiem, że masz do mnie żal, za to że zniszczyłem Ci życie. Że zabrałem wszystko co miałaś, przyszłość, mamę spokój... Nie chciałem tego... Wiem, że jest ci ciężko – mówił, a ja słuchałam. – Wielokrotnie prosiłaś mnie o to żebym Cie zabił, żebym pozbawił cię tego co mamy najcenniejsze. Ale ja nie mogę tego zrobić i nie chcę, żebyś myślała, że to jedyne i najlepsze wyjście z tej popieprzonej sytuacji w której się znalazłaś. – tłumaczył
- Ty nic nie rozumiesz – powiedziałam cicho, na co chłopak zmarszczył brwi w zdziwieniu – Nie wiesz jak się czuję – dodałam, spoglądając mu w oczy
- To mi powiedz – powiedział cicho.
Westchnęłam ciężko, próbując zebrać myśli do kupy
- Widzisz, Ty już zabrałeś mi to co miałam najcenniejsze – mówiłam, wgapiając się w podłogę motorówki – Zabraliście mi wszystko, nie zostawiając kompletnie nic. Porwaliście mnie, choć nie o mnie Wam chodziło. Powiedzieliście mojej mamie, że zginęłam w wypadku. Zrobiliście z mojego życia piekło JiYong – dodałam, przenosząc wzrok na chłopaka.
JiYong, podniósł dłoń i dotykając mojego policzka, starł kciukiem łzę która mimowolnie po nim spłynęła.
- Wiem to wszystko o czym mówisz – powiedział cicho, patrząc w moje oczy – I bardzo Cię za to przepraszam. Wiem, że moje przeprosiny nie zmienią tego jak się czujesz, ale mam nadzieję że choć trochę zmienią Twoje nastawienie – mówił.
Patrzyłam uważnie na jego twarz, słuchając dokładnie jego słów.
- Widzisz, Haru jest mała i chciałaby jeszcze trochę pożyć, ale nie może. Ty jednak masz tę możliwość, a nie chcesz żyć, tylko dlatego, że Twoje życie wydaje Ci się w tym momencie popieprzone – dodał.
- Nie tylko dlatego – powiedziałam, kręcąc głową na boki – W zasadzie, już trochę pogodziłam się z tym, że mnie porwaliście. Że już nigdy nie zobaczę swojej mamy. Jednak przez to jak mnie traktujecie, przez to że bijesz mnie za każdym razem kiedy powiem, lub zrobię coś źle... Ja , czasami nie mam już siły – dodałam cicho, a łzy cisnące się do moich oczu, powoli spłynęły po policzkach.
Taka była prawda. Wiedziałam doskonale, że nie wrócę już do tego co miałam wcześniej, że jestem zamknięta z nimi i nie ma już innego wyjścia. Zostanę z nimi już na zawszę. Jednak oni nie ułatwiali mi tego w żaden sposób. Zawsze ktoś coś do mnie miał. Zawsze na mnie krzyczeli, bili, oskarżali o wszystko, a przecież ja nic nie zrobiłam... I tego właśnie nie mogłam zrozumieć. Nie mogłam zrozumieć tego, czym sobie na to zasłużyłam. Co ja takiego zrobiłam? Nie miałam już siły na to wszystko...
Chłopak przysunął się do mnie i kładąc obie dłonie na mojej twarzy, starł mokre ścieżki. Patrzył się w moje oczy i nie mówiąc już więcej nic, przycisnął swoje usta do moich, całując je delikatnie. Zdziwił mnie jego gest, ale nie miałam nic przeciwko. Chyba po prostu było mi już wszystko obojętne. Na ten moment, potrzebowałam być z kimś blisko i jeśli nawet był to chłopak przez którego cierpię, chcę żeby był obok. Chciałam mieć w kimś oparcie i jakiekolwiek zapewnienie, że będzie dobrze.
- Już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę. Sprawię, że od teraz poczujesz się lepiej. Nie chce widzieć jak płaczesz, chcę zobaczyć jak się uśmiechasz. Chcę żebyś zapomniała o dawnym życiu i o tym co zrobiliśmy. Chcę żebyś była szczęśliwa – powiedział cicho, odrywając się ode mnie.
Spojrzałam na chłopaka, po czym posłałam mu lekki, pełen nadziei uśmiech. Chciałam być szczęśliwa. Chciałam żeby on dał mi to szczęście, ale jednak wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie zapomnieć swojego dawnego życia i tego co z nim zrobili...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro