Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10


Obudziłam się, kiedy za oknem wstawało słońce. Poczułam ciepłe ciało, przytulające się do moich pleców. Przekręciłam się nieznacznie, by móc się mu przyjrzeć. Nie spał, gapił się teraz na moją zaspaną twarz

- Która jest godzina? – spytałam cicho

- Po ósmej – odpowiedział, posyłając mi lekki uśmiech. 

Przypomniałam sobie dokładnie to co zdarzyło się w nocy, tego okropnego gościa, jego penisa przy mojej twarzy i JiYonga posyłającego pocisk wprost w głowę mężczyzny. 

Ale chwila, zaraz zaraz. Przecież siedzieliśmy do samego rana na plaży, nie możliwe żebym spała tak krótko

- Ile właściwie spałam? – spytałam nieśmiało. 

Chłopak podniósł się z łóżka, po czym wstając podszedł do biurka, szukając czegoś.

- Nie jestem pewien, ale jakieś dwadzieścia cztery godziny – odpowiedział, nie patrząc na mnie. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. 

Jezu, jak to jest w ogóle możliwe, żeby ktokolwiek był w stanie przespać tyle godzin?

- Byłeś tu ze mną przez ten cały czas? – spytałam ciekawa odpowiedzi

- Tak – powiedział krótko. 

Jeszcze bardziej się zdziwiłam.

-Dobra, skoro już wstałaś, to ja jadę na zakupy – poinformował

- Jest ktoś w domu oprócz nas? – odezwałam się cicho, bojąc się że chłopak zostawi mnie kompletnie samą. 

Nie chciałam zostawać sama. Czułam się bezpieczniej, kiedy ktoś był w domu.

- Seungri zostanie z Tobą – odpowiedział JiYong. 

Nie za bardzo chciałam zostawać z tym chłopakiem, ale nie miałam wyjścia. Jego jedynego jeszcze nie poznałam. Z całą resztą miałam już do czynienia i mniej więcej wiedziałam czego mogę się po nich spodziewać. Ten chłopak był mi zupełnie obcy. Nie wiedziałam o nim nic. Nie miałam pojęcia jaki jest i czy będzie dla mnie miły. Nie chciałam, przez to co powiem, czy zrobię, znów dostać w twarz, czy być traktowaną jak śmieć. Nie wiedziałam do czego jest zdolny. 

A co jeśli mu się nie spodobam i zwyczajnie w świecie mnie zabije, czy coś? 

Bałam się zostać z nim sam, na sam.

JiYong zabrał białą zapisaną przeze mnie kartkę, portfel i kluczyki, za pewne do motorówki, po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Powiedział, że mogę siedzieć tu ile tylko chcę, ale żebym pod żadnym pozorem niczego nie ruszała. Poinformował mnie, że dokładnie wie co gdzie ma i co jak leży, więc na pewno zauważy to, że coś grzebałam. Zapewniłam go, że nie naruszę w żaden sposób jego prywatności. Nie chciałam znowu mu podpaść. Tak jak było teraz, było dobrze. Nie krzyczał na mnie, nie złościł się. Nie był jakoś specjalnie miły, ale dało się z nim wytrzymać.

*

Stałam w kuchni robiąc sobie herbatę, kiedy nagle usłyszałam czyjeś kroki, zbliżające się w moją stronę. Odwróciłam się w kierunku z którego dochodziły dźwięki i zobaczyłam przyglądającego się uważnie blondyna.

- Cześć – powiedział, uśmiechając się niepewnie.

- Cześć – odpowiedziałam, po czym odwróciłam głowę. 

Słyszałam jak chłopak podchodzi coraz bliżej i już kilka sekund później, był tuż obok mnie

- Co robisz? – spytał

- Herbatę, chcesz? – spoglądnęłam na chłopka, machając puszką herbaty w ręku.

 Wyglądał całkiem w porządku. Bardziej jak dzieciak, niż morderca. Chłopak pokiwał ochoczo głową i posyłając mi szeroki uśmiech, powiedział

- Jeśli możesz dla mnie zrobić, to poproszę – zdziwiłam się na ton jego wypowiedzi i dobór słów. Był naprawdę miły i kulturalny. Wyciągnęłam z szafki drugi kubek, wrzuciłam torebkę herbaty, po czym wlałam wody do obu naczyń. Podałam chłopakowi jeden z kubków, na co ten podziękował kłaniając się w pas. Usiedliśmy razem przy stole, przyglądając się sobie uważnie. Chyba żadne z nas nie wiedziało czy powinno się odzywać i jak w ogóle zacząć ze sobą rozmawiać.

- Ile masz lat? – spytałam, przerywając krępującą ciszę

- Dwadzieścia cztery – odpowiedział chłopak, upijając łyka gorącego napoju. 

Tak myślałam... To jeszcze dzieciak i domyślam się, że jest najmłodszy z nich wszystkich. Zastanawiałam się, co on w ogóle tutaj robi. To nie miejsce dla niego.

- Czym się zajmujesz? – zadałam pytanie, na co chłopak uniósł brwi zdziwiony.

- Chyba nie powinienem Ci tego mówić – powiedział, posyłając lekki uśmiech.

- Oj przestań, przecież i tak prędzej czy później się tego dowiem. W końcu mam z wami spędzić resztę swojego życia – mówiłam, wzruszając ramionami. 

Chłopak pokręcił się na krześle, po czym otworzył buzię

- Głównie komputerami – odpowiedział wymijająco. 

Z komputerami może się wiązać wiele rzeczy. Chciałam wiedzieć, czym dokładnie się zajmuje. Chłopak chyba zauważył to, że jego odpowiedź nie do końca mnie usatysfakcjonowała. 

- Jestem hakerem. – dodał po chwili – Zajmuję się hakowaniem kont różnych bogatych ludzi, którzy wiszą JiYongowi kasę – wyjaśnił.

- Po co to robisz? Przecież i bez tego oddają Wam pieniądze – zapytałam.

- No właśnie nie wszyscy. Niektórzy dłużnicy nie mają zamiaru oddawać JiYongowi pożyczonych pieniędzy, wtedy wkraczam ja i najpierw blokuje ich konta, a następnie przelewam odpowiednią sumę z ich konta, na konto JiYonga. – wyjaśnił – A jeśli ich konta są puste... to już chłopcy robią z nimi porządek – dodał dumnie.

- Zabijają ich – stwierdziłam patrząc na chłopaka.

- Tak, ale wiesz... Sami są sobie winni – tłumaczył się

- Niby dlaczego?

- Dlatego, że nie spłacają długów na czas

- Może po prostu nie mają z czego ich spłacić, a może potrzebują więcej czasu – mówiłam, starając się zrozumieć dokładnie, dlaczego właściwie zabijają tych wszystkich ludzi.

- Jeśli wiesz, że nie będziesz w stanie spłacić długu, to go nie robisz – mówił wzruszając ramionami.

- Widocznie mają nóż na gardle – powiedziałam

- Pod który sami z własnej woli się wepchali... Widzisz, to nie są dobrzy ludzie. To zazwyczaj są osoby które spieprzyły swoje życie bawiąc się w hazard, albo w narkotyki. To zazwyczaj faceci, którzy leją do nieprzytomności swoje żony, biją swoje dzieci. Którzy w dupie mają swoje rodziny, martwią się tylko o siebie i o swoją dupę – mówił, a ja uważnie słuchałam – Ci ludzie już dawno przegrali swoje życie. Wchodząc z nami w układ, doskonale wiedzą co ich czeka kiedy nie wywiążą się z danej obietnicy. Zdają sobie sprawę z tego, że jeśli nie oddadzą nam pożyczonej sumy, to ich skasujemy, a mimo wszystko godzą się na to – wyjaśnił. 

W sumie to jak tak o tym mówił, to powoli zaczynałam przyznawać mu rację. W prawdzie, można było to rozwiązać w jakiś inny sposób, ale może rzeczywiście tacy ludzie zasługują na tak marny los. Nie wiem, to na razie nie jest na moją głowę, jednak wiem jedno... Jeśli są tacy jak ten mężczyzna który mnie zaatakował, to lepiej żeby wąchali kwiatki od spodu.

Wypiliśmy herbatę, pogadaliśmy jeszcze chwilę i razem poszliśmy do salonu oglądnąć jakiś film. Seungri sprawiał że czułam się przy nim dobrze. W zasadzie byłam wyluzowana i nie musiałam obawiać się o to, że jak powiem coś nie tak to mnie uderzy. Byś może było to spowodowane młodym wiekiem chłopaka. Nie był taki jak pozostali, był zabawny i zachowaniem przypominał duże dziecko. 

Wiem, że gdybym siedziała tu z Choiem, to nie mogłabym odezwać się słowem.

Było już dosyć późno, kiedy nagle wszyscy po kolei zaczęli wsypywać się do domu. Odwróciliśmy z chłopakiem głowy, patrząc w stronę wchodzących do salonu młodych mężczyzn. Każdy z nich ubrany był bardzo elegancko, a za równo seksownie i z pewnym luzem. Znając życie, gdyby nie byli tym kim są, mogłabym się w którymś z nich zauroczyć chociażby poprzez sam wygląd.

- Cześć – powiedział radośnie Daesung, witając się z nami. 

Chłopak usiadł obok mnie, uśmiechając się szeroko

- Jak się czujesz? – spytał, wpatrując się w moje oczy

- Całkiem dobrze – kiwnęłam głową, na znak że naprawdę wszystko jest okej.

- Słyszałem co się stało – powiedział, poważniejąc – Przykro mi, że Cię to spotkało – dodał, uśmiechając się niepewnie.

- Daj jej spokój Dae – odezwał się JiYong, na co oboje z chłopakiem przenieśliśmy na niego wzrok. Chłopak podszedł bliżej wyciągając w moją stronę kartonowe wielkie pudło.

- To dla mnie? – spytałam zdziwiona.

- Tak, to są zakupy z listy którą kazałem Ci napisać – wyjaśnił, na co przytaknęłam głową przypominając sobie po co właściwie JiYong wyszedł dzisiaj z domu.

 Wstałam na równe nogi, po czym podeszłam do chłopaka i odebrałam od niego pudło uśmiechając się delikatnie

- Dziękuję – powiedziałam, kłaniając się w pas.

- Idź do siebie, sprawdź czy wszystko jest dobre – nakazał. 

Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach, kręcąc głową na boki, na co chłopak zmarszczył twarz

- Co znowu jest nie tak? – spytał, wydychając głośno powietrze.

- Nie chcę tam iść – powiedziałam cicho, ocierając z policzka pojedynczą łzę która zdążyła już wypłynąć. 

Chłopak chyba dopiero w tym momencie zrozumiał o co mi chodzi. Podszedł do mnie kładąc ręce na moich barkach i potarł je delikatnie mówiąc

- Nic ci już nie grozi – zapewnił spoglądając prosto w moje oczy. 

Na wspomnienie tego co niedawno się tam wydarzyło, cichy szloch opuścił moje usta. Nie chciałam tam iść, nie chciałam pamiętać tego co się stało. Mogłabym spać tu w salonie, nawet na podłodze, ale za żadne skarby świata nie chciałam tam wracać. JiYong widząc to jak się boję przyciągnął mnie do siebie, przytulając mocno do swojego ciepłego ciała. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, zaplatając ręce na jego talii. Staliśmy wtuleni w siebie na środku salonu, nie przejmując się gapiącymi się na nas chłopakami.

- Nie chcę tam iść – powtórzyłam, na co chłopak westchnął ciężko. 

Odsunął mnie od siebie, położył dłonie na moich policzkach i pocierając je kciukami, otarł moje łzy.

- Dobrze – powiedział, posyłając lekki uśmiech – Będziesz spać u mnie, okej? – spytał na co kiwnęłam głową – Ja pójdę do Twojego pokoju – dodał. 

Zgodziłam się na to niechętnie. Pomimo tego, że to był mój porywacz, że poniewierał mną, że kilka razy mnie uderzył i traktował mnie jak śmiecia, chciałam żeby przy mnie był. Czułam się bezpiecznie kiedy był obok. Wiem, że nie jest dobrą osobą, ale wtedy mnie obronił. Dzięki niemu, ten mężczyzna nie zrobił mi krzywdy. 

Ochronił mnie i chciałam żeby robił to w dalszym ciągu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro