Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✞ ןnɟǝʌoן ✞



- Yoongi! – jęknął przeciągle. - Ja naprawdę mógłbym być pieprzony przez jego głos! On był taki idealny – rozmarzył się Jeongguk na samo wspomnienie mężczyzny. Jego ciepłe, duże dłonie cały czas zdawały się dotykać jego skórę w wspomnieniu, a głos nadal echem odbijał się w głowie. „Nazywam się Kim Taehyung. Bardzo mi miło cię poznać" cały czas odtwarzał tą scenę w swojej głowie. K I M T A E H Y U N G. To imię naprawdę do niego pasowało.

- Czy ty siebie słyszysz? Chcesz pieprzyć czyiś głos? – Yoongi natomiast spojrzał na niego tylko z politowaniem, na co dostał co najmniej kilkanaście skinięć głową. – Pojebało Cię do końca.

- No gdybyś posłuchał jak on zajebiście mówi też chciałbyś być pieprzony. Myślisz, że to miłość? Yoongi, czy ja właśnie się zakochałem? – rzucił się na jego łóżko padając na nie dramatycznie jednocześnie łapiąc się za serce. – Myślisz, że powinienem mówić do niego Tae czy może Hyung? W ogóle co za przypadek! Spotkałem Tae przy herbacie! Rozumiesz prawda? Tae z Tea – zaczął się śmiać sprawiając, że Yoongi jeszcze bardziej chciał mu przywalić. Od co najmniej 20 minut, cały czas krzyczał jak bardzo kocha głos owego osobnika, a przecież wcale go nie znał!

To było całkowicie nienormalne! Jak można kochać czyiś głos? A jego żarty z chwili na chwilę były coraz tragiczniejsze. Min naprawdę miał ochotę mu przywalić albo chociaż zakleić usta taśmą, ale jej nie miał. Odłożył swój kubek, przez chwile zastanawiając się nad rozbiciem go na głowie młodszego, ostatecznie jednak porzucił ten pomysł, po prostu masując leniwie swoje skronie. Najchętniej znowu położyłby się spać, aczkolwiek to było niemożliwe i to aż z dwóch przyczyn. Gdy tylko zamykał powieki miał przed oczami twarz tak bardzo znienawidzonej osoby, no i siedział aktualnie z wielce zakochanym chłopakiem. Ah, najchętniej wybiłby temu dzieciakowi z głowy pomysły na miłość, najlepiej patelnią, ale cóż; nie mógł.

And if you hurt me

That's okay baby, Only words bleed

- Powinieneś się „odkochać" – zrobił w powietrzu cudzysłów, następnie podjeżdżając do teoretycznie swojego łóżka. – I stąd wyjść. Boli mnie przez ciebie głowa.

- Jesteś do dupy przyjacielem – mruknął wydymując dolną wargę oraz się poderwał do siadu. – Przyjdę po Ciebie przed śniadaniem, zapewne nie jadłeś nic od wczoraj a na sto..

- Nigdzie nie chce iść – pokręcił głową. – Zostanę tutaj, nie mam ochoty rozmawiać z nikim, więc odpuść.

- No dobra, przyniosę Ci – poklepał lekko jego ramie, aby poprawić nieco swój uniform. –Postaraj się nie być taki zrzędliwy, jakby co wiesz jak mnie zawołać.

I po chwili już go nie było, a Yoongi znowu został sam. W pewnej części poczuł pustkę, cisza zdawała się go przytłaczać, ale zapewnił sobie ją na własne życzenie. Dokończył za słodką herbatę i zostawił kubek na pierwszym lepszym, stabilnym miejscu. Podjechał do swojej walizki następnie powoli ją otwierając. Dopiero wtedy zorientował się, że nie da rady sam wypakować rzeczy do szafy. Cholerny wózek, cholerny wypadek i cholerny królik. On naprawdę nienawidził teraz ich wszystkich!

**

Ranek i południe minęły mu tak samo. Wizyta w łazience, wzięcie prysznica, śniadanie (które zjadł z „nowym przyjacielem"), chwila samotności tylko dla niego i jego zeszytu, wizyta terapeutki, zmuszenie go do zjedzenia obiadu na stołówce, powrót do pokoju. Nic niespodziewanego, monotonność, której Min jednocześnie pragnął, ale również zaczynała go przytłaczać. Otworzył sobie okno napuszczając trochę powietrza do środka. Wziął głęboki oddech i powrócił do pisania.

To była jedyna rzecz, którą lubił, tak szczerze. Odkąd pamiętał zawsze pisał coś, nawet kiedy jego pismo było głównie prymitywnymi obrazkami, które tak chętnie Pani Min wieszała na lodówce. Wszystkie kartki zeszytów, były oznaczone małymi znaczkami, cytatami, obrazkami. I to zostało z nim, aż do teraz. I kiedy zobaczył na swojej ulubionej stronie przepiękny, skórzany, czarny notatnik, który wedle opisu miał, aż 1000 stron, a każda była wykonana z najlepszego gatunku drzewa, które rosło przez lata gdzieś na świecie, aby wreszcie ktoś je ściął i zrobił pięknie zdobione kartki, on wcale się nie wahał gdy klikał, aby dodać produkt do koszyka. No może jego portfel lekko ścisnął ból, wydał w końcu na niego ponad 6 tysięcy wonów! Ale to nie znaczyło nic, szczególnie gdy po dwóch tygodniach ogromna paczka wypełniona jakimiś głupimi gąbeczkami trafiła w jego ręce. Starannie otworzył ją, aby żadna ze stron czy też okładka nie ucierpiała i traktował lepiej, niż jakikolwiek inny zeszyt. W końcu ten kosztował tyle więcej, niż on zwykle pozwalał sobie wydać.

Dlatego, gdy znowu go otworzył uśmiechnął się lekko, by znaleźć stronę na której skończył, zmarszczył lekko brwi następnie przerzucając ją na kolejną. Miał ochotę napisać coś innego, może narysować mały komiks z którego później powstanie coś większego. Może. Znowu włączył i wyłączył kilka razy długopis, wybijając przy tym znany tylko dla siebie rytm. Czubek języka opuścił jego lekko spierzchnięte usta, a zęby po nim przejechały, wraz z długopisem, który sunął właśnie po pergaminowej kartce, kolejnej z wielu.

Pierwsza literka była najpiękniejszą z wszystkich, naprawdę lubił zdobić akurat tą pierwszą, tak samo jak w książkach, które pochłaniał w bibliotece. Delikatnie przejechał po skończonym dziele palcem, przeklinając się w myślach za rozmazanie granatowego atramentu. Cisnął długopis daleko od siebie następnie z smutkiem patrząc na pokrzywdzoną stronę. Od razu zamknął swój notatnik go również odkładając, ale to zrobił z wiele większą czułością. W końcu nie chciał zniszczyć swojego ulubionego przedmiotu. Podjechał do szafki, aby z zadowoleniem odłączyć telefon od ładowarki bezprzewodowej. Taka była dla niego wielkim ułatwieniem. Zauważył wtedy ogromną liczbę wiadomości, a także wykonanych do niego połączeń. Oczywiście nieodebranych, bo wcale nie myślał nad tym, aby chociaż zgłośnić go po nocy. A może zawsze był wyciszony? Pewny siebie oddzwonił do rodzicielki, która była nadawcą wszystkiego co znajdowało się w jego telefonie, będąc jednocześnie pewnym, że jest na niego wściekła

- Min Yoongi, czy ty do reszty zdurniałeś! Wiesz jak ja się o Ciebie martwiłam z ojcem! Zdajesz sobie sprawę, że nie odbierałeś telefonu przez całe 42 godziny! Gdyby nie ten przemiły Pan, który odebrał telefon z recepcji nawet nie wiedziałabym czy dojechałeś cały i zdrowy! I czy tobie padło już na mózg totalnie?! Przecież nie wolno tobie się ruszać, a ty sobie z łóżka skaczesz na główkę?! Może jeszcze zrzuć się z dywanu na kurz! – usłyszał wrzaski przy swoim uchu, na co momentalnie odsunął je od niego. Nie chciał ogłuchnąć, naprawdę nie chciał, a aktualnie był na najlepszej drodze do tego. Jak dobrze, że jej tu nie było! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro