Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Piąty

W tym samym czasie

Mercy P.o.v

Znajdowałam się pod wodą. Mój koszmar zawsze się tak zaczynał. Ale tym razem... tym razem mogłam się poruszać! Zadowolona zaczęłam płynąć przed siebie. Nagle zobaczyłam jakieś światło. Postanowiłam popłynąć w jego stronę.

Zauważyłam, że im bardziej się do niego zbliżałam, tym bardziej zmieniało się moje otoczenie. Woda stała się błękitna i przejrzysta, z piachu wystawały rożne rośliny, a na kamieniach były wielokolorowe rozgwiazdy i inne morskie żyjątka. Dopłynęłam do małego pagórka- to zza niego wydobywał się tajemniczy blask. Przepłynęłam nad nim, a widok, który zobaczyłam zaparł mi dech w piersi.

Przede mną rozciągała się kamienna ścieżka prowadząca prosto do wielkiego, okrągłego budynku w całości wykonanego ze złota. Na jego czubku znajdował się szpic, a pośrodku znajdowała się dziura, która była źródłem światła.

Mimowolnie ruszyłam w stronę tego dziwnego miejsca. Kiedy się zbliżyłam, zauważyłam, że za budowlą znajduje się coś, co wyglądało jak brama

Oznaczałoby to, że ten budynek to strażnica. A skoro jest strażnica, to musi być też strażnik. Albo strażniczka.

Zachęcona tym odkryciem wpłynęłam do świetlistej dziury.
Na początku oślepił mnie złoty blask, jednak po chwili mogłam już normalnie widzieć. Chociaż to, na co patrzyłam nie było mormalne.

Wewnątrz strażnicy znajdowało się podwyższenie w całości wykonane ze złota. Na ścianach zostały namalowane sceny przedstawiające piękne dziewczymy i przystojnych chłopców bawiących się pod wodą. Za podestem (autokorekta poprawia mi na ,,podtekstem" XD- L.L) znajdowało się jakby jakieś wejście, ale zamiast normalnych drzwi był tam wir wodny, który jakimś cudem nie wpływał do środka. Wyglądał jak jakiś portal. Mój mózg krzyczał ,,Mercy ogarnij się, to niemożliwe!", ale jakaś część mnie poznawała to miejsce. Czułam, że już tu kiedyś byłam, a to uczucie spotęgowało się, kiedy zobaczyłam kobietę stojącą na podwyższeniu. Była obrócona bokiem do mnie i wpatrywała się w portal, więc mogłam się jej swobodnie przyjrzeć.
Była piękna, to nie podlegało dyskusji. Jej biało-niebieskie włosy były spięte, a na nich był umieszczony złoty diadem. Miała na sobie błękitny gorset ze złotymi zdobieniami, który pięknie podkreślał jej szczupłą figurę. Nosiła sporo złotych ozdób, ale rzeczą, która najbardziej mnie zaskoczyła, była jej spódnica. Niby nie było w niej nic szczególnego, zwykła, srebrno-niebieska spódnica wykonana z jakiegoś bradzo delikatnego materiału, ale to nie o to chodziło. Kiedy na nią patrzyłam, obraz mi się rozmazywał, jakbym patrzyła przez mgłę. Nie mogłam dostrzec żadnych szczegółów. Jedyną rzeczą, którą widziałam dość wyraźnie, był długi, złoty miecz przypięty do paska okalającego jej talię. Kto w naszych czasach nosi miecz? I to pod wodą!? Chciałam ją zapytać kim jest i co ja tu robię, ale doznałam uczucia dejá vu i jakby ktoś mną kierował powiedziałam:

- Strażniczko... Wróciłam do domu.

Kobieta odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się łagodnie. Znowu to uczucie, jakbym ją znała!

-To jeszcze nie ten czas Mare. Niedługo. Ale jeszcze nie teraz.

Pokiwałam głową, jakbym cokolwiekz tego zrozumiała. Czemu nazwała mnie Mare? I o co chodzi z tym ,,niedługo"?
Kiedy chciałam zadać pytanie, nieznajoma (a może znajoma?) odpięła miecz od pasa i wycelowała we mnie. Czy ona chce mnie zaatakować?! Jednak nie zbliżyła się, tylko machnęła delikatnie mieczem, a z niego wypłynął strumień wody, który leciał (?) prosto na mnie. W ostatniej chwili skręcił i zaczął się owijać wokół mnie. Próbowałam się wydostać z wiru, miałam tyle pytań! Jednak nie udało mi się, woda utworzyła bariery. Po chwili przestałam widzieć Strażniczkę i złote wnętrze. Nagle zobaczyłam oślepiające światło. Było tak intensywne, że musiałam zamknąć oczy.

Kiedy je otworzyłam, pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam, był biały sufit. Zaczęłam się rozglądać pomieszczeniu w którym byłam spod półprzymkniętych powiek.
Ściany były biało-niebieskie, w jednym kącie stały parawany, a w drugim szafka z lekarstwami. Na środku pomieszczenia stało biurko, przy którym ktoś siedział. Zidentyfikowałam ją jako dr. Brook, naszą pielęgniarkę. Pod ścianą były ustawione krzesła, a na nich siedzieli Katherin, Jasmine i... Adrian? Moje serce przyśpieszyło. Co on tu robi? Martwi się o mnie? A właściwie to czemu leżę w gabinecie pielęgniarki? Chciałam się przewrócić na bok, ale na moje nieszczęście kanapa na której leżałam skrzypi przy najmniejszym ruchu, a tym razem nie było inaczej.
Gdy tylko Kat usłyszała, że się ruszam, podbiegła do mnie i zaczęła robić zamieszanie:

- Mer! Jas, Adrian, Mercy się wreszcie obudziła!

Byłam trochę zdezorientowana. Wreszcie się obudziłam?

- Kat, o co ci chodzi? Co ja tu robię?
- Zasnęłaś podczas apelu. Potem dyrka kazała cię obudzić, ale ty dalej spałaś. Jak próbowaliśmy drugi raz, zaczęłaś się trząść i coś mówić. Adrian zniósł cię do higienistki, a poten razem z nami czekał aż się obudzisz, bo pielęgniarka powiedziała, że musisz sama wstać i nie możemy cię próbować do tego zmusić.

Zastygłam na te słowa. Dopiero w tej chwili zauważyłam, że za oknem słońce jest już wysoko.To niemożliwe... Chyba mam kolejne ważne pytanie.

- Jas...ile spałam?

Jas przygryzła deliktanie wargę. Zawsze tak robiła kiedy się denerwowała. Czyli coś musiało być na rzeczy.

- Mer... Jest piętnasta. Spałaś pięć godzin.

Omal nie zleciałam z kanapy na te słowa. Pięć godzin?! Potem pomyślę nad tym, jak to możliwe, teraz muszę się zapytać o jeszcze jedną rzecz. Usiadłam i zapytałam:

- Dziewczyny... Co ja mówiłam?

Jasmine pokręciła głową:

- Mercy, to nieważne...

- Ważne! W tej chwili mi powiedz, co ja mówiłam!

Jas skuliła się, najwyraźniej przestraszona moją gwałtownością.

- Dobrze...Skoro tak ci zależy. Mówiłaś coś o Strażniczce i powrocie jakimś powrocie, czy jakoś tak. Naprawdę nic ważnego.

Zrobiło mi się słabo i opadłam z powrotem na kanapę. Nagle podszedł do nas Adrian.

- Mer, jak się czujesz?

Na początku nie zorientowałam się, że mówi do mnie, bo podziwiałam jego piękne, zielono-złote oczy. Po chwili jednak ogarnęłam sytuację.

- Dzięki, dobrze.

- Powinnaś się położyć. Pani Brook powiedziała, że możesz być śpiąca.Weź te tabletki. To na spokojny sen.

Podał mi dwie żółte tabletki i mały kubeczek z wodą.
Byłam z lekka zaskoczona jego słowami, ale faktycznie, byłam senna. Wzięłam od niego wodę i tabletki. Szybko je łyknęłam i popiłam. Zamknęłam oczy i po chwili poczułam ogarniającą mnie senność.
Moją ostatnią myślą, zanim zapdałam w sen bez snów było:

~ Czy ja zwariowałam?

~~~~~~~~~~~
Przepraszam! Zacięłam się w połowie tego rozdziału i musiałam dużo myśleć nad modyfikacjami. Trzy razy kasowałam tą część. Mam nadzieję, że wam się spodobała. Kłaniam się nisko

-L.L

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro