Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[TOJIXMEGUMAMA] Niespodzianka

W domu Zeninów aktualnie nie przebywał nikt, a raczej prawie nikt. Kiedy reszta rodziny była na mieście lub gdziekolwiek indziej, aby załatwić swoje sprawy, jeden z tych młodszych został. A tak dokładniej, wracając ze szkoły, zwyczajnie nikogo nie zastał, a więc, aby nie być samemu, zaprosił do siebie swoją ukochaną.

Para właśnie siedziała razem w salonie, oglądając wspólnie jakiś film. Drobna dziewczyna z uległością leżała pod ramieniem starszego chłopaka, którym ten ją czule obejmował. Mimo, że Toji tego nie okazywał poprzez wyraz twarzy, był naprawdę szczęśliwy ze swojego rocznego związku. Z wierzchu wyglądał na zgorzkniałego i nieprzyjemnego, ale brunetka znała go już wystarczająco dobrze, aby nie dać się nabrać na tę jego pozorną powagę, bo ten wręcz przeciwnie, powagą nie grzeszył. Zresztą każdy, kto go znał, wiedział, że to wyrośnięty dzieciak, który pod umięśnionym ciałem skrywa małego chłopca uwielbiającego słodycze i samochody, i ogólnie ryzyko. Jednak chłopak wobec swojej ukochanej zachowywał się jak najbardziej serio i szczerze. Zawsze się dla niej starał i dbał o to, by jej niczego nie brakowało. Był typem chłopaka, który mógłby przyjechać nawet o trzeciej w nocy, jeśli jego dziewczyna by tego potrzebowała.

Nagle brunetka oderwała wzrok od telewizora i spojrzała na śniadoskórego, posyłając mu ciepły uśmiech, a ten odwzajemnił, jakby z wymuszeniem. Wtedy ona wróciła do oglądania, przejmując w ręce jego większą, ciepłą dłoń.

- To słodkie, kiedy jesteś taki naburmuszony, Toji... - zaśmiała się delikatnie.
- Wcale nie jestem naburmu... - zaczął z wyrzutem, ale ta mu przerwała.
- Jesteś, jesteś! - wołała ze śmiechem.
- Nie jestem! Po prostu mam taki wyraz twarzy... - burknął.
- I tak jesteś słodki... - odpowiedziała melodyjnie, przekręcając twarz w stronę chłopaka, po czym cmoknęła go przelotnie w usta.
- Co tak mało? - spytał zawiedziony, spoglądając smutno prosto w oczy młodszej.
- Chciałbyś więcej? - z łagodnym uśmiechem przesunęła dłoń na ciepły policzek śniadoskórego, oddając mu kilka następnych muśnięć, którym ten ulegał z równie figlarnym uśmiechem.
- Chciałbym... - wyszeptał na wydechu, kontynuując czuły pocałunek, a przy tym sam złapał pewnie dziewczynę w talii.
- Toji... - zaśmiała się karcąco - Jeszcze ci mało?
- Spytałaś, to odpowiedziałem - posłał jej niewinny uśmiech.
- Jesteś niewyżyty! - pieszczotliwie uderzyła go w tors.
- Jestem młody, a do tego uprawiam sport... Mam swoje potrzeby, wiesz?
- Nigdy nie masz dość... - pokręciła głową pobłażliwie, mimowolnie unosząc kąciki ust.
- Czy robię coś nie tak, że tak na mnie narzekasz? - spytał urażony, wyolbrzymiając wypowiedź ukochanej.
- Nie, Toji - zaśmiała się, wtulając nos w jego szyję i szepcząc z zamkniętymi oczami - Wszystko robisz idealnie... Jestem z tobą szczęśliwa... Jestem chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie, mając takiego chłopaka...
- Moją kobietą - rzekł stanowczo, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie i złożył krótki pocałunek na jej skroni, a wtedy wyszeptał - Kocham cię...
- Ja ciebie też...

Dwójka przesiedziała wtulona w siebie dłuższą chwilę, wdychając swoje przyjemne zapachy, a szczególnie Toji, swojej dziewczyny. Ta pachniała słodko i intensywnie, że ten aż miał ochotę zjeść ją natychmiast. Zresztą ona sama była dla niego wystarczająco słodka, a nawet bardziej... Nagle chłopak rzekł zwyczajnie:

- To... Pójdziemy do mojego pokoju?
- Toji! - zawołała impulsywnie.
- No co? - spytał, pokrzywdzonym tonem.
- Robiliśmy to już piętnaście razy w tym tygodniu, a jest dopiero środa...
- Nie pamiętam... - burknął niczym chłopiec, patrząc w bok.
- Poważnie? - oderwała się od niego i spojrzała mu w twarz z wyrzutem - Nie pamiętasz wczorajszego dnia?
- Hmm... - nie miał odwagi odwzajemnić spojrzenia i wciąż patrzył gdzieś indziej.
- Jesteś świnią! - zmarszczyła brwi - Wybrałam spotkanie z tobą zamiast zakupów z mamą i jeszcze ci gotowałam, a ty tego nie pamiętasz!
- Kochanie, to nie tak! - nagle spojrzał na nią zestresowany.
- Zostaw mnie! - wrzasnęła, po czym wstała i zdecydowanie poszła do przedpokoju, gdzie się ubrała i wyszła, trzaskając drzwiami.

Toji, rzecz jasna, wybiegł za dziewczyną w samych skarpetkach i podbiegł do niej nawet przez chodnik, kiedy ta właśnie zamawiała sobie taksówkę. Brunet niestety nie zdążył nawet jej powstrzymać, bo ta już się pożegnała z rozmówcą i zakończyła połączenie. Zupełnie olewając dyszącego chłopaka, chowała urządzenie do torebki, ale wtedy ten ledwo wydyszał:

- Czekaj, kochanie...
- Nie chce mi się z tobą gadać - westchnęła z niezadowoleniem, krzyżując ręce na torsie.
- Nie gniewaj się na mnie, no... - zawołał smutno.
- Za późno - specjalnie patrzyła w przeciwnym kierunku.
- Naprawdę uciekasz ode mnie przez taką pierdołę? A wcześniej mówiłaś, że wszystko robię okej...
- Pierdołę?! - wrzasnęła, patrząc na niego rozzłoszczonymi oczami.
- Och... - cyknął niedbale - Wiesz, że nie to miałem na myśli...
- Jesteś okropny! - znów krzyknęła, rozpłakując się.
- Co?! Ty płaczesz?! - otworzył szeroko zaskoczone oczy.
- Nie wiem! - odpowiedziała gwałtownie, oddając się czynności.
- Kotku, no weź... - zdezorientowany, odruchowo złapał dziewczynę ramionami i przyciągnął do siebie, a wtedy wyszeptał jej do ucha ciepło - No, już... Wszystko jest w porządku... Cicho...

Brunetka mimowolnie wtuliła się w wyższego chłopaka, czując się bezpiecznie w jego ramionach, szczególnie, że ten tak przyjemnie gładził ją po głowie. Lecz, nagle przyjechała taksówka, na co dziewczyna gwałtownie odepchnęła chłopaka, wrzeszcząc:

- Zostaw mnie! - po czym uciekła prosto do samochodu.

Zdezorientowany Toji tylko obserwował, jak jego dziewczyna ucieka bez żadnego wytłumaczenia. Jeszcze bardziej go zastanawiało, dlaczego brunetka tak nagle zaczęła być bardziej emocjonalna niż wcześniej...

Wieczorem Toji właśnie siedział z resztą przy stole i jadł kolację, jakby nic ze swoim typowym wyrazem. To była także dobra taktyka, aby nie móc odpowiadać innym z powodu pełnych ust. W rodzinie Zeninów Toji z jakiegoś powodu był tym najgorszym pod pewnym względem, ale głównie chyba dlatego, że wiązał przyszłość z piłką nożną zamiast czymś bardziej pożytecznym, zdaniem większości. Chociaż w sporcie szło mu doskonale, a w typowej nauce trochę ponad przeciętnie, to to nie było wystarczająco dla rodziny. Gorzej, że ci ciągle naciskali na chłopaka, szczególnie, że przejawiał potencjał, gdyby tylko chciał... Ale on chciał być piłkarzem.

Brunet właśnie gryzł kolejny kawałek mięsa, czując się znużony opiniami i radami reszty, czy w ogóle ich rozmowami. Ci mieli swoje zasady, zwyczajnie i ogólnie własną społeczność, która górowała nas resztą plebsu... Nagle usłyszał dźwięk wiadomości, na co leniwie wyjął telefon z kieszeni, wszak to było zdecydowanie ciekawsze niż słuchanie głupich, starych ludzi... Lecz, gdy tylko dostrzegł sms-a od swojej dziewczyny o treści: ,,Musimy się koniecznie zobaczyć. Teraz. Musimy poważnie porozmawiać. Kocham cię", zamarł i otworzył szeroko oczy, kiedy niespodziewanie drgnął, aż widelec mu upadł na podłogę.

- Toji! - usłyszał karcący głos ojca - Nie przy stole!

Brunet tylko przelotnie spojrzał na mężczyznę, po czym wstał i oznajmił:

- Wychodzę.
- Teraz? - spytał zirytowany starszy brunet - Wiesz dobrze, że po kolacji nie wychodzimy z domu.
- To coś waż... - chwilę myślał, po czym zawołał już w drodze do holu - Nie obchodzi mnie to. Mam ważniejsze sprawy niż wasza głupia kolacja.

Chłopak szybko założył wszystko, po czym wyszedł, nie czekając na żadne próby zatrzymania go, bo tak mogło być. Oni byli gotowi zrobić wszystko, żeby tylko utrzymać swoje sprawy na miejscu. Ale Toji miał tę zeninową cechę, że on także z determinacją bronił własnych interesów, a jego ukochana była jedną z jego głównych spraw, jeśli nie jedyną tak wysoko w rankingu jego spraw.

Za jakiś czas brunet dotarł prosto pod dom dziewczyny, o czym ją od razu poinformował. Wtedy ta niemal sekundę później otworzyła drzwi, przywołując gestem chłopaka. Mu nie trzeba było mówić dwa razy, szybko pobiegł za brunetką.

Gdy Toji wszedł już do środka, zamykając za sobą, tylko spojrzał, a już poczuł ogarniający go stres. Dziewczyna miała śmiertelnie poważną twarz, a jednocześnie w jej oczach tańczyło ogromne przerażenie. Ta jedynie złapała chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą, a on ścisnął mocniej jej delikatną dłoń, chcąc dodać jej otuchy. 

Za chwilę brunetka zaprowadziła starszego do salonu, gdzie razem usiedli. Zanim dziewczyna cokolwiek powiedziała, najpierw znów chwyciła ręką ukochanego, teraz w obydwie dłonie, którymi zaczęła go czule gładzić. Przybierając bezbronny, a jednocześnie wdzięczny wyraz twarzy, zaczęła łagodnie:

- Przepraszam, Toji... - westchnęła.
- Y... - był w szczerym szoku, aż otworzył szeroko oczy - Za co?
- Byłam nieprzyjemna dla ciebie... - spojrzała w bok.
- Kochanie... - zaśmiał się, łapiąc ją pewnie za potylicę i pociągnął do swojego torsu - Dawno o tym zapomniałem... Nic się nie stało, maleństwo. Widocznie to ja się za bardzo wydurniałem...
- Kocham cię... - uśmiechnęła się, a po dłuższej chwili odsunęła od niego głowę - Jest coś, ale nie wiem, jak ci o tym powiedzieć...
- Wal prosto z mostu. Wszystko wezmę na klatę!
- Cóż... - nagle ścisnęła mocniej jego rękę - Jestem...
- Jesteś? - spytał zdezorientowany.
- Jestem w - chłopak jej przerwał.
- Nie! - krzyknął odrętwiały i oszołomiony. Myślał, że zaraz zejdzie ze stresu.
- ,,Nie" co? - spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie mów tego!
- Jestem w ciąży, Toji... - wyszeptała speszona.
- Ja nie chcę być ojcem! - zawołał odruchowo w panice.
- Toji...

Chłopak wstał i zaczął chodzić w jedną i drugą stronę, a przy tym otwierał szeroko oczy, nie mogąc przyjąć tego, co usłyszał, do wiadomości. To było tak niespodziewane i nieoczekiwane, on tego wręcz nie chciał... Nie rozumiał, co zrobili nie tak, skoro się zabezpieczali i uważali... W tej chwili zaczął siebie obwiniać za to, że tak naciskał na dziewczynę i że jest tak dziki, że aż jej to zrobił... To. Przecież to nie było coś, tylko jego dziecko. Co prawda jeszcze nie przypominało nawet człowieka, ale to wciąż jego geny... Nagle brunet usiadł z powrotem naprzeciwko ukochanej, złapał jej dłoń, ucałował delikatnie i rzekł ciepło, o dziwo z opanowaniem:

- Spokojnie.
- Toji, ja nie wiem... - mówiła zagubiona.
- Zrobiłaś test?
- Tak... Kilka...
- Wszystkie pozytywne?
- Mhm... - pokiwała głową niepewnie, po czym spytała delikatnym głosem - Toji, co my teraz zrobimy?
- Nie martw się niczym, moja śliczna - znów ją przytulił i szeptał - Wszystko będzie dobrze...
- Naprawdę nie chcesz zostać ojcem?
- Aj... - skrzywił się - Nie słuchaj mnie... Czasem gadam głupoty.
- Więc chcesz tego dziecka?
- To moje dziecko... - kaszlnął - Nasze... Jak mogę go nie chcieć?
- To nie jest łatwe...
- Oczywiście, że nie, ale... To nasze dziecko! Przecież to będzie zajebisty dzieciak!
- Czemu? - aż zaśmiała się.
- Ty jesteś piękna, a ja... mądry - zabrzmiał poważnie.

Brunetka słuchała chłopaka, a po chwili wybuchła śmiechem, aż Toji posłał jej wzrok pełen wyrzutu.

- Przepraszam, skarbie... - próbowała się opanować - Po prostu... To jakoś zabrzmiało zabawnie...
- Uważasz, że jestem głupi?
- Skądże! Myślę, że jesteś mądrzejszy i dojrzalszy niż ci się wydaje... Ale pomyliłeś się...
- Dlaczego?
- Nasze dziecko będzie piękne po tacie. Chciałabym, żeby miało po tobie oczy.
- Twoje są ładniejsze, więc niech ma twoje... Wolałbyś dziewczynkę czy chłopca?
- Chyba... - zaczął się zastanawiać - Pamiętasz, że od zawsze chciałem mieć syna... Zresztą coś mi mówi, że to będzie właśnie chłopiec.
- A ja myślę, że dziewczynka!
- Chciałabyś? - posłał jej uśmiech.
- Czuję to.
- Będzie chłopiec, mówię ci.
- Kiedy powiemy rodzicom?
- Nie wiem... - westchnął - Najpierw sam muszę to pojąć...
- Myślałam, że już pojąłeś...
- Zrozumiałem i uwierzyłem. Ale to wciąż dla mnie szok. Nie spodziewałem się, że zostaniesz matką moich dzieci... Tak szybko...
- Co to znaczy?
- A nic, nic...
- Mów, Toji.
- Po prostu... Kocham cię bardzo mocno...

Brunetka uśmiechnęła się, po czym sama przyciągnęła do siebie chłopaka, a ten oddał się ulegle. Nawet niepewnie przesunął dłoń na brzuch dziewczyny, jakby ją właśnie badał:

- Więc tu będzie mój syn?
- Już jest - zaśmiała się - Ale to córeczka.
- Nie znasz się... - stwierdził czepialsko, po czym przesunął twarz bliżej jej brzucha, do którego zaczął mówić - Nie słuchaj jej... Ja wiem, że będziesz małym mężczyzną...
- Zostaniesz na noc, Toji? Nie chcę być sama z myślami...
- Bardzo bym chciał, ale... - zaśmiał się nerwowo - Muszę coś koniecznie zrobić...
- Toji... - zabrzmiała smutno.
- Przepraszam, skarbie - przytulił ją mocno, pocałował w czoło, po czym wstał i rzekł z czułym uśmiechem - Nie przemęczaj się i idź szybko spać... Musisz teraz dbać o siebie...
- Poczekaj - westchnęła, wstając - Odprowadzę cię do drzwi.
- Jesteś kochana - uśmiechnął się.
***

Trzy dni później Toji wrócił do domu nad ranem i jedynie wziął prysznic, a następnie od razu wskoczył prosto do łóżka. Spał tak aż do południa, gdy obudziło go pukanie do drzwi. Ledwo zdążył unieść rozespane powieki, a już usłyszał zimny głos ojca:

- Coś ty ze sobą zrobił, chłopaku... - westchnął, kręcąc głową z politowaniem.
- O co ci chodzi... - syknął z bólu - Boże, ale mnie łeb nawala...
- Ile wypiłeś?
- Nie pamiętam...
- Co się dziwić... Nie było cię w domu od trzech dni...
- Trzech?! - nagle wstał wzburzony.
- Już straciłeś poczucie czasu, chłopie...
- To przez to, że... - burknął, nagle ucinając.
- Przez co?
- A... - zawołał słabo - Nic takiego... - spojrzał w bok.
- Coś ty znowu wywinął? - westchnął głęboko, tracąc powoli cierpliwość do syna.
- Ciążę - wyszeptał jak najszybciej.
- Coś ty powiedział, szczeniaku? - podniósł głos.
- Nie wiem, jak to się stało! - jęknął bezsilnie.
- Nie masz gdzie pchać swojego interesu, durniu?! - wrzasnął rozwścieczony - Nie wiesz jak?! Ale ruchać to się umiałeś, tak?!
- Przestań! - krzyknął, marszcząc brwi - Jestem już w takim wieku, że to normalne, że to robię!
- Gdzie miałeś wtedy gumki?!
- Miałem... - burknął, patrząc w bok naburmuszony - Zawsze mam.
- Nie no, gratulacje, synu - rzekł sarkastycznie - Z kim?
- Za kogo mnie masz?! - oburzył się - Po co mi dziewczyna, jeśli mam się ruchać z którą popadnie?!
- Czyli ona... - nieco ochłonął - Masz szczęście, Toji. Przyprowadzałeś różne dziewczyny, ale chyba tylko ta jest dobrym wyborem. Ciesz się, że to z nią wpadłeś...
- Spanikowałem... - nagle wyznał - Jestem za młody na niańczenie jakiegoś bachora... I co z moją karierą, jej karierą...
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej - stwierdził sucho. - Ogarnij się, a później ją odwiedzimy. Wcześniej pójdziemy do jubilera.
- Co to znaczy? - zmarszczył brwi podejrzliwie.
- Ale ty jesteś tępy... - westchnął - Oświadczysz się jej.
- Co?! - otworzył szerzej oczy, a jego zalał zimny dreszcz - Ja nie chcę!
- Chyba nie zamierzasz teraz uciekać... To twój obowiązek być przy kobiecie, która nosi twoje dziecko.
- Ale od razu ślub?!
- Teraz nie masz żadnego wyboru, synu. Ty panikujesz, bo boisz się odpowiedzialności, a pomyśl, jak ta biedna dziewczyna się czuje...
- Ej! Czemu biedna?
- Będzie miała dziecko z takim idiotą. Naprawdę powinieneś dziękować Bogu za nią.
- Jestem pewny uczuć do niej i nie żałuję ani jednego dnia spędzonego z nią. Kocham ją, ale... Po co nam do tego dziecko...
- Siebie zapytaj.
- Nie planowałem tego przecież!
- Już za późno na takie rozmowy, synu. Szykuj się - po czym wyszedł z pokoju.

Toji opadł na łóżko z powrotem, próbując zebrać myśli. A więc skończył w ten sposób... Nie dość, że zostanie ojcem, to jeszcze musi się żenić... Nie miał nic przeciwko pannie młodej, przecież traktował ją nad wyraz poważnie i czasem już myślał o przyszłości z nią, ale nie brał pod uwagę czegoś tak poważnego jak ślub... A co dopiero bycie rodzicem... Ale ojciec miał rację. Na wątpliwości było za późno... I chociaż brunet nie potrzebował żadnej przysięgi małżeńskiej, aby zostać przy ukochanej, to tak wypadało... Wchodząc w oficjalny związek, ofiarował jej siebie i obiecał być z nią na dobre i złe.

Dwie godziny później Toji wraz z ojcem już rozglądali się za biżuterią, chociaż chłopak robił to z wielkim oporem. Niechętnie spoglądał na coraz to wymyślniejsze wzory, czując się tu wyjątkowo niekomfortowo. To dlatego, że niezależnie czy był to pierścionek, kolczyki, czy naszyjnik, wszystko mu przypominało o tym, co będzie musiał zrobić, aż skręcało go w żołądku...

- Ogarnij się, chłopie... - skarcił go ojciec - Wiesz, jaki to honor dla mężczyzny, gdy kobieta nosi jego dziecko? Powinieneś ją nosić na rękach za to...
- Mogę ją nosić na rękach bez ślubu i ciąży... - burknął, patrząc w bok.
- Zamknij się już lepiej, bo nie wiesz, co mówisz.

Po czym starszy zwrócił się do sprzedawcy, okazując mu należyty szacunek, na który widocznie nie zasługiwał Toji. A ten wręcz posyłał mężczyźnie pełen wyrzutu wzrok:

- Dzień dobry. Rozglądamy się za pierścionkiem zaręczynowym.
- Czy mają państwo coś na oku lub poszukujecie czegoś konkretnego?
- Cokolwiek, byle szybko... - westchnął brunet.
- Zwariował... - oburzył się ojciec, po czym rzekł - Proszę pokazać najlepsze, a najlepiej unikalne pierścionki. Cena nie gra roli, więc także liczę na jakość.
- Oczywiście. Za chwilę przygotuję coś dla panów.

Gdy sprzedawca zajął się szukaniem i rozkładaniem towaru z najwyższej półki, wtedy Toji nie krył swojego niezadowolenia.

- Co ty robisz? - rzekł ciszej brunet z irytacją.
- Pomagam ci wybrać pierścionek zaręczynowy, bo ty, jełopie, się nie znasz i dasz jej byle co...
- Ona kocha mnie, a nie nasze pieniądze. Nie chcę, żeby pomyślała, że chcę ją tym przekupić... - zabrzmiał trochę skołowany.
- Wie, z jakiej jesteś rodziny. Nie pozwolę, żebyś zepsuł opinię o Zeninach swoimi głupimi pomysłami. Zresztą musimy jej dać coś cennego na szczęście.
- Co? - zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- Żeby dziecko urodziło się zdrowe! - spojrzał na niego zły - I najlepiej, żeby to był chłopak!
- Będzie chłopak - stwierdził bez namysłu, zupełnie pewny.
- Już znacie płeć? - spytał zaskoczony - To to już tyle trwa?
- Nie, ale wiem to.
- Skąd twoja pewność, synu?
- Po prostu to wiem.
- Nie zawsze będzie tak jak chcesz.
- To nie jest kwestia tego, czy chcę... Ale wiem, że to będzie chłopiec.
- No, obyś miał rację.

Następnie dwójka zajęła się przeglądaniem sztuk, które zaczął im przedstawiać sprzedawca. Niestety jednak i tu żaden z przedstawicieli rodziny Zenin nie mógł dojść do porozumienia. Ojciec chciał jak najbardziej wypełniony kryształami pierścionek, ale Toji sprzeciwiał się, twierdząc, że jego dziewczyna nie lubi takich rzeczy. I nic, co wybierał mężczyzna, nie pasowało chłopakowi. Skołowany sprzedawca nie bardzo wiedział już, co pokazać, aby spodobało się to i jednemu, i drugiemu. Ci wyraźnie mieli inne gusta i nie byli skłonni ustąpić.

W końcu Toji nie wytrzymał stresu i bez słowa wyszedł ze sklepu, Wtedy ojciec z triumfalnym uśmiechem sam wybrał biżuterię i szybko zapłacił, na co sprzedawca odetchnął z ulgą, bo już bał się, że ci nigdy nie wybiorą...

Trochę później, a dokładnie pod wieczór, pan Fushiguro, przywiózł syna prosto pod dom jego ukochanej. Toji już od początku jazdy nie przejawiał radości ani zachwytu, wręcz naburmuszony, patrzył w szybę ze skrzyżowanymi rękoma.

Gdy starszy zaparkował, młodszy brunet spytał:

- Nie mogę zrobić tego kiedy indziej? Sam na sam?
- Nie.
- Dlaczego?! - wrzasnął.
- Bo nigdy tego nie zrobisz.
- Czemu muszę brać z nią ślub tylko dlatego, że będziemy mieli dziecko? Inni ludzie żyją bez ślubu i są szczęśliwi...
- Ty nie jesteś ,,inni". Jak weźmiesz z nią ślub, nie będziesz mógł tak łatwo uciec.
- Przecież nie chcę uciec!
- Kto cię tam wie... - pokręcił głową kpiąco - Zrobiłeś dziewczynie dziecko i wywalone... Ale ona będzie się męczyć z brzuchem...
- Nie mam wywalone! Chcę tego dziecka!
- Chociaż tyle...

Za chwilę dwójka wyszła z samochodu i od razu powędrowała prosto pod dom przyszłej żony Toji'ego, czego on nadal nie chciał zaakceptować. Nie rozumiał nadal tego ciśnienia na ślub, jakby nie mieli teraz ważniejszych problemów, a mieli... Przecież dziecko wszystko zmieniało... Oni jeszcze chodzili do szkoły, a do tego rozwijali swoje kariery... On jako piłkarz, a ona w agencji modelek... Zapowiadała się na prawdziwą modelkę o wspaniałej prezencji... Jak ona teraz miała to pogodzić z ciążą...

Z rozmyślań wyrwał go ojciec, który szarpnął go za ramię dla śmiałości, za co on w ogóle nie był nu wdzięczny i spoglądał na niego z wyrzutem. W końcu jednak doszli pod drzwi, w które mężczyzna zdecydowanie zapukał. A za chwilę otworzył im nie kto inny jak sama zainteresowana. Zaskoczona dziewczyna spojrzała na ojca jej ukochanego, a potem na samego chłopaka stojącego nieco z tyłu i ze spuszczoną głową:

- Toji..? Co się stało?
- Bo widzisz... - zaśmiał się nerwowo młodszy brunet.
- Pośpiesz się, chłopaku - popędzał go ojciec.
- Ja... - zawahał się chwilę, po czym otworzył szerzej oczy, a następnie uciekł prosto do auta.

Zdezorientowany mężczyzna szybko zamienił wyraz twarzy na wściekły, aż skrzywił się cały, spoglądając w stronę samochodu. Za to dziewczyna ze zmartwieniem stała w drzwiach, a po chwili spytała:

- Czy z nim... Wszystko w porządku?
- Tak. Nie martw się o to - syknął - Po prostu niektórym zabrakło dojrzałości... A, właśnie... - zmienił wyraz twarzy na bardziej łagodny - Jak ty się czujesz?
- Ja? - zaśmiała się niepewnie - Dobrze... Czemu pan pyta?
- W swoim stanie powinnaś o siebie dbać...
- Och... - nagle przygasła, spoglądając w dół, a przy tym złapała się za brzuch - Pan wie?
- Mój syn nie potrafi trzymać języka za zębami zbyt długo... I czasem reaguje zbyt impulsywnie na niektóre rzeczy...
- To dlatego nie odpowiadał mi przez tyle czasu? - posmutniała - Moje biedactwo...
- Nie żałuj go - machnął ręką - Smarkacz przepadł, nikomu nic nie mówiąc...
- Jest wrażliwy...
- Kochasz go, co?
- Cóż... - aż spojrzała jeszcze niżej z nieśmiałym uśmiechem - Oczywiście, że go kocham. Jest najlepszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek miałam. Chociaż ciąża trochę namiesza w moim życiu, cieszę się, że to Toji jest ojcem tego dziecka.
- Powiem mu, żeby z tobą jak najszybciej pogadał - nagle zmienił temat - A teraz dobranoc. Dbaj o siebie.

Po czym mężczyzna zdecydowanym krokiem ruszył do pojazdu, gdzie od dłuższego czasu czasu czekał na niego syn. Gdy tylko wszedł do środka, natychmiast trzepnął bruneta w głowę, za którą ten się złapał, marszcząc brwi:

- Ej!
- Ciesz się, że tak lekko! - rzekł surowo starszy - Jesteś wyjątkowym idiotą... - westchnął - Jak mogłeś zostawić ciężarną dziewczynę bez znaku życia?
- Ja... - poczuł, że zrobił źle - Nie chciałem...
- Masz więcej szczęścia niż rozumu - pokręcił głową - Nie dawaj jej żadnego powodu, by chciała od ciebie odejść. Taka dziewczyna to skarb.
- Przecież wiem... - westchnął, po czym ułożył usta w rozmarzony uśmiech - To moja mała księżniczka...
- Kiedy oświadczysz się swojej małej księżniczce?
- Daj mi czas! Zrobię to! Tylko pozwól mi to zrobić samemu...
- Zrobisz to jutro.
- Tato!
- Nie dyskutuj.

Toji zrobił naburmuszoną minę, po czym odwrócił się w stronę szyby.
***

Następnego dnia Toji z samego rana niemal został wyrwany ze snu i zrzucony z łóżka, po czym wypędzony do łazienki. Musiał się szykować na spotkanie z ukochaną, chociaż ona jeszcze nie wiedziała nawet o tym spotkaniu. Ale ojciec Toji'ego nie brał pod uwagę nic innego.

- Czekaj! - wrzasnął brunet, gdy jeden ze służby zaciągnął go już do łazienki - Mogę chociaż do niej zadzwonić?
- Pański ojciec zabronił czegokolwiek przed kąpielą.
- Co?! Co to za cyrk?!
- Wykonuję tylko polecenia. Proszę nie utrudniać.

Toji dalej się wyrywał, ale finalnie przegrał. Mimo to wziął po prostu jak najszybszy prysznic i tak dalej, a potem w samym ręczniku pobiegł do swojego pokoju. Tam natychmiast złapał za telefon i od razu kliknął w numer do dziewczyny:

- Cześć, skarbie - odezwał się, gdy usłyszał sygnał.
- Dzień dobry - zaśmiała się z rozczuleniem, słysząc głos swojego ukochanego - Jak się czujesz?
- Ja... - aż drgnął, zdając sobie sprawę ze swojego stresu, a mimo to odpowiedział nerwowym śmiechem - Jest dobrze! Ważniejsze czy z tobą wszystko w porządku... Nic cię nie boli?
- Toji... To tylko ciąża... Nie jestem przecież na nic chora...
- Skąd mam wiedzieć... To mój pierwszy raz...
- Ty głuptasie! - rzekła rozbawiona.
- Dobra, muszę się streszczać, bo zaraz znowu mnie gdzieś zaciągną... - westchnął - Chciałbym, żebyś dzisiaj przyszła do mnie...
- Dzisiaj? - zmartwiła się - Nie wiem czy dam radę...
- Błagam, skarbie - westchnął ciężko - Muszę zrobić coś ważnego, a twoja obecność przy tym jest konieczna.
- No... Spróbuję coś wymyślić...
- Świetnie! Czekam na ciebie!

Dwójka jeszcze się pożegnała jak to na parę przystało, po czym Toji rozłączył się pierwszy i westchnął z ulgą, przynajmniej chwilową. Nie miał jednak wiele czasu, gdyż znowu ktoś zaczął go popędzać na zlecenie jego ojca... Całe szczęście ten był czymś dzisiaj wyjątkowo zajęty i nie mógł być przy przygotowaniach swojego syna do wydarzenia, które może zmienić jego życie nieprawdopodobnie... Bądź co bądź on naprawdę był jeszcze młody i niedoświadczony, ale czy dziecko w drodze nie wymagało takiego poświęcenia... W głębi duszy Toji wiedział, że tak trzeba, chociaż ta odpowiedzialność paraliżowała go całego.

Kilka godzin później do drzwi Zeninów ktoś zadzwonił, a jeden z młodszych w rodzie uznał to za alarm. Na ten dźwięk drgnął z przerażeniem, a przy tym otworzył szeroko oczy... Akurat siedział w salonie, więc słysząc już z przedpokoju anielski głos swojej wybranki serca, aż go zmroziło na myśl, co będzie musiał zrobić za moment... Nigdy w życiu nie był tak zestresowany jak teraz, aż mu się ręce trzęsły, do tego były lodowate...

Ale, gdy sylwetka modelki pojawiła się w głównym pokoju, brunet natychmiast ukrył wszelkie obawy za swoją tym razem udawaną powagą i zimnym wyrazem twarzy, jakby wszystko było po staremu... Tymczasem dziewczyna z gracją stawiała kolejne kroki, aż w końcu usiadła obok wyższego, a przy tym posyłała mu wciąż swój jakże uroczy uśmiech.

- Cześć, skarbie... - rzekła melodyjnie, zbliżając wargi do jego policzka, na którym złożyła krótki pocałunek, przy czym złapała jego dłoń w swoje obydwie, a wtedy aż zawołała - Ojej, jakie zimne!
- Wcale nie! - zaśmiał się nerwowo, po czym odchrząknął i dodał - Wiesz co... Hm... Możemy pogadać w moim pokoju?
- Coś się stało? - spytała zmartwiona.
- Nie, nic! - stwierdził narwanie, dalej uśmiechając się na pokaz - Ale to dosyć... Krępujące...
- Jasne, chodźmy... - aż sama wstała, ciągnąc za sobą chłopaka.

Teraz Toji szedł niczym mały chłopiec ze swoją mamą, chociaż był znacznie wyższy od dziewczyny, której zaraz miał wyznawać coś tak okropnie żenującego... Najgorsze było to, że był stale obserowany przez resztę domowników, którym sam posyłał zabójcze spojrzenie. Jakby ci wszyscy ludzie się nad nim znęcali na zlecenie własnego ojca, bo przecież ten musiał wszystkim wygadać o ciąży...

Gdy dwójka wreszcie dotarła do pokoju bruneta, wtedy ten wręcz trzasnął drzwiami, po czym niewiele myśląc złapał ukochaną i wtulił się w nią mocno. Ona zaskoczona jedynie odwzajemniła, przesuwając troskliwoe dłoń po plecach chłopaka.

- Toji... - zaczęła zaskoczona.
- Kocham cię... - wymamrotał słabo - Cholernie mocno cię kocham...
- Ja też cię kocham... - zaśmiała się delikatnie.
- Dlatego... Dlatego, że będziemy mieli dziecko... I dlatego, że cię kocham to...
- Tak?
- Mój ojciec twierdzi, że tak powinien postąpić każdy mężczyzna w tej sytuacji...
- O czym ty mówisz, skarbie..?

Wtedy chłopak powoli odsunął się od brunetki, a serce mu biło jak nienormalne, gdy patrzył w jej niebiańsko szczere i niewinne oczy... Ale w końcu westchnął ciężko, po czym gwałtownie uklęknął na jednym kolanie, trzymając w ręce delikatną dłoń ukochanej, a drugą wyciągnął z kieszeni bluzy aksamitne pudełko, a wtedy rzekł tak słabo jak nigdy, jakby na wydechu:

- Wyjdziesz za mnie?

Dziewczyna uniosła wyżej powieki, gdy oczy zaczęły jej drgać, nie wiedząc na którym fragmencie twarzy chłopaka akurat się skupić. A najgorsze, że w tym momencie Toji patrzył na nią tak poważnie jak nigdy w życiu nie patrzył, nigdy nie był tak śmiertelnie poważny...

Nagle drgnęła, łapiąc się za usta, po czym niewiele myśląc wyrwała się i pobiegła prosto do drzwi, które otworzyła, a następnie pobiegła przed siebie, prosto do łazienki.

Zdezorientowany Toji aż obejrzał się za nią, czując w głowie jeszcze większy chaos niż wcześniej... Czy dziewczyna, której się właśnie oświadczał, zareagowała na to odruchem wymiotnym... Był tak oszołomiony, że aż opadł bezsilnie na podłogę, próbując dalej zrozumieć, co zrobił nie tak... A może nie spodobał się ich przyszłemu dziecku i to ono wywołało to wszystko... Aż skrzywił się na tę myśl z oburzeniem, bo dlaczego niby jakiś głupi bachor miałby decydować o ich przyszłości... Zresztą co to miało znaczyć... Dziecko jeszcze się nie urodziło nawet, a już próbowało wejść rodzicom na głowę...

Po tych jakże głębokich przemyśleniach Toji wreszcie się ogarnął i pobiegł za ukochaną, ale minęło tyle czasu, że już inni z Zeninów zdążyli się zająć biedną dziewczyną, a widząc spanikowanego chłopaka, tylko rzucili mu pogardliwe spojrzenia.

- Ej no! - wrzasnął, po czym się wepchnął między nich, żeby usiąść obok brunetki. Od razu ją w siebie wtulił, spytał czułym i spokojnym głosem:

- Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
- Tak... - uśmiechnęła się słabo w jego stronę, łapiąc od razu dłoń śniadoskórego - Przepraszam, Toji... Nie chciałam, żeby tak wyszło...
- Daj spokój, to nie twoja wina...
- Oczywiście, że za ciebie wyjdę - wyszeptała mu na ucho, specjalnie z dala od ciekawskich uszu rodziny. Wiedziała, że na tym zależy Tojiemu - Jesteś jedynym mężczyzną, za jakiego chciałabym wyjść. Teraz czy kiedyś... Nieistotne, bo i tak mam zamiar spędzić z tobą resztę życia.
- Naprawdę? - aż oniemiał od takiego wyznania. A jednak za moment przytulił mocniej dziewczynę, wołając - Jesteś miłością mojego życia! Kocham cię!

Zaraz po tym pod wpływem silnych emocji szybko wyjął z kieszeni wcześniej schowane pudełko, z którego z kolei wyjął pierścionek i z wyjątkową delikatnią wsunął go na palec ukochanej. Brunetka, widząc to, aż uśmiechnęła się tak ślicznie, że Toji mógłby zakochać się w niej znowu. Lecz nagle ta znów zrobiła ten ruch, na widok którego brunet nie brzydził się ani nie martwił, a był zwyczajnie... Zazdrosny? Teraz był przekonany, że to głupie dziecko robi to specjalnie, nieważne, czy już myślało czy nie, czy miało jakiekolwiek czynności życiowe, w sumie nie wiedzieli jak długo trwa tak naprawdę... Ale mimo wszystko to dziecko jakoś wiedziało kiedy akurat sprowokować swoją matkę do wymiotowania, a było to zawsze wtedy, gdy chodziło o ślub...

Na szczęście przy dziewczynie była miska, a więc nie musiała nigdzie biegać, a, gdy skończyła, od razu o nią zadbano, że Toji był tam prawie niepotrzebny... Brunet jednak nie odpuszczał i z oburzeniem spojrzał na brzuch ukochanej:

- No co ja niby zrobiłem nie tak znowu?!
- Co? - spytała zaskoczona brunetka.
- To dziecko coś do mnie ma!
- Co? - powtórzyła, po czym zaczęła się głośno śmiać, aż złapała się za brzuch.
- Mówię poważnie no!
- Toji... - wreszcie się uspokoiła - To dziecko jest tak malutkie, że nie jest nawet człowiekiem jeszcze...
- A już mnie wkurza! Ciekawe, co będzie odpierdalać, gdy się urodzi!
- Oby nie poszedł w ślady swojego taty... - zaśmiała się. Toji na to aż spojrzał w bok, przypominając sobie swoje wszystkie przygody.
- Niech spróbuje! Osobiście mu wyrwę nogi z dupy!
- Nie martw się... Na pewno będzie grzeczną dziewczynką...
- Chłopcem.
- Jestem matką i czuję to bardziej niż ty... To na pewno będzie dziewczynka.
- A ja wiem, że to będzie chłopak - stwierdził z powagą.

Brunetka tylko westchnęła, nie zamierzając się kłócić ze zdaniem swojego już narzeczonego. Nawet, jeśli nie miał racji, tylko jego męska duma i ego kazały mu być pewnym...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro