Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[SATOSUGU] Na wyłączność

Jeden z wakacyjnych dni dobiegał już końca, ustępując miejsca intrygującej nocy, a ta niosła ze sobą ciepły, tropikalny klimat, jaki przyjemnie osiadał na muśniętych słońcem policzkach...

Geto już chyba od godziny stał przed lustrem i jeszcze coś poprawiał, jakby się szykował na ważne spotkanie, a tymczasem na ciemnej kanapie rozkładał się Gojo z miną lekko oburzoną, choć bardziej był zwyczajnie znużony. Od dawna siedział u przyjaciela i oglądał jak ten się stroi, żeby tylko zaimponować pierwszej lepszej lasce, jakby miał spotkać się z jakąś królową. Jasnowłosy nie rozumiał w ogóle, dlaczego Suguru ciągle był z jakąś przedstawicielką płci przeciwnej, a co śmieszniejsze, ponoć był z nimi szczęśliwy... Na pewno tak nie było, przynajmniej zdaniem Satoru.

- Po co nam ona? - westchnął Gojo.
- To moja dziewczyna, przecież wiesz - stwierdził drugi, lekko marszcząc brwi, bo doskonale wiedział, do czego to prowadzi.
- Wkurza mnie! - wrzasnął w desperacji - Ciągle jej coś nie pasuje, na nic ci nie pozwala, a najlepiej, gdybyś w ogóle przestał się ze mną zadawać!
- Przestań! Jesteś zazdrosny, bo kogoś mam, a ty nie?
- Co? - spojrzał na niego w pełni zaskoczony, po czym wybuchnął śmiechem. Po chwili odpowiedział - Współczuję ci, stary... Ja jestem wolny, a ty... Musisz skakać przy jakiejś lasce i pilnować, by nie złapała focha...
- Nie znasz jej dobrze... - spojrzał w bok.
- Ta...

Nagle po domu rozległ się dzwonek do drzwi, na co niższy drgnął. Dobrze wiedział kto stoi przed wejściem, co go niesamowicie ekscytowało. Tak jak stał, pobiegł otworzyć swojej ukochanej, na co Gojo zmarszczył brwi w wyjątkowo infantylny sposób, czując się znieważony.

Za chwilę do środka weszła smukła piękność, której intensywne, słodkie perfumy doszły do nosa jasnowłosego, na co aż zaczął kaszleć. Specjalnie, żeby obrazić ciemnowłosą, ale ona miała to kompletnie gdzieś w tym momencie. Właśnie obejmowały ją ciepłe ramiona śniadoskórego, który był w nią wpatrzony jak w obrazek, a więc ona także oddawała mu swoją pełnię uwagi, a działo się to w przedpokoju.

Mimo wszystko Gojo widział co nieco, więc nie umknął mu nawet ten jakże obrzydliwy pocałunek dwójki i aż skrzywił się, za to dłoń zacisnął, nie wiedzieć czemu. Z każdą kolejną sekundą, w której brunet wymieniał czułości z jakąś obcą dla ich przyjaźni dziewczyną, Satoru czuł wypełniające go dziwne uczucie w środku, chociaż nie umiał go dobrze sprecyzować... Był zły czy faktycznie zazdrosny... Nie wiedział i wcale nie chciał wiedzieć. Jedynie przewrócił oczami, wzdychając, po czym zdecydowanie wstał i ruszył prosto do przedpokoju, gdzie specjalnie szturchnął bruneta ramieniem tak, aby ten odruchowo puścił niższą kandydatkę na swoją żonę. Co prawda, byli jeszcze w liceum, ale Suguru był tak oddany każdej dziewczynie, że jego przyjaciel, w dodatku pełen żalu o zaniedbanie ich przyjaźni, już wymyślał różne, wyolbrzymione historyjki...

- Suguru... - nagle szepnęła brunetka, zbliżając usta do ucha chłopaka, a wtedy dodała, patrząc kątem oka na wyższego chłopaka obok - Czy naprawdę musi iść z nami?
- Przecież to mój przyjaciel... - uśmiechnął się delikatnie śniadoskóry - Nie zostawię go samego...

Gojo na te słowa zareagował szerokim, triumfalnym uśmiechem, a przy tym okazał dziewczynie swoją przewagę co do uwagi Geto. Ona za to zmarszczyła lekko brwi, ale zaraz sama uniosła kąciki ust w górę, kontynuując rozmowę ze swoim chłopakiem:

- I tak go po drodze zgubimy... - spoglądając prosto w oczy bruneta, uśmiechnęła się wymownie.
- Może nie... - odwzajemnił uśmiech.

Gdy Satoru widział jak Suguru traktuje dziewczynę, a jak jego, czuł coraz wyższe ciśnienie, do tego złość... Czemu on, który znał Geto od dziecka, miał być tym gorszym i to na niego ten krzyczał lub się złościł, a dziewczynie wybaczał wszystko i był dla niej cierpliwy...

W końcu po godzinie, gdy zarówno Gojo jak i nowa ulubienica Geto próbowali się siebie nawzajem pozbyć, cała trójka opuściła dom i ruszyła na imprezę do jednego ze znajomych. Droga jednak do łatwych nie należała, wszak ani dziewczyna Geto, ani jego przyjaciel nie lubili się i nie zamierzali tego zmieniać, nawet dla samego Suguru. Nie znosili się, chociaż między nimi nigdy nie było powodu, po prostu nadawali na innych falach... Z tego tytułu wciąż szukali powodów, aby tylko zostawić jedną osobę z ich trzyosobowej grupy.

Ale jakimś cudem wreszcie doszli na miejsce, a konkretnie na imprezę. Muzyka leciała z każdej strony, a kolorowe światła wesoło padały na tłum tańczących lub rozmawiających ludzi.

Na twarzy Gojo zaistniał mimowolny uśmiech, wszak chłopak uwielbiał takie klimaty. Już odwracał się w stronę swojego niższego przyjaciela, chcąc go zaciągnąć w głąb imprezy, ale w ostatnim monencie wyprzedziła go ta głupia brunetka, której Suguru ulegał z zaskakującą łatwością. Na ten czyn Satoru aż warknął pod nosem, a przy tym skrzywił się, czując w środku powoli rosnące napięcie... No i dobrze, może był zazdrosny. Miał prawo, w końcu Geto to jego przyjaciel. Ich relacja była wyjątkowa i wiedział to każdy, nikt nie miał nawet czelności tego zmieniać... Tylko przy Suguru zawsze kręciła się jakaś dziewczyna, która pragnęła zabierać go sobie na wyłączność, a przy Gojo takiej opcji nie było... Przecież to on był pierwszy w kolejce, a nie jakieś suki bez godności...

Gdy do Satoru doszło, że raczej nie ma co liczyć teraz na towarzystwo Geto, westchnął ciężko, po czym postanowił samemu dołączyć i się zabawić z innymi, mniej istotnymi osobami, ale lepszymi niż ulubienica Geto.

Czas mijał wolno, o wiele za wolno, gdy Gojo śmiało podchodził do każdego i wymieniał z nim kilka, losowych słów, czasem zaciągnął kogoś do tańca, a przy tym skutecznie rozśmieszał każdego... Robił te wszystkie rzeczy, aż zorientował się, że robi to zupełnie na trzeźwo... I nim zdążył pomyśleć, już znalazł sobie kompana do picia. Nie, żeby chlał bez umiaru, bo przecież nie chciał się zalać w trupa, a jedynie trochę rozluźnić... Bo pomimo swojej beztroskiej osobowości, w głębi duszy dręczyło go wiele spraw, lecz aktualnie gryzło go to, że Geto wcale nie zwraca na niego uwagi, jakby byli sobie obcy... Akurat to najbardziej frustrowało jasnowłosego i to z tego powodu najczęściej pił, tak jak teraz... Doskonale wiedział, że, gdyby czymś tego nie powstrzymywał, już dawno by wpadł w szał i może zrobiłby wszystko, byle Suguru zerwał z potencjalną miłością jego życia... Sam nie wiedział dlaczego aż tak go to denerwowało, ale mimo wszystko nie mógł tego nijak zwalczyć, a każda kolejna dziewczyna bruneta tylko potęgowała frustrację jasnowłosego...

Za jakiś czas, gdy Gojo znudził się swoim aktualnym, chwilowym przyjacielem do wódki, westchnął ciężko, pokręcił głową i postanowił się pożegnąć, po czym ruszył dalej. Alkohol powoli mieszał mu w głowie, ale na tyle niewinnie, że zaledwie zdołał ostudzić jego mimowolną zazdrość oraz myśli...

Nie nacieszył się tym jednak zbyt długo, gdyż właśnie dostrzegł Suguru, na co serce mu drgnęło, a on otworzył szerzej oczy. Brunet jak zawsze układał usta w ten swój delikatny, nieskazitelny uśmiech, a przy tym uroczo mrużył oczy, otaczając się niewidzialną, lśniącą anielską aurę, od której ciepło biło same z siebie. Co tu dużo gadać, Geto był po prostu przystojny oraz atrakcyjny, ale przede wszystkim posiadał w sobie to coś, czym co chwilę przyciągał do siebie nowych adoratorów niezależnie od płci. Tu Gojo znów skrzywił twarz z nieznacznym oburzeniem i w zastanowieniu... Jego przyjaciel naprawdę był miły i przyjemny dla wszystkich, tylko Satoru doznawał jego humorków i jakichkolwiek innych, ewentualnych uwag, gdyby brunet je miał... Ale mimo wszystko Gojo nie potrafił się gniewać na chłopaka. Ten zawsze potrafił wybrnąć tak, że to zapewniało bladoskórego o trwałości ich przyjaźni ponad wszystko...

Nagle zorientował się, że patrzy na swojego przyjaciela już od dobrych paru minut, a serce nie przestawało bić szybciej niż zazwyczaj biło, jakby coś sugerowało... Zresztą Gojo czuł na skórze lekko drażniące ciepłe dreszcze, a te mocniejsze były, im więcej myślał o Suguru...

Niespodziewanie drgnął wraz z mimowolnym uniesieniem powiek, doznając onieśmielającego, tego impulsu, a wtedy niewiele myśląc po prostu zdecydowanie, prawie narwanie podszedł do bruneta, który posłał mu swój typowy ponury wzrok...

- Gdzie ta... - zaczął Gojo na nieuzasadnionym wydechu.
- Nie kończ - warknął Suguru.
- Nieważne. Chodź ze mną.

Geto nie zdążył nawet dokończyć, gdy poczuł już ciągnięcie za nadgarstek za sprawą silnej dłoni wyższego. Zdezorientowany aż zmarszczył brwi, próbując na szybko znaleźć racjonalne wyjaśnienie dla tej sytuacji, ale szybciej przypomniał sobie o czymś innym...

- Satoru! Gdzie mnie ciągniesz?! Wiesz, że czekałem na - wyższy mu przerwał.
- Ciii...

Brunet skołował się jeszcze bardziej, ale jednocześnie zaczął odczuwać lekkie iskry złości. Wiedział, że nie ma opcji, że ten zazdrosny idiota go łatwo uwolni, zresztą śmiało mogli walczyć na poziom siły, wszak był podobny... Dlatego też Geto wzdychał ciężko i coraz bardziej krzywił twarz, nie mając najmniejszej ochoty nigdzie iść z Gojo... Ten znowu wymyślił jeden ze swoich genialnych pomysłów, które skończą się beznadziejnie...

W końcu Satoru zatrzymał się przed drzwiami, które zdecydowanie otworzył, po czym wszedł, ciągnąc za sobą niższego, a raczej wpychając go tam. Następnie zamknął z kamiennym wyrazem twarzy, na co Geto spoglądał tylko z coraz większą konsternacją. Zwłaszcza, że wyższy przez chwilę stał nieruchomo z głową spuszczoną w dół, jakby głęboko nad czymś rozmyślał... Aż brunet poczuł dyskomfort od wiecznej ciszy, którą postanowił przerwać:

- Satoru... Czy wszystko... Okej?

Nie dostał odpowiedzi. Zamiast tego zdążył wymienić z chłopakiem spojrzenia, gdy poczuł jego ciężkie dłonie na swoich ramionach, po czym siłą został pociągnięty prosto na drzwi. Koncentrując się na uderzeniu plecami w nie, nieoczekiwanie otworzył szeroko oczy, czując w swoich ustach język... To był język Satoru.

Suguru odruchowo przymknął oczy, odwzajemniając szaloną pracę, jaka działa się gdzieś w jego jakże zaskoczonej jamie ustnej, a przy tym zastękał słabo z samego wrażenia. Ale Satoru z każdą chwilą był coraz zachłanniejszy, w tym jego dłonie nieśmiało błądziły gdzieś po ciele śniadoskórego, chociaż w tym też się szybko wyrabiał... Jeździł na ślepo, byle dotykać, a jednak Suguru czuł, że właściciel rąk doskonale wie, gdzie chce dotykać... Wszystko działo się tak szybko, a Geto był na tyle oszołomiony, że nie wiedział co się dzieje, a tym bardziej co powinien teraz zrobić... Sam bezmyślnie kontynuował dziwny kontakt fizyczny, gdy zaczął czuć ciężar wzdłuż swojego brzucha, choć coraz niżej... Gdy przeszły po nim mimowolne dreszcze, których źródłem było podbrzusze, wreszcie skrzywił się, po czym gwałtownie przerwał pocałunek, dysząc ciężko. Od razu spojrzał przed siebie krzywym wzrokiem, a wtedy warknął na wydechu:

- Co ci odbiło, idioto?!
- Ale... - zaczął ciut speszony Gojo z wyraźnymi wypiekami na twarzy - O co konkretnie ci chodzi?
- Dobierasz się do mnie jak jakiś napaleniec!
- Może właśnie jestem napalony... - westchnął mimowolnie.
- A ja jestem facetem, zapomniałeś?!
- Nie... - zaśmiał się rozluźniony - Doskonale o tym wiem. I dlatego jestem tak napalony...
- Co ty chrzanisz?! Jesteś pijany i pieprzysz głupoty!
- Właśnie, jestem pijany... - przyznał z uśmiechem - Dlatego jestem teraz cholernie szczery i odważniejszy niż na trzeźwo... Dlatego mogę się bezkarnie do ciebie dobierać i ci mówić, co naprawdę do ciebie czuję od dłuższego czasu...
- Co? Satoru... - zmarszczył brwi oszołomiony - To nie jest czas na żarty...
- Ja nie żartuję - zaśmiał się dyskretnie sam do siebie - Ja naprawdę coś do ciebie czuję... Myślisz, że dlaczego byłem zazdrosny o te twoje laski? One mogły cię mieć, a ja co? Tylko patrzyłem i czekałem grzecznie na swój czas, którego wcale nie miałeś dla mnie... Mogłem wytrzymać długo, ale szczerze mam już dość ich wszystkich... - roześmiał się niemal szaleńczo - Chcę cię, Suguru. Chcę cię pocałować, rozebrać...
- A co jeśli ja nie chcę?! - zmarszczył brwi.
- Nie chcesz? - spytał dziwnie zdumiony, ale za chwilę pewnie zbliżył usta do ciepłego ucha chłopaka i wyszeptał - Przypomnij sobie, kto cię uczył całować, a tobie tak się spodobało, że ci stanął...
- To było... - drgnął niekontrolowanie, mówiąc przy szybszym oddechu - dawno... I... miałem chwilę słabości... - spojrzał w bok.
- Wiesz, że to żaden wstyd, że podniecają cię inni faceci? - specjalnie westchnął głęboko prosto na skórę chłopaka, po czym zaczął ocierać wargi coraz niżej po jego szyi - Szczerze mówiąc... Mogę cię zadowolić bardziej niż jakakolwiek kobieta...
- Ach, Satoru... - zastękał, unosząc wyżej podbródek, ale zszokowany taką reakcją od razu zakrył sobie usta dłonią.
- Wiesz dlaczego, Suguru? - szeptał gorąco i z pewnością, wszak czuł, że brunet mu ulega - Bo żadna kobieta nigdy nie będzie w stanie zrozumieć twoich potrzeb bardziej niż drugi mężczyzna...
- Przestań, Satoru... - wydyszał, gdy jego rozgrzane ciało odmawiało posłuszeństwa i tylko drżało coraz odważniej pod wpływem ruchliwej ręki przyjaciela. Sam wsunął dłoń gdzieś w jego włosy, za które lekko ciągnął.
- Nie chcesz, żebym przestał, prawda? - uniósł kąciki ust parszywie, sukcesywnie składając pocałunek po pocałunku na długiej szyi bruneta.
- Chcę... - przygryzł wargę.
- Mnie... - to wyszeptał, jakby z obrzydliwie przeładowaną ekscytacją.

Suguru nie miał już siły, a co więcej, nie miał odwagi odpowiedzieć. Wstydził się... Było mu cholernie głupio, a jednak on naprawdę poczuł podniecenie, będąc tak blisko z przyjacielem. Nigdy nie myślał o żadnym chłopaku jak o potencjalnym partnerze, a szczególnie seksualnym, ale teraz... Teraz realnie czuł swoim ciałem pożądanie do własnego przyjaciela, którego znał od dziecka...

Gdy Suguru trwał w onieśmieleniu gdzieś w myślach, Gojo nie tracił czasu, będąc już pewnym, czy faktycznie może przekroczyć granicę... Aż wrzeszczał w duchu z rozkoszy, mając na własność kogoś, kogo pragnął od tak dawna... Właśnie spoglądał na śniadoskórego ze zdumieniem, bo nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek ujrzy go w takim stanie... Ten przecież już zdążył złagodnieć na twarzy, na której tańczyła tak słodka uległość, aż niewiarygodne, że ktoś taki mógł być tak niewinny w takiej sytuacji... Suguru z bajeczną gracją opuszczał powieki, a także romantycznie rozchylał wargi, jakby był główną postacią na obrazie... To naprawdę urzekło Satoru, aż przeszły po nim kolejne fale podniecenia zmieszanego z gorącym, mrowiącym strumieniem zauroczenia... Ale czy Geto był taki również przy swoich wybrankach... Czy im też pozwalał grać na swoich nerwach, dając sobie czuć rozkosz... Czy może jednak to on był prowokatorem, który w ustach innych tworzył pieśni erotyczne... Nieważne. Ważne było to, że teraz Suguru Geto był cały w rękach Gojo, który mógł z nim zrobić co ze chciał, a przede wszystkim mógł doprowadzać chłopaka do dzikiej rozkoszy, czego tak chciał od dawna...

Podziwiając oddanie bruneta, Gojo z błyskiem w oczach chwycił zachłannie koszulkę niższego, po czym natychmiast ściągnął ją z niego, a następnie pośpiesznie przylgnął wargami z powrotem do szyi chłopaka. Suguru już nawet nie zgrywał zawstydzonego, sam mocno przyciągał do siebie wyższego, obejmując go ramionami. Przymykał oczy przy coraz mniej przyzwoitym ruchu ciała, którym specjalnie ocierał się
o ciało bladoskórego, a niekiedy zastękał cicho... Tymczasem Gojo jak w transie zalewał gorącą skórę młodszego, trzymając go mocno gdzieś w biodrach, ale cały czas zjeżdżał niżej czy wjeżdżał wyżej... W międzyczasie zachłannym ruchem próbował jakoś rozpiąć krótkie spodnie Suguru, a przy okazji swoje...

Nagle zupełnie oderwał się od kochanka, żeby zaraz niemal zerwać z siebie górną odzież, która od jakiegoś czasu już go mocno drażniła... Jeszcze spojrzał z wyraźnym zawodem na swoje spodnie, ale wtedy kątem oka dostrzegł Suguru, a wtedy brunet natychmiast zyskał pełnię uwagi napalonego chłopaka. Satoru zignorował ubranie, a za to objął mocno niższego w pasie i pocałował gorąco, specjalnie go popychając w przód, w efekcie czego obydwaj zaraz opadli na wielkie łóżko. To jednak nie przerwało ich uczty, dwójka wręcz pogłębiła wszystko, przesuwając po sobie ręce gdzie te zdołały tylko dojść, ale także z pocałunkami zaczęli eksperymentować dalej niż usta... Choć z początku to Satoru głównie wędrował mocnymi pocałunkami po całym, drżącym ciele Suguru, to brunet także zachciał spróbować kochanka, więc sprawnym ruchem zepchnął go na bok, a wtedy zaczął od czułych muśnięć przy grdyce jasnowłosego, od czego ten aż drgnął niespodziewanie, ale nie przerywał. A, gdy brunet wysunął zwinny język i nim także drażnił drugiego, wtedy Gojo aż zastękał twardo, ale na jego twarzy malował się pewny uśmiech. Geto nie ograniczał się, w tym samym czasie ciężarem dłoni przesuwał po napiętym ciele starszego, drażniąc go pieszczotliwie, chociaż prawdziwa walka z doznaniami zaczęła się, gdy palce śniadoskórego zeszły niżej, tuż pod  bieliznę Satoru, chociaż ten jeszcze nie ściągnął nawet spodni. Za to momentalnie wydał z siebie mimowolne westchnienie, wypychając biodra do przodu, a dla utrzymania poziomu sam złapał się biodra młodszego. Przygryzając wargę, zaciskał mocniej dłoń, im bardziej czuł chłopaka w swojej bieliźnie, a bez wątpienia Suguru podobało się sprawianie przyjemności kochankowi...

- Myślałem, że to ja jestem na ciebie napalony... - przyznał jasnowłosy z nutą złośliwości przy takim uśmieszku.
- Jestem ciekawy... - przyznał wciąż trochę speszony - Nigdy nie robiłem tego z chłopakiem, nie wiem co to za uczucie...
- A podoba ci się dotykanie innego chłopaka?
- Ciebie... Tak...

Gdy Satoru to usłyszał, poczuł, że po jego wnętrzu przepływa gorąca lawina tego uczucia, którym darzył Suguru, ale nie chciał go precyzować, po prostu był mu oddany... W każdym razie Gojo spłonął z zachwytu i postanowił się odwdzięczyć... Sam sprawnie wsunął dłoń w ciemne, potargane włosy chłopaka, po czym przyciągnął go mocno do swoich ust, którymi skutecznie zamknął mu możliwość odezwania się. Uwodząc młodszego swoimi zdolnościami językowymi, jednocześnie z równym wdziękiem sunął przez jego tors coraz niżej aż dokładnie tak samo ułożył dłoń na jego kroczu i zaczął nim stymulować. Z tym, że on był w tym o wiele pewniejszy niż zachłanniejszy, przez co Suguru aż skulił się nieznacznie, stękając starszemu prosto w usta na wydechu, ale przy tym poruszał dziko ciałem. Sam złapał się ramion jasnowłosego, a często przechodził jedną ręką gdzieś pod jego żuchwę... Ale Gojo kontynuował, bawiąc się przy tym świetnie, aż Geto przerwał pocałunek, wystękując coś niewyraźnie, prawie się wydzierał...

- Dobrze ci, Suguru? - nagle wyszeptał Gojo przez podniecenie w głosie, maksymalnie zwalniając.
- Cholernie dobrze... - wydyszał przy uniesionej nieco brodzie, czując jeszcze większe tortury przez zmianę rytmu.
- Zaraz poczujesz się jeszcze lepiej, obiecuję... - posłał mu czuły uśmiech, po czym na chwilę się odsunął.

Gojo zaczął grzebać sobie po kieszeniach, aż w końcu z jednej wyjął saszetkę o zawartości dobrze znanej jednemu i drugiemu, a przez to w nich obydwu uderzył dziwny, niespodziewany impuls... Jasnowłosy zauważył ciekawość w oczach młodszego, na co aż uśmiechnął się i rzekł:

- Chcesz tego, co?
- Wcale nie... - speszony odwrócił wzrok z nieśmiałym uśmiechem - Może... Trochę...
- Och, daj spokój, Suguru... Pragniesz tego... - przewrócił oczami - Dokładnie tak samo jak ja...
- Nie jestem jak ty...
- Jak to nie? - spytał z przerysowanym zaskoczeniem - My to jak dwie krople wody...
- Chciałbyś... - zaśmiał się aż.
- Szczerze - nagle zbliżył się, po czym zawisł nad brunetem, patrząc mu głęboko w oczy - Wolałbym, żebyśmy byli jedną kroplą...

Po tych słowach zwinnie wpił się w wargi bruneta, a ten go nie odpychał, wręcz z radością go przyjmował i odwzajemniał... Satoru korzystał z okazji i w czasie pocałunku zaczął ściągać ze śniadoskórego górną odzież wraz z bielizną, aby już nie tracić więcej czasu, wszak naprawdę miał ochotę to zrobić jak najszybciej... Suguru zrobił podobnie z ciuchami starszego, chyba odwzajemniając jego pragnienia względem tej chwili...

Wreszcie, gdy byli nadzy, już nic ich nie ograniczało, a kontynuując pocałunek, Gojo znacznie rozchylił nogi bruneta, zmysłowo przesuwając dłońmi po wewnętrznej stronie jego ud, na co ten drżał mimowolnie i napinał mięśnie...

Nagle Satoru oderwał się, aby nerwowym ruchem sięgnąć po saszetkę, którą szybko rozerwał. Ku zdziwieniu Suguru, to jednak nie było to, czego się spodziewał...

- Myślałem, że to guma... - przyznał dosyć spokojnie jak na swój aktualny stan.
- Nie lubię w gumie... - stwierdził Gojo z niewinnym uśmiechem - Nie bój się, nie zarażę cię niczym...
- Kto powiedział, że się boję?
- Lubisz ryzyko, Suguru? - zaśmiał się, rozprowadzając ciecz po palcach - Więc sam się nie zabezpieczasz nigdy?
- Cóż... - spojrzał gdzieś w górę, odwzajemniając uśmiech.
- Serio, stary? - spojrzał na niego zdumiony.
- Też nie lubię w gumie... - westchnął.
- Co, jeśli któraś zaciążyła?
- Nie ma opcji... Wiedziałbym to już. Myślisz, że któraś by to przede mną ukryła?
- Dlaczego nie?
- Wiem, że się podobam wielu osobom. Staram się wybierać sobie mądre dziewczyny, ale żadna nie odpuściłaby, gdyby zaciążyła z kimś takim jak ja...
- Jesteś okropnie arogancki, Suguru!
- Nie udawaj, że ci się to nie podoba, Satoru...
- Chciałbyś, żeby mi się to podobało?
- Sam przyznałeś, że ci się podobam...
- Może to akurat mi się nie podoba?
- Wszystko we mnie ci się podoba.
- Ale wiesz co najbardziej mi się w tobie podoba?
- Co?

Wtedy Satoru uśmiechnął się z perfidną przebiegłością, po czym po chylił się nad Suguru i zwyczajnie go pocałował... Brunet zrozumiał natychmiast, co Gojo miał na myśli i aż ułożył usta w mimowolny uśmiech, gdy nagle skrzywił się wraz z przytłumionym jękiem, spinając wszystkie mięśnie, a przy tym złapał się mocno starszego, który westchnął głęboko wraz z drgnięciem ciała. Dał sobie chwilę na bezczynność, po czym rozpoczął delikatną pracę bioder, tym samym opuszczając usta młodszego, a swoimi przylgnął do jego uniesionej żuchwy.

- Ja - wydyszał Gojo, powstrzymując bardziej znaczący odgłos ze swoich ust.
- Satoru... - ledwo wydusił z siebie, mrużąc słabo ciepłe powieki i poruszając wdzięcznie ciałem wraz z głową w rytm bladoskórego.
- Hm... - jednak wystękał, oddając się cudownej rozkoszy, która wypełniała go w tej chwili całego, a on nie mógł nic na to poradzić.
- To... To było dobre...
- Ale co...
- Ten tekst...

Zdumiony jasnowłosy uśmiechnął się lekko, wykonując kolejne spokojne, ale o dziwo niesamowicie satysfakcjonujące pchnięcia, kątem oka obserwując jak Suguru odpływa we własnej przyjemności, zachowując przy tym swój wdzięk i blask, a to tylko pogłębiało zauroczenie Satoru. Ale przede wszystkim to, że Suguru oddawał mu się z takim opanowaniem, jakby mu ufał bezgranicznie, co tylko wzmacniało ich przyjaźń...

- Dobrze, że ci się spodobało... - odpowiedział po dłuższej przerwie, choć z jeszcze większym trudem - Bo to był mój tekst na podryw...
- Podrywasz mnie w takim momencie..?
- Nie mów, że ci się to nie podoba... - specjalnie użył tego samego zwrotu, którego wcześniej użył brunet.
- Podoba w chuj...
- Tak?
- Ty mi się podobasz, Satoru...

I w tym momencie serce starszego doznało szoku, w efekcie którego przeszło na rytm wyjątkowo szalony, jakby miało zaraz stracić możliwość funkcji życiowych. Tak samo Gojo doznał uczucia, które zaczęło mu mieszać w głowie, chociaż właśnie był w trakcie stosunku, który go podniecał w niewyobrażalnie niebiański sposób... Właściwie wszystko w nim już zaczęło tańczyć, nie dając mu możliwości racjonalnego przyjęcia rzeczywistości, on nawet prawie przestał kontaktować... Jedyne co widział to rozkoszna, wykrzywiona twarz Suguru w wypiekach, które wywołał on sam - Satoru Gojo. Ale nie tylko to... To on sprawiał, że aktualnie Geto wił się dziko i bez opanowania, a do tego poniżał się, wydobywając z siebie te najwstydliwsze tony, jakich nie użyłby przy nikim innym... Starszy nie wiedział, ale Suguru nigdy nie dał się zdominować żadnej dziewczynie, z którą był, nigdy nie pozwolił żadnej na tyle, na ile pozwolił Gojo... Nawet zignorował fakt, że ten wszedł w niego bez rozciągania, chociaż z początku lubrykant był na palcach, a magicznie znalazł się na jego przyrodzeniu...

Satoru nagle warknął, przygryzając wargę oraz marszcząc brwi, po czym sprawnie złapał obydwie ręce bruneta i pociągnął wysoko, prosto na pościel, tuż nad jego głowę. Pokonując kolejne granice swojej fizycznej wytrzymałości, zwinnie wsunął dłonie na dłonie młodszego, a następnie palce między jego palce, aby ostatecznie połączyli je w mocnym uścisku. W tym samym momencie Gojo wystawił biodra na największe obroty, czując, że się zatraca. Przestał się powstrzymywać, zaczął wydawać z siebie wszelkie odgłosy, jakie kłębiły się w jego strunach głosowych, a tym samym przekrzykiwał się w Suguru, który wytrzymywał już ostatkami sił, tak głęboko wszedł w niego Satoru... I wcale nie chodziło o ich fizyczny stosunek. Jasnowłosy dotykał duszy bruneta, dając mu możliwość doświadczenia czegoś o wiele większego niż zwykły, ludzki orgazm, to było sto razy przyjemniejsze i ogólnie lepsze... Tak przynajmniej czuł Suguru.

Nagle obydwaj wyprężyli ciała najbardziej jak się dało, odchylając głowy do tyłu, a z ich ust wyszły ich własne nazwiska. Suguru wystękał "Satoru", a Satoru "Suguru", gdy obydwaj doświadczali najgłębszej, cielesnej i duchowej rozkoszy, jednocześnie wylewając ją z siebie...

Również obydwaj zaraz opadli z powrotem na łóżko, łapiąc ledwo co duszne powietrze, a ich twarze dalej płonęły od nadmiaru emocji...

- Suguru... - wydyszał Gojo - Chodź ze mną na randkę...
- Mam dziewczynę... - westchnął, jakby z wyrzutem, ale chyba do świata.
- Zerwij z nią.
- Kiedy?
- Teraz.
- Myślisz, że tak po prostu wstanę, ubiorę się, pójdę i jej powiem, że to koniec?
- A nie zrobisz tego?

Suguru znów westchnął, patrząc w sufit, potem zerknął na Satoru, aż nagle faktycznie wstał. Zaczął się ogarniać, założył swoje ciuchy, a następnie wyszedł z pokoju...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro