Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[SATOSUGU]

Ten wieczór należał do zdecydowanie piękniejszych w grudniu, choć miesiąc dopiero się zaczął... Ale właśnie ten wieczór był wyjątkowy, bowiem jeszcze trwały urodziny pewnej ważnej osoby, a konkretniej samego Gojo Satoru. Chłopak ze wszystkimi przyjaciółmi świętował w jednej z przytulnych restauracji, dzieląc się z nimi oczywistą radością... Ale skromna impreza w końcu dobiegła do końca i wszyscy zaczęli się zbierać do domów... Satoru pojechał razem z bliskim sobie chłopakiem, na którego aktualnie spoglądał, gdy ten siedział za kierownicą i ze skupieniem prowadził pojazd. Co prawda był to samochód samego Gojo, ale ten nie mógł prowadzić, bo wznosił toast składający się z szampana, a później jeszcze czegoś spróbował... Nie był pijany, ale nie miał potrzeby ryzykować, zwłaszcza że Suguru bez problemu zgodził się prowadzić...

Jasnowłosy lustrował chłopaka, a przy tym układał usta w szczery uśmiech, podziwiając bruneta. To był naprawdę urodziwy chłopak pełen wdzięku, a przy tym tak odpowiedzialny i opiekuńczy. Gojo uwielbiał w chłopaku właśnie to, że zawsze mógł na niego liczyć, nawet gdyby śniadoskóry nie miał ochoty. W końcu bardziej myślał, nie o sobie, tylko o Satoru...

Nagle bladoskóry wysunął dłoń w stronę bruneta, a wtedy ten mu podał swoją, na co Gojo zareagował szczerym poruszeniem i ekscytacją. Zaczął z zaciekawieniem spoglądać na pierścionek, który śniadoskóry nosił na palcu, a przy tym nim delikatnie obracał... W końcu była to obrączka, którą sam mu wręczył już jakiś czas temu, a to wciąż budziło w nim takie samo podniecenie jak wtedy, gdy planował się oświadczyć...

- Suguru... - zawołał wesoło jasnowłosy - Miałem dzisiaj naprawdę dobry dzień, wiesz?
- Cieszę się, skarbie... - odpowiedział spokojnie, spoglądając na ulicę.
- Suguru... - znów zawołał, teraz bardziej z naburmuszeniem - Nie dałeś mi żadnego prezentu...
- Jeszcze... - ułożył usta w subtelny uśmiech - Prezent ode mnie czeka na nas w domu...
- Tak? - spojrzał na niego z ożywieniem - Co to takiego?
- Zobaczysz...
- Ach, nieważnie... - uśmiechnął się, wzdychając - Nie potrzebuję nic od ciebie dostawać. Wystarczysz mi ty...
- Chcesz mnie na urodziny? - zaśmiał się.
- Tak. Chcę całego Geto Suguru tylko dla mnie.
- Przecież już jest cały twój...
- Nie o to mi chodziło, Suguru... - posłał mu wymowny uśmiech.
- Ach, o to... - odpowiedział mu ze zdecydowanie delikatniejszym uśmiechem - Zobaczymy...

Wkrótce dwójka dojechała pod osiedle, na którym wynajmowali niewielkie mieszkanie, za to niezwykle przytulne i przyjemne w użytkowaniu, a im nie było potrzebne wiele miejsca... Brunet szybko podjechał na parking, gdzie zaparkował, a następnie razem z narzeczonym ruszył po schodach, trzymając go czule za rękę. Sam nie miał takiej potrzeby, ale wiedział, że Satoru to lubi, więc dla jego przyjemności wychodził z inicjatywą, co ten przyjmował z wielką aprobatą...

Para spokojnie wędrowała, dochodząc w końcu na swoje piętro, gdzie zdecydowanie skręcili. Teraz szli wzdłuż długiego korytarza, gdy nagle Gojo zatrzymał się, a zaskoczony Geto również stanął, odwracając się do ukochanego i spytał swoim ciepłym głosem: 

- Co jest?

Chłopak nic nie odpowiedział, ale zamiast tego po prostu podszedł bliżej bruneta i przytulił go mocno, układając głowę gdzieś na jego ramieniu, a wtedy dopiero wymruczał:

- Dziękuję, że nas przywiozłeś do domu...
- Satoru... - zaśmiał się, obejmując wyższego delikatnie - Przecież i tak musielibyśmy wrócić. Co za różnica, który by prowadził...
- Jesteś naprawdę słodki, Suguru... - aż ułożył usta w delikatny uśmiech - I tak przyjemnie pachniesz...
- Co ci się stało? Masz może gorączkę? - zaczął sprawdzać mu twarz dłonią z rozbawieniem.

Gojo odsunął się nieco, aby spojrzeć znów na swojego narzeczonego, a przy tym odruchowo przejechał dłonią po ciepłym policzku chłopaka, na co ten zareagował pytającym spojrzeniem. Ale szybko zrozumiał, czując jak bladoskóry już ociera palec o jego wargi, na co aż lekko uniósł kąciki ust i za chwilę posłusznie oddał się, gdy poczuł usta chłopaka na swoich... Wręcz sam objął obydwa policzki Satoru dłońmi, z czego jedną za chwilę zjechał na jego szyję, a przy tym odwzajemniał czuły, przydługi pocałunek, uśmiechając się przez jego cały przebieg.

- Smakujesz mi bardziej niż cukier... - wyszeptał szczęśliwy Gojo, ocierając wargi o dopiero co muśnięte wargi bruneta.
- Tak? - odszepnął na wydechu z równym zadowoleniem, odwzajemniając gest wyższego - Jestem lepszy od twoich ulubionych przekąsek? 
- Zdecydowanie... - westchnął, po czym zsunął się ustami nieco w bok, a przy tym jego silne ręce czulej objęły chłopaka. Wtedy jasnowłosy chwilę drażnił ciepłą skórę Geto za jego uchem czubkiem nosa oraz wargami, aż wyszeptał całkiem poważnie - Kocham cię, Suguru...
- A ja ciebie, Satoru... - wtulił się w niego.
- Mam ochotę się z tobą kochać, Suguru...
- Tutaj? - zaśmiał się - Może najpierw dojdziemy do mieszkania?
- Nawet tutaj... Chcę cię tu i teraz...
- Satoru... - pokręcił pobłażliwie głową, odsuwając go od siebie, ale złapał go za rękę - Chodźmy do domu. Tam będę cały twój i będziemy zupełnie sami... Chyba lubisz naszą intymność, co?
- Nie wiem czy wytrzymam... - sprytnie dostał się do szyi ukochanego, którą zaczął czule pieścić, wspomagając się dłonią w okolicy jego żuchwy.
- Satoru no... - westchnął, uśmiechając się łagodnie - To tylko kawałek...
- No dobra... - posłusznie odsunął się.

Brunet niczym bohater przeprowadził wyższego przez cały korytarz, aż w końcu dotarli pod właściwe drzwi. Gdy Suguru zaczął wyciągać klucze z kieszeni płaszcza, Satoru objął go od tyłu i znów przyssał się, ale tym razem do karku bruneta, a czasem wędrował wargami aż na bok szyi... Robił to w niesamowicie przyjemny sposób, który zdecydowanie podobał się śniadoskóremu, a przez to przygryzał wargę, próbując powstrzymać swój popęd, żeby racjonalnie otworzyć drzwi...

Gdy w końcu Geto dostał się do mieszkania wraz z Gojo, dwójka kulturalnie zdjęła z siebie okrycia oraz zdjęła buty, a wtedy Satoru chwycił delikatnie ukochanego i w ten sam sposób popchnął go na najbliższą ścianę, przylegając do niego własnym ciałem i obejmując. Najpierw czule musnął wargę niższego, a następnie przylgnął czołem do jego czoła, po czym nieco odsunął się, aby spojrzeć mu w te oczy o niezwykłej barwie... Uwielbiał je tak bardzo, że mógłby na nie spoglądać godzinami i nie czułby się niekomfortowo z tego powodu...

- Już jesteśmy w domu, Satoru... - uśmiechnął się ciepło brunet - Nie chciałeś się ze mną kochać?
- Mamy czas, Suguru... - rzekł na wydechu z wrażenia, odwzajemniając uśmiech - Już sama twoja obecność sprawia, że jestem w niebie... Nie wiem czy mogłoby być coś jeszcze lepszego od posiadania tego malutkiego mieszkanka na własność, będąc w nim z tobą...
- Cóż... Mieszkanie jeszcze nie może być nasze przez jakiś czas, ale nasza mała rodzina się powiększy...
- Co? - zaśmiał się - O czym ty mówisz?
- Wejdź do kuchni i zobacz.

Wyraźnie zaciekawiony Gojo chwycił Geto za rękę, po czym razem z nim faktycznie udał się do wskazanego miejsca, a wtedy w oczy od razu rzuciły mu się dwie kartki leżące na drewnianym stole. Jasnowłosy podszedł bliżej, a wtedy dostrzegł, że były to zdjęcia dwóch kotów; jeden był całkiem bielutki o niewinnych, za to wielkich niebieskich oczach, a drugi kotek urodą przypominał małego, czarnego łobuziaka o ciemnym, chytrym spojrzeniu... Gdy bladoskóry obejrzał fotografie, zerknął na ukochanego z uśmiechem i znów zapytał:

- Co to ma znaczyć, Suguru?
- Zaadoptujemy je.
- Co? - aż otworzył szerzej oczy, po czym podbiegł do bruneta i wtulił się w niego mocno z ekscytacją - Naprawdę, Suguru?! Będziemy mieli własne koty?!
- Tak - odpowiedział z subtelnym uśmiechem.
- Boże, jak się cieszę! - zawołał z radością w głosie - Wiesz jak bardzo o tym marzyłem! Kocham cię, Suguru! Jesteś najlepszy!

Gojo zaczął skakać jak dziecko, tuląc mocno rozbawionego narzeczonego i oddając mu pocałunki, gdy nagle złapał go za rękę i pociągnął w stronę sypialni.

- Co robisz, Satoru? - zaśmiał się brunet, podążając za wyższym.
- Naprawdę mam ochotę się z tobą kochać...

Gdy dwójka dotarła do pokoju, Gojo pośpiesznie ściągnął z siebie cienki, szary sweter wraz z koszulką, którą miał pod spodem. W tym czasie dziwnie zaciekawiony Suguru usiadł na łóżku, obserwując swój prywatny pokaz, ale nie na długo, bo zaraz Satoru do niego dołączył, wciągając go w namiętny pocałunek, tym samym wyciągając mu ciemną koszulę ze spodni. Następnie zaczął ją sukcesywnie rozpinać, drugą dłoń wsuwając pod spód prosto na ciepły tors śniadoskórego... W międzyczasie zsunął wargi na szyję ukochanego, na co ten aż przechylił głowę, mrużąc powieki z zadowolenia... Gdy Satoru skończył z koszulą, zwinnie przeszedł na pasek chłopaka, który zaczął rozpinać jedną ręką, a przy tym zasięg jego czułych pocałunków schodził coraz niżej, przez co Geto wręcz wysuwał klatkę piersiową do przodu, a Gojo wolną ręką zaczął zsuwać materiał z ramion ukochanego...

Wreszcie jasnowłosy rozpiął również spodnie bruneta, a wtedy wsunął w nie dłoń i zaczął z wyczuciem masować jego krocze, czym spowodował, że Suguru drgnął wraz z mimowolnym, ciężkim westchnięciem, a oddech zaczął mu przyśpieszać... Ten zresztą nie pozostał dłuższy, bo sam przejechał ciężko dłonią po ciepłym ciele ukochanego, aż dotarł do jego spodni, które równie szybko i sprawnie rozpiął, po czym tak samo zakradł się pod ich spód i złapał w dłoń krocze Gojo, które pieścił z podobną miłością, jaką odczuwał do samego chłopaka... Kątem oka zerkał jak temu zmienia się mimika twarzy pod wpływem gry wstępnej, jak kusząco przygryza wargę, opuszcza powieki i marszczy brwi... Było w tym coś na swój sposób pięknego, co brunet podziwiał. Sam jednak ulegał ogarniającemu go uczuciu pobudzenia złączonego z falą ciepła... W trakcie tego jakże czułego kontaktu dwójka opadła bokiem na pościel, ściągając jak najbardziej kołdrę spod siebie... Nagle rozpoczęli nowy pocałunek, obejmując się nawzajem na twarzy, a raczej Gojo chwycił w dłoń rozgrzany policzek ukochanego, który swoimi obydwiema zaczął ściągać z wyższego spodnie, a ten jedną ręką mu pomagał... Potem role się odwróciły, gdy to brunet złapał włosy bladoskórego, a ten usuwał z niego górną odzież, ale na niej nie skończył... Już zaczął się nawet bawić paskiem od czarnych bokserek śniadoskórego, zsuwając je lub wciągając z powrotem... Wyraźnie drażnił tym bruneta, bo ten w końcu sam ściągnął z siebie bieliznę, czym rozśmieszył Gojo... Ale chłopakowi przestało być do śmiechu, gdy ponownie poczuł na swoim kroczu przez materiał precyzyjną dłoń Geto, aż spiął ciało, wysuwając biodra do przodu, a do tego westchnął ciężko. Jeszcze opuścił nieco powieki, spoglądając na ukochanego z pewnym wyrazem zadowolenia, a jednocześnie z jakąś bezczelnością... Doznając silniejszego podniecenia, nawet przygryzał wargę, ale chcąc się odpłacić, sam chwycił już nagą, nabrzmiałą męskość narzeczonego, drażniąc ją wybitnie, a zwłaszcza skupiając się na tych najwrażliwszych strefach, przez co Suguru aż skrzywił się, napinając ciało jeszcze bardziej niż Satoru...

Nagle brunet odsunął dłoń od chłopaka, a zamiast tego podniósł się, aby ściągnąć z siebie do końca koszulę, w czym Satoru szybko zaczął mu pomagać. W tym samym czasie znów zaczął zmysłowo sunąć po skórze chłopaka, zalewając go jeszcze mocniejszymi pieszczotami, a do tego łapał skórę ukochanego niczym swój przysmak... Tak bardzo się w to wkręcił, że zapomniał o koszuli, która aktualnie zwisała gdzieś na łokciu drżącego bruneta pod wpływem przechodzących do dreszczy, gdy ten trzymał rękę we włosach całującego jego ciało Gojo. Bladoskóry z dokładnością badał skórę narzeczonego, a szczególnie, gdy językiem zahaczał o jego sutki... Wtedy również się zasysał, czym powodował w podnieconym Geto coraz to kolejne urwane stęki wraz z unoszeniem przez niego wyżej klatki piersiowej, a chłopak wtedy również krzywił się i odchylał głowę z braku odporności na tak jawne objawy pobudzenia i rozkoszy... Wszystko w nim potęgowało to, gdy Satoru dodatkowo drażnił jeszcze jego krocze, czemu brunet ulegał bez sprzeciwu... Cały już wrzał pod pieszczotami ukochanego, a był tak wniebowzięty, że w końcu położył się, prężąc rozpalone ciało, również pod wpływem ciepłych wypieków na twarzy...

Nagle chłopak pociągnął narzeczonego tak, aby ten miał twarz na wysokości jego twarzy, a wtedy niemal wystękał na wydechu:

- Satoru...

Po Gojo aż przeszły ciężkie dreszcze, jakie zawładneły jego ciałem, wzbudzając w nim głębokie pragnienie zbliżenia się jeszcze bardziej do tego niebiańskiego ciała... Już samo dotykanie wyraźnie go przejmowały, ale podniecony głos Suguru zdobywał chłopaka już totalnie... Był od tego niemal uzależniony, to dlatego tak bardzo zawsze starał się dostatecznie osłabić bruneta, tym samym smakując go z własnej potrzeby... Ale nawet nie zdążył dostrzec, gdy zaczął dyszeć przez najzwyklejsze w świecie pożądanie, nie mówiąc o ciężkim oddechu Geto...

Chłopak na chwilę zszedł z łóżka i podszedł do jednej z szafek, a w tym czasie Suguru korzystając z chwili spokoju ściągnął z siebie do końca koszulę, po czym naciągnął na siebie kołdrę. Z kolei Gojo chwilę szukał lubrykantu, ale w końcu go wyjął, a wtedy przy okazji ściągnął z siebie bieliznę.

Następnie wkradł się pod kołdrę, gdzie już czekał na niego Suguru, który przyjął go z otwartymi ramionami, a nawet nogami... Satoru przylgnął do ciała śniadoskórego, a ten automatycznie przyłożył do jego boków uda, za to ręce ułożył na łopatce i karku ukochanego, czasem wchodząc w jego włosy. Dwójka jeszcze dodatkowo na siebie wpływała, powodując w sobie tylko kolejne dreszcze podniecenia wraz z falami gorąca, przez które drżeli zachłannie i tak samo z trudem łapali oddech... W międzyczasie jednak Gojo sięgnął ręką po lubrykant, który zaczął otwierać jedną ręką, a następnie zwinnie zwilżył swoje palce... Wtedy zrobił między sobą a narzeczonym niewielki odstęp, byle tylko móc przedostać rękę między nogi śniadoskórego, który od świadomości, że za chwilę wypełni go Satoru, dostał dodatkowych drgawek... Jeszcze pokiwał ciężko głową, gdy dostrzegł mglistym wzrokiem pytające spojrzenie bladoskórego, a chwilę później przygryzł wargę, tłumiąc tym swój kolejny stęk, przy czym napiął swoje drżące mięśnie i zacisnął mocniej ręce na ciele ukochanego. Zaraz jednak z lekkością opuścił powieki, rozluźniając mimikę twarzy i ciało, kiedy poczuł w sobie kojący ruch palców ukochanego, bo ten był naprawdę delikatny i cierpliwy, przez co nie zmuszał ukochanego do podniosłych tonów... Ta czynność przebiegała w spokoju, a także sprawnie, dzięki czemu w końcu jasnowłosy wysunął z bruneta palce, ale jeszcze nie wchodził w niego... Poczekał chwilę, dając ochłonąć brunetowi po tym, co przeżywał przed chwilą, ale wreszcie nadeszło pięć minut Gojo Satoru, w których to on miał się popisać przed osobą, którą darzył wyjątkowym uczuciem i której najbardziej chciał imponować... Przede wszystkim jednak chciał, aby Suguru przy nim spełniał się najcudowniej na świecie, między innymi fizycznie, ale nie tylko... Po prostu teraz byli pochłonięci swoim stosunkiem, więc Gojo siłą rzeczy myślał w tych kategoriach...

Satoru czule objął Suguru w pasie, spoglądając mu prosto w oczy i czując na sobie wciąż nerwowe dłonie ukochanego. Jeszcze posłał mu swój czuły uśmiech, po czym jednym ruchem wszedł w bruneta, czując od razu jak ten pod wpływem czynności znów zaciska na nim palce, a przy tym skrzywił się lekko... A jednak w ciągu kilku sekund jego mimika znów złagodniała, a śniadoskóry zaczął lustrować twarz Gojo, czując z jego strony zaczynający się ruch... Wręcz sam uniósł delikatnie kąciki ust, gdy jego ciało w tym samym czasie zaczęło odczuwać oczywistą przyjemność, która pochodziła prosto w ruchu bioder bladoskórego... Satoru był mocno skupiony na zadaniu, mając przede wszystkim na uwadze doznania bruneta, którego przecież chciał zadowolić. Ale widząc akceptację z jego strony pozwolił sobie nieco rozwijać sposób poruszania się w nim, co z każdą kolejną fazą dawało o sobie znać coraz bardziej, a oni znów ulegali rosnącemu w nich uczuciu głębokiego, wręcz dudniącego podniecenia, które odbijało się w ich ciałach tak dokładnie...

W pewnym momencie już nieco skrzywiony pod wpływem zmysłowych doznań Satoru, gdy w tle przeganiały się jego oddech z oddechem Suguru, do tego ich wymowne jęki czy westchnienia, przesunął dłoń wzdłuż napiętego ciała ukochanego, a potem ręki, docierając nią wreszcie do jego dłoni, którą sprawnie oderwał od swojego karku, za to złączył ją ze swoją i tak z nią wylądował na pościeli nad głową bruneta, który automatycznie przesunął dłoń z łopatki na bark bladoskórego, z czego i tak potem ją przesunął jeszcze na jego kark. Z kolei Satoru złapał śniadoskórego za nogę i przysunął ją do swojego boku, tym samym przesunął rękę przez całe udo narzeczonego, w końcu łapiąc go za biodro.

Wtedy Gojo poczuł się zdecydowanie pewniej, trzymając za rękę miłość swojego życia, z którą pragnął przeżyć jeszcze setki takich cudownych chwil jak właśnie ta... Zwłaszcza, gdy spoglądał na tą słabą, pełną rozkoszy twarz bruneta, która była mu tak uległa... Na ten widok jasnowłosy aż przygryzł wargę, doznając tak zwanego uczucia motyli w brzuchu, na co wręcz uniósł powieki w miarę własnych możliwości... Pod wpływem chwili zbliżył się do ust ukochanego, w które wpił się zachłannie, ale sam pocałunek poprowadził o wiele czulej, a przy tym usprawnił ruch własnych bioder, czyniąc go dokładniejszym i intensywniejszym, na co Suguru napiął ciało bardziej i złapał się mocniej chłopaka, ale mimo wszystko wiernie podążał za nim, odnajdując w tym ruchu swoje szczęście...

Przejęta dwójka jednak nie potrafiła długo już prowadzić pocałunku, zwłaszcza tak zajmującego, więc nagle przerwali, dysząc na siebie nawzajem, a przy tym spoglądali sobie w oczy z wyraźnymi grymasami na twarzach. Teraz zaczęli dzielić rozkosz, bo każde kolejne pchnięcie powodowało w nich nagłe uniesienie brody, przy czym wyrzucali z siebie nie dające się zatrzymać odgłosy coraz jawniejszej rozkoszy...

Wszystko zaczęło ciemnieć, a do tego obraz zamazywał się, do tego to potwornie przyjemne, pulsujące uczucie nadciągającego kresu rozkoszy, zwiastujące ogromną falę ulgi...

Para zaczęła poruszać ciałami narwanie i bez zahamowania, gubiąc ostateczne resztki rozumu, bo stosunek już dawno porwał ich w całości... W końcu pierwszy pękł Suguru, gdy wystękał imię narzeczonego, chcąc go uprzedzić o swoim końcu... Ale moment spełnienia bruneta był tak inspirujący, że Satoru nie wytrzymał i wtedy sam zatracił się w szaleństwie, pod wpływem którego wylał z siebie to całe gromadzące się podniecenie... Zaraz po tym opadł ciężko na wyczerpanego bruneta, który dyszał ciężko, odchylając głowę i mrużąc zmęczone powieki. Na jego twarzy wciąż jeszcze malowały się nieznaczne kolory... Ale Gojo wyczuł, że serce chłopaka jeszcze biło pod wpływem podniecenia, na co aż uśmiechnął się z pewną satysfakcją... Nie, żeby jego tak nie biło...

Dwójka długo do siebie dochodziła, nie zmieniając pozycji, w której zresztą było im na swój sposób wygodnie. Ale w końcu Gojo zszedł z Geto, zajmując miejsce obok, a wtedy to brunet wtulił się w bladoskórego. Za chwilę jednak przesunął zmęczoną rękę na wciąż ciepły policzek ukochanego i rzekł cicho:

- Kocham cię, Satoru...
- Ja ciebie kocham mocniej, Suguru... - uśmiechnął się, okrywając dłoń chłopaka swoją.
- Satoru... - pokręcił głową pobłażliwie. - Kiedy powiesz rodzicom o nas?
- Ach, Suguru... - westchnął, spoglądając w bok - To nie takie łatwe, przecież wiesz... Jeszcze nie jest odpowiedni czas...
- Jesteśmy ze sobą pięć lat, zaręczyliśmy się... - przyznał z pewnym wyrzutem - Kiedy będzie odpowiedni czas?
- Nie teraz...
- Dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć?
- Czemu tak ci na tym zależy? - spojrzał na niego uważnie.
- Planuję z tobą życie... - zaczął nad wyraz poważnie - Gdy weźmiemy ślub, staniemy się rodziną w pewnym sensie... Będziemy razem hodować dwójkę kotów, a może kiedyś... - aż uśmiechnął się pod nosem.
- Kiedyś co?
- Zaadoptujemy dziecko, albo dwójkę... Dwie dziewczynki...
- Wolałbym chłopca... - burknął.
- Możemy trójkę dzieci...
- Naprawdę chciałbyś wychowywać ze mną dzieci? - zaśmiał się.
- Dlaczego nie? - spytał zdumiony - Nigdy nie ukrywałem przed tobą, że je lubię...
- Tak... Byłbyś cudownym ojcem - przyznał ze szczerym rozczuleniem. - Ale ja...
- Nie widzę powodu, żebyś nie mógł zostać równie dobrym ojcem...
- Suguru... - powtórzył śmiech.
- I właśnie dlatego, że omawiamy ze sobą tak istotne kwestie, powinieneś im powiedzieć. Nie chcę ich postawić przed faktem dokonanym...
- Jakim znowu faktem dokonanym?
- Po ślubie.
- Kiedy to będzie... - prychnął.
- Chciałbym w przyszłym roku.
- Suguru? - nagle rzucił mu zdziwione spojrzenie.
- No co?
- Śpieszy ci się?
- Kocham cię. Chcę już być częścią ciebie, tak samo chcę, żebyś ty był częścią mnie.
- Jesteś takim romantykiem... - pokręcił głową pobłażliwie. - Dobra. Powiem im jutro.
- Naprawdę? - spytał z przejęciem.
- No ta... Przecież jesteśmy poważnym związkiem.
- Kocham cię, Satoru! - wtulił się w niego.

Na pisanie tego zarwałam noc xddddddd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro