Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[MINSUNG] Loteria cz. 1

Od samego rana w szkole trwały atrakcje związane z dniem miłości, ale nie były to wcale Walentynki. Zresztą pora roku nie zapowiadała tego, bowiem była to raczej deszczowa jesień... Za to w tej szkole co miesiąc losowano tematykę imprezy na każdy 20. dzień miesiąca, ponieważ placówka taki miała numer. W związku z tym nie odbywały się zajęcia, bo i tak każdy chodził po wielkiej hali sportowej, którą dzisiaj użyto dla wielu stanowisk z różnymi rzeczami, między innymi z ciasteczkami z wróżbą, jakimś jedzeniem, piciem, a także wiele zabaw...

Jisung stał gdzieś z boku i właśnie czekał na swoją przyjaciółkę, która jak zwykle się spóźniała pomimo prośby Hana o to, aby przyszła na czas, bo on nie chciał sam tam stać jak debil. Zirytowany brunet w końcu westchnął ciężko, po czym po prostu zadzwonił do dziewczyny:

- No gdzie ty jesteś? - zapytał z wyraźną pretensją w głosie.

- No przecież już idę... - odpowiedziała z wyrzutem.

- Mówiłaś tak już pół godziny temu... - przewrócił oczami - Trzeba było nie siedzieć do późna z Jeonginem i robić nie wiadomo czego z nim...

- Ty jesteś jakiś głupi... - wyśmiała go - Przecież wczoraj się z nim nawet nie spotkałam...

- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć... Przecież ty go uwielbiasz - rzekł dokuczliwie z takim samym uśmiechem.

Przekomarzanie trwałoby dalej, gdyby nie nagłe rozłączenie się ze strony licealistki. Han już zmarszczył brwi nieprzyjemnie, gdy poczuł charakterystyczny zapach mocnych waniliowych perfum, a chwilę później dostrzegł niższą od siebie rudowłosą dziewczynę w lekkich kreskach wraz z brzoskiwionym cieniem na oczach, a na ustach błyszczyk w podobnym kolorze. Miała też trochę różu na policzkach, lecz takie miała z natury, co czyniło ją uroczą, a Jisung nawet sam to przyznawał często...

- No już jestem! - zawołała przerysowanym tonem.

- Wreszcie... - westchnął. - Ile można czekać...

- Przecież nie ma lekcji, więc co się tak denerwujesz...

- Mówiłem ci, że nienawidzę tak stać samemu i czekać nie wiadomo na co...

- Oczywiście, że na mnie! - zaśmiała się.

- A gdzie twój mąż?

- Jaki mąż? Jisung! - szturchnęła go.

- No a co, nie chcesz za niego wyjść? - uśmiechnął się złośliwie - Odkąd pamiętam zawsze tak o tym marzyłaś!

- Byłam dzieckiem, idioto... - posłała mu wzrok pełen politowania - Poza tym jestem z nim dopiero dwa miesiące, a my w ogóle jeszcze do szkoły chodzimy, jakbyś zapomniał...

- Nie wiesz jak bardzo chciałbym zapomnieć...

- Dokuczasz mi, bo ja mam chłopaka, a ty nie! - zawołała z zuchwałym śmiechem.

Hanowi jednak nie spodobało się to, stąd też jego niezadowolona mina. W ramach zemsty postanowił "delikatnie" szturchnąć przyjaciółkę z tym, że użył trochę za dużo siły, w efekcie czego popchnął rudowłosą dziewczynę w przód, a ta utraciła kontrolę nad swoim ciałem i już była pewna, że zaraz wpadnie w tłum ludzi, gdy nagle poczuła dosyć twarde lądowanie, a wzdłuż ramion silne ręce. Zdezorientowana, odruchowo zerknęła za siebie, a wtedy dziwnie speszona odwróciła wzrok. Gdy poczuła jak żywa tarcza ją puszcza, od razu odwróciła się i odpowiedziała już trochę pewniej:

- Przepraszam... - przy tym uśmiechnęła się delikatnie.

- Po prostu następnym razem uważaj na siebie - odwzajemnił uśmiech, po czym ruszył przed siebie.

Han z boku widząc całą sytuację aż trzymał się za usta, żeby nie wybuchnąć szaleńczym śmiechem. Okazało się, że popchnął przyjaciółkę prosto w ramiona jakiegoś dobrze zbudowanego chłopaka ubranego na czarno. Mimo widocznego umięśnienia, ten miał tak niewinną twarz, że totalnie nie pasowała do sylwetki. Był tak rozbawiony, że nie zauważył, gdy rudowłosa wróciła i ruszyła pięścią prosto w ramię trochę wyższego chłopaka, po czym uderzyła go mocno.

- Ała! - zawołał łapiąc się za miejsce, a na dziewczynę spojrzał z wyrzutem.

- Ty jesteś jakiś nienormalny! - wrzasnęła wściekła - Chcesz, żebym kogoś potrąciła czy co?!

- No chyba nie przed chwilą... - uśmiechnął się głupio.

- A gdyby to był ktoś drobny i młodszy od nas?!

- No on wyglądał na starszego... Pewnie jest z drużyny szkolnej...

- Skąd wiesz? - aż obejrzała się za chłopakiem z nadzieją, że jeszcze zdąży mu się przyjrzeć.

- Tak wygląda...

- Za niski jest... Nie ma opcji...

Nie wiadomo skąd obok nich pojawił się znacznie wyższy rudowłosy chłopak z pogodnym uśmiechem. Bez większego oporu objął dziewczynę ramieniem i zapytał:

- Kto jest za niski?

- Na pewno nie ty... - zaśmiała się dziewczyna spoglądając na chłopaka - Dzień dobry, skarbie...

- Cześć - z uśmiechem posłał delikatny pocałunek w czoło rudowłosej, na co Han skrzywił się z obrzydzeniem - Jak tam? Patrzyliście już coś?

- Jakoś nie zdążyliśmy...

- I tak wszystko to to jakieś gówno... - stwierdził brunet.

- Dlaczego? - zaśmiał się Jeongin - To całkiem zabawne...

- Kawałek papieru ma wiedzieć co mnie czeka...

- To nie kawałek papieru, tylko narzędzie do przekazania ci twojego losu... - tłumaczyła Oliah.

- Brednie...

- A ja tam wierzę w przeznaczenie.

- Ty wierzysz w różne głupoty... - przewrócił oczami - Ale chodźmy już, bo będziemy tu stać cały dzień...

I tak trójka ruszyła przed siebie, Han pierwszy, a za nim para trzymająca się za ręce. Na początku tylko obserwowali, bo nie było nic ciekawego, a raczej to Han tak stwierdził. Przeszli przez wróżenie z wosku, ciasteczka z niespodzianką i różne takie... Oliah nie czuła potrzeby, aby koniecznie czegoś próbować, bo aktualnie była w związku, a przyszła tu tylko dlatego, że i tak musieli mieć obecność. Jeongin za to skusił się na jedną z atrakcji, którą były słodkie bułeczki z nadzieniem w środku. Ten truskawkowy miał oznaczać szczęśliwy związek, a jagodowy samotność, jeszcze był jabłkowy znaczący, że niedługo spotkasz miłość. On brał to z przymrużeniem oka, bo przecież miał już dziewczynę...

- Na pewno wylosujesz truskawkowy... - śmiała się rudowłosa.

- To zwykły przypadek - Han pokręcił głową.

Mimo to Yang chwycił pierwszą lepszą bułeczkę, której połowę od razu odgryzł. Przeżuwając jedzenie, zerknął na nadzienie, które miało żółtawy kolor. Wszystkim to pokazał z uśmiechem, na co rudowłosa zaśmiała się. Zaraz trójka odeszła kawałek, a wtedy najniższa rzekła:

- Zrobiłeś to tylko po to, żeby zjeść tę bułkę, prawda?

- Wcale, że nie... - zaśmiał się Jeongin.

- To jedyny sens tej całej zabawy... - skomentował Jisung.

Po chwili namysłu chłopak cofnął się, aby wykraść z tamtego stołu bułkę, po czym dobiegł do pary, a w trakcie już zaczął jeść. Oliah i Jeongin śmiali się z chłopaka, a tę radość przerwało zdegustowanie Hana:

- Bleh, jabłkowe... - stwierdził z obrzydzeniem Jisung - Wolę jagodowe...

- Jabłkowe? - spytała przyjaciółka z rozbawieniem - A wiesz co to znaczy?

- Nie, nie wiem. Nie chcę wiedzieć.

- Gdzieś tutaj czai się twój chłopak...

- Co ty pieprzysz... - posłał jej cyniczne spojrzenie.

- Truskawkowe szczęśliwy związek, jagodowe samotność, a jabłkowe spotkanie niedługo swojej miłości.

- Mówiłem ci, że nie wierzę w takie głupoty...

- To na pewno znak! - śmiała się.

- Chuj, a nie znak.

- No w sumie...

- Boże, jaka ty jesteś głupia... - pokręcił głową.

Grupa dalej wędrowała między stanowiskami z nadzieją, że znajdą coś ciekawego, a przynajmniej że Hanowi się spodoba, bo w końcu on był teraz takim znawcą. W sumie zawsze był, tak samo jak najchętniej próbował wszystkiego, co było głupie i szalone... Za to dzisiaj nie miał wcale ochoty na nic z atrakcji. Nagle Jeongin usłyszał dzwonek swojego telefonu, na co od razu odebrał. Rozmowa trwała chwilę, ale chłopak ani na chwilę nie zmienił wyrazu na mniej poważny, a wręcz był zirytowany... Gdy skończył rozmowę, Oliah spytała:

- Co się stało?

- Muszę wracać do domu... - syknął z niezadowoleniem. - Podprowadzisz mnie do przystanku?

- Jasne... - od razu chwyciła go za rękę, rzucając spojrzenie Hanowi - Zaraz wrócę...

- Jasne. Tylko się nie pozjadajcie tam...
- Głupek... - zaśmiała się pobłażliwie.

Gdy para odeszła, Jisung postanowił przez chwilę samemu pochodzić i pomyśleć nad tym nieszczęsnym nadzieniem... Nawet na sekundę przeszło mu przez myśl, że może właśnie w tej hali jest ktoś, kto wkrótce wejdzie z nim w bliższą relację romantyczne. Co prawda jemu w ogóle takich nie brakowało, bo w ogóle nie czuł potrzeby bycia z kimś, a związek przyjaciółki go irytował, bo ta często zabierała chłopaka z nimi. Co prawda przyzwyczaił się do obecności Jeongina, a nawet go lubił, ale mimo wszystko... Lecz szybko doszedł do wniosku, że przecież Yangowi wyszło dokładnie to samo, a zresztą łatwo było zmanipulować ten test, dlatego tym bardziej był niewiarygodny...

Wkrótce wróciła Oliah, a wtedy dwójka znów ruszyła przed siebie rozmawiając na kolejne tematy, które same im przychodziły do głowy.

- Może ty coś spróbujesz? - uśmiechnął się złośliwie Han.

- Ja? - zaśmiała się rudowłosa - A po co?

- Dla zabawy.

- Nie muszę nic sprawdzać. Wiem, że Jeongin jest mi przeznaczony i co bym nie wylosowała, wylosuję jego lub coś sugerującego go.

- I skąd niby wiesz, że jest ci przeznaczony? - prychnął ze śmiechu - To zwykły przypadek, że akurat w jednej chwili złapaliście tę samą rzecz w sklepie, a potem się okazało, że chodzicie razem do szkoły...

- Oprócz tego jest w moim typie.

- Przypadek - przewrócił oczami.

- A to ty mi mówiłeś, że miłość jest ślepa i że skończę z kimś, kto na początku nie będzie wyglądał jak ktoś w moim typie!

- No i... - zaczął lekko urażony - nadal tak myślę...

- Nie chcesz, żebym była z Jeonginem? - zdziwiła się.

- Po prostu wiem, że to nie jest ten jedyny...

- Skąd? - zaśmiała się.

- Czuję to. Jeśli spotkasz swój ideał, poznam to po tobie. Jeongin jest zabawny, ale to jeszcze nie jest ten chłopak...

- Zrobię ci na złość i wyjdę za niego, wiesz?

- Nie dasz rady - pokręcił głową - Zjedzą cię wątpliwości... I to ja będę musiał tego słuchać, dlatego tym bardziej wybij sobie to z głowy!

- Lepiej pogadajmy o twoim chłopaku...

- Daj mi spokój... - przewrócił oczami - Nie szukam nikogo...

Za chwilę dwójka doszła do stanowiska, którego istnienie było trochę nierealne. Otóż tam losowało się imię i nazwisko ucznia tej szkoły, jakby miało to oznaczać, że w tej szkole każdy ma swoją bratnią duszę, a przynajmniej ci co brali udział... To było jednak nieco ciekawsze od reszty, dlatego bez zastanawiania się nad szczegółami po prostu podeszli i postanowili wziąć udział. Najpierw Jisung wsunął dłoń do wielkiego pudła, z którego wyciągnął karteczkę, ale jeszcze nie otwierał czekając aż przyjaciółka wyciągnie.

- Zobaczysz, że będę miała Jeongina... - zaśmiała się rudowłosa rozwijając papier.

- A ja kogoś chujowego... - zabrał się za to samo. Po chwili Han zmarszczył brwi widząc napis na swojej kartce - Kto to jest...

- Co? - zdziwiła się.

- Kogo masz? - uśmiechnął się podstępnie pewny, że dziewczyna się myliła.

- ,,Christopher Bahng"...

- Ha! Mówiłem! - zawołał z satysfakcją, ale zaraz dodał znów złośliwie - Ej... A co jeśli to to jest ten jedyny? - po czym wybuchnął śmiechem.

- Przestań! To nie jest zabawne! - skrzywiła twarz w grymasie.

- Ja mam jakiegoś Lee Minho... Totalnie nie wiem kto to jest...

- Ja go znam - uśmiechnęła się. - To jest ktoś dobrze znany w kołach nauk ścisłych...

- Ale ty do żadnego takiego nie należysz - zaśmiał się próbując wyobrazić sobie przyjaciółkę w takim miejscu.

- Minho mi pomagał wiele razy z matematyką, fizyką i chemią... Tobie też mógłby pomóc, bo nie idzie ci jakoś szczególnie...

- A w nagrodę poszedłby ze mną na randkę, tak? - zaśmiał się.

- Nie wiem, możemy to sprawdzić - odwzajemniła.
***

Następnego dnia były już normalne lekcje, a ponieważ Han chodził do tej samej klasy jak jego przyjaciółka, dwójka przyszła do szkoły razem i właściwie cały czas chodzili razem po korytarzach obgadując innych ludzi lub gadając o czymś. Aktualnie czekali na kolejną godzinę zajęć. Oliah korzystając z chwili ciszy postanowiła iść do łazienki, a z Jisungiem raczej by nie weszła, więc ruszyła sama... Nagle poczuła zderzenie z kimś, a gdy się nieco odsunęła, w pierwszej kolejności dostrzegła łagodne oczy, w których wyczuła domowe ciepło aż przeszły po niej ciarki... Potem dopiero poznała całą twarz, a potem sylwetkę wysportowanego chłopaka.

- Em... Tym razem ja przepraszam... - zaśmiał się nieśmiało trochę wyższy chłopak, a przy tym przesunął dłonią po karku. W ten sposób odznaczyły mu się mięśnie na ręce przez rękaw przylegającej koszulki sportowej.

- Nic się nie stało... - odruchowo, trochę bezmyślnie odpowiedziała, ale w ostatniej chwili, gdy miała przepuszczać bruneta, rzekła zdecydowanie i na jednym tchu - Czekaj!

- Tak? - zdezorientowany, ale łagodnie zerknął na nieznajomą.

- Jak masz na imię?

- Chan.

- Chan? - zdziwiła się i spytała równie bez zastanowienia - Nie Christopher?

- Właściwie to tak... - zaśmiał się. - Oficjalnie nazywam się Christopher Bahng... - na te słowa dziewczyna otworzyła szerzej oczy, ale słuchała go dalej - Chan to moje drugie imię i wszyscy tak do mnie mówią, bo jest łatwiejsze. Wiesz, miło się rozmawia, ale trochę się śpieszę, bo właśnie mamy spotkanie...

- Spotkanie? - zaintrygowana i podejrzliwa dalej pytała - Jakie spotkanie?

- W szkolnej drużynie koszykarskiej - odpowiedział z uśmiechem. - Mogę na chwilę twój telefon?

Dziewczyna zmarszczyła brwi ze zdziwienia, ale coś jej podpowiadało, aby zrobić to o co prosił chłopak, dlatego faktycznie wyciągnęła urządzenie, odblokowała i podała wyższemu. Ten szybko w coś kliknął, zapisał, po czym oddał rudowłosej.

- Tutaj masz mój numer, jeśli jeszcze będziesz chciała o coś zapytać. A teraz naprawdę muszę już iść. Jeszcze raz przepraszam, że tym razem to ja w ciebie wpadłem - po przyjacielsku poklepał ją po ramieniu, po czym ruszył przed siebie.

Oliah przez chwilę stała nieruchomo ze skołowaniem na twarzy oglądając się za brunetem, po czym od razu wróciła do przyjaciela, który właśnie zajmował się grą na telefonie, więc możliwe, że wcale nie zauważył całego wydarzenia, a powinien.

- Han Jisung! - zawołała rudowłosa.

- Co? - nagle oderwał się i spojrzał na dziewczynę - Czego chcesz? Miałaś iść do kibla...

- Przed chwilą wpadł na mnie tamten chłopak...

- Jaki?

- Ten, na którego wczoraj ja wpadłam...

- Co ty gadasz... - zaśmiał się - To chyba przeznaczenie...

- Nawet tak nie mów! - prawie zapiszczała z emocji i to tych nieprzyjemnych.

- Co? Co się stało?

- Przedstawił mi się...

- No co ty... - aż sam się uśmiechnął zaskoczony - No nie mów, że to on...

- To on!

- Poważnie?

- Mhm... - zmieszana pokiwała głową.

- Aż jestem w szoku...

- On w ogóle dał mi swój numer...

- Tak po prostu?

- Tak. Bo zadawałam mu dużo pytań, a on się spieszył na spotkanie w drużynie i powiedział, że jak będę chciała jeszcze o coś spytać to tutaj mam jego numer...

- W drużynie? Czyli, że on jest w drużynie szkolnej? Mówiłem!

- Dobra, cicho... Teraz nie to jest ważne...

- Hej, spokojnie... - wstał z ławki, po czym po prostu przytulił przyjaciółkę - Przecież to wciąż nic nie znaczy... To wciąż tylko przypadek... Przecież jesteś z Jeonginem, nie?

- Tak, ale...

- Ciii, już nie myśl tyle...

Pogubiona dziewczyna sama wtuliła się w chłopaka, a ten szybko przesunął jedną z dłoni na jej potylicę i dalej próbował mówić coś na pocieszenie. Niby sytuacja wydawała się banalna, nawet nieco komiczna, ale dla przyjaciółki to znaczyło coś więcej, a Han nie zamierzał się z niej śmiać w takiej sytuacji...

Później, gdy minęły wszystkie lekcje, a Oliah nieco ochłonęła, dwójka powoli szła po korytarzu kierując się w stronę wyjścia ze szkoły. Nagle dziewczyna dostrzegła otwarte drzwi w jednej sali, a wiedząc co to za sala, była niemal przekonana kto tam przebywa. Bez słowa pociągnęła przyjaciela za sobą z dumnym uśmiechem, a Han wtedy zawołał:

- Co ty robisz?

- Zobaczysz...

- Ja chcę do domu!

- Zaraz pójdziesz tylko musisz coś zobaczyć!

- Jezu, ale ty mnie męczysz... - przewrócił oczami.

Wkrótce doszli do otwartych drzwi, przez które wyjrzeli ostrożnie. Wewnątrz trzech uczniów siedziało w pierwszych ławkach, za to przy tablicy stał jakiś chłopak w jasnobrązowych włosach i w okularach z cienką oprawką. Nie wyglądał na szczególnie starego, a wręcz przypominał starszego ucznia... A jednak ten żywo coś tłumaczył swoim łagodnym, lecz pewnym głosem, który swoją drogą był dosyć słodki w barwie. Jego twarz wyrażała też coś podobnego, ale nie przypominał typowego kujona lub chłopca do bicia, bardziej zaradnego i utalentowanego młodego mężczyznę. Gdy Han chwilę się przyglądał studentowi powoli zaczynał odczuwać jakieś ciepło, a im dłużej na niego patrzył, tym intensywniej go lustrował.

- Podoba ci się, co? - spytała Oliah.

- No... - odpowiedział bezmyślnie, po czym speszył się - Znaczy..!

- Już nie udawaj, że nie... - uśmiechnęła się.

- Jest całkiem ładny... - zerknął w bok.

- To twój Lee Minho... - szepnęła prowokująco.

- Nie mój! - wrzasnął.

Wtedy doszło to do ludzi w sali, a ci odruchowo przerwali i spojrzeli w stronę dwójki, a szczególnie owy Minho. Jisung wtedy otworzył szerzej oczy onieśmielony całą sytuacją, za to szatyn przeniósł wzrok bezpośrednio na rudowłosą i z uśmiechem zaczął:

- Oliah...

- Hej... - uśmiechnęła się niewinnie i podeszła wywołana. Od razu wymieniła przyjacielski uścisk z wyższym chłopakiem.

- Tym razem biologia? - zaśmiał się.

- Niee... - odwzajemniła. - Właściwie przechodziliśmy obok, ale mój przyjaciel bardzo chciał cię zobaczyć...

- Co? Dlaczego? - zdumiony uśmiechnął się, a przy tym od razu spojrzał na Hana, który speszył się na wzrok starszego, zwłaszcza że ten pomachał ręką w jego stronę.

- Wczoraj był dzień miłości...

- Nie było mnie wczoraj w szkole, miałem olimpiadę matematyczną...

- No nieważne, nic ciekawego - zaśmiała się. - Ale dla zabawy losowaliśmy nazwiska uczniów...

- Boże, jakie to głupie... - zaśmiał się. - I co, wylosowaliście mnie?

- Też uważam, że to głupie... - burknął Han patrząc w bok, gdy już podszedł do reszty - To zwykły przypadek...

- A co jeśli nie... - zmartwiła się dziewczyna.

- Coś się stało? - spytał zaniepokojony Lee.

- Co... A nie! - zaśmiała się nerwowo - My chyba już będziemy szli, bo się spieszymy...

- Hej, czekaj! - zawołał do niej jeszcze.

- Hm?

- Mam dzisiaj niewielką imprezę z okazji urodzin... Może chcielibyście przyjść?

- Tak, jasne! - już ciągnęła za ramię przyjaciela lekko spłoszona - Wyślij mi adres, a my na pewno będziemy...

- Oki, to do zobaczenia!

- Mhm, papa!

Po czym Oliah pośpiesznie wyszła z przyjacielem z klasy, a potem czym prędzej ze szkoły. Dopiero w drodze do domu Han się odezwał:

- Co ci się stało?

- Nic... - odpowiedziała z pewnym grymasem, udając opanowanie.

- Wyraźnie cię coś zdenerwowało... - chwilę się zastanawiał, po czym dodał z wrednym uśmieszkiem - Chyba, że nie chciałaś powiedzieć Minho kogo wylosowałaś...

- Zamknij się! - szturchnęła go.

- Mówiłaś o tym Jeonginowi?

- Zwariowałeś?! Nie ma mowy!

- A dlaczego? Przecież to tylko zabawa... - mówił przerysowanym tonem.

- Ale jakbyś się poczuł, jakby twoja dziewczyna wylosowała kogoś innego niż ciebie?

- Bawiłoby mnie to...

- Tak, na pewno! Jesteś najbardziej zazdrosną osobą, jaką znam! Ale teraz to nieważne... Pamiętaj, że musimy iść na imprezę do Minho...

- Właśnie... Jesteś jakaś jebnięta! Jak mogłaś się zgodzić?!

- A czemu nie? Ty uwielbiasz imprezy...

- Bo to Minho?!

- No i? A, poczekaj... - zaśmiała się - On ci się podoba...

- Nie??

- Oczywiście, że tak. Od razu to widać. Lepiej myśl nad prezentem, a narazie ja idę do domu się ogarnąć, nie wiem jak ty...

- Ja też muszę... A po prezent idziemy razem!

Dziewczyna przewróciła oczami, ale przystała na to. Potem dwójka się rozeszła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro