17.
❝Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli. Rodzą się z pewnymi skłonnościami, ale liczy się sposób, w jaki żyją. I to, jakich ludzi poznają.❞
—Cassandra Clare, Miasto szkła.
Zmrużyła oczy, podświadomie nie chcąc odwrócić wzroku od opartego o mur mężczyzny. Brakowało jeszcze by ledwo odzyskany humor zepsuł jej jakiś debilny znajomy Ichigo.
— Kto jest niby czyją laską?
Prychnął rozbawiony i odbił się od ściany, wsuwając dłonie w kieszenie.
— Daj spokój, widziałem cię już kilka razy w jego towarzystwie. — Stanął przed nią, pokonując dzielący ich dystans w zaledwie kilka kroków.
— Niech zgadnę… Jesteś jednym z członków gangu, z którym Kurosakim ma na pieńku. — Rozłożyła dłonie, przewracając oczami.
— O proszę, ten frajer mówił coś o mnie — uśmiechnął się, a w tym geście było coś, co sprawiło, że plecy Eri przeszedł dreszcz — Należę do Xcution. — Położył rękę na jej ramieniu, naruszając przestrzeń osobistą.
Nie spodobało się jej się to jak nazwał Ichigo. Już miała się wyszarpnąć, gdy do jej uszu dotarły kroki i dobrze znany głos.
— Zabieraj od niej łapy, Ginjo.
Eri spojrzała za siebie, ale Ichigo nie odrywał wzroku od stojącego przed nią chłopaka. Wszystkie mięśnie na jego twarzy były napięte co najmniej, jakby miał zamiar rzucić się w ich stronę i rozpocząć bójkę.
— Pojawił się twój książę. — Głos Ginjo ociekał ironią, co niejako ją otrzeźwiło i umożliwiło odsunięcie się od niego o krok, tylko po to, aby poczuła na ramieniu inną dłoń, przyciągającą ją do Ichigo. Chwilowe zaskoczenie przyćmiła fala ciepła rozprzestrzeniająca się od miejsca, w których ich skóra stykała się ze sobą.
— Nie wtrącaj Eriko do naszych porachunków, bo pożałujesz.
Zagwizdał w odpowiedzi, wydając z siebie po chwili gardłowy śmiech. Rzucił dziewczynie spojrzenie, które mogła określić jedynie jako dzikie. Jednak miała zdecydowanie za często w swoim życiu styczność z wyrostkami o predyspozycjach do tworzenia by się go bać, nie, jej było o wiele bliżej do…
— Już się boję.
irytacji.
A ta jak zawsze szybko przeistoczyła się w złość, przysłaniając logiczne myślenie i pompując do krwioobiegu jedynie więcej adrenaliny, więcej lekkomyślności i pragnienie emocji. Jedyną blokadą był Kurosaki, który próbował zatrzymać ten rytuał, przywracający jej dawny głód. Jak w amoku, rzuciła Ichigo przez ramię chłodne spojrzenie i ze słyszalnym niezadowoleniem cedziła każde słowo.
— Hej, Truskawka, mogę wiedzieć co ty odpierdalasz? — Ichigo zdołał posłać jej jedynie zdezorientowane spojrzenie. Normalnie może zrobiłoby się Eri go nawet szkoda, jednak w tej chwili jej umysł nie stykał na kanale głębokich emocji. — Sama bym sobie poradziła z tym wyżelowanym idiotą, na cholerę się wpierdalasz? — Dodała zła, ostentacyjnie odsuwając się od niego i zarzuciła włosami.
Kurosaki nie mógł uwierzyć swoim uszom i nie mógł zaprzeczyć temu, że dziewczyna swoim zachowaniem kompletnie wybiła go z rytmu i zmusiła do zaciśnięcia ust w wąską linię, aby przypadkiem nie powiedzieć czegoś za wiele. Właśnie dostawał opiernicz za chęć pomocy, a niewdzięczna dziewczyna kompletnie nie przypominała mu jego Eri Fuu.
Kiedy zaczyna myśleć, że zaczyna ją rozumieć, ta - zupełnie jakby obrała sobie to za cel - udowadniała mu, jak bardzo się myli. Jego mózg nie nadążał za tokiem myślenia Eriko. Co sprawiło, że nie potrafiła zachować się w tej sytuacji, jak normalna dziewczyna? Pozwolić sobie na pomoc? Nie straciłaby przez to życia ani nie straciła w jego oczach; choć w tym momencie wątpił aby właśnie to był powód jej zachowania. Ale tak jak nie wiedział, co ta chciała osiągnąć, tak czuł, co jej się udało.
Irytacja udzieliła się i mu, choć jej ofiarą była osoba, która ją wywołała. Siłą woli powstrzymał się od szarpnięcia dziewczyną, by musiała patrzeć mu prosto w oczy. Z trudem wypuścił powietrze przez usta i odwrócił się w jej stronę, kompletnie ignorując Ginjo.
— Czy ty chociaż raz możesz zachować się, jak normalna dziewczyna? Zawołać uroczo o pomoc — wziął głębszy wdech i podwyższył głos, tak, że niemal piszczał — Pomocy, niech mnie ktoś uratuje! — powrócił do normalnego tembru — A gdy pomoc przyjdzie, siedzieć cicho. Potem ładnie podziękować swojemu wybawcy. — Tu wskazał na siebie kciukiem. Jednak swoim monologiem sprawił jedynie, że Eriko jeszcze bardziej poczerwieniała na twarzy.
— Prędzej padnę trupem niż będę się tak poniżać. — Przyłożyła pięści do twarzy, udając stereotypową przestraszoną i nieporadną nastolatkę z mang. — Ratunku niech mnie ktoś uratuje. To cię właśnie kręci, Kurosaki? — Udała odruch wymiotny, palcem wskazującym pokazując swoje usta. — Obrzydliwe.
Ichigo uśmiechnął się kpiąco, spoglądając na nią z wyższością.
— Wiesz, że właśnie to zrobiłaś?
— Ty… — zmrużyła oczy — Nie łap mnie za słowa, wiesz co miałam na myśli cię naśladując!
Ginjo przewrócił oczami. Nie sądził, że Kurosaki tak zdziecinniał od ich ostatniego spotkania. Dodatkowo, miał zamiar wykorzystać dziewczynę do wywabienia chłopaka i zasiania ziarna niepewności o bezpieczeństwo ich relacji, a tymczasem z każdym słowem rozumiał coraz bardziej, że ten duet jest za głupi by zrozumieć jakiekolwiek indykacje w tym kierunku.
— Jako osoba ratowana z opresji nie masz nic do gadania, Buła. — Kurosaki dźgnął palcem Eriko w okolicę obojczyka.
— Słuchaj no, Truskawko…
Odchrząknięcie chłopaka oderwało ich uwagę od siebie, przez co oboje wydarli się niezadowoleni.
— Czego?
— Zawiedliście mnie. Ale może przynajmniej skończycie w jednej sali szpitalnej po wszystkim.
Nie musiał dopowiadać już, że chodziło mu w tym momencie o psychiatryk, chciał zasiać w Kurosakim jakiekolwiek ziarenko niepewności i powoli burzyć jego idealny świat zza bezpiecznych kurtyn, brudząc ręce jedynie osób o IQ zbliżonym do osoby, którą pragnął mieć na wyciągnięcie ręki, jako nową zabawkę.
Odwrócił się na pięcie, pozwalając lekkiemu uśmiechowi rozciągnąć usta. Pozostawił ich zdezorientowanych i właśnie od tego miał zamiar zacząć.
Aż kompletnie zburzy wizję bezpiecznego domu, w którym Ichigo chciał schronić wszystkich, których kochał. Ten był przecież zbudowany z papieru i kłamstw, którymi sam się karmił na co dzień.
— O co mu chodzi? — Eriko przerwała niezręczną ciszę, która zapadła między nimi odkąd pozostali sami. Ichigo wzruszył ramionami, rozglądając się uważnie, jakby w obawie, że ktoś znowu się pojawi by im zagrozić.
— Ginjo jest dziwny i irytujący. Jak tylko spotkasz go, lub kogokolwiek podającego się za członka jego gangu, masz mnie natychmiast o tym poinformować. Rozumiemy się?
Już miała znowu zacząć się sprzeczać ale Ichigo wziął głęboki wdech i dodał.
— Posłuchaj mnie, Eriko. Ja i Ginjo mamy stare zatargi i nie pałamy do siebie sympatią. Jeżeli ten typ zobaczył cię w moim towarzystwie może cię wciągnąć w nasze porachunki, zresztą, już zaczął to robić. Trzymaj się z daleka od niego i reszty jego zgrai. W sumie kogokolwiek, takich szemranych typów w Karakurze nie brakuje i nie mów, że przesadzam i poradzisz sobie sama. Ja naprawdę wiem, że jesteś waleczna i wierzysz w swoje umiejętności, zapewne poradzisz sobie z niejednym natrętem. Jednak jest różnica między głupotą, a walecznością. Zawsze może się trafić silniejszy od ciebie lub kilku takich, a ty jesteś kobietą… — Przerwał na chwilę by podrapać się po karku i spojrzeć jej prosto w oczy pomimo czerwieniejących się policzków. — Ty możesz stracić coś dużo ważniejsze i cennego, a ja co najwyżej zęby.
Eri zrozumiała kontekst jego wypowiedzi szybciej aniżeli mogłaby chcieć. Zmieszała się, a jej twarz zrobiła czerwona, przez co spuściła ją w dół.
— Bądź po prostu bardziej rozważna, bym nie musiał się o ciebie martwić. — Niepewnie aczkolwiek z troską wyciągnął rękę w jej stronę, obawiając się czy ta znowu nie wybuchnie gniewem. Ostatecznie pospiesznie założył jej niesforny kosmyk za ucho.
Wszystko w świecie Eriko się uspokoiło. Jego delikatne gesty, troska i piwne oczy, w których mogła się zobaczyć w kompletnie innym świetle. Niezwykle jak na nią, bo nieśmiało, uniosła głowę. Nie była pewna, czy nie wolałaby zobaczyć w nim niechęci wobec niej, byłoby to coś już jej znane, a nie jak teraz. Kompletnie obce uczucie związane z bezkrytycznym zrozumieniem. Nawet jeśli chwilę wcześniej prawie skakali sobie do gardeł, on nie krzyczał na nią za nagłą zmianę, nie…
On chciał ją zrozumieć. A przynajmniej tak chciała się oszukiwać, jeżeli to nie była prawda.
Nie mogła wiedzieć, że chłopak już od dłuższego czasu patrzył na nią tak, jak w przeszłości zdołał tylko na jedną dziewczynę.
Z nieba zaczęły spadać duże płatki śniegu, przez co spojrzeli do góry, przerywając niezręczną atmosferę. Może gdyby Eriko zerknęła ponownie na chłopaka, zorientowałaby się, że ten patrzył na nią z łagodnym uśmiechem, który zniknął po chwili.
— Chodź, odprowadzę cię do domu. Nie chcę żebyś się rozchorowała, a sama będziesz się szlajać. — Pokiwała głową, nie mając nawet ochoty sprzeczać się, że wcale by tak nie było.
Lekkie ukłucie rozczarowania sprawiło nieprzyjemne dreszcze w okolicy karku. Nie chciała aby ich wspólny dzień kończył się tak szybko, do tego po jej dziecinnym wybuchu, na który ten nie zasłużył.
«« »»
Wziął od niej reklamówkę z zakupami, ignorując jej głośny sprzeciw.
— Naprawdę drugiej takiej jak ty ze świecą szukać. Wystarczy jedna iskra byś wybuchła. — Powiedział, wracając do swojego ulubionego zajęcia, czyli drażnienia jej. Uśmiechnął się zadziornie.
— To ty masz po prostu wyjątkową zdolność do wkurzania mnie w ciągu kilku sekund. — Przewróciła oczami, ukrywając przy tym lekko uniesione kąciki ust.
— Ohhh~ — zawołał — To zupełnie jak pół naszej szkoły, te pół z którym wdałaś się w bójkę.
— Odezwał się aniołek. — Prychnęła. Wyprzedził ją i stanął naprzeciw, aby następnie złapać się teatralnie za serce.
— Ranisz me uczucia. — Zaśmiała się perliście, a zaszklone przez śmiech i śnieg oczy skierowała na płatki oblepiające jego włosy i twarz. — Od jakiegoś czasu jestem grzeczny. — Postarał się o poważną minę, by dodać sobie wiarygodności, czym zasłużył na uniesienie brwi i pobłażliwe spojrzenie. — No dobra, czasami zdarza mi się jeszcze coś przeskrobać ale to nie jest to, co kiedyś. — Dodał nieco zawstydzony.
Zrobiła krok w jego stronę tak że stali bardzo blisko siebie. Zadarła głowę, a w jej oczach dostrzegł wesołe iskierki a na ustach pojawił się psotny uśmiech. Wyciągnęła rękę i rozczochrała mu włosy tak, jak on zwykle jej robił.
Ten uśmiech i gest zaskoczyły go na tyle, że nim zdał sobie sprawę z tego co robi, złapał ją za nadgarstek. Za sprawą impulsu już miał ją do siebie przyciągnąć, gdy jej telefon wydał z siebie melodyjkę. Natychmiast puścił dziewczynę, z zawstydzeniem odwracając wzrok.
Eriko wyciągnęła z kieszeni komórkę i patrząc na wyświetlacz, zacisnęła nerwowo usta. Odeszła kawałek i po głębokim westchnięciu, odebrała telefon. Po tonie jej głosu i minie domyślił się, że rozmawia z bratem. Zacisnął pięść, przeklęty szósty zmysł braci, który powodował, że jakimś cudem zawsze wiedzieli, kiedy coś się dzieje z ich młodszymi siostrami. Przeczesał nerwowo dłonią włosy i zganił sam siebie za takie myśli.
— Muszę wracać do domu bo zaraz Pan Sprawiedliwość wprowadzi mi godzinę policyjną. — Wyrwała go z zamyślenia, mówiąc poddenerwowany głosem.
Pokiwał głową. Tak jak się spodziewał, resztę drogi Eriko była milcząca, chociaż starał się jak tylko potrafił na nowo ją rozweselić. Podświadomie wiedział, że sytuacja jest zbyt zagmatwana, a emocje ciężkie, by mógł cokolwiek wskórać. Jedyne, co mógł, to zwyczajnie być. Tylko tyle i aż tyle.
Stanęli niedaleko jej bloku i Eriko wzięła od niego reklamówkę z zakupami. Stanęła naprzeciw i ścisnęła mocniej materiał obiema dłońmi.
— Naprawdę ci dziękuję za dzisiaj, Ichigo. — Powiedziała, rumieniąc się ogniście. Niełatwo przychodziło jej dziękowanie komukolwiek, jednak Ichigo naprawdę zrobił dla niej bardzo dużo. Najpewniej nawet nie zdając sobie sprawy z wagi wypowiadanych przez siebie słów i dokonywanych dla niej wyborów.
Ichigo wziął głęboki wdech i uśmiechnął się do niej po raz kolejny chcąc dodać jej otuchy. Nie wiedział czemu ale im dłużej przebywał w jej towarzystwie, tym bardziej chciał stać się kimś przed kim ta zdoła się otworzyć i pozwoli chronić.
— Do jutra. — Nawet na niego nie spojrzała, odbiegając w stronę bloku. Dopiero tuż pod drzwiami klatki zatrzymała się, obróciła i pomachała mu zamaszyście. Z niejako smutnym uśmiechem, którego ta już nie była w stanie dostrzec, uniósł rękę, bojąc się o to, w co ją wplątał.
Gdy wszedł do domu, jego ojczulek siedział na kanapie oglądając w telewizji jakąś komedię przy której śmiał się do rozpuku. Gdy Isshin usłyszał swojego syna, niemal natychmiast obrócił głowę niczym sowa namierzająca swoją ofiarę.
— Mam nadzieję, że bezpiecznie odprowadziłeś Eriko do domu?
Ichigo przewrócił oczami. Nie spodziewał się po ojcu nagłej powagi w głosie, która kontrastowała z widokiem, który kojarzył się z głową Kurosakich.
— Oczywiście, że tak, za kogo mnie masz? — Odparł, lekko urażonym głosem. Ojciec spojrzał na niego spod byka, ale zaraz na jego ustach pojawił się zwyczajny uśmiech.
— Masz przyzwolenie. Lubię ją, dziewczynkom także przypadła do gustu, zapraszaj ją częściej do domu. Nie tylko przy nauce czy… - Tutaj szerzej się uśmiechnął pokazując rząd białych zębów i kilkukrotnie uniósł brwi. — miłosnych schadzkach pod naszą nieobecność.
Młodszy Kurosaki zaczerwienił się po same uszy.
— Nie pleć głupot, staruszku. — Wymamrotał zawstydzony i postanowił ulotnić się do swojego pokoju zanim jego ojciec rozkręci się jeszcze bardziej z dogryzaniem.
Isshin zaśmiał się pod nosem, nie mogąc inaczej skomentować ucieczki syna przed niewygodną rozmową. Miło było patrzeć jak jego dziecko zakochuje się, stając niejako mężczyzną z zagubionego chłopca ganiającego za robakami. Trzymał mocno kciuki za jego sukces w zdobyciu serca Eriko, pomimo wyraźnego braku zdolności podrywania. Ciężko było znaleźć drugą osobę, która dzieliła choć połowę jego uroku osobistego i gadek.
Klasnął w dłonie i się zaśmiał się ponownie przez wspomnienia.
— Masaki, jestem pewien i że ty byś ją polubiła.
Ichigo usiadł przy biurku i przeczesał dłonią włosy. Jego staruszek był przez większość czasu strasznym utrapieniem ale odkąd pojawiła się Eriko był nie do wytrzymania. Nieustannie mu dokuczał i robił jakieś bezsensowne insynuacje na temat relacji damsko męskich. Gdzie jemu i Eri dopiero udało się zaprzyjaźnić, a przynajmniej miał taką nadzieję.
Westchnął, święta już na dniach, a jemu udało się kupić prezenty dla całej rodzinki. Zostały mu tylko drobiazgi dla Rukii i jego kuzyna; Kaiena. Ociągał się z nimi do ostatniej chwili i teraz miał wyrzuty sumienia, że ostatnimi czasy tak mało poświęcał im czasu. Niby bariery związane z różnicą czasu były spore, jednak nic go nie usprawiedliwiało. Zerknął na e-maile od tej dwójki; pytali czy u niego w porządku już kilka razy, a on dalej nie znalazł czasu by na nie odpowiedzieć. Te od Ruki były już pełne zniecierpliwienia i wiedział że dostanie od niej ostry opiernicz.
Napisał najpierw do Kaiena z przeprosinami i prośbą aby kupił w jego imieniu prezent i wysłał link ze sklepem w Londynie, gdzie znajdował się sklep z limitowanymi poduszkami z ulubionym anime Rukii "Pyon". Jego przyjaciółka uwielbiała główną postać, królika. Do Rukii napisał e-mail i obiecał do niej zadzwonić na kamerce zaraz po szkole aby pogadać. Dodał również prośbę by kupiła w jego imieniu nowe rękawice bokserskie dla Kaiena, które przydadzą mu się do treningu.
Westchnął, ostatnio naprawdę bardzo skupiał swoją uwagę na Eriko, przez co ta dwójka została trochę przez niego odsunięta na bok, choć oczywiście nie celowo.
Nie podobało mu się podejście Hiro do niej, nie tak powinien zachowywać się brat, doprowadzać do takiego stanu swoją siostrę. Obiecał sobie, że jak tylko go spotka to porozmawia z nim na ten temat i spróbuję mu przetłumaczyć do rozumu.
***
Jeszcze żyje mam urlop i mam nadzieję, że wena będzie współpracować i się napiszę przez ten czas chociaż jeden rozdział.
Za korektę i edycję tekstu dziękuję normal_psycho.Mało kto wie ale gdyby nie jej poprawki rozdziały wolałyby o pomstę do nieba xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro