13.
❝ Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać. A kiedy nie chcemy otworzyć serca na ich pomoc, nie zostawią nas. Poradzą sobie.. wytrychem.❞
-Antoine de Saint -Exupery
Eriko pewnym siebie krokiem weszła do klasy Kurosakiego i Chinmao, po raz pierwszy od dawna nie szukając tego pierwszego. Od kilku dni nie widziała swojej przyjaciółki i powoli zaczynała się martwić o to, co mogło do tego doprowadzić. Stanęła niezręcznie pomiędzy ławkami, nie znajdując Yakushi na jej krześle. Zmarszczyła brwi, jeszcze raz sprawdzając telefon i zauważając wciąż znaczek nieodczytanych wiadomości. Niezależnie od tego, jak bardzo Chin była zajęta, zawsze znajdowała dla niej czas.
Zacisnęła palce na trzymanym woreczku, niezbyt pewnie rozglądając się po sali. Pomimo starań błękitne włosy nastolatki wciąż nie zostały przez nią wypatrzone. Bała się, iż ta może się przepracowywać, co już nie raz prowadziło do mniejszych lub większych chorób.
- Cześć, Buła, szukałaś mnie? - Usłyszała za sobą wesoły głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Obróciła się na pięcie, przewracając przy tym oczami.
- Nie wszystko kręci się wokół ciebie. - Zmrużyła oczy, wbijając palec wskazujący w jego klatkę piersiową. - Szukam Chin, nie widziałeś jej?
Z niewiadomych sobie przyczyn, Ichigo poczuł lekki zawód. Może i zareagował aż nadto entuzjastycznie na widok Eriko, ignorując przez to Sado i Inoue, ale dotychczas obce były mu takie uczucia w tak abstrakcyjnych sytuacjach. Zresztą, po raz pierwszy widział Fuu w tej sali bez miny świadczącej o nadchodzącej zagładzie. Może coś głęboko w nim liczyło, że stali się sobie na tyle bliscy, by ta bez powodu zaczęła go odwiedzać.
Jego kąciki ust lekko opadły, a radość zniknęła z oczu, czego dziewczyna nie zdołała dostrzec. Włożył dłonie do kieszeni, przysiadając na najbliżej stojącej ławce. Jak to miał w zwyczaju włożył ręce do kieszeni spodni od mundurka i zanim zdążył się dobrze zastanowić, odpowiedział głosem zdecydowanie zbyt przepełnionym jadem, jak na jego zamiary.
- Myślałem, że jesteś na bieżąco. Chyba już wszyscy wiedzą o aferze z festiwalem. - Kłamał. Wiedział, bo sama Chinmao mu o tym napomknęła, gdy prosił ją o pomoc. - Siedzi w swoim pokoiku, gdy tylko kończą się zajęcia i wychodzi razem z woźnym.
Eriko zacisnęła mocniej usta, dlaczego nie wiedziała o tym wszystkim? Czemu Chin nie powiedziała jej nic, a zamiast tego dała informacji wypłynąć - ot tak - do szerokiej publiki? Wątpliwości zaczęły do tego stopnia przejmować nad nią kontrolę, iż wizualnie skuliła się w sobie, nerwowo wykręcając palce.
Yakushi musiała być tak zajęta i wciągnięta w to wszystko, że ledwie egzystowała, a ona jako przyjaciółka? Nie popisała się, o ile w ogóle zasługiwała na miano tak bliskiej osoby. Mocniej chwyciła za woreczek z pierniczkami.
Ichigo widząc to, niemal od razu odzyskał trzeźwość umysłu i chcąc naprawić swój błąd, wpierw podrapał się niezręcznie po głowie, zaraz po tym wskazując na trzymany przez dziewczynę woreczek.
- Co tam masz?
- A, to? Upiekłam ulubione pierniczki Chinmao. Chciałam jej je dać, ale no... Muszę lepiej jej szukać. - Uśmiechnęła się, choć zadrżała nerwowo na dźwięk jego lekko kpiącego śmiechu.
- Chcesz jej zafundować w najlepszym przypadku szpital na święta czy wysłać ją na tamten świat? Bo jak zje twoje specyfiki, to tak to się skończy.
Prychnęła i zadarła dumnie głowę.
- Gdybyś kiedyś spróbował chociaż jednego z moich specyfików, to nigdy byś tak nie powiedział.
- Może racja. Nie zdążyłbym czegokolwiek powiedzieć, bo padłbym trupem - Zaśmiał się jeszcze głośniej, nie mogąc się powstrzymać przed złośliwą szpilką.
Dziewczyna zazgrzytała zębami, ale po chwili uśmiechnęła się wrednie i lekko unosząc się dumą, minęła chłopaka, idąc w stronę drzwi. Niecałą godzinę wcześniej, korzystając z tego, że miał wf, włamała mu się do szafki i podrzuciła jego własną porcję ciasteczek z karteczką "Dziękuję za korepetycje, smacznego". Aktualnie mogą wyglądać bardziej jak groźba, aniżeli pokaz dobrej woli. Zaśmiała się, uśmiechając jeszcze szerzej.
- Hej, nie podoba mi się ten twój uśmiech. Co kombinujesz?
- Zobaczysz. - Zanuciła. Wiedziała, że na pewno posmakuje mu niespodzianka, gdy już odważy się jej spróbować. Ufała swoim umiejętnościom.
☙❧
Eriko, tak jak zawsze, weszła do gabinetu przewodniczącej jak do siebie. Miała ten irytujący zwyczaj nie pukania, który zawsze doprowadzał Chin do szewskiej pasji. Niejednokrotnie powtarzała jej, że kiedyś zobaczy coś, czego nie powinna, ale Fuu ciężko było jej słuchać. W końcu przyzwyczajenia były ciężkie w zwalczaniu.
- Hej, Chin, zrobiłam dla ciebie coś dobrego. - Zawołała głośno i ze zdziwienia aż przystanęła, gdy dostrzegła jedynie pustą przestrzeń za biurkiem.
- Przewodniczącej nie ma. - Męski głos niemal przyprawił ją o zawał serca. Z jej gardła wydobył się głośny pisk, a ona sama złapała się za serce, oddychając szybko. Ishida skrzywił się ze zdegustowaniem, zasłaniając przy tym uszy.
- O MATULU, ISHIDA, NIE STRASZ TAK LUDZI! Za tym biurkiem wyglądasz jak zombie albo jakiś wampir. Mam nadzieję, że nie zjadłeś Chin.
Brunet skrzywił się jeszcze bardziej. Myślał, że tylko Inoue miała zdolności to gadania od rzeczy w takim stopniu. Widocznie się mylił, przyjaciółka Yakushi mogła sobie z nią przybić piątkę. Różnica polegała na tym, że głupoty wygadywane przez Inoue dodawały jej uroku, a w tym wypadku... Wolał nawet nie komentować.
I ten totalny brak wychowania, kolejna wspólna cecha z Kurosakim.
- Nie słyszałaś o tym, że puka się i czeka na zaproszenie?
W odpowiedzi Eriko machnęła ręką, śmiejąc się cicho. Rozejrzała się z udawanym zaciekawieniem po pomieszczeniu, szukając jakichkolwiek zmian od jej ostatniej wizyty.
- Chinmao też to zawsze mówi, ale lubię ją tak denerwować. À propos, gdzie jest Chin?
Uryuu westchnął głęboko, czując jedynie irytacje. Żeńska wersja Ichigo była dla niego zbyt głupkowata, aby mógł z nią wytrzymać w dłuższych interakcjach. Dodatkowo przeszkadzała mu w pracy.
- Załatwia pilną sprawę, kiedyś pewnie wróci. - Nie chciał, aby się wydało, że sam do końca nie wiedział, co się dzieje. W końcu Caroline też wszystkiego nie wiedziała. - Więc... - Zaczął, jednak szybko urwał, gdy zobaczył, jak uśmiech znika z twarzy dziewczyny. Uniósł pytająco brew, poprawiając przy tym okulary.
- O co chodzi z tym festiwalem?
Odchylił się mocniej do tyłu na krześle i złączył dłonie na klatce piersiowej. Lekki uśmiech rozciągnął jego wąskie usta.
- Naprawdę sądzisz, że ci powiem? To cię nie dotyczy.
- Chinmao jest moją przyjaciółką więc jej problem to i mój problem. - Niemal tupnęła, zbliżając się do biurka chłopaka.
- Tu nic nie zdziałasz, Fuu, więc odpuść. Skoro jesteście takimi przyjaciółeczkami, to by ci powiedziała, jakby chciała pomocy. A jeżeli naprawdę chcesz się jej czymś przysłużyć, to nie przysparzaj jej problemów krzywymi akcjami. Możesz zacząć od nieplątania się bez celu po gabinecie.
- Straszny z ciebie sztywniak i nudziarz. Co w tobie widzi Caro? - Eriko chwilowo nadęła policzki, wydychając powietrze, dopiero gdy usłyszała głośne "co?" ze strony chłopaka. Zaśmiała się, przewracając oczami. - Nic. Zostawię coś dla Chin, przekażesz jej, dobra?
- A co ja jestem? Sekretarka? - Odparł złośliwie, lekko przekręcając przy tym głowę.
Znowu się głośniej zaśmiała. Zaczynała rozumieć czemu Kurosaki tak bardzo lubił go denerwować, fajnie się wkurzał. Dość szybko przeszło jej przez głowę, że chyba szybko polubi Ishidę.
Wyciągnęła z torby drugi woreczek z zapakowanymi pierniczkami. Zapasowa porcja miała trafić do niej samej, po tym, jak jeszcze jeden dała Caro. W domu miała zapas, więc mogła jedynie wzruszyć ramionami i rzucić woreczek do chłopaka, który ten złapał odruchowo.
- No proszę, masz niezły chwyt, a nie wyglądasz. To łapówka. Nie wiem, czy lubisz słodycze, ale jeżeli tak to powinno ci posmakować. A jeżeli nie, to daj je komuś.
Nim Uryuu zdążył jakkolwiek zanegować, wyciągnęła zeszyt i wyrwała kartkę, na której napisała kilka słów. Położyła ją na jej biurku, a na niej postawiła ostatni woreczek wypieków. Korzystając z małego zamieszania, jakie wywołała, szybko opuściła pomieszczenie, jedynie machając mu na pożegnanie.
Westchnął, nawet nie chciał próbować zrozumieć tej dziewczyny. Chociaż musiał przyznać przed samym sobą, że go zaskoczyła. Nie spodziewał się, że jest osobą, która wciska nos w nie swoje sprawy również w pozytywnych sprawach. Podszedł do biurka i odsunął na chwile worek z piernikami, aby przeczytać pozostawioną wiadomość. Ciekawość wzięła górę. Generyczna wiadomość świadcząca o tym, że ta martwi się o przewodniczącą, szybko go znudziła.
- Dziwna laska.
☙❧
Chinmao skierowała swoje kroki do sali oznaczonej jako 3A. Nim dzwonek na przerwę zdążył na dobre wydzwonić, dziewczyna stała już oparta o framugę, obracając telefonem w dłoni. Gdy tylko zauważyła dziewczynę o brązowych, lekko pofalowanych włosach odepchnęła się od ściany. Ciężko było jej nie zwrócić uwagi na grubą warstwę makijażu, która jeszcze bardziej szkodziła widocznie już cierpiącej skórze. Uczennica nie przyjęłaby od niej żadnej rady, więc wolała nie odzywać się, gdy jej opinia nie była potrzebna.
- Senju. - Kiwnęła głową, stając przy niej z bliżej nieodgadnioną miną. W końcu sama jeszcze nie zdecydowała o podejściu, które chciała zastosować. Mairi odwróciła się do niej ze złośliwym uśmiechem, nonszalancko zarzucając włosami.
- Proszę, proszę, Yakushi we własnej osobie. Czym zawdzięczam wizytę?
- W kwestii umowy. Radzę ci oddać ją po dobroci. - Nastolatka zdawała się przez chwilę kompletnie zbita z tropu, jednak po chwili jej źrenice rozszerzyły się w strachu. Nawet cyniczny uśmiech nie zdołał w tej chwili zakryć nerwowości, jaka opanowała jej kończyny po słowach przewodniczącej.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - Zmęczenie i irytacja Chinmao sprawiły, iż ta bez zastanowienia zminimalizowała dzielącą je przestrzeń do minimum. Przekrzywiła lekko głowę, zmuszając się do uśmiechu, który można było określić jako co najmniej przerażający. Położyła jej dłoń na ramieniu, zniżając głos niemal do szeptu, co jedynie bardziej uwydatniło charczącą chrypkę.
- Jeżeli próbujesz coś odwalić, upewnij się, że nie jesteś nagrywana. Bo nawet złodziejem nie potrafisz być dobrym. - Cofnęła się, poklepując dziewczynę po mundurku, a gdy ponownie podniosła głos, brzmiała już normalnie, chłodno. - Zadbaj o czystość mundurka.
Znowu zarzuciła włosy na plecy i zadarła głowę.
- Naprawdę sądzisz, że dam się złapać na twoją podpuchę? Nie masz dowodów. - Senju ponownie zarzuciła włosami, zadzierając głowę. Choć chciała to zrobić, nie była w stanie zasłonić się przed przenikliwym spojrzeniem Yakushi.
A ta, jakby tylko czekała na te słowa, odblokowała ekran telefonu i odpaliła filmik tuż przed jej twarzą. Mina Mairi była bezcenna, jednak ta w ostatniej próbie ugrania czegokolwiek prychnęła, zakładając ręce pod biustem. Nawet w tej sytuacji drżenie jej palców nie uszło uwadze przewodniczącej.
- Gdyby chodziło ci tylko o oddanie umowy, już dawno doniosłabyś dyrektorowi, by wyrównać rachunki. Więc co chcesz jeszcze oprócz umowy? - Przełknęła nerwowo ślinę, jeszcze bardziej denerwując się na widok delikatnie uniesionych kącików ust Yakushi.
Zdawała się w tym wszystkim taka... nieobecna. A mimo wszystko bez problemu odcinała jej drogi ucieczki, jedna po drugiej.
- Jednak umiesz myśleć. - Sarknęła, przez co Senju aż szerzej otworzyła oczy, nie wierząc w to, co usłyszała. Jednak zanim zdążyła się odezwać, dziewczyna zaczęła kontynuować swoją wypowiedź. - Przeprosiny Fuu. Dla własnego dobra - obróciła telefonem między palcami, skutecznie przykuwając tym uwagę Mairi - siedź cicho. Albo stań się kolejnym nagłówkiem artykułu. Twój wybór.
Dziewczyna skrzywiła się, a od środka roznosiła ją złość. Nie taki był plan, miała zemścić się na Yakushi uderzając ją tam, gdzie zaboli ją to najbardziej; w jej przyjaciół i karierę. Tymczasem przybłęda okazała się znowu dwa kroki przed nią. A zachowywała się, jakby to wszystko od dawna planowała.
Och, jak bardzo Senju jej w tej chwili nienawidziła. Jej i tego okropnego ciepłego uśmiechu tuż pod tymi zimnymi oczami bez wyrazu.
- Niech będzie. - Rzuciła niechętnie, wydymając przy tym usta. Zacisnęła dłonie w pięści, próbując odejść jak najszybciej, gdy poczuła silny chwyt na nadgarstku.
- Umowa ma być na moim biurku do jutra.
- Dostaniesz swój świstek, spokojnie. - Zmusiła się na miły ton głosu, gdyż mijała je grupka dziewczyn, ale gdy te tylko zniknęły za rogiem, a wraz z nimi uścisk, niemal puściła się biegiem w tylko sobie znanym kierunku.
Yakushi głośno wypuściła powietrze, przesuwając niespiesznie wzrok na chmury za oknem. Dużo ryzykowała, szantażując ją w ten sposób. Obawiała się, że filmik nie zrobi na niej żadnego wrażenia, było to w końcu możliwe. W teorii mogła kłamać, próbując oszukać wszystkich co do zabranych przez nią kartek.
Przeszły ją ciarki, a niechęć do samej siebie wraz z nimi. Miała swoje zasady i właśnie mocno je naciągnęła, co nie podobało jej się za specjalnie. Ale wiedziała, że jeszcze mniej podobałoby jej się poniżanie jej przyjaciółki przy opiekunie. W dodatku Caroline w końcu pękła i wyjaśniła jej, skąd wziął się ten cały cyrk, a gdy dowiedziała się, że mimowolnie grała w nim pierwsze skrzypce, nie mogła dłużej siedzieć z założonymi rękami. Przemoc nie była dobrym rozwiązaniem, ale nie mogła prawić Eriko morałów, gdy ta użyła jej, by bronić imienia Yakushi.
Chinmao wiedziała też, że w jakimś stopniu była w tej kwestii upośledzona, niezdolna do pełnego rozumienia rzeczy, jak przeciętny człowiek. Od małego żyła w krytyce i plotkach; czy to szkoła, czy biznes, świat był wszędzie taki sam. Reakcja na oszczerstwa często była odbierana jako ich potwierdzenie, a Yakushi nie miała zamiaru nikomu ułatwiać podkopywania jej pozycji. Zresztą, nie pamiętała, kiedy płytkie plotki przestały robić na niej jakiekolwiek wrażenie. Może wtedy, gdy próbowano ją wciągnąć w aferę z jakimś podstarzałym inwestorem firmy jej ojca? Miała wtedy z dwanaście lat, co dla prasy było idealnym puntem zaczepienia.
Jednak Eriko była inna. Była przewrażliwiona, zwłaszcza gdy chodziło o jej bliskich. Nie potrafiła pomyśleć przed działaniem, a z kolei ta cecha sprawiała, iż reagowała agresją nie tylko w takich szlachetnych sprawach. Wszystko mogło sprowokować ją do bójki złe spojrzenie, złe słowo czy własny błąd.
Oj, Fuu nie była święta. I nawet jeżeli się przyjaźniły Chinmao nigdy nie ukrywała swoich myśli, otwarcie mówiąc, iż Eri powinna się zmienić dla własnego dobra.
W gimnazjum sama nie chciała się do niej zbliżać i z pełną świadomością unikała jej na wszelkie możliwe sposoby. Później, próbowała utrzymać ją w ryzach, dla dobra wszystkich. Teraz pałeczkę miał przejąć Kurosaki, w końcu, jeżeli mu na niej zależało, powinien poznać jej wszystkie strony. A jeżeli spierdoli sprawę, to będzie musiała znowu przywrócić Eriko do rzeczywistości, w taki czy inny sposób.
Nawet jeżeli zazwyczaj trzymała w dłoniach płonący węgielek, jakim była Fuu, nie mogła zawsze chronić świata przed nią, tym samym jeszcze bardziej niszcząc momentami siebie. Naturalną koleją rzeczy było to, że miała inne problemy i nie mogła być zawsze dla wszystkich dostępna. A tak długo, jak cofało jej się na słowo festiwal, tak długo musiała zostawić Eriko w rękach Ichigo. Bo na tym etapie nie łudziła się już nawet, że Caroline wybudzi się z Ishidowej obsesji przynajmniej dopóki ten nie złamie jej serca.
A tego mu nie życzyła.
Strzepała ramiona z nieistniejącego kurzu i obróciła się na pięcie, by na nowo koczować w swojej norze, pomiędzy stertami dokumentów.
***
Po tak długiej przerwie wróciłam ktoś jeszcze czyta?
~Sora
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro