Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Są w życiu spotkania nieuniknione

Eriko zmarszczyła nos, czując narastającą irytację, gdy pierwsze płatki śniegu spadły jej na twarz. Nigdy nie przepadała za zimą. Kojarzyła jej się jedynie z chłodem, skrzypiącym śniegiem oraz chodnikami wciąż posypywanymi piaskiem z solą -skutecznym niszczycielem obuwia.

Poprawiła torbę, w której znajdował się prezent dla przyjaciółki. Była na siebie zła za to, że kupiłago na ostatnią chwilę, ale nie jej winą był fakt, iż nauczyciele nie oszczędzali ich ostatnio i zadawali mnóstwo zadań domowych. Koniec semestru był istnym koszmarem pod tym względem i Eriko szczerze podziwiała Chinmao - nie tylko za to, że ogarniała sprawy związane z nauką, samorządem uczniowskim, ale też obowiązki spadkobierczyni korporacji Yakushi.

Fuu weszła pewnym krokiem do pizzeri. Szybko dostrzegła siedzącą przy końcowym stoliku brązowowłosą dziewczynę. Sylwetka nastolatki, a także światło bijące z ekranu telefonu, odbijały się w znajdującym obok oknie. Eriko uśmiechnęła się łagodnie i podeszła do niej, uprzednio otrzepując buty na czerwonej, pełnej wesołych Mikołajów wycieraczce.

Gdy dziewczyna ją zauważyła, w oczach, koloru płynnego miodu, niemal natychmiast zagościły wesołe iskierki, upodabniające ją do stereotypu małej i uroczej licealistki, za którą uganiał się co drugi chłopak.

-Ooo! Już jesteś, Eri. Dostałam SMS-a od Chin, napisała, że się spóźni, bo przeciągnęło się spotkanie samorządu uczniowskiego.-Fuu siadła naprzeciw przyjaciółki, głośno wzdychając. Poluzowała gryzący szyję szalik, a drugą ręką sprawdziła, jak bardzo włosy zdążyły napuszyć się od wilgotnych, topiących się w nich płatków śniegu.

-Ja wiem, że ostatnio nie mogliśmy spędzić z nią normalnie urodzin przez przyjęcie urodzinowe - sarknęła, przewracając oczami. Nie musiała dopytywać przyjaciółki, aby wiedzieć, jak sztywna była tamta impreza -dla ważniaków, no ale miałam nadzieje, że chociaż dzisiaj dadzą jej wytchnąć. -rzekła z kwaśną miną, kładąc na siedzeniu obok torebkę. Rozprostowała nogi pod stołem, modląc się, aby nie kopnąć przy okazji Caroline.

-Nasza Chin nie ma lekko.-Nastolatka wzruszyła ramionami, odwracając telefon ekranem w stronę blatu. Rzuciła przy tym przeciągłe spojrzenie w stronę kelnera, zastanawiając się, jak długo będzie musiała jeszcze czekać na jego uwagę -Swoją drogą, widzę, że nie jesteś dzisiaj w humorze.

W odpowiedzi Eriko machnęła lekceważąco ręką. Uparcie wpatrywała się w twarz przyjaciółki, nie chcąc rozglądać się po raz setny po dobrze jej znanym wnętrzu, które, z okazji zbliżających się świąt, zaczęło jeszcze bardziej przypominać chatkę z piernika.

Może w normalnej sytuacji przez jej kręgosłup przeszedłby dreszcz ekscytacji na myśl o zamkniętym na zapleczu Jasiu, ale była zbyt zmęczona na irracjonalne teorie spiskowe.

-To nic, po prostu sobie coś przypomniałam.

-Witam, co panie zamawiają? - Do jej uszu dotarł głos, który gdzieś już wcześniej słyszała. Naprędce mignęły jej w głowie twarze znajomych, jednak tych było zdecydowanie za mało, a i do żadnej osoby nie była w stanie dopasować tonacji. Poddając się spojrzała w bok. Jej wzrok spotkał się z brązowymi tęczówkami. Zamrugała kilka razy, nie wierząc w swojego pecha i przeklinając zdolność do wpadania na irytujące osoby, nie tylko w windach.

-TO TY!-krzyknęli obydwoje jednocześnie, wskazując na siebie palcem.

Caroline spojrzała na nich, a gdyby było to możliwe, nad jej głową pojawiłby się rój pytajników, poprzetykany wykrzyknikami. Potrzebowała odpowiedzi na mnożące się w głowie pytania.

No i sytego posiłku.

- Znacie się?-zapytała, nie będąc do końca pewną, czy właśnie od tego powinna zacząć. Zwłaszcza, że kelner w końcu poświęcił jej trochę uwagi, choć trafniejszym spostrzeżeniem byłoby stwierdzenie, iż skupiła się ona chłopaka głównie na blondynce.

-Ależ skąd! -zaprzeczyli w tym samym czasie i natychmiast spiorunowali się wzrokiem. Zignorowali śmiech Caroline, która postanowiła jedynie przyglądać się tej niecodziennej sytuacji.Dziewczyna nawet trochę liczyła na kłótnię rodem z koreańskich dram, dzięki której mogłaby naśmiewać się z Fuu przez następny miesiąc.

Kojarzyła kelnera ze szkoły, choć jedynym znanym jej elementem jego osoby były ogniście rude włosy. Słyszała o nim już różne plotki, jednak żadnej z nich nie dawała wiary. Każda kolejna zdawała się jeszcze głupsza i grubszymi nićmi szyta niż poprzednia. Zresztą już za dziecka została nauczona przez życie, jak bardzo ludzie kierują się uprzedzeniami. Wolała więc zamilknąć i samej się przekonać, ile prawdy było w bajkach o Brutalnym uczniu, który już dawno powinien zostać wydalony ze szkoły.

-Czego ode mnie chcesz? Już nawet przylazłaś do mnie do pracy? Jesteś jakąś stalkerką?

-Co?! Jak śmiesz! Skąd mogłam wiedzieć, że tu pracujesz! Gdybym wiedziała, na pewno byśmy tu nie przyszły! To nie jest jedyna pizzeria w dzielnicy!

- Kurosaki?- Cichy głos przeciął powietrze niczym lodowe ostrze, powodując ciarki u kłócących się osób, a nawet i Caroline.

Obrócili głowy i dostrzegli niebieskowłosą, drobną dziewczynę, której włosy sięgały niemal ramion. Ubrana w długi, czarny płaszcz i wyposażona w teczkę z pewnością nie przypominała uczennicy, którą niezaprzeczalnie była.

- Yakushi? - Chłopak zmarszczył brwi, próbując połapać się, o co chodzi i jakim cudem Szatanek znalazł się w miejscu publicznym i pełnym zwykłych ludzi.

-Wy się znacie? -zapytała bezwiednie Eriko, również zbita z tropu.

-No tak. Chodzimy do jednej klasy. Ale co tu się dzieje?- kontynuowała Chinmao wciąż przerażająco spokojnym tonem, nie poruszając się nawet o centymetr. Twarz nastolatki nie wyrażała żadnych emocji, póki nie uniosła delikatnie brwi.

Ichigo już chciał coś odpowiedzieć, ale zobaczył groźną minę swojej szefowej. Wzdrygnął się nie mając ochoty na utarczki ze wściekłą przełożoną. Westchnął głośno, próbując się uspokoić i nie zawalić pracy.

-Już nieważne. Jakie jest wasze zamówienie? -Wyrzucił z siebie standardową formułkę, siląc się na neutralny ton.

Chinmao spojrzała na Eriko, która prychnęła i o mało nie syknęła kilku słów z dużo, a nie miały one być miłe, czy przyjemne. A wiedziały to obie przyjaciółki.

-Zamówimy dwie duże pizze Koliber. Dla mnie też średnia kawa z karmelem, a dla was? -zapytała, zanim jej przyjaciółka zdążyła dorzucić coś od siebie.

-Dla mnie cola- odpowiedziała Caroline, zawijając kosmyk włosów na palec.

-Dla mnie też. - mruknęła Fuu, posyłając mordercze spojrzenie Kurosakiemu. Chłopak odwzajemnił gest i odszedł od stolika z zapisaną karteczką. Blondynka mogła jedynie zacisnąć usta, próbując nie rzucić żadnej kąśliwej uwagi dotyczącej nieprzyjemnej obsługi.

W tym czasie Yakushi usiadła obok Eriko, ściągnęła płaszcz i zadała nurtujące Pegree pytanie.

-Powiedz mi, skąd znasz Kurosakiego?

Niebieskooka opowiedziała sytuację sprzed kilku dni, a gdy skończyła, Caroline wybuchnęła nieopanowanym śmiechem, o mało nie kończąc pod stołem. Eriko pozostało jedynie żałowanie przekazania historii dalej -mogła już być pewna, że domniemany Kurosaki usłyszy jakiś tekst nawiązujący do tamtej sytuacji, gdy tylko podejdzie do nich z zamówieniem. Kompromitacja nadchodziła wielkimi krokami, a Caroline Pegree nie dało się w takiej kwestii się powstrzymać.

- Ale was kobieta załatwiła.

Fuu zawstydziła się, mechanicznie więc podrapała się po czubku nosa, próbując skupić wzrok na oknie i nie patrzeć na odbijającą się w nim postać uczennicy z równoległej klasy.

-To wszystko przez tego kretyna- podsumowała w momencie, a zaraz po tym zobaczyła, jak przed nią została postawiona pizza.

-Wasze zamówienie -wycedził Kurosaki w jej stronę, nie zwracając uwagi na czerwieniejącą się od wstrzymywania śmiechu Caroline.

-Nie spieszyłeś się, na napiwek nie licz. - powiedziała w końcu zadziornie Fuu, nie mogąc powstrzymać się przed zaczepieniem kelnera.

-Ty... - zacisnął na moment szczękę, niemal natychmiast ponownie ją rozluźniając - Od ciebie bym nawet nie przyjął.

-Odpuście już. -Yakushi wycedziła niemal przez zaciśnięte zęby, nie mając ochoty na kolejną porcję kłótni w ciągu kilku godzin. Równo ścięte włosy zakołysały się, gdy uniosła głowę, aby móc obdarzyć znajomego zdawkowym spojrzeniem - Dziękuję ci, Kurosaki. I nie przejmuj się Eriko, bywa czasami pyskata.

-Chin!-zawołała z wyrzutem sama zainteresowana, nie wiedząc, czy ma się obrazić za obojętny ton, czy same słowa. Caroline zaśmiała się cicho, odprowadzając spojrzeniem Ichigo.

-No już, złośnico. Czas świętować urodziny Chin.

Eriko zrobiło się wstyd, w efekcie czego zaczerwieniła się wściekłe. Jak mogła przez kłótnie z jakimś bucem zapomnieć przez chwilę o urodzinach swojej najlepszej przyjaciółki? Nie wiedziała, ale możliwe, iż odpowiedzialne za to były wciąż szalejące myśli i naderwane nerwy.

-Przepraszam. -wymamrotała, wyraźnie zmieszana. Chin uśmiechnęła się pobłażliwie do dziewczyny, choć unosząc lekko kąciki ust.

-Spokojnie, Eri, nie gniewam się. Znam cię nie od dzisiaj. Wiem, że czasem twoja wybuchowa natura bierze górę.

Caroline, przytakując, chwyciła kawałek znajdującej się przed Fuu pizzy. Jedzenie wzywało ją do siebie zbyt wyraźnie, aby mogła wytrzymać bez niego, aż przyjaciółki skończą paplaninę.

- Nawet częściej niż czasami -dogryzła, śmiejąc się przy tym.- Chin, a w ogóle to jak spotkanie samorządu?

Yakushi usiadła wygodniej, składając płaszcz na kolanach. Chwilę zastanawiała się nad doborem słów i nad tym, czy nie powinna poprosić przyjaciółek o pominięcie tematu.

- Większość spraw udało nam się załatwić - przeciągnęła ostatnie głoski, przypominając sobie przebieg spotkania, którego spokojnym nie można było nazwać. - Czeka nas jeszcze festiwal. Wiecie, masa papierów, sztucznych uśmiechów i powstrzymywania gospodarzy klas przed wymordowaniem się, norma. -Machnęła dłonią, nie do końca przekonana własnymi słowami - Trzeba jeszcze wymyślić jak najlepiej przyciągnąć ludzi do szkoły. Czeka nas więcej takich spotkań w najbliższym czasie.

- A co za tym idzie przybędzie ci jeszcze więcej obowiązków. -Podsumowała Eri, patrząc na przyjaciółkę i dostrzegając skryte pod makijażem cienie. - Zaraz rozłożą ci namiot w szkole, abyś nie musiała z niej wychodzić.

Yakushi wzruszyła ramionami, wiedząc, że zaczepki Fuu mają w sobie więcej prawdy, niż by tego chciała.

- W przyszłości czeka mnie prowadzenie firmy ojca. Muszę się nauczyć, jak radzić sobie z natłokiem obowiązków. Nie chcę zatonąć na rynku.

-Dobra, koniec gadania o smętnych aka poważnych rzeczach, świętujemy!Caroline oderwała je od dalszych dyskusji w najlepszym możliwym momencie.

Pegree wesoło podciągnęła piąstki do brody, prawie uderzając się przy okazji w szczękę. Zaraz po tym wyciągnęła w stronę Chinmao paczuszkę, zapakowaną w zielony, połyskujący papier, przewiązany czerwoną wstążką.

-Wszystkiego najlepszego! - Dodała z szerokim uśmiechem, a w jej policzkach ukazały się urocze dołeczki. Wpatrywała się na zmianę w twarz i dłonie przyjaciółki, szukając najmniejszego drgnięcia spowodowanego nadmiarem emocji.

-Mówiłam, że nie chcę prezentów- wyszeptała zmieszana, wciąż niedowierzając w to, że obietnica ploteczek przy kawie, zamieniła się w małą imprezę urodzinową.

Choć wciąż miała kawę.

-I uwierzyłaś, że cię posłuchamy -Fuu roześmiała się otwarcie, już nawet nie zasłaniając ust dłonią.-Zwłaszcza ja! - Podała jej również zapakowany prezent, uśmiechając się szeroko i ukazując rząd białych zębów.

-Jesteście niemożliwe...-Chin uśmiechnęła się ciepło, próbując odstawić na bok brak emocjonalności.

Rozpakowała prezent od Caroline, a jej oczom ukazał się ręcznie zdobiony przybornik szkolny. Poczuła miłe ciepło w sercu. Nawet jeżeli jej przybornik był dużo droższy to i tak prezent od Caroline był dla niej wyjątkowy, bo był zrobiony specjalnie dla niej. Od Eri dostała książkę kryminalistyczno-psychologiczną. Fuu wiedziała dobrze, że lubi tego typu literaturę. Ale taki prezent wynikał też z tego, że Pegree musiała blondynkę trzymać w ryzach. Gdyby jej nie przypilnowała, Eriko wymyślałaby dalej i kupiła więcej niż jeden prezent, nie panując nad sobą i portfelem.

Eri może i miała duży temperament, ale jeżeli chodziło o przyjaciół, to kochała ich szczerze i zrobiłaby dla nich wszystko. Czasami potrafiła zachowywać się w stosunku do Chinmao i Caroline jak nadopiekuńcza matka. Dziwnie kontrastowało to z roztrzepana naturą blondynki, która gotowa była rozpocząć wojnę z połową populacji.

Resztę popołudnia spędziły na wesołych rozmowach. Chin mogła się przy nich w pełni się rozluźnić i po prostu być sobą. Takie zwykłe urodziny były czymś, czego potrzebowała. Nie eleganckie przyjęcie urodzinowe dla całej śmietanki towarzyskiej, inwestorów i różnych współpracowników ojca, gdzie musiała zachowywać się nienagannie, wciąż się pilnując. Właściciel firmy przestrzegł ją bowiem przed poszczególnymi osobami, które tylko czekały na naiwnego następcę pana Yakushi.

Wszyscy patrzyli na nią i oceniali decyzje i wyważone słowa. Ona-będąc przyszłą spadkobierczynią korporacji - była ciągle pod obserwacją, nawet tych, którzy naprawdę byli po jej stronie.

Nie pomagał fakt, że na rynku azjatyckim nie doceniano kobiet na stanowisku prezesa. W zasadzie to na jakimkolwiek stanowisku kierowniczym. W Japonii niemal obawiano się silnych, niezamężnych kobiet, uważano, że sobie kompletnie nie poradzą z presją i wpływami mężczyzn. Było to dla niej co najmniej niedorzeczne. Na zachodzie podejście w tej kwestii było całkiem inne, a Europa była pełna szanowanych bizneswoman.

Postanowiła nie zadręczać się dłużej sprawami pracy, więc poświęciła uwagę już w całości opowieściom Caroline o dramie w jej klasie.

Eriko czuła na sobie od czasu do czasu spojrzenie Ichigo, co ją niezmiernie irytowało. W pewnym momencie obróciła głowę w stronę stolika dla kelnerów, gdzie stał chłopak.

Przymrużyła oczy i posłała mu wściekłe spojrzenie. Ku jej zdziwieniu nastolatek wcale nie odwrócił wzroku tylko mierzyli się groźnie przez chwile, by nagle odwrócić głowy w tym samym momencie. Caroline parsknęła cicho, widząc to. Z jej perspektywy wyglądało to bardzo dziecinnie, aczkolwiek, było w tym coś uroczego. Miała cichą nadzieję, że przyjdzie jej jeszcze zobaczyć kłótnie z udziałem tej dwójki. Choć nie życzyła Eriko źle w żadnym wypadku.

Zaś Fuu modliła się w duchu, by więcej nie musieć już nigdy więcej spotkać tego kretyna. Jakoś niespecjalnie interesowała się innymi ludźmi, ale nie umknął jej fakt, że Chin wspomniała, iż ów chłopak chodzi z nią do klasy. Zanotowała w głowie, by teraz szczególnie omijać ją szerokim łukiem.

Nawet nie spodziewała, że jej cicha modlitwa nie tylko nie zostanie wysłuchana, ale też przyjdzie jej spotkać Kurosakiego Ichigo już następnego dnia.

Za korektę rozdziału dziękuje normal_psycho

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro