Prolog
Jeżynowa Gwiazda wstał ociężale. Była noc w obozie było cicho. Kocur wszedł na wielki głaz. Widział z tąd cały obóz i cześć terenów które dzielnie wywalczył razem z wojownikami klanu. Medyk pośpiesznie przemykał ze swojej nory do legowiska karmicielek. Na dłuższą chwilę znikł w swojej noże. Zaraz wrócił do legowiska młodej karmicielki.
- Jeżynowa Gwiazdo!!!- krzyknął medyk z legowiska kotek. Lider szybko pobiegł do legowiska.
- J-ja tylko wyszłam na chwilę!- powiedziała Cichy Potok. Kocur spotkał się z największymi koszmarami ze swoich snów. Jego partnerka Samotny lot leżała teraz cała we krwi na swoim legowisku.
- Szybko obudzi wojowników! Mają natychmiast przeszukać obóz i nasze tereny zanim ten morderca ucieknie!
- Tak jest- medyk wyszedł pospiesznie zostawiając lidera samego z partnerką.
Po chwili kocur usłyszał ciche piski. Pod mchem niedaleko legowiska jego wybranki leżała kupka mchu. Kocur szybko skoczył i zdjął ostrożnie trochę mchu. Ku jego oczom ukazały się trzy piękne kocięta.
- Dziękuje Samotny Locie, są piękne- wtulił się w popiskujące małe kulki.
- Dębowy pysku napewno wszystko przeszukaliście wczoraj w nocy?- dopytywał się zastępcy lider.
- Tak, jestem pewny że wszystko przeszukaliśmy. Nie wiem kto mógł zabić Samotny lot...- kocur posmutniał.
- Idź. Wyślij jednak dziś więcej patroli niż normalnie dobrze?
- Dobrze- zastępca skinął głową i odszedł. Lider skierował się do legowiska karmicielek.
- Witaj Dębowa Szyszko- przywitał się kocur.
- Witaj Jeżynowa Gwiazdo- kotka skinęła przywódcy głową.
- Jak tam moje kocięta?
- Dobrze...zastanawiałeś się jak je nazwiesz?
- Hmm...tę nazwę Ostatnia, ta będzie lot po matce a ta Wierzba po swoim dziadku Wierzbowej Gwieździe.( nie poszczęściło mu się ma trzy córki i ani jednego syna XD)
- To piękne imiona
- Wiem. Teraz jednak muszę iść podobno mentor Krowiej łapy chce ze mną porozmawiać.
- Dowiedzenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro