Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Fucking under mistletoe

Gdzieś po drugiej stronie, w sferze życia, jaka dla niektórych tutaj wydawała się jeszcze nie być tak odległa, a dla innych z kolei być może stała się już wręcz już zapomniana, właśnie trwał przeddzień Bożego Narodzenia. Ulice, przysypane obficie śniegiem, choć zasnute półzmierzchem zimowego wieczora, rozjaśnione były milionem żywo migających lampek. Fluorescencyjne światła zmieniały co chwila barwę, złocąc się zjawiskowo, a w szybach sklepów, opasających przytulne, chociaż chłodne aleje, można było podziwiać błyszczące się ogromnie wystawy. Ludzie krążyli między nimi, szukając jeszcze prezentów lub tak po prostu, by jeszcze na nie zerknąć, ot, dla własnej przyjemności, opatuleni ciepłymi, zimowymi płaszczami.

W Piekle jednak absolutnie nic nie wskazywało na istnienie jakichkolwiek świąt, ba!, nawet na zmianę pory roku. Tutaj panowało nieustannie to nieprzyjemne, duszące ciepło, w powietrzu unosiła się woń posoki, a pochmurne ulice rozświetlały tylko migotliwe, rażące neony.

Jedyną rzeczą, wskazującą na to, że coś ewidentnie mogło być nie tak, był tabun różnokolorowych toreb, które wężowy demon dość opornie targał po schodach już któreś piętro z kolei. Wprawdzie Sir Pentious lubił zakupy, ubóstwiał modę i uwielbiał nabywać sobie nowe ubrania, bowiem - jak twierdził - odrywało go to od ciężkiej pracy nad sukcesywnym zdobywaniem władzy w Piekle. Teraz jednak wszelkich pakunków było dwa, jak nie trzy razy więcej, niż to, co przynosił zazwyczaj, już i tak marudząc, że jego ręce są stworzone do większych celów, jak przykładowo do pilotowania wymyślonych przezeń maszyn, niż wnoszenie tylu toreb na któreś z kolei piętro budynku.

Przeklął siarczyście pod nosem ilość tych cholernych schodów. Doprawdy, gdyby dalej żył spokojnie w swojej wznoszącej się ponad wyżynami maszynerii, nie musiałby teraz chwiać się na każdym stopniu. Chociaż... Przynajmniej nie rzucam się w oczy i nikt nie może przewidzieć moich planów... Ach, jestem zły do szpiku kości! - wmawiał sobie.

Choć prawdziwym powodem, dla którego żył obecnie w tym wysokim, smukłym bloku, w małym, ale przynajmniej stylowym mieszkanku, było to, że Angel narzekał na jakieś zawroty głowy niby przez to unoszenie się nad ziemią. Sir Pent nie pomyślał, że przecież pajęczy demon sam miał moc skakania ponad chmury - czy też ponad szkarłatne, posępne, bezchmurne niebo - z jakiej sporadycznie korzystał, nie odczuwając żadnych skutków ubocznych, i nieco niechętnie i opornie zgodził się zamieszkać tutaj, w tym szarym, nierzucającym się w oczy, właściwie, będącym wręcz perfekcyjną kryjówką dla tak nikczemnego złoczyńcy, jak on, bloku, z dala od centrum, nieopodal hotelu, w jakim rehabilitował się - czy też bardziej próbował się rehabilitować, do pewnego stopnia - jego kochanek.

Czy żałował? W obecnej chwili z pewnością. Z trudem pokonał kolejmy stopień przy akompaniamemcie szumiących, papierowych toreb. Cholera, gdzie się podziali jego rzekomi pomocnicy, te małe, pieprzone stworzenia o śmiechu wartej formie jajek, kiedy akurat ich bezsensowne plątanie się pod nogami mogło się na coś przydać?

Wnet przypomniał sobie. No tak. W końcu Angel nie dałby rady sam przystroić choinki. Na pewno, ze swoimi czterema, a nawet sześcioma rękami.

Kilka wymyślnych bluźnierstw, jakich w obecnych czasach absolutnie nikt już nie używał, bardziej brzmiących, niczym poezja, niż wulgaryzmy, wyrwało się z jego ust. Przebywszy kilka kolejnych stopni, przystanął na moment, by poprawić na głowie swój kapelusz. Odetchnął głęboko, zaciskając znów ręce na uchwytach miliona radośnie kolorowych toreb.

Jeszcze tylko trochę. Był już prawie przy drzwiach.

Rozportarł swój kaptur szyjny, niczym skrzydła, i, zdeterminowany, jak w bitwie o kolejne tereny Piekła, nad którym w końcu będzie dzierżył jeszcze władzę absolutną, w zawrotnym tempie dotarł na finalne piętro. Po raz pierwszy to, że Angel często nie zamykał drzwi na klucz, uznał za pewną zaletę. Sprawnie nacisnął klamkę łokciem, w końcu nie do takich akcji był przyzwyczajony, i wkroczył do mieszkania.

Przedpokój pogrążony był w ciemności, rozświetlonej tylko subtelnie blaskiem krwistego księżyca, wpadającego przez wielkie, wyglądające na niebywale stare okno. Sztuczne, w większej części złotawe, zmieszane z lekkimi, bardziej tęczowymi barwami światło sączyło się jedynie z salonu. Sir Pentious bezszelestnie przecisnął się przez korytarz, garbiąc się aż pod ciężarem toreb, i skręcił do oświetlonego pokoju.

Jednakże zatrzymał się gwałtownie, nieomal wysypując zawartość niektórych toreb, gdy zauważył, jak ciemna podłoga wyraźnie mieni się różnymi, błyszczącymi kolorami, aż rażącymi w oczy, gdy odbijało się w nich światło. Jego kaptur szyjny aż rozciągnął się jeszcze bardziej, jakoby wąż miał przed sobą wielkie zagrożenie. Właściwie, brokat, w jakim z niewiadomych przyczyn tonęła posadzka, w pewien sposób nim był. Sir Pent nie zamierzał w żadnym wypadku pozwolić, ażeby ten mało stylowy, krzykliwy wynalazek tych cholernych młodzików, niemających za grosz klasy, poprzyklejał mu się jeszcze do skóry.

Skąd to gówno się tu w ogóle wzięło?

Dopiero, kiedy zdołał przystanąć w bezpiecznej odległości od tej lśniącej, mieniącej się, dlań zupełnie zbędnej w którymkolwiek ze światów substancji, jego wzrok przykuła dość wysoka, przystrojona, ale nieco mizerna choinka. I wnet dostał odpowiedź; przysypana była ona obficie, jakby wręcz niezdarnie i bez żadnego namysłu barwnym brokatem, rozsypanym również wszędzie wkoło. Bombki na drzewku również nie tworzyły jakkolwiek składnej, cieszącej oczy i satysfakcjonującej jego wymagający gust kompozycji, rozwieszone niedbale, ot, żeby było. Gwiazdka na czubku wyglądała, jakby w każdej chwili miała się zsunąć, przekrzywiona. Wężowy demon mógł już śmiało stwierdzić, że Angel ani tknął owej choinki, całą dekoracją zajęli się jego nieporadni, jak zwykle, pożal się Boże, pomocnicy.

Utwierdził się jeszcze głębiej w tym przekonaniu, kiedy wzrokiem powędrował na elegancką kanapę, usytuowaną na drugim końcu przestronnego, staromodnego pomieszczenia. Angel rozłożony był na niej beztrosko, niczym młody Bóg, czy Szatan, wszystko jedno, wyciągając swe smukłe, długie kończyny poza jej podłokietniki. W jednej z pajęczych rąk trzymał komórkę, od jakiej jednak oderwał spojrzenie, kiedy zauważył obecność Sir Pentious'a.

Wąż w końcu wypuścił z rąk torby, jakie z impetem upadły na ziemię, i zgromił pająka wzrokiem. Kaptur szyjny rozpostarł się jeszcze bardziej, a jego jak gdyby ożywiony kapelusz skrzywił się groźnie.

- Co to, do kurwy nędzy, jessst?! - zapytał, patrząc wymownie na choinkę i rozsypany brokat.

Angel jedynie przewrócił się na brzuch, wspierając głowę na łokciach i posyłając mu poirytowane spojrzenie.

- Do mojej nędzy, zapytaj tych swoich jajcarzy - odparł, przewracając oczami. - Kutasy tak się panoszyły pod nogami, że już zaczęły mnie wkurwiać.

Cóż, przynajmniej to jedna drobne odczucie ich łączyło.

Po tych słowach, jego wzrok padł na tabun siatek, rozłożonych w przejściu wokół Sir Pentious'a.

- Ja pierdolę, kiedy powiedziałeś, że chcesz obchodzić jakieś tam święta, nie myślałem, że aż tak... Kogo jeszcze zapraszamy? Przecież ze wszystkimi masz na pieńku...

Sir Pentious spojrzał nań z oburzeniem.

- Co to ma znaczyć, do jasssnej cholery?! Wszyscy chcą się przyjaźnić z tak wssspaniałym, okrutnym wynalazcą, jakim jessstem ja, i przyszłym potężnym władcą Piekieł!

Angel machnął jedynie ręką.

- Ta, ta, potężnym chyba tylko w gaciach - mruknął pod nosem.

Miał to szczęście, że Sir Pent nie usłyszał go już i nie wszczął nagle swojego drugiego iście diabelnego planu, równie ważnego, co zajęcie tronu w Piekle, acz chyba jeszcze bardziej niemożliwego do spełnienia - czyli próby sprowadzenia go na dobrą ścieżkę. Złożył ramiona na piersi i uciekł spojrzeniem gdzieś w bok.

- Poza tym, z moim sssynem zawsze odbchodziliśmy Święta dość hucznie.

Dust przewrócił tylko oczami, wzdychając przy tym ciężko, wręcz męczeńsko. Leniwym ruchem dźwignął się ze staromodnej, jakże stylowej sofy.

- Rany, zrozum, że twój synalek nie żyje, jak my wszyscy zresztą, tylko, że on, w porównaniu do ciebie, poszedł se do Nieba. Może, gdybyś był lepszym człowiekiem i nie chodził za życia na dziwki, też byś tam był. Ale jak na razie, przykro mi - wstał, powolnym, acz tanecznym krokiem do niego podchodząc - zostałem ci tylko ja.

Sir Pentious zjerzył się wręcz, jak gdyby w stanie iście przeogromnego zagrożenia, krzywiąc się, wzburzony.

- Wcale nie chodziłem na dziwki! Cóż za pomówienia!

- Jasne, jasne. Jakbyś nie chodził, to byś się nigdy we mnie nie zakochał - uśmiechnął się frywolnie pod nosem.

Kaptur szyjny rozciągnął się jeszcze bardziej, o ile było to jeszcze możliwe. Wąż otworzył już usta, jakoby wielce oburzony, z zamiarem sprostowania tej jawnej niedorzeczności. Jednak finalnie żadna składna odpowiedź z jego strony nie nadeszła. Wszelkie próby zakończyły się fiaskiem.

Cholera, czasem przez tego pająka naprawdę nie wiedział, co powiedzieć.

Jego twarz przybrała jedynie subtelnie karmazynową barwę. Angel albo tego nie zauważył, albo dobrze udawał, że tak jest, i nie miał zamiaru go w tej chwili o to zadręczać. Bądź też po prostu wiedział, że to co powiedział - cóż, przynajmniej ta bardziej istotna, ostatnia część jego słów - była prawdą, wiedział też, że Sir Pent również zdawał sobie z tego sprawę i zwyczajnie nie było o co się kłócić.

Nogą niedbale zamiótł brokat bardziej pod choinkę. Zaraz przycupnął przy kręgu kolorowych toreb, patrząc na nie z ciekawością.

- Święta są do dupy - zawyrokował smętnym tonem, sprzecznym z zainteresowaniem w jego różano-atramentowych oczach. - Ale prezentami nie pogardzę. Co tam masz...? - zaczął niespiesznie grzebać w jednym z najbliższych pakunków, wściekle różowym.

- To wszystko jest dla ciebie. No, prawie wszystko.

Angel wzniósł na niego zdumione, z lekka rozbawione spojrzenie.

- Kurwa, serio wziąłeś sobie do swojego niebijącego serca to, co, ci powiedziałem, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? - parsknął śmiechem. - Cóż, bardzo dziękuję, tatusiu - powiedział przesłodzonym, piskliwym tonem.

Sir Pent jedynie przekrzywił głowę, unosząc brwi. Nadal nie rozumiał.

Jedna z toreb zaszeleściła, kiedy cztery ręce dorwały się do niej. Angel sprawnie wydobył jej zawartość. Światło migotliwie lśniących lampek, opasających choinkę, odbiło się w okładce dość grubego tomiszcza.

- Co, do chuja? - uniósł brwi. - Książka kucharska? Ja pierdolę, cieszyłbym się bardziej nawet ze sztucznej waginy...

- Wiedziałem! Ten wasz wiek, do jasssnej cholery, nie ma za grosz klasssy, ni wdzięczności! - syknął z pogardą Sir Pent, prawie Angel'a opluwając. Skrzywił się, naburmuszony, nerwowym gestem poprawiając na swej głowie równie rozeźlony kapelusz. - Po prossstu czasssem, kiedy wracam do domu po całym dniu ciężkiej pracy nad zagarnianiem kolejnych terenów Piekła, chciałbym zjeść normalny obiad!

- Ej, zrobiłem ci wczoraj jajecznicę.

- Z moich własssnych podwładnych! - załamał ręce. Zaraz jednak pochylił się w stronę Dust'a z czysto złowrogim wyrazem oblicza, wysuniętym, wykrojonym jęzorem niemalże dotykając jego twarzy, wpatrując się intensywnie w jego oczy. - Chodzi mi o to, że kiedy ja ciężko pracuję, aby zdobyć władzę nad Piekłem, ty nic, tylko siedzisz na dupie!

Angel przewrócił oczami wręcz wymownie, przyprawiając Sir Pentious'a o jeszcze potężniejsze rozjuszenie.

- Jeju, zdecyduj się w końcu, czy chcesz ze mnie zrobić seksowną utrzymankę, czy... - Nie dokończył nawet swych słów. Sir Pent wyciągnął w jego stronę dłoń, zaraz z siłą chwytając kołnierz jego marynarki, pazurami niemalże rozrywając jej materiał. Przyciągnął go do siebie bliżej, prawie stykając się z nim czołem, i zacisnął mocno zęby. Angel jednak nie wyglądał, jakoby to zachowanie napawało go jakąkolwiek trwogą. Z beztroskim, filuternym uśmieszkiem na ustach przechylił głowę lekko, spoglądając swobodnie z te rozjuszone oczęta Sir Pent'a. - Czekaj... Ach, czyli jednak chcesz, żebym był, jak taka słodka żonka, która gotuje obiadki i jeszcze cię karmi? Czy to cię właśnie podnieca, skarbie?

Sir Pent w ułamku sekundy puścił go i odsunął się na bezpieczną odległość w zatrważającym tempie, jakby Angel conajmniej zarażał jakąś nieuleczalną, śmiertelną chorobą. Właściwie, może nieco prawdy było w tym zawarte - w końcu mógł się zarazić od niego tą cholerną, irytującą, ponadto mało stylową perwersją. Jego twarz znów zapłonęła ze złości i jednoczesnego zażenowania.

- To nie...to nie tak, ty pioruńssski zboczeńcu! Nie wszystko musi być związane z ssseksssem, cholera!

Nim zdążył jednak w pełni wyrazić swe oburzenie tymi insynuacjami, w ułamku sekundy dopadły go roznamiętnione, pajęcze ramiona Angel'a. Zaraz oplotły go ciasno z mocą, gorzej, niż cholerne macki Alastor'a jego wspaniale skonstruowaną maszynerię w dniu, kiedy to Radio Demon przybył do Happy Hotel'u, a także kiedy Sir Pentious poznał Angel'a; do dziś wąż nie potrafił stwierdzić, czy ten czas był dlań jednym wielkim przekleństwem, czy też swego rodzaju zbawieniem. Dwa z nich owinęły się w jego pasie, kolejne zmysłowo uwiesiły się na karku. Dust przyciągnął go do siebie tak szybko, że wężowy demon nie zdążył nawet zaprotestować. Albo może wcale nie chciał tego uczynić.

- Och, dlaczego musisz być taki staroświecki...? - Spomiędzy warg Angel'a wydarł się pełen patetycznego zawodu jęk, choć rozciągał je stale lubieżny, frywolny uśmiech. - Nie ma się czego wstydzić, kochanie... A tak w ogóle, zrobiłem dziś kolację. Chcesz się teraz pieprzyć?

Doprawdy, doprowadzał go do szewskiej pasji.

- Może na stole, jeszcze przed jedzeniem... Albo od razu tutaj...

Wraz z tymi słowami ręce, zarzucone na szyję węża, zdawały się tam bardziej zacieśnić, z kolei ramiona, ułożone w pasie, przesunęły się z lekka w dół, niemalże przekraczając materiał długiej marynarki Sir Pent'a. Twarz Angel'a przybliżyła się wręcz niebezpiecznie do jego lica, usta wygięły się słodko w stronę jego warg, perfekcyjnie dając mu do zrozumienia, co ma w zamiarze. Sir Pent tylko wmawiał sobie tę swoją dziwną bezbronność, to, że nie, wcale nie wie, co chce zrobić Angel i dlatego się nie odsuwa. Skrzywił się tylko ledwie zauważalnie, w istocie nie potrafiąc go jakkolwiek odrzucić. Cholera, ten fakt okropnie uwłaczał całej jego godności.

Rozpalony oddech Angel'a już owiał jego lico, jakie w ułamku sekundy niekontrolowanie przybrało soczyście karmazynową barwę. Ich wargi już nieomal naparły na siebie z namiętnością i żarem, niemal zatraciły się w tym cholernym pocałunku. Wtem jednak Sir Pent kątem oka spostrzegł, jak ktoś, czy też raczej - coś, bowiem istoty te według niego nie zasługiwały w żadnym razie na miano osoby, wychyla się na pozór dyskretnie zza kanapy. W tej chwili nie potrafił stwierdzić, czy było to obecnie pewnego rodzaju przekleństwo, czy też wybawienie.

Pajęczy demon był tak blisko niego, że już ogarnął go nawet jego słodki, ponętny, odurzający zapach. Jego usta już prawie musnęły subtelnie wargi Sir Pentious'a, jego wężowy język także już wyrwał się do niego nieopanowanie. Jednakże finalnie wąż powstrzymał go, rękę w pośpiechu rozpłaszczając na jego twarzy, tym samym odsuwając go od siebie wielce gwałtownie.

- Przessstań, zboczeńcu, pieprzone bachorzyssska patrzą!

Dust, którego wargi niefortunnie zamiast na usta demona, trafiły na wnętrze jego dłoni, skrzywił się z niezadowoleniem. Przewrócił oczami, jednak zaraz z nietęgą miną podążył za spojrzeniem Sir Pent'a, z niechęcią również zsuwając z niego swe patyczkowate ramiona. Spostrzegł, iż, w istocie, zza tej staromodnej, rzekomo ogromnie stylowej według węża sofy wychylało się coś o jajkowym kształcie. Ukryte niezbyt dobrze, jak się okazało, stworzenia, wiecznie panoszące się im po mieszkaniu, napotkały ich piorunujące spojrzenia, na skutek czego także ich oczy zmieniły wyraz z tego roześmianego, frywolnego wręcz na spłoszony. Zaraz wyskoczyły zza kanapy, popędzając się wzajemnie, i przemknęły w zatrważającym tempie obok nich, depcząc przy okazji barwne torby.

- Już spierdalamy, szefuniu! - wydarły się jeszcze hucznie na odchodne.

I pognały prędko szerokim korytarzykiem do pierwszego lepszego pokoju, znikając im z pola widzenia.

Lico Sir Pentious'a wykrzywił wściekły grymas odrazy i wielkiego gniewu. Spojrzał ze wstrętem, krytycznie na z lekka zmięte, pogniecione pakunki i odezwał się z goryczą bez krępacji:

- Małe kurwy.

Angel w zupełności ten jeden jedyny raz podzielał jego zdanie i odczucia. Westchnął ciężko, ramiona zakładając na futrzastej piersi.

- Te pieprzone jajca serio zaczynają mnie wkurwiać. Czuję się, jak jakaś pierdolona matka, która nie może się, kurwa, z ojcem przeruchać, bo pierdolone gówniaki gdzieś czyhają - zazgrzytał zębami ze zgryzotą. - Kurwa, nie możemy się ich po prostu pozbyć?

Sir Pentious wiedział, co dokładnie kryje się za ładnym słowem pozbyć - czasem, nie, wiele razy, niemal zawsze sam chciał ich usunąć. Nie mógł jednak tego uczynić, dopóki jego plan nie zostanie do końca wypełniony.

- Cóż, pomagają mi w przejęciu władzy nad Piekłem, więc naturalnie, że nie.

Angel jedynie przewrócił oczami i spojrzał nań ze złośliwym powątpiewaniem.

- Ta, widzę te porażające rezultaty - bąknął pod nosem z ironią, jednak nie ma tyle cicho, by Sir Pentious, pewien swoich racji i bliskiego zwycięstwa, nie usłyszał. Nim jednak wężowy demon zdołał się do tych słów odnieść, jakże trafnie zwrócić uwagę na to, że przecież świetnie mu idzie to zagarnianie kolejnych terenów Piekła, że wkrótce, naprawdę niedługo będzie panował nad całym tym światem, Angel dodał jeszcze: - Hej, a tak właściwie... Jeśli ty zostaniesz ,,władcą Piekieł" - zrobił wymowny cudzysłów w powietrzu na te dwa słowa - to czy ja zostanę królową? - roześmiał się zaraz na tę absolutnie niemożliwą do spełnienia się w rzeczywistości wizję.

Sir Pent jednak, jakoby wziąwszy jego słowa zupełnie na poważnie, prychnął pod nosem, spoglądając nań z lekka krytycznie, zwłaszcza na jego odzienie.

- Cóż, być może. Tylko jeśli przestaniesz ubierać się jak jakaś szmata.

W ułamku sekundy nastała między nimi dobitna, przeciągła cisza, przytłaczająca wręcz niezręczna.

Zaraz jednak Angel uśmiechnął się szeroko filuternie, szczerząc przy tym zęby.

- No i tutaj mamy pewien problem, kochanieńki.

Sir Pentious nie uraczył go jakąkolwiek odpowiedzią. Z miną mistrza, mającego zdradzić niezwykłe techniki uczniowi, pochwycił jedną z toreb i postawił tuż przed nim.

- Czyżby kolejny prezent od mojego cukierkowego tatusia? Co ci będę za to winny, lodzika i seks na pieska? - wymruczał pająk nęcącym, ale także z lekka rozbawionym tonem.

Powoli sięgnął do środka i wyjął jej zawartość. Zdjął z niej mlecznobiały, nieco szorstki, ochronny papier. Jego oczom ukazał się nieskazitelnie, idealnie złożony materiał, szary w żółte paski, łudząco podobny, nie, identyczny wręcz do tego, jak ten marynarki Sir Pent'a. Jego wargi wnet rozciągnął znaczący uśmieszek.

- Nie sądziłem, że jesteś aż taki zaborczy - spojrzał na ubranie z uznaniem. - Malinki, które mi robisz tym swoim jęzorem, już ci nie wystarczą, teraz jeszcze chcesz mnie tak samo ubierać, żeby wszyscy wiedzieli, do kogo należę? - mrugnął do niego zalotnie.

Wąż zgrzytnął zębami i prychnął pogardliwie, choć jego lico skrył znów intensywny szkarłat.

- T-To bardzo ssstylowa marynarka! - zapewnił hucznie. - Poza tym...co jessst niby nie tak z moim językiem, ha?!

Jednakże Angel był już zbyt zaaferowany pakunkiem, by słuchać jego zrzędzenia. Sprawnym ruchem rozwinął materiał, oglądając go zaraz.

Była to marynarka, w istocie, niemalże identyczna do tej, jaką Sir Pent miał na sobie, ogromnie długa. Na jego gust zdecydowanie za długa, mogąca przykryć mu tyłek nawet przy tak wielkim wzroście. Ponadto nie miała dekoltu. Absolutnie żadnego, przystawała do samej szyi, jakże przyzwoicie.

Brwi Angel'a zmarszczyły się nieprzyjemnie.

- Nie dość, że jeszcze chcesz mnie oznaczyć, to w dodatku ubrać jak jakąś pierdoloną zakonnicę - burknął, z odrazą oglądając marynarkę. Po sekundzie skierował wzrok na węża, patrząc nań z pretensją. - No i jak ktokolwiek ma na mnie spojrzeć w tym gównie?

Krzywiąc się z lekka, zajrzał do torby ponownie i wydobył z niej kolejną część garderoby. Nieco mniej delikatnie, niż wcześniej, rozłożył materiał. Były nim spodnie, naturalnie, do kompletu, szare w złotolite paski. Oczywiście, również długie, mogące okryć całe jego nadnaturalnie długie nogi. Ponadto były szerokie, stuprocentowo męskie i zapewne ledwie utrzymywałyby się na jego drobnym, krągłym tyłku.

A jednak jego oblicze rozjaśnił nagle znów frywolny uśmieszek. Pajęczy demon chyba z wolna zaczynał rozumieć ideę zakupu właśnie tak okrywających, niezmiernie przyzwoitych ciuchów.

- Rany, czy ty naprawdę próbujesz mnie jakoś nawrócić? Uważasz, że to ciało jest tak boskie, że tylko ty możesz je oglądać? - zachichotał słodko, spoglądając mu sugestywnie w te różane oczy.

- Co? Nie, ależ ssskąd! - zapewniał żarliwie Sir Pent. - To po prossstu bardzo ssstylowe ssspodnie!

- Do dupy - skwitował gładko Angel, odrzucając je na bok, niczym dziecko starą zabawkę. Zaraz począł dobierać się do kolejnej torby z nieco odrodzonym entuzjazmem, szybko jednak ostudzonym, kiedy jej zawartość już znalazła się w jego rękach. - A to co, do kurwy?

W swych dłoniach dzierżył wydobyty kapelusz, z klasycznym, sztywnym rondem, wysoki, o wiele wyższy od tego, który Sir Pentious cały czas miał na głowie. Angel aż zaczął zastanawiać się, czy by się nie załamał lub czy by nie przewrócił się w tył pod jego ciężarem. Chociaż, właściwie, już teraz mógł stwierdzić, że nigdy tego nakrycia głowy nie założy. Cały krój był dlań wstrętny, tak samo jak barwy. Kolor czarny przeplatał się z odrażającym odcieniem szarości oraz krzykliwą, neonową, paskudną i absolutnie niewpasowującą się w resztę kombinacji zielenią. Pająk skrzywił się mocno, jakoby obrzydzony, oglądając go jeszcze z innych stron.

- Co za gówno...

- To nie dla ciebie, ty cholero o spaczonym guście, tylko dla mnie! - przerwał mu Sir Pent, pośpiesznie zabierając mu z rąk swój prezent. Chwilowa złość w jego oczach natychmiast, momentalnie przeistoczyła się w zachwyt i migotliwą radość. Jego ślepia wręcz zalśniły uwielbieniem. - Ssspójrz, jaki wssspaniały!

O ile Angel zwyczajnie nie podzielał jego kolosalnego entuzjazmu, to kapelusz, jaki obecnie Sir Pent miał na głowie, aż się zjerzył i zasyczał wściekle, ujrzawszy nowe nakrycie, mające go prawdopodobnie zastąpić. Dust uniósł brwi, obserwując jego reakcję.

- Ktoś tu jest chyba zazdrosny. Doprawdy, masz tylu adoratorów, tatusiu... - wymruczał zniżonym tonem figlarnie i nęcąco, zbliżając się do wężowego demona, wyginając się w kuszącej pozie i starając się zwrócić na siebie jego uwagę. - Może ja też powinienem o ciebie bardziej zabiegać...?

Wzrok Sir Pent'a w końcu oderwał się od jakże cudnego w jego mniemaniu kapelusza i padł na Angel'a. Dziecięca radość zniknęła z jego oczu równie szybko, co się pojawiła. Jego twarz momentalnie wykrzywił szpetny grymas, kiedy tylko zerknął w połyskujące lubieżnie oczęta pająka.

- Przessstań już się tak zachowywać i pokaż, co lepszego niby ty dla mnie masz! - fuknął wściekle.

Frywolny uśmieszek na ustach Angel'a jeszcze się poszerzył, nabierając nieco rozbawionego wyrazu, tym samym sprawiając, że w wężu aż się zagotowało ze złości i irytacji.

- Cóż, ja w porównaniu do ciebie mam coś, z czego będziesz naprawdę zadowolony, skarbie.

I z tymi słowami odsunął się od niego prędko, zaraz zanurzając się pod beznadziejnie przystrojoną choinką w nieskazitelnie kuszącej, seksownej pozie. Położył się pod mieniącymi się bombkami i oparł głowę na jednej ze swoich rąk, kolejną kładąc na wygiętym biodrze, dwoma następnymi poprawiając swe futro, wypchnięte przez ciasny material różowo-białej marynarki. Przymrużył ponętnie powieki, oblizując jeszcze wymownie usta i uśmiechając się półgębkiem.

- Co ty, do jasssnej cholery, wyprawiasz? - zapytał Sir Pentious, oburzony.

- Jak to co? Jestem twoim prezentem, kochanie.

Wąż, poczerwieniały subtelnie różowawo na twarzy, przewrócił oczami i prychnął z jawną pogardą.

- Wy, młodzi, jesteście tacy oklepani, doprawdy, zero klasy... - westchnął, sfrustrowany. - Zresztą, i tak na nic nie liczyłem. Może to i lepiej, w końcu jesteś tylko rozpuszczonym bachorem bez żadnego stylu, jeszcze dałbyś mi coś okropnego! Choć, właściwie...cieszyłbym się, gdybyś pomógł mi przejąć władzę nad Piekłem! - roześmiał się znienacka diabelnie i szyderczo, trzęsąc się aż cały.

Tym razm to Angel przewrócił z irytacją oczami, krzywiąc się, lecz w dalszym ciągu nie zmieniając swej pozycji pod choinką.

- Serio, kurwa, dobry seks ci nie wystarczy? - prychnął arogancko. - Moje ciało jest zakurwistym prezentem na każdy dzień. A poza tym - wycelował weń palcem oskarżycielsko - to ty mi nakupowałeś tych wszystkich rzeczy. Może jednak tak naprawdę to to bycie cukierkowym tatusiem cię podnieca, hm? - zmrużył oczęta znacząco, w ułamku sekundy na nowo roztaczając wokół siebie tę jurną, frywolną aurę.

Sir Pent niepowstrzymanie znów poczerwieniał jeszcze intensywniej. W jego ślepiach jednak jawił się gniew, chęć mordu wręcz, szaleńcza furia. Zgrzytnął zębami nieprzyjaźnie, posyłając mu piorunujące, przeszywające spojrzenie.

- Do jasssnej cholery, przestań być taki...

Nie zdołał dokończyć. Jego słowa urwały się znienacka w chwili, kiedy smukłe ramiona niespodziewanie wyciągnęły się w jego stronę i sprawnie oplotły jego szyję. Zgięły się, gwałtownie ciągnąc go za nimi. Sir Pent nie utrzymał równowagi na swym ogonie, dlatego też z impetem padł pod choinkę, wprost na Angel'a.

Pajęcze ramiona zacieśniły się jeszcze na jego karku i, nim zdążył powiedzieć chociażby jedno słowo, nim zdołał choćby odetchnąć, usta Angel'a przywarły gwałtownie do jego warg. Ich dotyk od razu był namiętny, mało delikatny, mający na celu momentalne odciągnięcie od niego wszelkich innych myśli. I czynił to skutecznie; choć w pierwszej chwili Sir Pent miał potężną ochotę go odepchnąć, takowe pragnienie znikło, gdy tylko poczuł smak jego ust. Całe to uczucie było wszechogarniające, obezwładniające, odurzające, otumaniało go momentalnie. Angel był niecierpliwy, nie całował go powoli, a prędko, gwałtownie i bez opamiętania, ale jakimś niezwykłym sposobem stale zmysłowo i z czarującą finezją.

Sir Pentious ponownie poczuł płomienne ciepło na twarzy, coraz bardziej intensywne. Powoli stawał się zamroczony, dosłownie niespiesznie odpływał pod wpływem tego jednego ruchu - i niebywale nienawidził owej cholernej bezradności wobec poczynań Angel'a, był jeszcze na tyle świadom, by to śmiało stwierdzić. Właśnie on, wielce wspaniały wynalazca, którego powołaniem było przejąć władzę nad Piekłem, absolutnie niepoddający się nigdy w żadnej walce, w tym przypadku tak po prostu dał za wygraną! Zresztą, jak w każdej sytuacji, kiedy Angel go dopadał, wyposzczony do granic możliwości. Jego pocałunki zwyczajnie były zbyt przyjemne, ażeby nawet mógł je odrzucić.

Jego wężowy, długi, drgający język już dosłownie szalał w jego ustach, wyrywając się w jego stronę, jednakże Angel stale całował go dość...powierzchownie. Ot, kontakt ich ust był bezsprzecznie żarliwy i pełen pasji, lecz języki nie miały w nim jeszcze żadnego udziału. Ale to z pewnością pozostawało kwestią czasu, przynajmniej tak myślał Sir Pentious.

Jakże wielki był więc jego zawód, kiedy Dust odsunął się od niego, nim jeszcze ich pocałunek stał się gorętszy i wilgotniejszy. Był tak ogromny, że nie mógł już go ukrywać przed samym sobą, jednakowoż jeszcze trudniej było mu go w ogóle zdzierżyć. Poczuł się okropnie słaby, obrzydliwie wręcz bezradny wobec swojego kochanka, ale najgorsze w tym było to, że nie potrafił w dalszym ciągu nic z tym począć. Nie potrafił się tym realnie przejąć, kiedy stale wisiał tak nad Angel'em, przyszpilając go do podłogi.

Patrząc nań intensywnie, mógł stwierdzić tylko, że ten jest absolutnie piękny. W obecnym stanie nie potrafił określić go inaczej, kiedy policzki miał z lekka, subtelnie zaróżowione, a wzrok delikatnie zamglony i czysto lubieżny. Wyglądał dlań po prostu hipnotyzująco. W dziwny sposób przyciągał go, i choć uścisk jego chudych ramion na karku Sir Pent'a nieco się poluźnił, ten ni myślał, by się teraz od niego odsunąć.

Przez moment spoglądali sobie w oczy. Ale tylko przez naprawdę krótką, nieprzeciągającą się w żaden sposób chwilę; dłużej chyba by już nie wytrzymali. Jedna z rąk Dust'a przestała opatulać szyję węża i wzniosła się w górę. Angel palcem wycelował w wysoki sufit.

- Widzisz tę jebaną jemiołę?

Spojrzenie Sir Pentious'a wnet podążyło za jego wzrokiem i dłonią. W istocie, pod sufitem wisiał ostrokrzew, delikatnie wygięty, nieprezentujący się może nazbyt korzystnie, jednak nawet Sir Pent zdołał już przywyknąć do tego beznadziejnego świątecznego wystroju, wykonanego przez jego podwładnych. Zastanawiało go jedynie, jak te małe, cholerne kurwy w ogóle tam dosięgły? Już wyobrażał sobie, jak się telepią i tym samym dewastują wszystko wokoło, robiąc niestabilną wieżę z siebie po kolei. Tragedia, doprawdy. Angel miał rację, powinni się ich pozbyć jak najprędzej.

Nie zdołał się już jednak zastanowić, w jaki wytrawny sposób to uczynią. Z tych bezsensownych, zbędnych na chwilę obecną rozmyślań wyrwał go zniżony, nęcący pomruk tuż przy uchu:

- Oznacza, że powinieneś mnie tu teraz przepieprzyć.

Lico Sir Pent'a w mig po raz kolejny zatonęło w rubinowej, soczystej barwie. Cholera, doprawdy, że też hormony zaczęły w nim buzować nagle po śmierci!

- T-To dziwne, za moich czasssów tradycja była inna.

- W takim razie żyłeś w bardzo dziwnych czasach, skarbie - odparł pająk z beztroską.

Ramionami ponownie namiętnie i ciasno objął Sir Pentious'a, w ułamku sekundy przyciągając go do siebie ponownie tak mocno, że już sama świadomość tej bliskości mogła przywiać kolejną falę wszechogarniającego gorąca na jego oblicze. Zaraz dał mu kolejny powód do soczystszego zaczerwienienia się, kiedy od razu, bez żadnego następnego słowa wpił się w jego usta. Przeszywający wszystkie mięśnie i nerwy płomień przeskoczył między nimi gwałtownie, gdy Angel momentalnie swym językiem rozchylił mu wargi i wdarł się do ich wnętrza z żarem. Syczący wręcz, jakoby z podniecenia, jęzor Sir Pent'a zaraz nieopanowanie wyszedł mu na spotkanie. Wtem wszelakie doznania uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Intensywniej odczuł jego zapach, całe jego ciało tuż przy sobie, napalone i rozpalone. Jak gdyby bezwstydnie, znienacka bez żadnego wyczucia przyzwoitości smakował płomiennie jego podniebienia, językiem wkradał mu się bez zahamowań nieomal do gardła, sprawiając, że ten się niemalże dławił. Całował go głęboko i wręcz brutalnie. Pajęcze ramiona ściskały go jeszcze, przyciągały silniej i zachłanniej, jakby nigdy, przenigdy nie miały puścić, choć wcale nie musiały tego robić. Sir Pentious już doszczętnie zatracił się w tym wszystkim. Angel w ułamku sekundy potrafił go owinąć sobie wokół palca.

Chociaż, właściwie, zrobił to już dawno temu. Zapewne na wieczność.

Z nagłą, dziwną lubością wąż wsłuchiwał się, jak Angel bezwstydnie mruczy i jęczy mu w usta z niesamowitą perwersją. Bez zawahania pogłębił ich pocałunek jeszcze w momencie, kiedy Dust przybliżył go do siebie jeszcze mocniej, jeszcze ciaśniej, o ile było to możliwe. Brakowało im już tlenu, ale w zupełności ignorowali ten istotny fakt, skupiając się tylko i wyłącznie na swych lubieżnych poczynaniach. Ich języki splotły się w bitwie o dominację, ale z góry oczywistym było, iż Angel z tym wężowym, zagarniającym wszystkie tereny nie ma najdrobniejszych szans.

Zaczerpnęli jednej niewielkiej dawki powietrza, w pośpiechu, jakby nie mogąc się na dłuższą chwilę od siebie oderwać, i znów ich usta natarły na siebie z niewyobrażalną pasją. Przy tych wyczynach kapelusz Sir Pent'a aż zsunął się z jego głowy i z przesyconym niezadowoleniem sykiem spadł na podłogę. Wężowy demon miał to jednak w doprawdy głębokim poważaniu. Tak samo, jak fakt, iż jego ogon brudził się w tym wstrętnym brokacie, wymyśle XX wieku.

W stanie zamroczenia całą tą żarliwością i narastającym napięciem udało mu się jednak poczuć, jak jedno z ramion znów przestaje opatulać jego kark. Przesunęło się ono nieoczekiwanie w dół, wzdłuż materiału jego marynarki, sunąc jednak śmiało jeszcze nieco dalej. Angel ostatni raz poruszył jeszcze językiem w jego ustach, smakując jego dolną wargę, po czym z gwałtem oderwał się od niego. Jego spojrzenie żarzyło się niewypowiedzianym pragnieniem, z lekka zamglone, ale stale płonące dziką żądzą.

- Wyciągaj go już - mruknął gardłowo, zniecierpliwiony.

Sir Pent miał wrażenie, jakby cały świat na moment zawirował mu przed oczami. Przez chwilę nie potrafił zrozumieć w ogóle, co się wokół niego rozgrywało, albowiem to miłosne uniesienie otumaniło go na ułamek sekundy, zamknęło w rozkosznej klatce, w jakiej mógł być świadom tylko piękna sytuacji, mającej miejsce sekundę temu, i nie chciało od razu stamtąd wypuścić. Potrzebował chwili, by w ogóle móc półprzytomnie spojrzeć Angel'owi w oczy, również zasnute poświatą nieskrywanego podniecenia i jawnego pożądania.

- Co?

- Swojego kutasa, do chuja.

Zamrugał jeszcze i jakby z lekka otrzeźwiał za sprawą tych słów. Jego twarz nieoczekiwanie rozjaśnił lubieżny, pewny uśmieszek, lśniący aż nadto filuterią, absolutnie doń niepodobny.

- Najwyraźniej tym razem musisz się bardziej postarać - wysyczał kokieteryjnie, aż jego jęzor zahulał z gracją, choć w rzeczywistości pobrzmiewał bardziej, niczym mruczący z niesłychanym zadowoleniem kocur.

Delikatnie mgławe oczy Angel'a przymrużyły się czarująco. Pająk prychnął z rozbawieniem.

- Od kiedy ty się taki zadzirony zrobiłeś, tatusiu? - mruknął zniżonym, chrapliwym nieco głosem. - Cóż, obaj wiemy, że nie możesz mi się oprzeć, więc skończ już z tym pierdoleniem i lepiej wypierdol mnie.

Wyraźnie niecierpliwił się coraz bardziej z każdą mijającą sekundą. Całe jego ciało było rozpalone do granic możliwości, a podniecenie wrzało w nim nieopanowanie. Trzy roznamiętnione ramiona jeszcze ciaśniej przylgnęły do szyi węża, podczas gdy kolejne sunęło niżej w poszukiwaniu wyłaniającego się już z wolna penisa. Płonąc, nie mogąc czekać już dłużej, Angel przywarł doń cały. Otarłszy się o niego, niczym rozochocony zwierz, zajęczał przeciągle, jakoby przeżywał największe ekstazy i rozkosze. Sir Pentious nie miał żadnego problemu z wyczuciem jego wyprężonego już, sterczącego wyniośle członka, drżącego wraz z całą postacią Angel'a w tej wszechogarniającej, grzesznej ekscytacji. Zdawał się napęcznieć i stwardnieć jeszcze bardziej, lgnąc do niego zachłannie.

Wtenczas wargi pajęczego demona z żarem znów natarły na jego usta. Sir Pent nie potrafił w żaden sposób powstrzymać się od rozkosznego syku, który wydarł się z jego ust w tym narastającym podnieceniu. Dzikie żądze potężniały z każdą chwilą, aż jego hemipenis, czy też, właściwie, jeden z nich, wysunął się z wolna ze swej kryjówki. W zatrważającym tempie począł rozkwitać, zwiększać się i twardnąć, pragnąc się jak najprędzej znaleźć w jakimś wilgotnym i rozgrzanym miejscu. Owa ochota była do reszty wszechogarniająca i otumaniająca, odsuwała wszelkie inne myśli, wszelkie ostatki przyzwoitości i moralności. Sir Pent coraz ciężej oddychał wprost w lubieżne wargi Angel'a, a jedna z jego dłoni przy tym bezwstydnie, pośpiesznie i gorączkowo wkradła się pod materiał jego spódnicy, w jakiej zdołało powstać już pewien czas temu pokaźnie prezentujące się wybrzuszenie. Nie wyczuł pod palcami absolutnie żadnej bielizny, od razu natrafił na penisa. Przyrodzenie pająka unosiło się wysoko w potężnej erekcji, prężyło się dumnie, żylaste i z lekka już wilgotne.

Sir Pentious pojął, iż Angel był na to wszystko przygotowany, w pewien sposób wszystko to sam ukartował, jakże nieprzyzwoicie. Cóż, na chwilę obecną jednak ta bezwstydność była mu całkiem na rękę. Przynajmniej nie musiał przejmować się materiałem jego majtek.

Całując go zachłannie, już bez żadnego opamiętania, czy krępacji, z żarem i nadludzką mocą, przy tym błądząc także spragnionym, roznamiętnionymi, drżącym jęzorem w jego przyjemnie wilgotnych i rozpalonych ustach, jawnie uniósł jego spódnicę jeszcze wyżej. Dust w ułamku sekundy wiedział już, o co mu dokładnie chodziło. Wzniósł swe biodra jeszcze delikatnie i wypiął pośladki, dając mu łatwy, doskonały dostęp do swojego otworka.

Ich wargi oderwały się od siebie z gwałtem w chwili, gdy Sir Pentious z rozgorączkowaniem i żądzą pchnął biodrami po raz pierwszy. Nagły, piskliwy jęk zmieszał się dość harmonijnie z niskim, pełnym niewypowiedzianej przyjemności pomrukiem, dwa przerywane oddechy złączyły się w jedność. Angel już przymknął oczy w napływającej nieznośnie mozolnie ekstazie, już odurzającej, acz niezwykle powoli budującej napięcie w jego ciele. Odrzucił głowę w bok, stękając przeciągle słodko i oddychając z coraz większym trudem, nie potrafiąc zdzierżyć tej błogości.

- Wesołych Świąt - wymruczał powabnie znienacka w tym upojeniu.

- Nagle, kiedy zdecydowałem się w końcu cię zerżnąć, udzielił ci się nassstrój świąteczny? Obrzydliwe. - Te słowa ledwie zdołały wyciec z ust Sir Pentious'a. Rozkoszna ogień utrudniał mu, właściwie, już samo myślenie i składanie wyrazów, a jeszcze pędzący, urywany i arytmiczny oddech dodatkowo sprawiał, że wypowiadanie się było ogromnym wysiłkiem.

Z tego właśnie powodu Angel nic nie odpowiedział, choć zapewne miał w zanadrzu multum sprośnych zwrotów. Dławił się jednak powietrzem w tym stanie nadchodzącej, narastającej rozkoszy, więc nie mógł ich użyć - może to i dobrze, przynajmniej Sir Pent będzie mógł oszczędzić sobie nerwów. Chociaż, właściwie, nie wiedział już, czy zrobiłoby mu to tak dużą różnicę, gdy jego umysł w zdecydowanej większości skupiał się na otumaniającej, seksualnej żądzy.

Potok jęków, wypływający spomiędzy warg Angel'a, zdawał się nie mieć końca. Każdy odgłos przeciągał się niebywale, ekstatyczny i perwersyjny. To nagłe uczucie tak rozległego wypełnienia było oszałamiające. Przyjemność, zmieszana jeszcze z subtelnym, charakterystycznyn bólem, który tak ubóstwiał, przeszywała go na wskroś, trawiła każdy jego pojedynczy nerw. Nabrzmiały członek rozpychał jego rozpalone wnętrze mocno, i choć jeszcze się w nim nie poruszał, Angel miał wrażenie, że już znajduje się na skraju, nad przepaścią wspaniałej, dogłębnej euforii.

- Kurwa... - wymamrotał chrapliwie, mrużąc zasnute mgłą oczęta. - Niby to tylko półprącie... - podkreślił wymownie - ...a jesteś zajebiście duży...

Do Sir Pent'a nieco powoli dotarło znaczenie tych słów. Jego twarz oblał jeszcze intensywniejszy, znaczący rumieniec na ten bezsprzeczny, jak mu się wydawało, komplement. Po sekundzie jednak zgrzytnął jeszcze zębami na wspomnienie tego nie do końca ludzkiego określenia. Zwyczajnie nie przepadał za tym, ażeby tak bezpośrednio, nawet w takiej sytuacji przyrównywać go w tak, w jego mniemaniu, uwłaczający sposób do zwierzęcia.

- Zamknij się - burknął tylko słabo, przygniatając go mocniej i bardziej zaborczo do podłogi.

Jednakże Angel na przekór temu poleceniu zajęczał pod nim słodko, a w kolejnych sekundach ten jęk zmienił się niemalże w teatralnie wręcz ekstatyczne wycie. Pająk przylgnął do węża silnie i ciasno, dusząc go niemal - lecz Sir Pent nie odczuwał tego prawie wcale, kiedy jego przyrodzenie już przyduszały rozgrzane ścianki szparki Dust'a. To wszystko mimowolnie działało nań jeszcze bardziej pobudzająco, aż zadrżał pod jeszcze silniejszym jego dotykiem.

- Ooooch, Sir. - Wręcz poczuł rozkoszne ciarki i dreszcze na plecach na ten zwrot, podyscony jeszcze przeogromną ekstazą. - Rusz się już - poprosił błagalnie tak niezwykle słodko. Sir Pentious wiedział jednak, że za tą aktorską maską wyuzdania i filuterii kryło się najprawdziwsze, realne zniecierpliwienie. Utwierdził się jeszcze w tym przekonaniu, kiedy po chwili Angel mruknął doń nieco mniej czarownie: - Przecież nie jestem jakąś jebaną dziewicą, żeby musieć się do ciebie przyzwyczajać, kurwa.

Oczywiście. Dziewicą z całą pewnością nie był, był to fakt, widoczny wręcz na pierwszy rzut oka. A i nawet, jeśli uprawiali seks bez specjalnego przygotowywania, Angel mógł to zdzierżyć bez najmniejszego kłopotu - w końcu przechodził przez znacznie gorsze rzeczy ze względu na swój zawód.

Sir Pent także odczuł napływające zniecierpliwienie, tę niemożność dłuższego już czekania. Jego stojąca w pełnej - czy może, właściwie, połowicznej - okazałości męskość, stwardniała i prężna, pulsowała już gorączkowo w dziurce pajęczego demona. Nim jednak wąż zdecydował się finalnie poruszyć i dać mu jeszcze więcej odbierających dech w piersi doznań, syknął z lekkim niezadowoleniem:

- No oczywiście, w dziesiejszych czasach nie ma już żadnych dziewic... Wszyssscy by się tylko jebali, doprawdy...

Angel zaraz otworzył usta, by coś odpowiedzieć. Jednakowoż Sir Pent nie pozwolił mu na to. Cokolwiek miało dobyć się z jego gardła, przeistoczyło się prędko w soczyste, niepohamowane stęknięcie, przesycone szczerą, przeogromną przyjemnością. Sir Pentious pchnął biodrami gwałtownie i w wielkim pośpiechu, wręcz brutalnie, bestialsko, okrutnie szybko, jakoby widok grymasu na obliczu Angel'a sprawiał mu niewypowiedzianą przyjemność i dodatkowo stymulował. Twarz pająka na moment wykrzywiła boleść. Następny ruch jednakże przywiał na jego lico najprawdziwszą rozkosz. Dwa urwane, nieskładne jęki stworzyły dysharmonijną jedność. Członek węża z lekka ociężale wysunął się niespiesznie, delikatnie wręcz z otworu Angel'a, by w kolejnej sekundzie szybko i mocno, zupełnie inaczej, niż jak się wyślizgnął, wbić się weń ponownie. Począł nieustannie powtarzać ten ruch, wzdychając coraz głośniej, bardziej ekstatycznie i bezwstydnie. Hemipenis zanurzał się w rozpalonym wnętrzu pająka z malejącym sukcesywnie oporem, rozciągając go coraz bardziej. Angel był cholernie ciasny, pomimo pracy w branży seksualnej i wszelkich swoich łóżkowych przygód, o których nie raz Sir Pentious niefortunnie miał okazję słyszeć. Jego męskość nieprzerwanie otaczało przenikliwe, przyjemne ciepło oraz stała rozkoszna ciasnota, nawet, gdy mięśnie odbytu pająka rozluźniły się jak najlepiej.

Dał się ponieść tej ekstazie i niemal do reszty odleciał, niemal stracił poczucie rzeczywistości. Nawet nie spostrzegł, kiedy jego ramiona, ułożone po obu stronach rąk Angel'a, ugięły się wątle, a on opadł nań niżej. Znaleźli się blisko siebie. Jeszcze bliżej, jakby sam fakt, że ich ciała się złączyły, że stali się jednością nie wystarczał. Spoczywali tak w swych roznamiętnionych ramionach pod tą jakże beznadziejnie i brzydko przystrojoną choinką, która jednak nawet w oczach Sir Pent'a przestała być już aż taka zła. Albo może to seks nieszczęśliwie odbierał mu dobry gust. Cóż, i tak na chwilę obecną nie był w stanie się tym zbytnio przejąć, choć stanowczo powinien.

To nieco powolne tempo przestało im obu wystarczać. Wężowy demon nieomalże bezwiednie, wiedziony zwierzęcą żądzą, zwiększył je. Wysuwał się zeń w coraz większej gorączce, pospiesznie, i równie szybko się w nim zatapiał, jęcząc przy tym niezbyt głośno, ale z niesłychaną ekstazą. Jego członek pęczniał i czerwieniał coraz bardziej między ciasnymi ściankami tyłka Angel'a. Ponadto jego zmysły wyostrzyły się, czuł jak jego dziurka równieź drży gorączkowo, czuł każdy jej drgający nerw, naczynie krwionośne i mięsień. Choć jego ruchy stawały się coraz bardziej chaotyczne i prędkie, każde z nich przynosiło mu multum intensywnych doznań.

Nie powstrzymywał się już od jęków. Z rozchylonymi w nierównym, pędzącym oddechu ustami wisiał nad Angel'em, wbijając się w niego w zatrważającym, zdziczałym tempie, nie bacząc już absolutnie na nic. W tym euforycznym amoku i szale jego wargi zachłannie wylądowały na długiej, odsłoniętej szyi pająka. Sir Pent zassał się zaraz na niej łapczywie, językiem z lubością drażniąc wrażliwą skórę. Wsłuchiwał się w te rozkoszne jęki, przesycone perwersją, donośne i huczne, które teraz absolutnie mu nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie - sprawiały, że jego podniecenie nieopanowanie jeszcze potężniało. Po chwili jednak zginęły dlań gdzieś w otoczeniu, od jakiego się oderwał, by skupić się tylko i wyłącznie na tym, jak Angel zaciskał się na nim coraz ciaśniej, by sunąć wężowym, długim językiem po szyi Dust'a. Wystarczyło kilka mocnych, soczystych, namiętnych pocałunków, by zostawił tam po sobie widoczny, intensywnie karmazynowy ślad.

Później jego głowa opadła w zagłębienie przy obojczyku pająka. Z lubością począł wdychać jego zapach, otumaniający, słodki i apetyczny, pchając biodrami bez ustanku w tempie niezaprzeczalnie oszalałym. Powabne jęki zmieniły się w prawdziwe okrzyki niewypowiedzianej ekstazy.

- Oooch, mocniej! Och, taaak, tatusiuuu! - Jego wrzaski docierały do Sir Pent'a, skupionego tylko na napływającej przyjemności, nieco przytłumione. Jednakże nawet nieco bezwiednie spełniał jego prośby, przyspieszając coraz bardziej, potęgując tempo swych ruchów. Pieprzył go coraz mocniej i szybciej, bez litości i jakichkolwiek zahamowań. Z wolna nie czuł już swojego penisa, ba!, wręcz całego ciała.

Angel z kolei, poza tyłkiem, przestał czuć także gardło. Chwile, pełne ekstazy i uniesień, mijały, a jego chrapliwe okrzyki cichły stopniowo. Jęki jednak, choć nieco osłabione i ociężałe, stale wyślizgiwały się z jego rozchylonych ust wraz z galopującym oddechem. Przestał już nawet grać tak perwersyjnie, choć właśnie do tego przywykł, bowiem jego organizm powoli nie wytrzymywał, kiedy Sir Pent pieprzył go tak już wręcz machinalnie. Nie miał chwili nawet, by dobrze odetchnąć, to wszystko było jedną naturalną, przeciągającą się sceną i nie mógł już znieść tej stałej, potęgującej się jedynie przyjemności.

Tylko Sir Pentious mógł sprawić, żeby się tak poczuł.

Drżał niespokojnie na całym ciele. Półprącie rozciągało go namiętnie do granic możliwości, wciskało się weń coraz głębiej. Wypełniało go tak nieskazitelnie, dokładnie - nie mógł jednak dłużej napawać się tym uczuciem, kiedy Sir Pent nie zatrzymywał się w nim ni na moment. Nie wysuwał się zeń już na całą długość, wyciągał tylko małą część swego hemipenisa i wbijał się w niego na powrót dalej, w całości, nieustannie trzymając go blisko siebie. Pośladki Angel'a rozpłaszczały się raz po raz na ciepłej skórze węża, gdy ten pchał biodrami w zdziczałym, wariackim tempie. Jego męskość była stale perfekcyjnie twarda, jak głaz, i nabrzmiała, penetrując go ciągle żwawo i jurnie. Finalnie z wszechogarniającego wyczerpania namiętne jęki i stęki przeistoczyły się tylko w niespokojne, gardłowe pomruki rozkoszy. Pajęcze ramiona jeszcze mocniej przylgnęły do węża, a przyjemność w dalszym ciągu narastała nieznośnie.

- Hej... - Niespodziewanie bezsłowną plątaninę zadowolonych odgłosów przerwał głos Angel'a, z lekka słaby, zdarty i chrapliwy. - Skoro masz dwa półchuje, to nie myślałeś nigdy, żeby...wziąć mnie na dwa baty? Wiesz, jeden w dupę, drugi w gardło...

Na twarzy Sir Pentious'a rozlał się znów żarzący, intensywny gorąc. Demon opadł ciężej na ciało Angel'a, mimowolnie wtulając się mocniej w zagłębienie jego szyi, by ukryć ów rumieniec zażenowania.

- Cholera, przestań, obrzydliwe... - jęknął słabo, zawstydzony i także jakby nieco załamany tym zapytaniem. W jego głosie jednak pobrzmiewało słyszalne zadowolenie, rozkosz. - Poza tym jest to fizycznie niemożliwe.

W odpowiedzi usłyszał gromki, filuterny chichot.

- Czyli jednak o tym myślałeś.

Sir Pent zacisnął aż szczękę, niemal zgrzytając zębami. Doprawdy, nie znosił tego typu rozmów. Zwłaszcza w tak nieprzyzwoitej i grzesznej sytuacji.

Podczas seksu zdecydowanie wolał milczeć. W jego mniemaniu rozmowy nadawały tylko całemu aktowi jeszcze wyuzdania - jakby sam fakt, że w ogóle fizycznie kochał się właśnie z tym cholernym pajęczym demonem nie był wystarczająco amoralny, niedorzeczny wręcz. Nie podobały mu się - a przynajmniej tak sobie wmawiał - te wszystkie brudne wypowiedzi. Wolał słuchać samych jego ekstatycznych jęków, niż lubieżnych słów.

W chwilowej frustracji przycisnął go mocniej do podłogi. Jego machinalne ruchy były nieprzerwane. Zdawały się być coraz cięższe i chaotyczne, ale zarazem w dalszym ciągu były szybkie, dzikie i oszalałe; węża w dalszym ciągu wiodła zwierzęca żądza. Kiedy przyparł Angel'a do posadzki, jeszcze zwiększył ich tempo. Dust nie mógł ni na moment zaczerpnąć oddechu, dusząc się nieomal. Nie mógł również nic zrobić, kiedy Sir Pent wysunął się z jego dziurki na całą długość, drażniąc go tym samym niebywale. Nagłe poczucie pustki było okropnie nieznośne, doprowadzało go wręcz do szaleństwa, istnego obłędu. Nie potrwało ono fortunnie zbyt długo. Zaraz wąż pchnął biodrami ponownie, z premedytacją mocniej i szybciej, tym samym wyrywając zaskoczony okrzyk z ust Angel'a. Jego wejście rozstąpiło się, przyjmując go znów z żarem i lubością. Kokieteryjny uśmieszek zmył się z jego twarzy, a kolejne słowa, zapewne znów nasycone perwersją, nadchodzące, zmieniły się w przeciągły jęk. Namiętne odgłosy uniesienia, donośne i bezwstydne, znów przybrały na sile, jednak spośród nich przebił się zniżony pomruk Sir Pent'a:

- Myślę, że naprawdę powinieneś się już zamknąć.

Jego słowa brzmiały niemal, niczym niezadowolone warknięcie. Jednakowoż na jego licu wyrysował się szeroki uśmiech, szyderczy i sadystyczny.

Spotęgował znów tempo swoich szaleńczych ruchów. Wtłoczył swojego penisa w ciasną dziurkę tak mocno, że aż świat zawirował Angel'owi przed oczami. Wąż pieprzył go z tak wielką siłą, że jego ciało aż przesuwało się z lekka po chrzęszczącej podłodze. Angel widział tylko zamglonym wzrokiem jego lico, ginące w grymasach rozkoszy, i choinkę, unoszącą się ponad nimi, migającą krzykliwymi barwami. Na ułamek sekundy wargi Sir Pentious'a znalazły się na jego ustach. Gibki jęzor wkradł się do jego gardła na krótką chwilę, wąż jednak oderwał się od niego prędko, pozwalając znów oddychać. Dyszeli razem arytmiczmie i nierówno.

Tempo ich ruchów jeszcze przybrało szalenie na sile. Uniesione delikatnie biodra Angel'a zaczęły kołysać się z lekka chaotycznie, chcąc wyjść naprzeciw członkowi węża. Jego gardło odzyskało nieco siły, a niebiańsko brzmiące jęki ponownie stały się głośniejsze. Owe odgłosy mimowolnie nakręcały Sir Pentious'a jeszcze bardziej. Wsuwał i wysuwał się z Dust'a w coraz bardziej szaleńczym rytmie, ledwie łapiąc oddech. Z lubością spoglądał na pająka pod sobą, poczerwieniałego na twarzy, z włosami skołtunionymi subtelnie, rozłożonymi na podłodze, ustami rozchylonymi, wydającymi co rusz kolejne stęki i westchnienia, i w tym rozkosznym, seksualnym zamroczeniu stwierdził, że jest mu z nim cholernie dobrze.

Pajęcze ramiona wręcz rozpaczliwie opatuliły go jeszcze ciaśniej. Angel przyciągnął go jeszcze bliżej siebie. Płonący ze skumulowanego podniecenia penis zanurzył się w nim dogłębnie, do samego końca. Ścianki jego wnętrza zassały go wręcz żarliwie i łapczywie, ściskając mocno, jakby nie chciały go już wypuścić. Napięcie między nimi stało się jeszcze bardziej gorące, nieznośne i rozpalone.

- Sir - wysapał Angel z ekstazą, a po plecach Sir Pent'a aż przefrunęły rozkoszne dreszcze. - Podduś mnie. Ach, tak, duś mnie, tatusiu!

Sir Pentious aż wszedł w niego jeszcze mocniej, głębiej, namiętniej.

- Niby po co? - syknął. - Skoro już nie żyjesz, nie ma w tym żadnej zabawy.

Wycofał się z jego szparki z wolna i powrotnie wbił się w nią z niewyobrażalną siłą. Angel aż pisnął, nieomal rozerwany. Wąż z pełnymi ekstazy jękami zatapiał się w nim, nie zwalniając ni na moment, mimo wyczerpania, posuwał go gwałtownie i bez litości. Dust przymknął powieki, a jego westchnienia przeistoczyły się w jeszcze huczniejsze wrzaski.

- Uwielbiam, kiedy jesteś taki brutalny... - wymruczał z trudem między nimi.

Te słowa podziałały na Sir Pent'a odwrotnie, niż ten by chciał. Napędzały go jeszcze bardziej, potęgowały dzikie pragnienia, sprawiały, że bez absolutnie żadnych zahamowań poruszał się w nim w bestialskim wręcz tempie. Nie był już w stanie nic mu odpowiedzieć, kiedy pożądanie przejęło nad nim w pełni kontrolę. Jego ciało, nieczujące w tym uniesieniu bólu, jakoby oderwane od rzeczywistości, trzęsło się dalej przy tych pospiesznych ruchach. Gorące ścianki zacieśniały się na jego hemipenisie coraz bardziej. Sir Pent jęczał już bez opamiętania wraz z Angel'em. Przez moment utrzymywał przyjemny rytm swoich pchnięć. Gdy jednak rozkosz stała się naprawdę nie do zniesienia, te znów stały się szybkie i chaotyczne. Czuł dreszcze na całym swym ciele, drżał już niespokojnie i jakby niecierpliwie, wiedząc, że jest już blisko.

- Wiesz... - wydyszał ciężko Angel. - Słyszałem kiedyś, że niektóre węże mogą uprawiać seks aż dwadzieścia sześć godzin...

Sir Pentious, soczyście szkarłatny na swym licu, sapał tylko słabo, z drgającym jęzorem, wyrzuconym z ust. Pomimo powoli trawiącego go wyczerpania, wtłaczał swego członka w Dust'a w nieprzerwanym, szybkim tempie, pragnąc już pozbyć się tego skumulowanego napięcia.

- Nie przyrównuj mnie tak do zwierzęcia, ty cholerny pająku... Wciąż jestem na wpół człowiekiem... - wymamrotał. - Mam mózg! I wspaniałe pomysły na wynalazki!

Gwałtownie wycofał się i równie brutalne i prędko zatopił się w poczerwieniałym wnętrzu ponownie. Zatrzymał się głęboko w Angel'u na krótki moment. Na chwilę zastygł, kiedy przeszyło go to znajome, rozkoszne uczucie, jednocześnie jednak zbyt dobre, ażeby było realne. Angel znienacka wygiął się pod nim, zaczął wić się, jak w amoku, a ekstatyczny okrzyk zatrzymał mu się na ustach. Zamarł na moment, targnięty jeszcze potężnym dreszczem przyjemności, po czym na ułamek sekundy rozluźnił się z lekka.

- Och... - jęknął słodko, oddychając ciężko. - Hej, czy gadanie o tych twoich wynalazkach cię podnieca? Bo chyba właśnie się we mnie...rozdwoiłeś. Zupełnie jak wąż - roześmiał się.

Sir Pentious zacisnął jedynie zęby. Nie był w stanie wydusić z siebie żadnej odpowiedzi, choć miał na to wielką ochotę. Dysząc ciężko, odrzucił głowę w tył, a jego twarz zatonęła w kolejnych grymasach niewypowiedzianej przyjemności.

Czuł Angel'a tuż przy sobie jeszcze dokładniej. Gorąc i wilgoć jego wnętrza przenikał go dogłębnie. Czuł mocniej, jak jego ciało drży pod nim w narastającej ekstazie, jak ścianki jego dziurki napierają na niego coraz bardziej niecierpliwie.

Wszelkie doznania uderzały jakby ze zdwojoną siłą - dosłownie. Angel już mógł śmiało stwierdzić, że obaj są blisko. Pomimo coraz większego trudu i oporu, jaki stawiał jego otwór, Sir Pent w dalszym ciągu, jak w amoku, obłędzie, zwierzęcym szale wsuwał się weń bez opamiętania, choć w swoim obecnym stanie mógłby trwać w nim tylko w bezruchu i z łatwością doprowadzić go na szczyt. Obaj chyba jednak chcieli poczuć coś więcej, chcieli przedłużyć to wszystko, zapewnić sobie jeszcze silniejszy, intensywniejszy orgazm.

Dust jęczał coraz głośniej i bardziej rozpaczliwie, nieomalże krzyczał znów w upojeniu, choć to wszystko zdecydowanie odbierało mu ostatki sił. Ściskał Sir Pentious'a jakoby desperacko tuż przy sobie, pozwolił, by ten znów zanurzył głowę w jego obojczyku i zassał się ponownie na jego zaróżowionej skórze z żarem, zostawiając tam kolejne soczyste ślady.

- Dotknij mnie - mruknął pająk jeszcze chrapliwym głosem z rozkoszą.

Sir Pentious dosłownie przestał już myśleć. Nie obchodziły go dłużej żadne resztki moralności i przyzwoitości. Bez najmniejszego zawahania spełnił jego prośbę. Dłonią prędko, gorączkowo sięgnął pod materiał spódnicy, do postawionego potężnie penisa, ściśniętego między ich brzuchami. Palcami objął męskość bez żadnej delikatności, mocno i stanowczo. W jego ruchach nie było żadnych uczuć, bowiem targała nim już tylko żądza i dzika pogoń za spełnieniem. Ścisnął nabrzmiałego członka, sunąc po nim ręką w szaleńczym tempie, dopasowanym do ruchów jego hemipenisa w zaciskającej się szparce.

Minęła krótka chwila. Tyle wystarczyło. Angel zaraz z donośnym, przeciągłym jękiem na ustach trysnął ogromnym ładunkiem w dłoń Sir Pentious'a. Poczuł, jak dreszcze wspinają się wzdłuż jego kręgosłupa rozkosznie, i aż zaczął wić się jeszcze powabnie w tej rosnącej gwałtownie przyjemności, która miała zaraz opaść.

Jego niebiańskie męki przedłużyło jeszcze nadejście potężnego orgazmu Sir Pent'a. W jednej chwili szybkie ruchy zakończyły się. Wąż zastygł z nabrzmiałym penisem głęboko w nim. Właściwie, był do tego zmuszony; jego penis zakotwiczył się we wnętrzu Angel'a, nie pozwalając już mu się poruszyć. W punkcie kulminacyjnym podniecenia i seksualnej satysfakcji jego kaptur szyjny rozciągnął się jeszcze bardziej. Obaj zaczęli wręcz krzyczeć w ekstazie. Ogromny, rozdwojony penis znalazł się w Angel'u najgłębiej, jak się da, lgnął do ścianek jego szparki najciaśniej, jak się da, rozciągając go jeszcze niebywale. Pająk poczuł przenikliwe ciepło, kiedy Sir Pentious spuścił się w nim obficie, tym samym przeciągając jego wznoszenie się na szczycie. Rozkosz była pochłaniająca. Angel wił się pod wężem dalej, ramiona zaciskając wokół niego w rozkosznej desperacji, uniesionymi nogami oplatając jego ogon. Sir Pent trwał w nim w bezruchu, wyrzucając kolejne salwy nasienia. Ekstatyczne okrzyki obu demonów przecinały rozgrzane, zgęstniałe powietrze.

Aż finalnie wszystko wkoło ucichło. Sir Pentious zastygł na ułamek sekundy, odetchnął ciężko po raz ostatnj i opadł bez sił na Angel'a, twarz zanurzając w jego aksamitnym futrze na piersi. Napięcie między nimi powoli, niespiesznie opadało, podniecenie jednak w pełni jeszcze nie znikało.

Dlatego też Sir Pent nie mógł się jeszcze z niego wysunąć. Doprawdy, tego w swojej demonicznej, na wpół zwierzęcej formie nie znosił. Choć zapewniała mu ona wiele nadnaturalnych umiejętności, o jakich nie śmiał marzyć za życia, to z drugiej strony niektórych jej funkcji zwyczajnie nie cierpiał. Niby wciąż był również na wpół człowiekiem, jednak niektóre rzeczy nadawały mu bardziej charakter zwierzęcia. Ich seks także był częściowo...zwierzęcy, albowiem jego hemipenis należał do tych bardziej animalnych części. Właśnie przez to po orgaźmie, gdy jego penis zakleszczył się w ciasnym wnętrzu, musiał odczekać jeszcze przynajmniej kilka minut, by jego męskość powróciła do dawnej, ukrytej formy, by będzie mógł zeń wyjść. Dlatego teraz musiał leżeć na i wciąż w Angel'u, starając się opanować pędzący oddech.

- Co za ustrojstwo - wymamrotał z lekka niewyraźnie w miękkie futro, czując już zawstydzenie, kiedy świadomość po namiętnym, żarliwym seksie poczęła wracać. Cholera, naprawdę szczerze tego nienawidził.

Angel doskonale wiedział już, o co mu chodziło. Choć Sir Pent obecnie nie patrzył na niego, czuł nieomal, jak pająk się uśmiecha z tak irytującą filuterią. Jego przylepne ramiona pogładziły jeszcze lekko jego kaptur szyjny.

- Nie moja wina, że ciągle jesteś na mnie napalony - mruknął, przytulając go mocniej do siebie. Jego klatka piersiowa unosiła się w coraz bardziej rytmicznym, równym oddechu.

- Cicho bądź - odpowiedział mu niechętnyn tonem Sir Pent.

Angel wzruszył jedynie beztrosko ramionami.

- Ja to uwielbiam - szepnął uwodzicielsko, oplatając go ponownie silniej ramionami. - Wiesz, Święta nie muszą być w sumie takie złe... Przynajmniej, kiedy się z tobą pieprzę...

Sir Pentious powoli uniósł na niego mgławy wzrok.

- Czy to był komplement?

- Dla mnie tak.

- Cóż... Dziękuję, tak sądzę?

Angel parsknął krótkim, wesołym śmiechem. Gdzieś w umyśle węża pojawiło się śmiałe stwierdzenie, że jego chichot brzmiał całkiem urokliwie - co było niebywale dziwne, zważywszy na to, że upojenie seksualne, odbierające mu zdolność racjonalnego myślenia, z wolna mijało.

- Wiesz, skoro już jesteśmy w tej pozycji... - wymruczał znów pajęczy demon - ...może przepieprzymy się jeszcze raz?

- Nie - odparł natychmiast Sir Pentious stanowczo i zdecydowanie. Sama myśl o przeżywaniu zaraz znów tego wszystkiego męczyła go okropnie. - Jesteś naprawdę zachłanny.

- A ty jesteś naprawdę starym dziadem - odpyskował arogancko Dust. Przewrócił oczami, wzdychając ciężko. Przez moment jeszcze leżeli bez słowa, uspokajając oddechy. Po chwili Angel lekko wzniósł głowę, spoglądając w dół. - I jak, chowa się już? - zapytał.

Sir Pentious poruszył się powoli i delikatnie. Z ulgą stwierdził, że w końcu mógł się zeń wysunąć.

Nim jednak jeszcze to uczynił, na ułamek sekundy przycisnął swe usta do warg Angel'a. Pocałował go szybko, lecz z niezaprzeczalnym żarem, smakując jego słodkich ust. Następnie wyślizgnął się z niego delikatnie i padł ociężale tuż obok niego pod jemiołą.

- Właśnie. - Angel odwrócił głowę w jego stronę, patrząc na jego profil. - Mówiłem ci, że zaprosiłem na jutro kilku znajomych? Żeby te Święta nie były tak zakurwiście nudne, trzeba przynajmniej jakąś pijatykę urządzić... Będzie pewnie moja siostra, Cherri, może cały hotel... Widzisz, wystarczy seks, alko i dragi i Święta od razu są zajebiste...

Sir Pentious jednak już go wcale nie słuchał. Jego wzrok, jakoby zafascynowany, zatrzymał się na jemiole, zawieszonej przy suficie. I znienacka dopadły go dziwne rozmyślania, o jakie wcześniej raczej nigdy by się nawet nie podejrzewał.

Może jednak nie musiał wcale przejmować władzy w Piekle. Może wcale nie musiał dostać się do Nieba, ażeby spotkać się ze swoim synem. Może już takie nieżycie w zupełności mu wystarczyło.

Może mógł spędzać Święta dokładnie w taki sposób i w takim towarzystwie.

Haiii~

Ten shot z początku miał pojawić się w Wigilię, ale się nie wyrobiłam, wybaczcie.

Anyway, troszeczkę spóźniona, życzę Wam wesołych Świąt, czy też raczej wesołej reszty przerwy świątecznej, żebyście spędzili ją w gronie najbliższych, dużo jedli i choć trochę odpoczęli ❤️ Mam nadzieję też, że podobał się Wam ten nieco spóźniony, osobliwy prezent ode mnie hehe 😏

A, i w gwoli ścisłości: nie mogłam się nigdzie dopatrzeć peniska u Penta, więc poczytałam trochę o kopulacji i narządach rozrodczych węży i w końcu zrobiłam z tego taki trochę...mix? So, węże mają dwa ukryte półprącia (hemipenisy inaczej), i po seksiku nie mogą tak od razu wysunąć się z samicy, muszą poczekać, aż ten hemipenis wróci do poprzedniego stanu, aż całe podniecenie opadnie i takie tam. No i duh, w stosunku może uczestniczyć tylko jedno półprącie.

Funny fact: niektóre węże mogą uprawiać seks godzinami, a rekord 26 godzin należy do grzechotników ;)

Widzicie, ja uczę i bawię. I demoralizuję. W dodatku tak w Święta.

Trzymajcie się, lov u!

❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro