6.
.:POV gangu:.
Wszyscy znaleźliśmy się na zewnątrz.
-Łał, nie sądziłem, że tak szybko pójdzie. - odparł Freddy i skrzyżował ręce na piersi.
-Tak. - rzucił Foxy.
-A ty.. - Fazfuck podszedł do Bonniego i złożył dłonie w pięści. -Ty pieprzona kupo futra bez głowy!.. Później się policzymy.
-No więc, co teraz?
-Hm.. Foxy, powiedz mi coś czego nie wiem, ale ja wiem wszystko. - powiedział dumnie niedźwiedź.
-Too, gdzie my jesteśmy?
-Nie wiem.
Chica przewróciła oczami.
-Właściwie to jesteśmy w mieście, a tam teoretycznie i praktycznie stoi bar.
-Skąd o tym wiesz opierzona kupo piór? - wtrącił jak zwykle Fazfuck.
-Bo to widać...
-Niby jak, nie możesz nic widzieć przez tą masę tłuszczu na sobie. - powiedział Foxy.
-Powiedz jeszcze jedno słowo, a Cię skrzywdzę, kochaniutki. - odparła Chica z wielkim uśmiechem na twarzy. Zapadła cisza. - To idziemy?
Freddy spojrzał porozumiewawczo w stronę Bonniego i skinął głową.
-Niech będzie, zadziw mnie tym barem.
-Ale Freddy, moja głowa, pomóż.
-Wciąż zastanawiam się jakim cudem gadasz i odnajdujesz za nami drogę, jebany magiku, czasem mnie przerażasz.
-Freddy pls.
-Dobra, mam dość tego ciągłego gadania. Idziemy do baru.
*A few minutes later*
Stanęli naprzeciw Starbucks'a.
-To tu.
-Przecież widzę, trudno nie zauważyć tego oślepiającego neonu.
-To co teraz? - zapytał Foxy.
-Najpierw będziemy mili, a później przejmiemy tę budę.
-Ii jak chcesz tego dokonać?
-Przestań zadawać głupie pytania, na które nie znam odpowiedzi, a teraz wchodzimy jak normalne cywilizowane zwierzęto podobne roboty.
-Um, Freddy, raczej wątpie, że tak się da. W końcu tutaj żadne takie roboty jak my tutaj nie chodzą po barach. - obok Chici i Freddy'ego przeszła niska kobieta ciągle im się przyglądając. Freddy obserwował ją cały czas dopóki nie zniknęła w barze.
-Dlatego my jesteśmy pierwsi, a teraz chodźmy. - Freddy pchnął drzwi i wszyscy weszli do środka.
.:POV Mye:.
*pije shake z Mc Donalds*
-Goldiego nie ma - za mną rozlega się cichy jęk, przesuwam się bardziej w lewo. -Zachorował.
*po chwili ciszy*
-Nie wiem o czym myślicie, Goldie naprawdę jest chory, - kolejny jęk- pomijając to, że jest animatronem.. Gang ma przed sobą poważne wyzwanie - Starbucks, gorszy niż labirynt w Ikei.
***
Idk. Nie pytajcie x'DD
Kocham pająki ❤
Bye.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro