Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.

.:POV gangu:.

Wszyscy znaleźliśmy się na zewnątrz.

-Łał, nie sądziłem, że tak szybko pójdzie. - odparł Freddy i skrzyżował ręce na piersi.

-Tak. - rzucił Foxy.

-A ty.. - Fazfuck podszedł do Bonniego i złożył dłonie w pięści. -Ty pieprzona kupo futra bez głowy!.. Później się policzymy.

-No więc, co teraz?

-Hm.. Foxy, powiedz mi coś czego nie wiem, ale ja wiem wszystko. - powiedział dumnie niedźwiedź.

-Too, gdzie my jesteśmy?

-Nie wiem.

Chica przewróciła oczami.

-Właściwie to jesteśmy w mieście, a tam teoretycznie i praktycznie stoi bar.

-Skąd o tym wiesz opierzona kupo piór? - wtrącił jak zwykle Fazfuck.

-Bo to widać...

-Niby jak, nie możesz nic widzieć przez tą masę tłuszczu na sobie. - powiedział Foxy.

-Powiedz jeszcze jedno słowo, a Cię skrzywdzę, kochaniutki. - odparła Chica z wielkim uśmiechem na twarzy. Zapadła cisza. - To idziemy?

Freddy spojrzał porozumiewawczo w stronę Bonniego i skinął głową.

-Niech będzie, zadziw mnie tym barem.

-Ale Freddy, moja głowa, pomóż.

-Wciąż zastanawiam się jakim cudem gadasz i odnajdujesz za nami drogę, jebany magiku, czasem mnie przerażasz.

-Freddy pls.

-Dobra, mam dość tego ciągłego gadania. Idziemy do baru.

*A few minutes later*

Stanęli naprzeciw Starbucks'a.

-To tu.

-Przecież widzę, trudno nie zauważyć tego oślepiającego neonu.

-To co teraz? - zapytał Foxy.

-Najpierw będziemy mili, a później przejmiemy tę budę.

-Ii jak chcesz tego dokonać?

-Przestań zadawać głupie pytania, na które nie znam odpowiedzi, a teraz wchodzimy jak normalne cywilizowane zwierzęto podobne roboty.

-Um, Freddy, raczej wątpie, że tak się da. W końcu tutaj żadne takie roboty jak my tutaj nie chodzą po barach. - obok Chici i Freddy'ego przeszła niska kobieta ciągle im się przyglądając. Freddy obserwował ją cały czas dopóki nie zniknęła w barze.

-Dlatego my jesteśmy pierwsi, a teraz chodźmy. - Freddy pchnął drzwi i wszyscy weszli do środka.

.:POV Mye:.

*pije shake z Mc Donalds*

-Goldiego nie ma - za mną rozlega się cichy jęk, przesuwam się bardziej w lewo. -Zachorował.

*po chwili ciszy*

-Nie wiem o czym myślicie, Goldie naprawdę jest chory, - kolejny jęk- pomijając to, że jest animatronem.. Gang ma przed sobą poważne wyzwanie - Starbucks, gorszy niż labirynt w Ikei.

***
Idk. Nie pytajcie x'DD

Kocham pająki ❤

Bye.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro