11
Mimo szczelności cel, dało się słyszeć, wiejący w zamkowych lochach, wiatr. Powietrze nie było tak zatęchłe, jak przypuszczali inni, a jednak panowała tu nieprzyjemna atmosfera. Loki ściągnął wargi i zmarszczył nos, czując nieprzyjemny zapach. Spojrzał kątem oka na celę, znajdującą się na ukos od jego i prychnął pod nosem, odwracając wzrok od wstrętnego trolla, zatruwającego powietrze wewnątrz wszystkich cel.
Cholerne, bezpańskie, zatruwające życie innym stworzenia. Nie rozumiał zamiarów Odyna, który wprowadził zakaz zabijania tych obrzydliwych zaraz. Wyłapywał ich za to i zamykał w celach, którym brak było wentylacji. Obrzydlistwo.
Gdyby jego rządy się udały, już dawno te szkarady przestałyby istnieć. O tak, byłby wspaniałym królem, doskonale o tym wiedział. Czuł to całym sobą. Jego imię już na zawsze zapisałoby się na kartach historii jako imię najbardziej wpływowego, najmądrzejszego, najbardziej sprawiedliwego, najbardziej lubianego przez lud króla. Za jego panowania Asgard stałby się prawdziwą potęgą. Wprowadziłby rewolucyjne reformy, dzięki którym jego kraina szybko stałaby się najważniejszą. Nikt nawet nie odważyłby się knuć za jego plecami, co nie jest nowością w przypadku Odyna. Ten stary głupiec ma tylu wrogów, że tylko obecność Thora chroni go przed zamachem na jego życie. Taki dziwny duet, w którym Odyn był mózgiem, a Thor mięśniami. To zawsze śmieszyło Lokiego. Obaj byli siebie warci i tak naprawdę nie dorastali Lokiemu do pięt.
Taaa... W takim razie, dlaczego on skończył tu, w starych, zagniłych lochach? Przecież był księciem! Ciężko pracował na to, by stać się tym, kim był! Poświęcił wiele lat, wiele czasu zmarnował na naukę, przygotowania, rozwijanie się.
Kiedy Thor balował, on siedział w pokoju nad książkami starając się zapamiętać, kiedy król powinien pozbawić kogoś tytułu, a kiedy skazać na banicję. To on powinien siedzieć teraz w sali tronowej, wśród biesiadujących, pijących i śmiejących się bogów. Powinien im przodować, powinien... Powinien.
Do diaska, nie powinien atakować tego przeklętego miasta, to wiedział na pewno. Przecież coś by wymyślił, jak pozbyć się Thora w bardziej subtelny sposób. Ale... subtelność, właśnie, subtelność. Zarazem tak pożądana i znienawidzona przez Lokiego. Czasem się przydaje, ale za długo ukryty był w cieniu. Jego geniusz pragnął uwagi. Kiedyś uda mu się być w centrum uwagi, wierzył w to.
- A miałem nadzieje, że pobyt tutaj nie wpłynie na twoją spostrzegawczość. Bo o twoją poczytalność się nie martwię. Jak to mówią, tylko wariaci są coś warci - rozbawiony głos pewnego bruneta o nieziemsko czekoladowych oczach wybił księcia z pałacu jego myśli. Ten wzdrygnął się lekko, gwałtownie patrząc w bok. No tak, Anthony Stark. Już praktycznie zapomniał o tym, że ktoś taki w ogóle przebywa na zamku. O odwiedzinach nie wspominając.
- Niedługo będę mógł posądzić cię o nękanie - parsknął psotnik, retuszując swoje zmieszanie spowodowane faktem, że autentycznie nie zauważył stojącego od pewnego czasu mężczyzny. – W sumie, dlaczego jeszcze nie zawołałem straży? - dodał dla żartu i już wziął głęboki wdech, gdy brunet z dziwną paniką podszedł do dzielących ich szyby, dziwnie machając przy tym rękoma, w zaprzeczającym geście.
- Ej, ej, ej, spokojnie, chyba nie chcemy zamieszania? Poza tym, dlaczego pozbawiasz siebie jedynej rozrywki? - zapytał szybko miliarder, starając się zastosować podstęp, co w przypadku kłamcy nie było takie proste, jak przy innych ludziach. Co więcej, sam nie chciał być przyłapany w miejscu, w którym miał zakaz być. W końcu zdenerwowany Thor to coś, czego absolutnie nikt nie chciał widzieć.
- Większą rozrywką będzie obserwowanie, jak gwardziści siłą cię stąd wyprowadzają - odparł książę z błyskiem w oczach. O tak, taka rozrywka przydałaby mu się na co dzień.
Tony natomiast zamyślił się na chwilę robiąc poważną minę. Bądź co bądź, Loki miał racje, Stark musiał mu to przyznać.
- Racja, ale tak nie poznasz najświeższych ploteczek na temat życia na górze, a twoja "rozrywka" - tutaj wykonał gest cudzysłowu palcami. – Zniknie tak szybko, jak się pojawiła. Czyż książę Jelonków nie zasługuje na ociupinkę więcej radości? – zauważył wynalazca, na któreho twarzy pojawił się nikły uśmieszek samozadowolenia. W końcu, może Loki miał rację, ale to do niego należało ostatnie słowo.
- Plotkowanie nie leży w mojej naturze - zauważył z pozornym znudzeniem więzień Asgardu, ignorując ostatnie słowa, jakie wypełzły z ust jego towarzysza. Tak naprawdę nie raz takie informacje były na wagę złota. Ale nie mógł tego przyznać na głos. Plotkowanie naprawdę nie powinno leżeć w naturze członka rodziny królewskiej, wmawiano mu to od najmłodszych lat. Takie zachowanie uważane jest za prostackie i nieodpowiednie dla kogoś jego rangi, a nawet płci.
Dlatego wypowiedź Trickstera nie zdziwiła Tonego. W końcu on również stanowi śmietankę towarzystwa w miejscu, w którym miesza. Jego rodzice nie omieszkali oszczędzić mu nudnych zajęć etykiety. Może, gdyby nie było ich aż tyle i nie byłyby prowadzone przez starsze, wredne babsztyle, którym uwielbiał dokuczać to nawet zacząłby się stosować do wpajanych mu zasad. Może.
– A jeśli chodzi o moją rozrywkę, nie powinienieś się tym tak przejmować. Chyba że coś mi umknęło?
- Wiesz... - jego słowa przerwało wibrowanie w tylnej kieszeni jeansów. Miliarder zmarszczył zaskoczony brwi i wyjął ze spodni telefon, który musiał odruchowo tam schować, jeszcze będąc na ziemi. Jednak bardziej zaskakujący był fakt, że pomimo międzygalaktycznej wycieczki, dalej miał zasięg. – Nie wiedziałem, że macie tutaj zasięg. Nieźle - zaśmiał się brunet i spojrzał na mężczyznę w celi. Jego mina wydawała się być równie zaskoczona, co Tonego raptem chwilę temu. – Nie będziesz miał mi za złe, jeżeli odbiorę? - zapytał, oczywiście nawet nie żądając odpowiedzi. Nie czekając przeciągnął palcem po ekranie stylowego telefonu własnej produkcji, tym samym odbierając połączenie. Aby było ciekawiej, przestawił rozmowę na tryb głośnomówiący.
- Cześć, Hill - zaczął
- Tony, Fury musi zamienić z tobą kilka słów. Chodzi o projekty Helicarriera. Podobno będziesz wiedział, o co chodzi. Masz czas za dwie godziny? - wyjaśniła kobieta
- Wiesz, chwilowo jestem tak jakby niedostępny - odparł rozbawiony wynalazca. Loki natomiast z zaciekawieniem przyglądał się mężczyźnie. Iskry w jego oczach zdawały się tańczyć za każdym razem, gdy ich właściciel robił coś, co mogło dostać miano głupiego żartu, bądź zachowania nieadekwatnego do jego wieku. Już nie wspominając, że pierwszy raz widzi, aby ktoś z Asgardu rozmawiał przez telefon, w dodatku z osobą znajdującą się na ziemi.
A zapowiadał się taki spokojny dzień.
- Wiesz, jakoś mnie to nie obchodzi. Gdzie ty w ogóle jesteś?
- W Asgardzie - odpowiedział spokojnie ciemnowłosy
- No więc widzisz. Wołaj pilota, pakuj tyłek do odrzutowca i... - tutaj wypowiedź agentki gwałtownie się przerwała, a mężczyźni wręcz wyobrażali sobie, jak kobieta oszołomiona zatrzymuje się w miejscu przerywając wszystkie czynności, które w tej chwili wykonywała. – Jak to, w Asgardzie? Którym? - dodała po chwili ze zwątpieniem i zdenerwowaniem w głosie.
- No wiesz, taki z mostem, lochami... - odparł obojętnie wynalazca, patrząc na swoje paznokcie. Usłyszał obok siebie prychnięcie, uśmiechnął się pod nosem.
- Stark, do cholery, w coś ty się znowu wpakował?! Co ty tam robisz?! - pytania wypływały z jej ust niczym pociski z karabinu maszynowego
- Wiesz, Hill, może zadzwoń do Pepper, ja mam kłopoty z zasięgiem - poradził spokojnie brunet i odsunął od siebie telefon. – Tak więc, pozdrów Fury'ego, ucałuj go ode mnie i no. Pa - ciągnął, nie zważając na protesty agentki, następnie wciskając czerwoną słuchawkę. Uśmiechnął się sam do siebie, ponownie chowając telefon do kieszeni.
Nie wiedział dlaczego, ale ta sytuacja niesamowicie go bawiła. Może cieszył go fakt, że teraz czuł się niesamowicie niezależny i wolny, jak jeszcze nigdy dotąd. W końcu Fury miał znajomości i władzę na ziemi, tutaj Tony był całkowicie bezpieczny od jego wpływów. A może spodobało mu się lekkie uznanie w oczach psotnika, jakie zobaczył - było ono tam przez krótką chwilę - ale zobaczył.
- Ucałuj go? - powtórzył z niedowierzaniem i rozbawieniem czarnowłosy mężczyzna, patrząc na bruneta przed sobą.
- Każdy czasem potrzebuje odrobiny czułości. Fury ma z tym kłopot, pewnie dlatego jest taki sztywny - odparł niedbale wynalazca, chowając przy tym dłonie w kieszenie jeansów. – A agentka Hill się do tego idealnie nadaje.
- Może, gdyby była jego córką - prychnął kłamca.
- Skąd wiesz, że nie jest? - podsunął miliarder.
- Kolor skóry się lekko nie zgadza - wyjaśnił Loki dźwigając się z ziemi, na której dotychczas siedział i zaczął spokojnym, pewnym siebie krokiem spacerować po pomieszczeniu. Mógłby to robić z zamkniętymi oczyma, znał tę celę na pamięć. Tonemu natomiast ten widok skojarzył się z pokazem zwierząt w cyrku, który widział dawno temu, jeszcze z rodzicami.
- Uuu, skąd w tobie takie pokłady rasistowskich przekonań? - zapytał brązowooki, a uśmiech nie schodził z jego ust. Asgardczyk jednak nie zdążył odpowiedzieć. Nagły huk rogu Heimdalla wypełnił przestrzeń lochów. Teraz bóg kłamstw mógł dostrzec w oczach kompana autentyczny lęk.
To mogło oznaczać tylko jedno.
Wojna się rozpoczyna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Kochajcie nas xD
Wybaczcie, że tak długo czekaliście na rozdział. Naprawdę ciężko nam się jest wyrobić, a brak weny tylko przelewa czarę goryczy :/
Jak wam minęły/mijają ferie?
Macie kogoś na walentynki, czy samotny kowboj nadal w drodze? Haha😄
Przytulasy i całuski od CreespyCresp! ❤😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro