1
Pomino wszelkiej opinii, jaka panowała w świecie mediów, Tony Stark nie lubił pracować. Przynajmniej nie na cudzych zasadach. Lubił chodzić spać późno w nocy i wstawać po południu. Alkohol i głośna muzyka przy pracy były koniecznością. Ale przede wszystkim nie lubił zajmować się czymkolwiek innym, niż konstruowanie projektów na podstawie swoich pomysłów.
Tak więc dzisiaj, zamiast spotkać się z głównymi prezesami Stark Industries, aby omówić konkrety współpracy z klientem z Azji, on leżał rozwalony na kanapie w salonie swojej wieży, nazwanej z resztą na cześć jego wspaniałego, sławnego, mogącego dosłownie wszystko nazwiska, i przełączając bez sensu kanały w telewizji pochłaniał kolejną paczkę orzeszków ziemnych, która spokojnie spoczywała na jego klatce piersiowej wręcz zachęcając, aby siegnąć do jej wnętrza po kolejną przekąskę.
- Tony, zaraz się spóźnisz.
Po pomieszczeniu rozległ się kobiecy głos, któremu towarzyszył stukot butów tej samej osoby. Rudowłosa kobieta z planem dnia w ręce podeszła do wynalazcy stając nad nim i mierząc wzrokiem jego, mimo ciągłego wylegiwania się, umięśnione ciało.
Zawsze lubiła to robić. Przy nim czuła się potrzebna, ważna, ważniejsza od samego Tonego Starka. Bo przecież, co on, zwariowany geniusz, miliarder, wynalazca, filantrop i playboy w jednym mógłby zrobić bez swojej niezastąpionej i niezmiernie ważnej kobiety? Zapewne dużo, ale jednak wciąż za mało przy jego wysokim stanowisku.
Miliarder, jak to miał w zwyczaju, leniwie podniósł wzrok na swoją asystentkę, po czym równie znudzonym głosem odezwał się.
- Zasłaniasz mi, Pepper.
Geniusz był wielce niezadowolony z faktu, że kobieta, chodź ładna, zasłania mu telewizor. Przecież oglądał tak ważny w jego rozwoju osobistym dokument o surykatkach.
Pepper nie przesunęła się nawet o cal. Jedyne co zmieniła, to uśmiech, który teraz posyłała w kierunku bruneta. Doskonale wiedziała, że on zdecydowanie wolał patrzeć na nią, niż na to, co leci w telewizji.
Szkoda tylko, że on o tym nie wiedział.
- Zapomniałeś chyba o spotkaniu, na które musisz się dzisiaj udać. Przygotowałam ci już garnitur. Ten, w którym tak dobrze wyglądasz.
- Pep, skarbie, ja w każdym ubraniu wyglądam dobrze, lepiej, wyglądam świetnie. A poza tym, nie wybieram się na żadne spotkanie. Chyba, że mowa o spotkaniu z Whisky w mojej pracowni. Wtedy jestem chętny.
Kobieta uwielbiała, kiedy geniusz ją tak nazywał. Ale niestety chwilowo musiała to zsunąć na drugi plan. Przecież Tony musiał być na tym zebraniu. W końcu to jego podpisu wymagają wszystkie transakcje i to jego podpisu wymagają wszystkie umowy. A on notorycznie zdawał się o tym zapominać.
- Chyba zapomniałeś, że macie podpisać umowę z Hi Kon Wanem. Nawet nie wiesz jak cieżko było mi załatwić spotkanie z nim.
Mężczyzna znudzony westchnął ciężko. Naprawdę nie miał zamiaru iść na to spotkanie. Zawsze były nudne i monotonne. On tylko siedział i bawił się długopisem. A przy odrobinie szczęścia mógł zająć się swoim światem używając telefonu. Jeżeli mu go Pepper wcześniej nie odebrała.
- Ty przecież wszystko potrafisz załatwić.
Pepper poczuła wewnątrz przyjemne ciepło. Tak naprawdę to Tony często prawił dla niej komplementy. I Pep uznała, że gdyby wynalazca wysiliłby się jeszcze trochę to stworzyli by parę idealną. On, geniusz, miliarder, playboy i filantrop, żyjący bez zmartwień, beztrosko, pewny siebie, wręcz narcystyczny, lubiący spontaniczność. I ona. Delikatna, skromna, kobieca, odpowiedzialna, zawsze trzymająca się wyznaczonego planu. Przecież przeciwieństwa się przyciągają.
- A poza tym, on sam chciał się z nami skontaktować. Jego upór był tylko grą. W dodatku, heloł, jestem Stark. Mogę wszystko - dodał .
I cały czar chwili prysł.
- Bardzo śmieszne, Tony. Naprawdę. A teraz łaskawie wstań i idź się przygotować.
- Pepper, nie po to zatrudniłem tych prezesów czy jak im tam, abym teraz musiał tracić swój czas na jakieś nudne zebrania, które i tak zakończą się podpisaniem umowy.
- Właśnie. Umowy, którą musisz podpisać.
- Zrobię to, kiedy będę miał czas.
- A co w tej chwili takiego robisz, że nie masz czasu?
- Teraz? Odpoczywam. A to jest bardzo ważne. W dodatku o 15 zamierzałem obejrzeć "Modę na sukces". Właśnie dzisiaj Maddie się dowiaduje, że John ją zdradza z Kate.
Kobieta znając miliardera tyle lat wiedziała, że dalsza kłótnia z nim jest bez sensu, więc wywracając oczyma, odeszła od mężczyzny i idąc w kierunku windy, wyjęła z kieszeni telefon. Musiała przecież powiadomić głównodowodzących, że ich szef znów zawiedzie.
Natomiast Tony odetchnął wreszcie z ulgą. Tak natrętną kobietę cieżko spławić. Dlatego właśnie ją zatrudnił. Miała za zadanie przypominać mu o ważnych sprawach. Ale przecież to nie była ważna sprawa!
Więc, gdy tylko został sam, wstał ze swojej ulubionej kanapy i wolnym krokiem pokierował się do szafki, w której ukrywał różne smakołyki. Wyjął z niej paczkę pistacji i wracając na swoje dawne miejsce zgarnął ze stołu tableta swojej konstrukcji. W końcu mógł cieszyć się upragnioną samotnością.
Chociaż tak naprawdę Tony Stark nie lubił być sam. To były tylko pozory. Zawsze wolał, aby ktoś przy nim był. Ktoś, z kim mógłby rozmawiać. Ktoś, kto by go słuchał. Ktoś, kto nie będzie pytał. Ktoś, kto po prostu zrozumie. Jednak nikt taki nie istnieje. A przynajmniej nikogo takiego Tony nigdy nie spotkał.
Wiedząc, że zaczął za dużo myśleć, włączył pierwszy lepszy filmik na youtube, który szybko przełączył na główny ekran telewizora i otwierając paczkę pistacji zaczął oglądać to, co włączył.
Jak się okazało trafił, na jakąś mało śmieszną komedie. No cóż. I tak chwilowo nie miał nic innego do roboty.
Minęła już chyba połowa filmu, gdy wynalazca usłyszał dziwny, aczkolwiek stłumiony huk a jego dom lekko się zatrząsł. Tony przez moment zastanawiał się co to może oznaczyć.
Co, jeżeli ktoś ponownie chce zaatakować jego wieże? Co, jeżeli znów czeka go konfrontacja z wrogiem, którego nie będzie potrafił pokonać? Co, jeżeli znów spotka tego, kogo spotkać nie chciał? A może chciał? Już sam nie wiedział.
- J.A.R.V.I.S.? Co to było?
- Thor Odinson właśnie wszedł do budynku.
Jego SI jak zwykle nie zawiódł. Jednak jego odpowiedź nie uspokoiła miliardera. Wręcz przeciwnie. Wzbudziła w nim zaniepokojenie.
Tony z niepokojem w duszy wstał i spokojnym krokiem ruszył w kierunku windy, gdy ta nagle otworzyła się ukazując człowieka stojącego w jej wnętrzu.
Chociaż nie. Człowiek to złe określenie.
W windzie stał nie kto inny, jak sam Thor gromowładny, blondwłose bóstwo, które Tony pieszczotliwie nazywał kowalem bądź po prostu barbie.
Mężczyźni przez chwile po prostu stali nie spuszczając z siebie na wzajem wzroku. Trochę za bardzo zaskoczeni swoją obecnością w miejscu, w którym się znaleźli, w dodatku za bardzo nie wiedząc, co powiedzieć.
W końcu Thor powolnym krokiem ruszył w kierunku przyjaciela. Miał mu do powiedzenia bardzo ważną informacje, którą, szczerze mówiąc, nie był gotów mu powiedzieć. Niestety nie miał wyboru.
- Przyjacielu Stark, Asgard potrzebuje twojej pomocy.
~*~*~*~*~*~*~
Hejka! I jak się podobał pierwszy rozdział?
Od razu ostrzegamy, że nie będziemy tego pisać regularnie. Więc rozdziały mogą pojawiać się raz co tydzień, raz co dwa tygodnie w rozciągnięciu do miesiąca (No sory, taki mamy klimat :/)
Pozdrawiamy gorąco!
Nie, Mari lodowato jak Loki <333
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro