Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8 |Byłaby moją żoną|

*kolejny

Luke

Pukam do drzwi mieszkania mojego przyjaciela. Zawsze zastanawiałem się dlaczego przeprowadził się do Pacyfic Cify i teraz już kurwa wiem.

– Zastanawiałem kiedy przyjdziesz – nienawidzę go i jego idealności.

– Dlaczego mi kurwa nie powiedziałeś? – papierosy to moja ochrona. Ashton nienawidzi gdy palę, bo jest tym dobrym chłopcem.

– Zdradzałeś ją, nie zasługiwałeś, żeby wiedzieć. Byłeś kurwa najlepszym kłamcą na świecie. Słyszałem jak wyznajesz jej miłość i wiesz, co? Byłem wściekły, że jej odpuściłem. Ja bym jej tego nie zrobił. To by był mój syn, a ona może nawet zostałaby moją żoną? – chcę go uderzyć, ale to nie rozwiąże moich problemów – Boli, co? Pomyśl jak ją bolało.

– Gdybym tego nie robił...

– To kurwa, co? Nie wierzę, że Amanda jest zła w łóżku.. myślę nawet, że minęło tyle czasu, że czas najwyższy to sprawdzić..

– Zamknij się, kurwa..

– Spędzam tam tak dużo czasu, że Robert mógłby mnie nawet nazywać tatą. Byłbym najlepszym ojcem.. – wtedy się na niego zamachuję, ale on powstrzymuje moją dłoń – Możesz być moim przyjacielem, ale są granice bycia dobrym przyjacielem, a ja mam dosyć patrzenia na to jak niszczysz wszystko wokół.

– Ona jest moja, zawsze kurwa była.

– To zabawne, że dalej oboje w to wierzycie – Ashton patrzy na mnie, a ja na niego – Zrobiłeś jej takie gówno w głowie, że nie potrafię tego naprawić. Czasem pyta mnie o dzień tygodnia, a gdy jej odpowiem, idzie do kalendarza i sprawdza czy na pewno. Dzień tygodnia, Luke.

– Wariowałem gdy jej nie było.

– To dlaczego nie pojechałeś z nią? – zaciskam dłonie w pięści – Ona teraz już nie ma znaczenia, bo nigdy co tego nie wybaczy. Kiedyś... to ja zajmę twoje miejsce – on to cały czas planował, prawda? – Możesz na przykład zajmować się waszym synem gdy ja będę zabierał ją na prawdziwe randki, a potem godzinami pieprzył, nie czekaj, będę się z nią kochał – rzuca mi tym w twarz, prowokując mnie – Dam jej to wszystko czego ty nie potrafiłeś, a ona więcej nie pomyśli o tobie.

– Zamknij się, do cholery – on się tylko uśmiecha.

– Stwórz siebie, Luke. Stwórz swoje życie.

– Ty mi chcesz zabrać moje!

– Ono nie jest twoje. Ja dam jej miłość, a ty, co jej dasz? Orgazm? – powiedział samą cholerną prawdę – Czekaj.. możesz mieć z tym problem odkąd twój fiut odmawia współpracy..

– Kurwa – rzucam się na niego, a on tylko się uśmiecha.

– Twoja agresja to kolejny powód, dlaczego nie powinieneś się do niej zbliżać – on jest kurwa zbyt idealny.

– Wiedziałeś, że się dowiem, prawda?

– Jesteś Luke'm Hemmingsem, ona mogła by być moją żoną dziesięć lat później, a ty i tak rościłbyś sobie do niej prawa.

– Czy jeśli zapytam ciebie, co mam zrobić, powiesz mi? – kiwa głową.

– Odnajdź siebie, Luke. Przestań sprawiać, że ona czuje się jak twoja własność. Idź do ojca, znajdź matkę, zrób cokolwiek, co sprawi, że zrozumiesz.

– Muszę kurwa się napić – on wyciąga alkohol i bez zawahania mi go podaje. Szukam haczyka w tym wszystkim, ale nie widzę.

– Trzaśnij drzwiami gdy będziesz wychodzić, idę zająć się twoją dziewczyną.

On chce mnie sprowokować, więc ja po prostu sięgam po alkohol.

Amanda

– Wujek! – Robert wpada w ramiona Ashtona.

– Cześć, mały – Ashton uśmiecha się do niego ciepło. Luke nie robi tego w taki sposób, nawet do własnego syna – Idziemy do parku?

– Tak! – to ja jestem najbardziej podekscytowana – Cześć, Ash – potrzebuję jego bliskości bardziej niż kiedykolwiek – Przytulisz mnie, proszę? – najpierw dostaje całusa w czoło, a potem przyciąga mnie do swojego boku.

– Co jest? – szepcze do mojego ucha.

– Gdy on tu przychodzi, rozumiem jak bardzo jestem samotna – chcę się jednak od niego odsunąć, ale on przyciąga mnie z powrotem.

Robert, którego trzyma przy drugim boku, pstryka mnie w nos, więc uśmiecham się do syna i robię to samo.

– Ubierajcie się, bo wychodzimy – Robert podskakuje podekscytowany. Cmokam Ashtona w policzek i odbieram od niego syna.

Jesteśmy na placu zabaw. Ashton robi babki z moim synem.

– Przyszedł do mnie dzisiaj – unosi głowę w moją stronę – Nie chciałem ci tego mówić, bo po co? W każdym razie on oczywiście jest zagubiony i wściekły na cały świat.

– Nic mnie to nie obchodzi, Ash – mały właśnie zdeptał wszystkie babki i chce więcej.

Wiem, że mój uśmiech mógłby być większy, że mogłabym trzymać teraz aparat w ręce i robić milion zdjęć, ale nie mam tego w sobie.

Ashton szybko robi mu kolejną turę babek.

– To ojciec twojego syna – to powoduje, że Robert unosi wzrok.

– Przepraszam, ale to za dużo, Ashton. Kiedyś? Tak, walczyłabym o niego i zrobiła wszystko, żeby zrozumiał jak dobre to jest, co możemy stworzyć. Dzisiaj? Nie.

Ashton przysuwa się do mnie i mnie obejmuje. Nie chce robić scen przed moim synem.

– Więcej babek? – kiwa głową.

– Babki!

Udaję dobrą mamę i siadam w piaskownicy, żeby pobawić się z moim synem. Towarzystwo Ashtona dodaje mi otuchy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro