Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39 |Moja miłość|

Amanda

Salon tatuażu w Pacific City to miejsce dobrze wam znane, ale także i dobrze znane nam. Jesteśmy tu z Lukiem w jednym celu - do tatuować kolejne inicjały na naszych ciałach.

LH

RH

GH

JH

DH

Widzicie pięć inicjałów? Cóż, żyję z pięcioma facetami. W moim domu nie ma ani jednej cholernej lalki, ale za to wszędzie są tory dla samochodów.

Luke wytatuował już sobie imiona naszych bliźniaków jakiś czas temu, ale ja robię to dopiero dzisiaj. Ściskam jego przedramię gdy tatuażysta wbija igłę w moją skórę.

─ Ciekawe, co im powiemy gdy powiedzą mamo, tato chcę wytatuować sobie imię swojej dziewczyny ─ Luke wybucha śmiechem.

─ Powiemy im, że to cholernie głupie i że nie ma pieprzonej mowy, żeby to zrobili ─ pierwsze słowo Johnego? Kurwa. Nienawidzicie nas, pozwalam wam to na z całego, mojego, wielkiego, pełnego serca.

─ Raczej cię nie posłuchają ─ wbijam paznokcie w moje imię.

─ Cóż to dobrze ─ całuje mnie w czoło i zostawia tam swoje usta, podczas całego, całkiem krótkiego procesu wbijania się w moją skórę igły.

Jedziemy do naszego mieszkania i gdy tylko wchodzimy do salonu mój facet uśmiecha się szeroko, bo widzi coś czego nie spodziewał się nawet za milion lat. Jego ojciec siedzi na ziemi i pozwala po sobie jeździć samochodzikom naszych synów.

─ Cześć, tato ─ Luke'a ojciec, bo tym wszystkim bardzo chciał naprawić z nim kontakt. Zaczęło się od niedzielnych obiadów, a z czasem i nawet my jeździliśmy do niego. Myślę, że ociepliliśmy jego lodowate serce, a raczej nie my, a jego wnuki.

Mam czterech małych Hemmingsów, którzy biegną do mnie, żeby mnie uściskać. Cóż dwoje z nich jest jeszcze bardziej identyczne, bo są bliźniakami. Greg i Damon są najmłodsi mają cztery lata. Johny ma sześć, a Robert niedługo skończy jedenaście.

Greg dostał imię po ojcu Luke'a, chciałam to dla nich zrobić, bo wiedziałam, że dla obojgu to dużo znaczy.

─ Twoi bracia chcą kiedyś wpaść ─ mówi ojciec Luke'a ─ Wiesz Ben chce przedstawić swoją narzeczoną ─ widzę w oczach ojca Luke'a tę dumę.

Co z tego, że mu się nie udało? Moim synom się udało i jestem z tego cholernie szczęśliwy!

Często powtarza to zdanie.

Po tylu latach nawet się z nim dogaduje. Dogaduję się z jego oskarżycielską rodziną lepiej niż z moją własną. Praktycznie nigdy nie widuję mamy, bo ona dalej uważa, że popełniam błąd, niektórzy z was pewnie też, co? Lexi mnie nienawidzi, bo twierdzi, że to powinna być jej rodzina, a nie moja. Ona potrafi się tylko cieszyć z mojego nieszczęścia, ja nie jestem taką siostrą, nie nigdy więcej.

W mojej rodzinie pracuję nad tym, żeby każdy czuł się wyjątkowo, to ważna część dorastania, to uczucie, że może się zrobić wszytko.

Luke siada na kanapie, a bliźniaki przytulają się do jego lewo i prawego boku, to najpiękniejszy widok na świecie. Robert też przeżywa małą fazę buntu pod tytułem zaraz będę nastolatkiem, mamo nie ściskaj mnie. Skoro on nie chce mnie ściskać zawsze zrobi to Luke.

Ogień, który nigdy nie gaśnie...

Nie wiem czy tak można nazwać to co nas opisuje. Tak naprawdę znam tylko jedno słowo, które pasuje do tego jak się czuję przy ludziach, którzy mnie otaczają - obezwładnienie.

Nie chcę was uczuć wybaczania zdrad. Myślę, że właściwie ja nie mogę was niczego nauczyć. Ale facet, do którego pleców się w tej chwili przytulam, może nauczyć was jednej bardzo ważnej rzeczy: walczcie o to czego pragniecie z całych sił, bez ustanku, aż tego nie osiągniecie. Nawet gdybyście musieli zmienić swoje wartości, bo warto.

─ Kocham cię ─ szepczę do jego ucha. Nie nadużywamy tych słów, częściej powtarzamy je dzieciom niż sobie i to nie dlatego, że dzieci kochamy bardziej od siebie. Po prostu jest zbyt dużo magicznych chwili gdy te słowa są zbędne, a się je czuje.

─ Tak? Już chyba zdążyłem zapomnieć jak bardzo ─ nawet nie obraca się w moją stronę. Przygryzam płatek jego ucha i ciaśniej go obejmuję ─ Kocham cię od pierwszego wejrzenia ─ w końcu obraca głowę w moją stronę ─ Jestem jak książę z bajek Disneya, a ty jesteś moją księżniczką.

─ Co tam szepczecie, mamo? ─ Robert jest tak cholernie ciekawski. Wyciągam dłoń i targam mu jego zdecydowanie za długie włosy. Im jest starszy tym bardziej przypomina Jacka, chyba Johny jest najbardziej podobny do Luke'a, ale kto wie jak to z czasem będzie.

─ Cóż jestem całkiem pewna, że mówimy znowu o księżniczkach Disneya ─ Luke całuje mnie w szyję i obraca się do syna.

─ Myślę, że kiedyś zapragniesz bycia księciem zamiast złym chłopcem, synu ─ Robert przewraca oczami, a Luke wybucha śmiechem.

─ Też taki byłeś ─ naprawdę lubię Grega Hemmingsa. Jest zupełnie innym człowiekiem.

Wiecie, co? Ja też mam dla was jedną radę.

Nie bójcie się mówić kocham cię, może to sprawi, że ktoś zrozumie jak wiele jest wart.

PS Czy zostałam panią Hemmings? Tego musicie się domyślić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro