37 |Tato..|
Amanda
– Mamo, kiedy tata przyjdzie? – pyta mnie o to już chyba dziesiąty raz, jak nie więcej.
– Ja już ci nie wystarczam? – czochram jego włosy, a on patrzy na mnie w ten sam sposób, w który robił to Luke.
– Tata jest fajny – dlaczego musiałam na niego wpaść? Dlaczego musiał mi zniszczyć spokój, który udało mi się osiągnąć?
– Wiem – bo co innego mogę powiedzieć?
Luke
Czasem musiałem zastanowić się dlaczego zrobiłem to, co zrobiłem, a potem? Potem wiedziałem, że inaczej bym kurwa oszalał. To, że jestem słaby zawsze udało mi się ukryć przed wszystkimi. Mój ojciec był ze mnie dumny, bracia mnie podziwiali, a koledzy z zespołu byli tacy jak ja. A potem pojawiła się ona. Mój koszmar nad koszmarami. Nie miałem pojęcia czym jest miłość, ona mi ją dała, ale mnie jej nie nauczyła.
W seksie chodzi o kontrole.
O spełnienie i miłość chodziło z Amandą. Jest jedyną dziewczyną w moim życiu, z którą uprawiałem miłość, a i tak to spieprzyłem.
Seks jest odpowiedzią na każdy z moich problemów, ale i odpowiedzią na każdy z moich problemów.
Wcale nie zdradzałem jej tak długo jak ona myśli. Z resztą czy czas ma znaczenie? Chodziło o to dlaczego to robiłem.
– Mam syna – mówię, wchodząc do gabinetu ojca – Mam kurwa syna, tato.
– Czego tyś się kurwa naćpał?
– Czy mógłbyś mnie chociaż raz potraktować poważnie?! Dlaczego ze wszystkiego kpisz? Mam syna! I to jest pieprzony fakt, tato!
– Kurwa, ile razy mówiłem, żebyś się zabezpieczał?
– Naprawdę to jest twoje główne zmartwienie? – podchodzę do niego i łapię go za klapy marynarki – Dlaczego nie możesz kurwa zadać jakiegoś innego pytania? Czegokolwiek, co sprawiło, że wiedziałbym, że mnie kochasz – nigdy nie prosiłem o miłość.
Puszczam marynarkę ojca i jako dwudziestu sześciu letni facet, zaczynam płakać przed ojcem.
– Nie mogę być ojcem, tato – zawsze się na kimś opieram – Jestem zbyt podobny do ciebie.
– Mówiłem ci, żebyś zrobił wazektomie! – krzyczy.
– Jesteś pierdolonym hipokrytą, tato! Masz trzech synów!
– Z kobietą, którą kochałem.
– Dlaczego? Dlaczego kochałeś mamę?
– O co chodzi, Luke?
– Dlaczego seks jest taki ważny skoro przez niego nie jesteś z mamą? Skoro przeze mnie z nią nie jesteś.. Dlaczego sprawiłeś..
– Mówiłem ci to milion razy. Jedne kobiety chcą seksu, inne chcą rodziny. Nie chciej rodziny od tych, które chcą seksu.
– Nie mam pojęcia kim jestem, tato – łzy płyną mi po policzkach – To twoja wina, wiesz?
– Czy możesz mi kurwa powiedzieć, co się stało? – zrzucam jego rękę z mojego ramienia.
– Powiedziałeś mi kiedyś, że wiesz że ją zdradzam, bo przez to jeszcze bardziej ją kocham. Gdzie tu logika?
– Znowu rozmawiamy o tej dziewczynie? – milknie – Czekaj, Amanda to matka twojego dziecka? – kiwam głową – O kurwa. Skąd wiesz, że jest twoje?
– Wygląda jak ja! Jak Jack czy Ben czy nawet ty! – obwiniam go o moje problemy albo ostatnio zacząłem obwiniać też siebie.
– Dobrze, dobrze.. czy ona chce pieniędzy?
– Dlaczego ty mnie w ogóle nie słuchasz? – patrzę na niego – Przyszedłem do ciebie z problemem, który mam od lat, a ty widzisz.. co ty właściwie widzisz?
– Luke, synu... – dłońmi ocieram policzki.
– Pamiętam jak pierwszy raz ją zdradziłem. Mike zabrał mnie na imprezę. Byłem kompletnie pijany, a może nawet naćpany. Jakaś laska dobrała mi się do rozporka gdy poszedłem do toalety. Uśmiechnąłem się i pozwoliłem jej to zrobić. Dlaczego? Bo czułem się ważny, chciany i jakiś. Gdy opowiedziała o mnie koleżanką, one też chciały. Och! Luke Hemmings ma takiego dużego! Obciągnijmy mu! A może on nam wyliże! Brzmię wulgarnie, tato? Czy może to cię nakręca? – tata wydaje się słuchać – Lubiłem to, że wszyscy coś we mnie widzieli. Nawet jeśli widzieli seks. Dawali mi coś.
– O czym ty mówisz?
– Sprawiłeś, tato, że seks stał się moją siłą. Mówiłeś, pieprz ile chcesz, tylko się nie zakochuj, bo suka cię złamie. Więc gdy już się zakochałem, pieprzyłem dalej, żeby mieć sukę i nie pozwolić się jej złamać. Myślałem, że to pokonałem, rozumiesz?
– Tak, Luke – wygląda na przerażonego.
– Dlaczego nie nauczyłeś mnie kochać, tato?
– Bo sam już tego nie potrafię. Zatrzymałem was, bo byliście jej częścią. Jedyną rzeczą, która mnie z nią łączyła. Nie zrozum mnie źle wiem, że Ben ma trzydzieści lat i brzmi to żałośnie, ale ona była moim sercem, a wy zostaliście zbyt małym kawałkiem. Ona zabrała ze sobą mnie.
– Tato.. – teraz to on ociera łzę.
– Patrzyłem na ciebie i Amandę i wiedziałem, co jej robisz, ale widziałem was zanim to zrobiłeś i ci zazdrościłem, wiesz? Zazdrościłem mojemu synowi, siły, którą w sobie znalazł, a potem? Potem byłem z ciebie dumny, że nie dałeś się pokonać.
– Ben i Jack są samotni – mówię w końcu.
– Nie, oni nie są tak samotni jak ty Luke. I powodem jest Amanda, a może powodem jestem ja? Wiem jedno, nie przeproszę cię za to, że chciałem ochronić twoje serce, że chciałem, żebyś był kimś więcej.
– Jeśli ochroniłbym swoje serce kim bym był? Po co mi serce skoro nie mam go komu oddać? Tato, żyjemy dla miłości, a ty odebrałeś mi na to szansę – biorę głęboki wdech – Nie, właściwie to tego nie zrobiłeś, o mały włos sam sobie tego nie zrobiłem. Amanda mnie uratowała, tato. Chciałbym móc uratować ciebie.
– Przestań pieprzyć, Luke – biorę głęboki wdech i mówię mu słowa, których nie słyszał od kat.
– Kocham cię, tato – patrzę w jego oczy, które są odbiciem moich – Słyszysz, kurwa? Kocham cię, tato i mam w dupie, co o tym myślisz. Walczyłem, żeby być silnym gdy tak naprawdę to czyniło mnie słabym.
– Nie wiem, co ci powiedzieć, synu – widzę w oczach ojca łzy. Podchodzę do niego i go przytulam – To wina twojej matki.
– Tato, kocham cię i jestem pewien, że Jack i Ben też cię kochają. Dbałeś o nas, może na swój sposób, ale to robiłeś i czas, żebyś to zrozumiał.
– Kurwa, zawsze wiedziałem, że nigdy nie będziesz mnie słuchał. Ja mówiłem w prawo, ty szedłeś w lewo – faktycznie tak było.
– Będziesz chciał poznać wnuka?
– Cholerna, Amanda – w tej chwili myślę to samo.
****
Tu się aż chce płakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro