Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29 |Dla syna|

*kolejny, w sumie to wyjdzie 40 rozdziałów.

Luke

To nie mogło być takie proste, prawda? Dlaczego wszystko musi takie trudne? Stoję z czołem opartym o ścianę i jestem całkowicie zdezorientowany. To tylko skręty. Nawet zapomniałem, że tutaj są. Oczywiście, że lubię sobie zapalić, ale nie muszę tego robić. W szczególności gdy nam ich. Wiem, że oni nie powinni być argumentem na bycie przyzwoitym człowiek, ale chyba dobrze, że znalazłem cokolwiek takiego.

Idę jej szukać i wcale nie zajmuje mi to długo, bo siedzi przy ścianę pod łazienką.

– Chodź, weźmiemy kąpiel – kręci głową, więc podnoszę ją i zanoszę do łazienki.

– Przestań – szepcze – Nie dotykaj mnie.

– Co się znowu stało, Amanda?

– Ty! Dlaczego taki byłeś wtedy? Dlaczego robiłeś to wszystko z tamtymi dziewczynami na moich oczach? Mogliśmy przecież wyjść i wrócić do domu. Mieliśmy wtedy dom, Luke! – domyślam się o czym mówi – Dzień gdy zobaczyłam cię z tą dziwką w łóżku, które dzieliliśmy? Czułam się brudna, było mi wstyd. Nie wiedziałam kim byłam! Dlaczego, Luke? Dlaczego teraz ma być inaczej?

– Bo chcę dać naszemu synowi to czego pragnąłem, a nie miałem. Jestem gotów Amanda i przepraszam, naprawdę przepraszam za to, co się wtedy działo.

– Nie potrafię zrozumieć czego mi brakowało – Odgarniam włosy z jej zapłakanej twarzy.

– Są takie rzeczy, których nie może być za dużo, ale może być za mało. Miałem ciebie nadto i byłaś wszystkim. Seks z innymi równoważył moją szaloną głowę, która mówiła, że zabierzesz mi wszystko. Tak jak moja matka odebrała ojcu. Nie umiem ci tego sensowniej wytłumaczyć. Znasz moich braci, znasz Mike'a to wszystko się złożyło w jedno. Ciebie nie było na co dzień, a gdybyś była pewnie wyciągnąłbym cię w to gówno, w którym żyłem.

– Kochałam cię za mało – pamiętam kiedy mi to powiedziała – Może gdybym kochała cię za nas dwoje..

– Nauczę się tego, obiecuję – teraz patrzy na mnie przerażona – A raczej zrozumiem to.

– Już raz to robiliśmy, skończyło się..

– Robertem – kładę dłoń na jej udzie – Pozwól mi, proszę.

– Znowu to robię, wybaczałam ci tyle rzeczy...

– Chciałbym być kimś innym, wiesz? Zawsze pragnąłem być kimś innym. Kimś kto nadaje się do czegoś więcej, kto potrafi walczyć o siebie i zmieniać świat. Może na razie nie potrafię, zrozumieć niektórych rzeczy, ale mam na to jeszcze czas, prawda? Wiem czym są słowa twoja mama cię nie chciała, ale ja cię zatrzymałem, nie chcę, żebyś musiała je powiedzieć Robertowi, więc będę walczyć.

– Chcesz mnie czy syna? – jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź.

– On sprawia, że chcę być lepszy, ty sprawiasz, że to ma sens.

– Przytul mnie – przyciągam ją do swojej piersi i mocno tulę. Ona ciasno zaplata ręce wokół mojego pasa – Możesz mieć syna beze mnie, nie odbiorę ci go, ale musisz to powiedzieć teraz. Powiedz, że chcesz Roberta, ale nie mnie.

– Amanda – mówię twardo – Nauczymy się tego razem. Jak stworzyć pełnowartościową rodzinę. Zawsze o tym marzyliśmy, zawsze.

Amanda

Ma racje, ale nigdy nie myślałam, że jedyna szansa jaką dostanę to rodzina z kimś kto mnie zdradzał, może to brzmi okropnie, ale taka jest prawda. Z jakiegokolwiek powodu by to nie było, zdradzał mnie.

Marzyłam o rodzine zawsze. Chciałam dać moim dzieciom miłość, taką jakiej nie dała mi matka. Chciałam, żeby mogło być sobą i nie było porównywane do rodzeństwa.

Nie mówię tego głośno, ale odkąd Luke jest obok czuję się prawdziwą mamą i kocham mojego syna jeszcze mocniej. Jego ojciec miał racje w tak wielu rzeczach, że to aż przerażajace, że największe prawdy płyną z ust człowieka tak złamanego.

– Jesteśmy jak twoi rodzice, a także jak mój tata ze swoją dziewczyną ze studiów, a może i nawet oboje moich rodziców.

– Więc zróbmy coś z tym, żeby nasze dzieci nie musiały patrzeć na swoich rozpadających rodziców – nasze dzieci, nie dziecko.

Mam ochotę na kąpiel – i tak przed tym nie ucieknę, bo nawet nie chcę.

Rozbieramy się z reszty rzeczy gdy wanna napełnia się wodą. Potem wchodzę i siadam w jego objęciach. Luke obejmuje mnie ramieniem, zamyka dłoń na mojej piersi, a ja się odprężam.

Między nami nigdy nie chodziło o seks. Zawsze chodziło o chęć bycia lepszym, o to uczucie, które sobie dawaliśmy.

– Dobrze ci? – to pytanie raczej zarezerwowane na seks, ale on go nigdy nie potrzebował. Teraz tymi dwoma, krótkimi słowami pyta czy dobrze mi w jego ramionach.

Ściskam jego tatuaże na przedramieniu, odpowiadając mu bez słów.

Jesteśmy wrogami władnej przeszłości i cholernymi marzycielami, co do przyszłości.

Niektórzy powiedzą, że chodzi o to, żeby wspiąć się na sam szczyt. Ja uważam, że sztuką jest znaleźć szczyt w połowie drogi.

Uważacie, że to za mało? Mogłabym dostać więcej? Powinnam chcieć więcej, prawda?

Więc dlaczego to w jego ramionach czuję się szczęśliwsza niż gdziekolwiek indziej?

Chcę mu dać coś, co lubi jako zapamiętanie tej nocy. Gdy jego karta staje się biała, a z mojej powoli znikają ciemne chmury. Chociaż pewnie w jego głowie jest na odwrót.

Opieram głowę o jego ramię i sięgam dłonią pomiędzy nas, biorąc w dłoń jego męskość. Jego usta lądują na mojej szyi, dokładnie na róży. Zawsze je tam trzyma. Poruszam na nim dłonią, zarazem przesuwając się swoją kobiecością po jego trzonie, aż nie jest w pełni twardy i nie wprowadzam go w siebie. Z ust wymyka mi się cichy jęk, gdy Luke kładzie dłonie na moich biodrach i kontroluje nasze ruchy, nawet gdy to ja powinnam mieć kontrole. Jego usta sięgają po moje, a jego dłoń znika pomiędzy moimi nogami. Uprawiamy miłość w wannie, dając sobie nowy początek. Trwa to tak długo, aż woda nie robi się całkowicie zimna, a nasze palce zdrętwiałe. Jest w tym coś czego nie zapomnę do końca życia. Kolejna rzecz do już całkiem długiej listy.

– Potrzebujemy tych grubych puchowych szlafroków jak z hoteli – mówi gdy owija się ręcznikiem – Jest mi kurwa zimno – staję na palcach, żeby go pocałować.

– Chodźmy, więc do łóżka, pod grubą, ciepłą kołdrę – zaplatam ręce wokół jego szyi, a on unosi mnie z ziemi – Zaniesiesz mnie, mięśniaku? – trochę się z niego nabijam, ale wiem, że mogę.

– Pewnie – więc przerzuca mnie sobie przez ramię, a potem rzuca na łóżko.

Wciągam na siebie jego koszulkę i majtki, a potem przykrywam po samą szyję kołdrą. Luke zamiast obok mnie kładzie się na mnie.

– Co ty we mnie widzisz, co? – przeczesuję jego przydługie włosy.

– Mniej więcej brzmiało to takie, nie myśl kurwa, że puszczę cię wolno – oboje szeroko się uśmiechamy – Cóż więc się temu poddałam.

– Trochę się ze mnie nabijasz, co?

– No i nie zapominajmy, że masz dużego kutasa – najpierw marszczy brwi, ale potem wybucha śmiechem.

– W końcu przyznałaś się, że to moje łóżkowe zdolności cię do mnie przyciągnęły.

– Cóż, po dwóch godzinach odkąd cię poznałam wsadziłeś mi język do ust, więc to raczej pocałunkowe zdolności.

– Powinniśmy być bardziej stabilni – nie mogę ukryć uśmiechu.

– Nauczmy się być normalni, za nim ktoś zauważy jacy jesteśmy pojebani.

– Dla syna.

– Dla syna – nikt z nas nie mówi o obietnicy jaką mamy wytatuowaną na żebrach. Może ona jest jednym z powodów, przez które tu jesteśmy.

******

Jakieś 5-6 rozdziałów i będzie jedno wielkie BUM.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro