27 |Zostań|
Luke
– No to pa – trącam nosem nos mojego syna, a on zaplata swoje rączki dookoła mojej szyi.
– Rano cię zobaczę? – uśmiecham się.
– Nie mów mamie, ale nigdzie się dzisiaj nie wybieram – marszy brwi, nie rozumiejąc – Przekonam nawet mamę, żeby pozwoliła mi ciebie odwieść do przedszkola.
– Jupii! – całuję go w czoło – Dobranoc, tato.
– Dobranoc, skrzacie.
Wracam do salonu. Znajduję Amandę składającą pranie. Dorosłość na pełen etat. Mam tyle pytań, które chce po prostu zadać.
– To do zobaczenia – mówi nie wychylając głowy z prania,
Staję za nią i kładę jej dłonie na biodrach. Moje biodra dociskają się do jej tyłka.
– Tak się nie żegna z ojcem swojego dziecka – ona tylko się śmieje, nie słyszałem tego za często odkąd, wróciłem do jej życia.
– A co byś chciał? Rozmowę o pieluszkach? – zawsze się śmieję gdy Robert piszczy mamo, muszę kupę! albo pierdzi i się przy tym uśmiecha.
– Myślałem o czymś bardziej dla dorosłych – przenoszę moje dłonie na jej tyłek i ściskam go – Stale nam przerywano ostatnio.
– Myślisz, że twój penis nie ma dzisiaj nic przeciwko? – dzisiaj ja jak i mój penis mamy się całkiem dobrze.
– Jak sądzisz? – pocieram dowodem mojej gotowości o jej pośladki, a jej ulatuje mały jęk.
– Musimy zacząć zachowywać się jak dorośli! – piszczy, gdy mocniej ściskam jej pośladek, a usta kładę na jej tatuażu.
– Jesteśmy rodzicami przez trzy czwartek czasu, teraz pozwól mi być swoim kochankiem – Amanda sięga za siebie i wplata palce w moje włosy.
– Tak bardzo.. – całuję ją za uchem – ciebie pragnę, ale chodźmy do sypialni.
– Amanda, on śpi. Nie musimy być tymi nudnymi rodzicami, którzy chodzą we własnym domu na paluszkach.
Opuszczam jej spodenki od razu z majtkami, odsuwam się od niej na chwile, żeby zdjąć własną koszulkę, a ona sama sięga do swojej. Wracam do niej całkowicie nagi, Amanda jęczy gdy pocieram penisem pomiędzy jej fałdkami. Opiera ramiona o kanapę i bardziej wypina się w moim kierunku. Jest w niej coś niesamowitego, coś co sprawia, że nie jestem w stanie o niej zapomnieć. Z tych myśli, aż przestaję się ruszać, co powoduje, że Amanda się obraca.
– Co się stało? – już widzę jak od razu się zasłania – Przepraszam, ja..
– Za cokolwiek przepraszasz od razu skończ – podnoszę ją i rzucam na kanapę, chcę patrzeć w jej oczy.
– Nie jestem taka jak byłam – zamierzam jej udowodnić, że jest jeszcze wspanialsza.
Moja dłoń wędruje do jej blizny, którą ona zawsze stara się ukryć.
– Gdyby nie to wszystko.. gdyby nie nasz syn, a zarazem ta blizna, nigdy byśmy ponownie się nie spotkali, a nawet jeśli byśmy się spotkali, to bez syna.. nie sądzę, żebyśmy tu byli. Ta blizna to tylko kolejny tatuaż, który jest częścią naszej drogi – łzy w jej oczach sprawiają, że jestem zdezorientowany.
– Kochaj się ze mną – szepcze – Proszę – i tak zamierzałem to zrobić.
– Oczy na mnie – zaplata ręce wokół mojej szyi i przyciąga moją głowę do jej, aż nasze nosy się o siebie nie ocierają – To nigdy nie była twoja wina. To ja jestem całkowicie popieprzony – po raz pierwszy kiwa głową, scałowuję jedną z łez.
– Jesteś dobrym tatą – ustawiam się przy jej wejściu, a potem zaczynam w nią wchodzić. Przykładam swoje usta do jej, ale jej nie całuję.
– Dziękuję, że podjęłaś się wyzwania bycia mamą, mimo, że ci to zrobiłem – duże słowa, duże czyny, długa droga. Byle by tylko była długa, a nie szeroka z możliwością wielu kolizji i innych przeszkadzających samochodów.
Amanda zaplata nogi wokół moich bioder i pozwala mi się ze sobą kochać, tak jak wiele razy wcześniej, wiele lat wcześniej. Chciałbym jednak, żeby tym razem było inaczej.
Później leżymy u niej w sypialni. Amanda opiera brodę na mojej piersi i cały czas się uśmiecha.
– Skończyłaś studia?
– Głupie pytanie! Oczywiście, że skończyłam studia! Nawet bez opóźnienia, tata był bardzo pomocny w tej kwestii. Nie był w ogóle zły, ani rozczarowany. Oczywiście w pierwszej chwili się też nie cieszył, ale gdy wziął wnuka do rąk.. przepadł..
– Jak przebiegała ciąża? Cholera, opowiedz mi wszystko..
– Było dobrze, bardzo dobrze. Robert dużo kopał i naciskał na mój pęcherz. Wykładowcy się wściekali, że muszę wychodzić w trakcie zajęć, ale miałam to gdzieś, byłam tam po dyplom. Od razu wiedziałam, że to będzie Robert. Nazwałam go rak kiedyś nieświadomie, a potem nie mogłam się powstrzymać.. Często wściekałam się na ciebie, że to wszystko wina twojego kutasa, naprawdę. W szczególności gdy cały czas płakał, miałam ochotę zachować się jak w tych głupich filmach, wsiąść w samochód i przyjechać do ciebie, dać ci go do rąk i powiedzieć jesteś tatą! A potem zrobił to sam Robert.
– Nie zasługuję na to – mówię wprost.
– To jasne, że nie zasługujesz. Ten widok..czułam, że mnie zdradzasz, naprawdę czułam to od miesięcy, ale byłam tchórzem. Oczywiście, że będę ci tym rzucać w twarz i nie będę ci tak po prostu ufać, ale.. nienawidzę siebie za to, że tylko ty sprawiasz, że jestem naprawdę szczęśliwa.
– Amanda..
– Uszczęśliwiasz mnie. Mamy drugą szansę – dotyka moich żeber – Spełnijmy w końcu obietnice.
– Dlaczego mi na to pozwalasz?
– Bo jestem cholernie samolubna, Luke – nie jestem w stanie w to uwierzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro