Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25 |Przyklejeni|

*trzeci

Amanda

Budzę się przy szumie fal na jego tarasie, ale go znowu nie ma. Czasem przy nim zapominam, że jest ktoś więcej. Przeraża mnie to na, co się w nocy zgodziłam. Raz bycie z nim pomimo wszystko mnie zniszczyło. Ashton odwiódłby mnie od tego pomysłu. Część mnie też mówi mi, żeby się na to nie zgadzać. Jak to ma wyglądać? Kim mamy być?

Poprawiam włosy, żeby wyglądać przyzwoicie i go nie rozczarować. Nie chcę, żeby patrzył na mnie jak na matkę, a przynajmniej nie tylko jak na matkę. Moja dłoń odruchowo rusza do blizny po cesarskim cięciu. Czemu wszystko musi być takie trudne? Dlaczego on musiał się pojawić w moim życiu? Albo dlaczego musiał z niego zniknąć?

Cokolwiek dziwnego się wydarzy. To będzie koniec. Jeden dziwny zapach, jedno dziwne słowo, cokolwiek, a to skończę.

– Sprawdźmy czy mama się obudziła – po chwili mój syn już po mnie skacze.

– Mamuś! – całuję go w czoło – Dlaczego tu śpisz?

– Bo lubię ocean – i twojego tatę, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.

– Cześć – Luke nie zważając na naszego syna, chwyta moją brodę między palce i przyciska swoje usta do moich – Długo spałaś.

– Zrobiliśmy śniadanie, mamo – chcę mi się płakać, bo aż nie chcę mi się wierzyć, że to jest prawdziwe.

– To dobrze, bo jestem głodna – Robert tuli się do mnie, a Luke siada na fotelu naprzeciw nas.

Czuję jego wzrok na sobie, jestem nawet pewna, że się uśmiecha. W końcu ja też na niego patrzę.

– Jedz – mówi, wskazując głową na kanapki.

– Ogoliłeś się – mówię po kolejnej chwili obserwacji.

– Szybko się zorientowałaś – jego zarost zawsze podrażnia moją skórę, ale to nie tak, że mi to przeszkadza.

Odsuwam od siebie na chwile Roberta i prawie do niego biegnę, żeby jeszcze raz go pocałować. Czuję jego dłoń muskającą mój tyłek, a potem jego usta na moich. Muskam jego usta, ale on od razu chce więcej. Lubię gdy chce więcej, cholera za bardzo to lubię.

– Przestańcie! – obracam się do Roberta i oddaję mu moje zainteresowanie.

– Teraz ciebie zacałuje na smierć – całuję go po jego małej twarzyczce, a on chichocze, kładzie swoje rączki na mojej twarzy, próbując mnie odepchnąć, ale tak naprawdę mu się podoba.

– Kiedyś powiedziałem, że nie będę się tobą dzielił – szepcze do mojego ucha – Cóż w tym wypadku mogę to zmienić..

Łapie mnie w talii, a ja łapie Roberta i lądujemy na jego kolanach.

– Podzielisz się ze mną mamą? – pyta swojego syna Luke. Robert tylko kiwa głową, a luke wtula głowę w moją szyję.

Nie powinnam tak szybko tego mówić, dlatego powiem coś mniejszego, jestem szczęśliwa w tej chwili.

Robert też wygląda na szczęśliwego. Jest zapatrzony w stronę oceanu, a ja patrzę na moich dwóch facetów. Mały przytula się do taty, więc Luke cmoka mnie w szyję i poświęca mu swoją uwagę.

Siadam okrakiem na jego udzie, a on obejmuje mnie ramieniem. Słucham jego rozmowy z naszym synem, na temat krabów, oceanu i wielu innych rzeczy, które w nim żyje. Sama nie mogę się powstrzymać i całuję go w szyję, oczywiście nie chcąc więcej, po prostu.. nie potrafię tego opisać. Jak wiele razy w życiu się to zdarza?

– Zjedz coś, Amanda. My tu ciężko pracowaliśmy.

– Tak, mamo!

Sięgam po kanapkę. Luke nigdy nie gotował, ale kanapki to nie gotowanie. Musi, a raczej chce, nakarmić mnie i swojego syna.

W końcu idziemy na plaże. Zajechaliśmy jeszcze do mojego domu, żeby wziąć stroje kąpielowe. Pamiętam jak Luke się wściekł, że mój strój to tylko kilka paseczków, więc po co w ogóle go noszę, oczywiście do czasu aż chciałam go zdjąć. Tym razem mój strój to więcej niż kilka pasków.

Siedzę na piasku, a Luke i Robert gonią fale. Czasem Ashton przychodził z nami na plaże, ale przyznam, że nie robiłam tego zbyt często. Okazuje się, że wiele rzeczy nie robiłam zbyt często. To takie żałosne, że potrzebujemy kogoś, żebyś zachciało nam się czegoś robić. Mały brakujący element, który gdy go nie ma odbiera ci część zapału i radości.

Luke posyła mi uśmiech, uświadamiając mi, że wie że tu jestem, że nie jest tu tylko dla syna. Potem łapie Roberta pod pachami i udaje, że rzuca go w fale. Nawet siedząc i patrząc na nich, dobrze się bawię. Słyszę śmiech naszego syna, co powoduje mój uśmiech.

Nieco później decydujemy się na drugi spacer po płacy. Luke niesie Roberta na barana, bo mały nieco się już zmęczyła, a ja idę obok nich.

– Dobrze na tobie wygląda czerwony – lubię banały albo klasyki, nazywajcie to jak chcecie – Przysuń się to powiem coś jeszcze – ignoruję go, on nie może mnie dotknąć, bo musi trzymać naszego syna, żeby przypadkiem z niego nie spadł.

Oczywiście, że znajduje sposób i po prostu pochyla się do mojego ucha.

– Jesteś bardzo seksowna w zbyt dużej ilości ciuchów na sobie.

– Hej! Mam na sobie tylko strój! – uśmiecha się do mnie.

– Nie wiem, co chcesz ukryć czy to teraz taka moda, ale z tego, co pamiętam, nie masz czego się wstydzić – patrzymy na siebie, on mówi mi spojrzeniem, że myśli naprawdę to wszystko, co powiedział – Bardzo seksowna.

– Jestem mamą – mówię pod nosem.

- Bardzo seksowną, mamą – potrzebuję tych komplementów i w jakiś sposób wiem, że są szczere. Nie musiał nic mówić, bo i bez słów dostaje to czego chce.

Wkładam dłoń w tylną kieszeń jego jednokolorowych szortów i przytulam się do jego boku.

– A z ciebie całkiem gorący, tatusiek – nie moja chwila jak wybuchamy śmiechem.

– Jak dobrze, że żadne z nas nie jest takim fetyszystą – śmiejemy się jeszcze przez chwile – Jestem gorącym tatuśkiem? – pyta mnie dalej rozbawiony.

Staję na palcach i całuję go w szczękę.

– Zawsze – Robert jęczy z góry i znowu żąda naszej uwagi. Obydwoje w dobrych humorach dajemy mu wszystko, co mamy.

Gdy ktoś patrzy na nas z boku, mógłby pomyśleć, że jesteśmy zwykłą rodziną, dla której takie spacery to norma. Nam po raz pierwszy się to udało, bez wkurzenia, któregokolwiek z nas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro