// Część I \\
Teraz leżymy w moim ogrodzie na idealnie przyciętej trawie, wśród drzew i innych roślin. Jest końcówka wakacji, ale jak to my, nie czujemy tego, chociaż baardzo tęsknimy za szkołą. Hogwart, tak jak pewnie dla wielu ludzi, jest dla nas drugim domem.
-Dziewczyny, - zaczęła Kate.- jak myślicie, w tym roku coś zdarzy się wyjątkowego?
- Prócz magii, dziwnych stworzeń i kłopotów oraz szlabanów, to nic chyba- odpowiedziałam, na co wszystkie parsknęłyśmy śmiechem.
-O! - krzyknęła Lola - Mam świetny pomysł! Zróbmy obietnicę, że każda z nas w tym roku znajdzie sobie chłopaka! Tylko nie na jeden dzień, tak ja wy to robicie. - tym razem zwróciła się do mnie i do Roni.
- Dobra! Niech wam będzie. - krzyknęła Kate. Widziałyśmy, że Katie nie chciała mieć chłopaka aż do 6 roku. - Tym razem się zgodzę.
Rozmawiałyśmy tak z 10 minut, aż w końcu Lola wygoniła mnie po lemoniadę. Kiedy chciałam wejść z lemoniadą do ogrodu, ktoś zapukał do drzwi.
- Viki, Spodziewasz się kogoś?- zapytała Kate.
- Nie. Dobrze wiesz, że nie zapraszam do domu oprócz was, gdy nie ma rodziców. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Ej, pójdźcie ze mną, błagam. - wszystkie się zgodziły i razem poszłyśmy do drzwi, które są prawie całe zrobione z drewna. Pociągnęłam za okrągłą oraz złotą klamkę i zastałam tam nikogo innego, jak naszego starszego przyjaciela.
- Kai!!! - wszystkie skoczyłyśmy na chłopaka, co skończyło się wylądowaniem na marmurowej posadzce. Wstaliśmy i parsknęliśmy śmiechem tak, że cała dzielnica teraz się zastanawiała kto tak drze mordę.
- Staruchu, zmieniłeś się. - jako pierwsza skwitowała Caroline. Przed nami stał wysoki Gryfon z 5 roku. Miał kasztanowe włosy, piękne piwne oczy oraz opaloną cerę. przez białą koszulkę było widać umięśnione ciało chłopaka. Na ogół był bardzo przystojny, więc pewnie ma dziewczynę, jednak przez długi czas go nienawidziłyśmy za skrzywdzenie Kate, dzięki czemu zmienił swoje nastawienie do kobiet i nie był już takim Casanovą.
Spędziliśmy resztę czasu wspominając te dobre, jak i te złe wspomnienia. Umówiliśmy się że zrobimy w ogrodzie nocowanie. Najpierw magią sprawiliśmy, że nad naszym domem będzie wspaniała pogoda bez deszczu. Jako, że nie mogliśmy używać magii poza szkołą, to Veronica zawołała swoją mamę, żeby nam pomogła. Na szczęście ta dzielnica była jedną z niewielu w której są sami czarodzieje, więc nie narażaliśmy się na mandat od ministerstwa. Ustawiliśmy lampy, koce, poduszki i przekąski. Wygląd końcowy prezentował się pięknie. Do późnej nocy graliśmy w mugolskie gry i rozmawialiśmy o minionym roku, jak zawsze w wakacje. W końcu, gdy zaczęły nam opadać powieki ze zmęczenia, postanowiliśmy zgasić wszystko i położyć się do snu.
~*~
Mhm, trochę krótkie, ale przecież to początek - dopiero się rozkręcam.
~ pozdro, RG
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro