// Część XIII \\
🌈🌹🌵Pov. Veronica🌈🌹🌵
Zabawa trwa już z dwie godziny, a nadal nie ma jeszcze wszystkich gości. Impreza dla niektórych jest nudna, dla innych to spotkanie biznesowe. Aczkolwiek dla naszej paczki jak zwykle jest rewelacyjnie.
Obczaiłyśmy wszystko, co było do jedzenia. Powiem szczerze, moja mama i skrzaty spisały się cudownie - normalnie niebo w gębie! Jest wszystko, co człowiek sobie zamarzy. Wzięłyśmy (bardziej przemyciłyśmy) ze stołu parę butelek alkoholu do ogrodu (tam również odbywał się bal, tyle że prawie nikogo tam nie ma, bo jest za zimno). Są lampki, krzesła, stoły, więc da się funkcjonować. Założyłyśmy kurtki puchate i schowałyśmy się gdzieś w kąt.
- Ej, a dostaniemy opieprz, jak nas przyłapią? - pyta się mnie Kate.
Nastolatka bardzo uważa na zachowanie. Jej rodzice mają obsesję na punkcie dobrego zachowania, dobrych ocen i tak dalej. Jej rodzina musi świecić przykładem, gdy gdzieś jadą bądź idą. Żadnych wpadek, nic. Trochę ciężki przypadek. Jednak dziewczyna wspaniale sobie radzi a owym problemem. Nie daję poznać tego po sobie, że ją to wykańcza powoli, ale dzięki nam otworzyła się bardziej. Przedtem nie przyjaźniłyśmy się tylko z nią, ponieważ była po prostu ideałem córki i uczennicy. Na szczęście wszystko nam powiedziała przy tandetnej okazji.
- Bo wiecie jakich mam rodziców.
- Jak przyłapią, to przyłapią. Nikomu więcej nie powiedzą. Opieprz dostaniemy tylko wtedy, gdy moja matka, Victorii matka, Loli ojciec i twoi rodzice nas zobaczą. Reszta albo nikomu nie powie, albo będą z nami chcieli pić. A przy naszych rodzicach, to nikomu więcej nie powiedzą. Przecież w twoim przypadku nie pójdą do ogrodu, bo po co? Tak samo w moim i Roud - nasze matki tu nie przyjdą, bo moja ma gości, czyli praktycznie Viki matka tak samo. Przecież one praktycznie się nie rozstają. A u Loli ojciec przecież przełamie się przy tekście, gdzie będziesz marudziła, że trzeba wykorzystać młodość. - tłumaczę moim przyjaciółkom.
- Łoł, ty coś chyba zbyt dużo myślisz, bo takich mądrych odpowiedzi się po tobie nie spodziewałam. - żartuje Lola. To prawda, nigdy wcześniej nie byłam taka "mądra". Zawsze to tego typu wypowiedzi monologowała Coraline.
- Pewnie przez Regusia. - parsknęłyśmy wszystkie śmiechem. Vika otworzyła butelkę ognistej, a po piętnastu minutach była wypita. To kolejna. I kolejna...
Upiłyśmy się za wsze czasy. Nawet młoda Bonnet, chociaż sumienie jej nie pozwalało. Roześmiane chciałyśmy iść na parkiet tańczyć, ale pół godziny próbowałyśmy wyjść. Każda się przewracała lub waliła w szybę.
🐶☀️🥇Pov. Syriusz🐶☀️🥇
Boże, czy ja muszę iść na to cholerne przyjęcie z moją rodziną? Nie mogę, tak jak James, ćwiczyć na miotle? Pewnie jeszcze będę siedzieć pod ścianą, bo nikogo w moim wieku nie będzie. No dobra - będą, tyle że ci czystokrwijcy. Oni się trzymają ze Ślizgonami. Obgadują ludzi lub rozmawiają na tematy, których nikt nie rozumie.
Staliśmy całą rodziną przed kominkiem, by po chwili znaleźć się na miejscu. Oczywiście ja musiałem z ojcem się teleportować, bo mógłbym wykorzystać okazję do wymigania się z imprezy. Może chociaż będą jakieś ładne laski. Tyle że nawet nie powiedzieli mi, gdzie idziemy i do kogo.
No i jesteśmy na miejscu. Ok, kolejny nowy dom, w którym nigdy nie byłem. Nim się spostrzegłem rodzice poszli rozmawiać z innymi rodzicami bądź małżeństwami, a Regulus od razu odnalazł swoją świtę.
Ja oczywiście poszedłem tam, gdzie nogi mnie poniosły. One natomiast poniosły mnie do ogromnego ogrodu, gdzie słyszę z drugiej strony głośne śmiechy ludzi, więc zaciekawiony idę w stronę dźwięku. A co zobaczyłem? Nasze kochane Królowe Hogwartu. Ale nie te zwykłe - nie te miłe lub wredne, tylko upite do końca swojego limitu.
- Popatrz, popatrz. Ktoś tu jest pijany? - pytam z uwodzicielskim uśmiechem. A one, tak jak podejrzewałem, krzyknęły wspólnie "MY!". Pokręciłem z dezaprobatą głową. Rozejrzałem się na wszystkie strony, a w domu ukazali się państwo Lupin. Nie wiem, może Remus też przyszedł. Jak tak, to może zrobi jakiś eliksir. Pójdę sprawdzić.
Wyszedłem, uprzednio zamykając wszystkie wejścia, by pijane nigdzie nie wyszły. Od razu przy stole z jedzeniem siedzą rodzice Lunatyka.
- Dobry wieczór, państwu.
- Och! Witaj Syriuszu! Szukasz Remusa? Powinien być gdzieś niedaleko stąd. Sprawdź przy kanapie. - pokierowała mama bruneta.
Jak powiedziała, tak zrobiłem. Chłopak faktycznie siedzi na ciemnozielonej sofie z jakąś książką. Nim zdążyłem przyjść chłopak mnie już zauważa.
- Syriusz? Och, witaj! Jak tam życie?
- Luniek, mam sprawę. Znasz przepis na eliksir, jak ktoś się upije? Potrzebuję natychmiastowo. - Mówię szybko i niezrozumiale. Trochę boję się co one mogły odwalić podczas mojej nieobecności. Mam nadzieję, iż nadal są tak pijane, jak były. Nie umiały otworzyć drzwi, a nawet przez otwarte wejść.
- Ech, może uda mi się zrobić. Tylko załatw mi składniki. - odpowiedział Remus wstając i odkładając książkę na niski stolik.
Nie minęło pięć minut, a wszystkie składniki stoją na blacie przy brunecie. Przygotował już kociołek i resztę potrzebnych rzeczy, a ja starałem się jak najlepiej pomóc. Po długiej chwili wywar jest gotowy. Lupin podał mi dość dużą butelkę.
- Jeden łyk wystarczy. A tak w ogóle, to co ci tak się nagle odwidziało z tymi eliksirami? Zawsze coś odwalałeś i nigdy nic nie chciało ci się robić. Nawet składników ci się nie chciało szukać, a teraz to szybko wszystko znalazłeś, bez żadnego marudzenia. - stwierdza Lunatyk.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Zatkało mnie od takiego prostego pytania. Nawet nie mogę wykrztusić z siebie chociażby małego kłamstwa, czy wymówki. Syriusz, do cholery! Opanuj się! Co z tobą nie tak?!
Pomachałem głową na boki i bez odpowiedzi wyminąłem chłopaka. Zaczynam przyspieszać coraz bardziej kroku. Gdy zobaczyłem, że dziewczyny są całe i zdrowe (no jakby) odetchnąłem z ulgą. Na spokojnie wchodzę do ogrodu i leję nastolatkom do kieliszków napój. Po chwili są tymi samymi Królowymi, co zawsze. No... Chociaż często się upijają i nie wiadomo co potem z nimi jest.
- Łoo! Co się stało? - Chwieje się Blanc, a po chwili upada na zimną ziemię. Chciałem jej pomóc, ale wyprzedziła mnie Katherine, karcąc mnie wzrokiem. Ciekawe czemu? Przecież zarywać do niej nie chcę.
- No, Syriuszu, a więc moja mama zaprosiła również waszą rodzinę? - zwraca się do mnie Ślizgonka, przy czym zakłada ręce na piersiach z obrzydzonym wzrokiem. Boże Drogi! Co te dziewczyny do mnie mają, co? Ostatnio z żadną nie byłem, nie całowałem się, więc co jest nie tak?!
- No tak. A co myślałaś? Że wprosiłem się na przyjęcie? Nie jestem aż taki. Tak poza tym, to jestem tu z przymusu. Nie miejcie do mnie pretensji.
- A kto do ciebie ma pretensje? - pyta, jako jedyna normalnie, Victoria.
- No nie widzisz tych ich wzroków? Katie wygląda jakby chciała mnie zabić, Blanc jakbym ją chciał otruć, a Roni jakbym był jakimś podczłowiekiem. - zacząłem wyliczać. Gryfonka parska śmiechem i poklepuje mnie po ramieniu. Ja nadal jestem zdezorientowany i nie wiem co tu się dzieję, a powinno być na odwrót.
- Co się tu w ogóle stało? Nie mów, że naprawdę nas otrułeś.
- W pewnym sensie to tak, ale...
- CO? ŻE NAS OTRUŁEŚ?! CO TY CHCIAŁEŚ Z NAMI ZROBIĆ, CO?! IDŹ TY PSIE ZBOCZONY! - wrzeszczy Lola. Co za pochopne wnioski. Nie dadzą mi się nawet wytłumaczyć...
- Chodziło mi o to, że niby was otrułem, ale jednak nie. - westchnąłem.
- Mów dalej. - nakazuje mi Puchonka.
- Upiłyście się do waszego limitu, a ja zauważyłem, jak próbujecie wyjść z ogrodu. No to zamknąłem wszystkie drzwi, a ja poszedłem poszukać rozwiązania. Zauważyłem Remiego, więc zapytałem się jego, czy zna jakiś eliksir, gdy ktoś się zbyt mocno upije. No to ugotowaliśmy ten wywar. Podałem go wam i teraz znajdujemy się w tej sytuacji. - wytłumaczyłem powoli.
- Ok, to teraz idziemy po naszego kujona i bierzemy go do zabawy! - łapie nas wszystkich za przedramienia Veronica. Zakochała się, czy jak? Nie, Rem do niej nie pasuje, do niej to James by był idealny.
Teraz, gdy nas jest szóstka, możemy się jeszcze zabawić. Nie wiem jak, ale dziewczyny mają już dziwne uśmieszki na twarzach skierowane w stronę Loli. A co jeszcze dziwniejsze - Coraline nic nie mówi. Tak, to płeć żeńska, nikt i nic całkowicie ich nie będzie znał. Szczególnie TE przypadki.
🐶☀️🥇
Myślicie, że one za dużo piją alkoholu, jak na taki wiek? Ja wsm nie, bo się wychowałam w takiej rodzinie, gdzie nawet mamy domową recepturę na bimber. Polecam XD
~ Do następnego, kociaki🐶☀️🥇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro