Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31.

Rano wstałem o dziewiątej i od razu wygramoliłem się z łóżka. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czarne rurki, białą koszulę i zieloną koszulę w kratę. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się, ułożyłem włosy i spryskałem się swoim ulubionym dezodorantem. Zbiegłem na dół i założyłem buty. Zabrałem klucze od domu i samochodu. Wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz i wsiadłem do swojego auta. Wyjechałem z posesji i ruszyłem w stronę domu Mercy. Byłem tam po kilku minutach. Wybiegłem z auta i od razu zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Za pierwszym razem nikt mi nie otworzył i za drugim również. Próbowałem jeszcze parę razy, po czym wsiadłem do auta i pojechałem w stronę lotniska. Pod lotniskiem byłem dwadzieścia minut później, czekało mnie tylko przejechanie przez szlaban, na którym zrobił się korek. Stałem tam chyba dziesięć minut i cały czas trąbiłem. W końcu nie wytrzymałem i wysiadłem z auta. Nie interesuję mnie teraz to czy komuś ono przeszkadza. Biegiem ruszyłem w stronę wejścia na wielką halę lotniska. Wszedłem do środka i zacząłem rozglądać się, gdzie odlatuje samolot do Nowego Jorku. Kiedy już go znalazłem zacząłem biec w tamtym kierunku. Przepychałem się przez ludzi co chwilę kogoś przepraszając. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Kiedy dobiegłem już do bramek nikogo tam nie było.

- Przepraszam, o której wylatuje samolot do Nowego Jorku? - zapytałem wysoką brunetkę.

- Przykro mi, ale samolot wyleciał dwie minuty temu. - odpowiedziała, a ja pokiwałem głową i odszedłem od barierek. Straciłem ją. Straciłem Mercy. Usiadłem na jednym z krzeseł i schowałem twarz w dłoniach. Koło mnie siedział starszy Pan i przyglądał mi się.

- Miłość? - zapytał, a ja podniosłem głowę i spojrzałem na niego.

- Właśnie ją straciłem. - powiedziałem.

- Pamiętaj młody człowieku, że ona zawsze wraca. - powiedział i wstał ze swojego miejsca i zniknął w tłumie. Posiedziałem jeszcze chwilę na krześle, po czym wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Na lotnisku cały czas był ruch. Ktoś wchodził lub wychodził. Co chwilę było słychać wezwanie na odprawę. Wyszedłem z budynku ze spuszczoną głową. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, że ją tak potraktowałem.

- Hej. - usłyszałem za swoimi plecami. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Mercy opartą o ścianę budynku.

- Co Ty tutaj robisz? - zapytałem i podszedłem do niej.

- Nie wyjadę bez Ciebie. - powiedziała, a ja uśmiechnąłem się i oprałem swoje czoło o jej.

- To Twoja przyszłość. - powiedziałem.

- Po co mi to skoro nie będzie tam Ciebie? - zapytała i uśmiechnęła się. Położyłem dłonie na jej policzkach i przywarłem swoimi wargami do jej.

- Kocham Cię Mercy. - wyznałem, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

- Kocham Cię Niall. - uśmiechnęła się do mnie.

- Jesteś pewna, że nie chcesz tam lecieć? - zapytałem.

- Jestem, złożyłam papiery na uniwersytet w Londynie. - odpowiedziała. - Jutro dowiem się czy mnie przyjęli. - dodała. Pocałowałem ją w policzek i zabrałem od niej dwie torby.

- Ktoś wie, że tu jesteś? - zapytałem i wsadziłem walizki Mercy do auta, które nadal stało przed szlabanem.

- Louis. - uśmiechnęła się. Wsiedliśmy do auta i wyjechaliśmy na ulicę. Włączyłem radio i położyłem swoją dłoń na kolanie Mercy. Z jednej strony cieszyłem się, że została, a z drugiej czułem się odpowiedzialny za jej decyzję. Jak sama powiedziała, została tutaj dla mnie i ze mną chcę chodzić na zwykły uniwersytet w Londynie.

***

- Mercy! - krzyknęła Clarissa, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu Ashton'a. - Co Ty tu robisz? Powinnaś być już w Nowym Jorku! - krzyknęła i przytuliła brunetkę.

- Powinnam, ale nie jestem. - uśmiechnęła się. - Wolę zostać tutaj. - powiedziała i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej i ruszyliśmy w kierunku kuchni. Od razu do naszych rąk trafiły czerwone kubki z alkoholem.

Przez cały wieczór siedziałem z Mercy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nikt nie wspominał o wczorajszym dniu. Wiedziałem, że będę musiał z nią o tym porozmawiać, ale nie teraz. Teraz cieszymy się sobą.

XXXX

Więc , to koniec :( 

Epilog wstawię za chwilę :)

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze :)

Dziękuję, dziękuje, dziękuję! ♥ 

Wpadłam na pomysł, na kolejne opowiadanie z Niall'em, tylko On będzie taki bad boy'em :)

Mam nadzieje, że to opowiadanie wam się podobało :)

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: