Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

Tego wieczoru nie piliśmy dużo alkoholu, ponieważ następnego dnia musieliśmy iść do szkoły. Co chwilę tańczyliśmy i świetnie się bawiliśmy. Każdy porywał Mercy do tańca i wcale się nie dziwie, że każdy chciał z nią tańczyć. Była wspaniała.

- Mogę prosić do tańca? - usłyszałem po raz kolejny. Spojrzałem na osobę, która stała obok Mercy i okazało się, że to mój kuzyn Dio. Moja dziewczyna przytaknęła głową i wstała z miejsca. Uśmiechnąłem się i wstałem z krzesła. Podszedłem do Liv, dziewczyny mojego kuzyna i zaprosiłem ją do tańca. Zgodziła się i po chwili tańczyliśmy nie daleko moich rodziców. Kiedy piosenka się skończyła, zespół zrobił przerwę. Podziękowałem Liv za taniec i wróciłem do stolika, gdzie siedziała już Mercy.

- Moje nogi odpadają. - powiedziała i napiła się soku, który miała w szklance. Tylko tyle mogliśmy pić.

- Odmów następnym razem. - powiedziałem i przerzuciłem ramię przez oparcie jej krzesła.

- Nie, nie zrezygnuje z dobrej zabawy. - wychrypiała, a ja się zaśmiałem.

- Podoba Ci tradycyjne Irlandzkie wesele? - zapytałem z uśmiechem, a Ona przytaknęła głową.

- Wracamy do zabawy! - krzyknął jeden członek kapeli. Zaczęli grać piosenkę, a ja wypiłem do końca swój sok i pociągnąłem Mercy na parkiet.

- Ty możesz ze mną tańczyć? - zapytała z uśmiechem.

- Tak. - wyszczerzyłem się. Przetańczyliśmy cztery piosenki i usiedliśmy przy stoliku.

- Nigdy więcej! - krzyknęła, a po chwili się zaśmiała. Chwyciła do ręki szklankę i napiła się łyk soku. Cały czas stała, a kapela wcale jej w tym nie pomagała, bo tańczyła w miejscu. Zaśmiałem się i nalałem sobie soku. - Zaraz wracam! - krzyknęła i odstawiła szklankę na stół. Przepchnęła się przez ludzi i wyszła z sali.

- Zatańczymy? - usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Mirandę. - To tylko taniec. W końcu jesteśmy teraz tak jakby rodziną. - powiedziała. Biłem się chwilę z myślami, ale w końcu  poszedłem z nią na parkiet. W pewnym momencie naszego tańca, blondynka zaczęła przybliżać swoją głowę do mojej. Wiedziałem jakie są jej zamiary, więc odsunąłem się od niej.

- To miał być tylko taniec. - powiedziałem i odwróciłem się. Za sobą zobaczyłem Mercy i wiedziałem, że Miranda zrobiła to specjalnie. Patrzyła na dziewczynę ze złością w oczach. Ruszyłem w kierunku niebieskookiej i chwyciłem ją za ręka. - Masz napij się. - powiedziałem i podałem jej drinka. Dziewczyna odebrała ode mnie szklankę i wypiła alkohol duszkiem. Przysunąłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. - Chcesz już iść? - zapytałem.

- Mam zrezygnować z zabawy tylko dlatego, że Miranda się do Ciebie przystawiała? - zapytała, a ja się zaśmiałem.

- Jesteś zazdrosna. - wyszeptałem jej do ucha.

- Nie, nie jestem. - powiedziała, ale mnie jakoś nie przekonała.

- Jesteś i to nic złego. Ja jestem o Ciebie zazdrosny. - przyznałem. Dziewczyna się zaśmiała i usiadła na krześle. Usiadłem obok niej, ale nie na długo, bo Greg zaciągnął Mercy do tańca, a mnie zaciągnęła Denise. Tak, jak poprzedniego wieczoru, zmienialiśmy partnerów.

***

Następnego dnia mój budzik obudził mnie o szóstej trzydzieści. Wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej czarne rurki, szarą koszulkę i czarną bluzę. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się, wysuszyłem i ułożyłem włosy oraz umyłem zęby. Wyszedłem z pomieszczenia i wszedłem do swojego pokoju. Do plecaka spakowałem książki i tego dnia cieszyłem się, że mamy skrócone lekcje. Po wczorajszym dniu najchętniej zostałbym w łóżku do wieczora. Wyszedłem z pokoju zabierając telefon i zszedłem na dół. Moja mama podała mi talerz ze śniadaniem i sama usiadła koło mojego taty. Zazdroszczę im tego, że mają dzisiaj wolne. Zjadłem śniadanie i pożegnałem się z rodzicami. Założyłem buty i wyszedłem z domu kierując się w stronę domu mojej dziewczyny. Po dziesięciu minutach już tam byłem. Wszedłem na posesje i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzył mi je wysoki brunet.

- Wejdź. - powiedział i przepuścił mnie w drzwiach. - Mercy jest w kuchni. - dodał i wbiegł na górę. Wszedłem do kuchni, gdzie dziewczyna właśnie skończyła śniadanie. Kiedy mnie zobaczyła szeroko się uśmiechnęła. Wsadziła talerz do zmywarki i zabrała swój plecak. Weszliśmy razem do korytarza, gdzie założyła buty i poprawiła bluzę.

- Louis my już idziemy! - krzyknęła i spojrzała w stronę schodów.

- Dobra! - odkrzyknął jej starszy brat.

- Masz nawet nie wychodzić z domu! 

- Dobrze mamo! - zażartował, a Mercy się zaśmiała. Wyszliśmy z domu i po chwili kierowaliśmy się już w stronę szkoły. Splotłem nasze palce razem i zaczęliśmy rozmawiać.

- Nie długo bal na zakończenie szkoły. - zacząłem.

- Nawet tam nie idę. - powiedziała brunetka, a ja się zaśmiałem.

- Dlaczego? - zapytałem i stanąłem przed nią.

- Nie mam zamiaru po raz kolejny zakładać sukienki. To jest zło. - mruknęła, a ja się zaśmiałem.

- Idziesz, bo ja właśnie Cię zapraszam. - wyszczerzyłem się.

- Tak? Jakoś mi się nie wydaję. - uśmiechnęła się, a ja pocałowałem ją.

- Chodź. - powiedziałem z uśmiechem i pociągnąłem ją za rękę. Po dziesięciu minutach byliśmy już pod szkołą. Weszliśmy do środka i od razu przy nas pojawili się Jason, Clarissa, James i Ashton.

- Cześć Smerfie. - przywitał się z Mercy James.

- Cześć Gargamelu. - przywitała się Mercy. 

- Z Twoim głosem jest coś nie tak. - powiedział Jason.

- Śpiewaj dwa dni z rzędu. - powiedziała niebieskooka, a ja się zaśmiałem.

- Nie jestem pewien... - nie dokończył, bo dostał od Clarissy w tył głowy. - Aua. - jęknął i złapał się za bolące miejsce. W szóstkę ruszyliśmy do klasy biologicznej. Kiwnąłem do chłopaków, a oni przytaknęli głową. Uśmiechnąłem się i wszedłem do sali. Usiadłem na swoim miejscu, a po chwili obok pojawiła się Mercy. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i w sali pojawiła się Pani Morgan. Przywitała się z nami i zaczęła prowadzić lekcję.

***

- Myślicie, że się uda? - zapytałem.

- Niall to przecież Twoja dziewczyna. Na pewno się zgodzi. - poklepał mnie po ramieniu Ashton.

- Idziesz? - zapytał James. Odetchnąłem głęboko i wyszedłem z sali chemicznej. W ręce trzymałem bukiet z czerwonych róż. Każdy uczeń kiedy tylko mnie zobaczył, szedł za mną tworząc wielki tłum. Znalazłem Mercy , która rozmawiała z Clarissą. Była odwrócona do mnie tyłem, więc mnie nie widziała. Blondynka się uśmiechnęła, a Mercy odwróciła głowę. Kiedy tylko się odwróciła spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Niall, c-co Ty robisz? - zapytała.

- Czy zgodzisz się pójść ze mną na bal? - zapytałem i uśmiechnąłem się. Brunetka przygryzła wargę i spojrzała w moje oczy.

- T-tak. - wyjąkała. Wyszczerzyłem się jeszcze bardziej i podałem jej bukiet. Każdy w okół nas zaczął klaskać, a ja przyciągnąłem dziewczynę do siebie i pocałowałem. - Nie umiałeś normalnie mnie zaprosić? - zapytała, gdy każdy zajął się już swoimi sprawami.

- Umiałem, ale chciałem, żeby to było wyjątkowe. - powiedziałem, a Ona uśmiechnęła się do mnie. - Każdy zaprosił dziewczynę w normalny sposób, ja chciałem być oryginalny. - dodałem i posadziłem Mercy na parapecie i stanąłem między jej nogami.

- Horan! - usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem idących w naszą stronę chłopaków o Clarisse. - Mówiłem , że się zgodzi. - powiedział Ashton, kiedy tylko do nas podszedł.

- Wiedzieliście ? - zapytała niebieskooka .

- Ja nie. - obroniła się blondynka. - Ale to co zrobił było słodkie. - powiedziała, a Mercy się zaśmiała.

- No wiem. - powiedziałem i uśmiechnąłem się.

- Potrafisz zepsuć chwilę. - prychnęła Clarissa, a po chwili się zaśmiała.

- A Ty z kim idziesz ? - zapytała brunetka .

- Z Ashton'em. - odpowiedziała, a ja spojrzałem na chłopaka w okularach. Spuścił głowę, a ja się zaśmiałem.

- A wy? - spytałem Jason'a i James'a .

- Z Holly. - odpowiedział czarnowłosy.

- Ja idę z Jade. - powiedział James. Przytaknąłem głową i po chwili zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę sali, gdzie miała odbyć się historia, czyli nasza przedostatnia lekcja. Usiedliśmy na swoich miejscach i czekaliśmy aż nauczyciel się zjawi. Kiedy już się zjawił, zaczął prowadzić lekcję. Nie mogłem się skupić, bo byłem zbyt podekscytowany tym, że Mercy zgodziła się iść ze mną na bal.

XXXX

Witam w kolejnym rozdziale :) 

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: