Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

Już dzisiaj. Już dzisiaj wracamy do Londynu. Rano wstałem o szóstej i spakowałem wszystkie swoje rzeczy. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się, ułożyłem włosy i wyszedłem z pomieszczenia. Jason akurat wynosił swój bagaż na korytarz. Zrobiłem to samo, a z pokoju na przeciwko naszego wyszła Clarissa.

- Pomóż! - usłyszałem głos Mercy.

- Chwila! - krzyknęła blondynka.

- Co jest? - zapytałem.

- Nie może zamknąć walizki. - odpowiedziała.

- Czekaj, pomogę jej. - westchnąłem i wszedłem do pokoju dziewczyn. Zobaczyłem brunetkę, próbującą na wszystkie sposoby zamknąć walizkę.

- Jakie zabawne. - powiedziała, kiedy zobaczyła mnie śmiejącego się. - To przez Ciebie i Twoje zakupy. - stwierdziła.

- Usiądź na niej. - powiedziałem i podszedłem do łóżka. Moja dziewczyna - jak to pienie brzmi - usiadła na walizce, a ja chwyciłem za koniec zamka i zamknąłem go. - Należy się buziak. - powiedziałem i wyszczerzyłem się.

- Już lecę. - powiedziała sarkastycznie. Zaśmiałem się i zabrałem jej torbę i wystawiłem za drzwi. Po chwili poczułem na ramionach czyjeś ręce i usta na swoich. - Proszę bardzo. - uśmiechnęła się do mnie, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

- Chodź. - uśmiechnąłem się i pociągnąłem Mercy za rękę. Zeszliśmy na dół do stołówki i usiedliśmy przy stoliku z naszymi przyjaciółmi.

***

- Zapnijcie pasy. - powiedziała Pani Morgan gdy siedzieliśmy już w samolocie. Zapieliśmy swoje pasy i złapałem dłoń Mercy. Kiedy tylko maszyna wzniosła się w górę, odpięliśmy swój pas i od razu wyciągnęliśmy telefony .

- Jak Louis? - zapytałem.

- W porządku, wyszedł już ze szpitala, ale ma zakaz ruszania się z łóżka przez tydzień. Mama u niego jest i się nim opiekuje, a Mark ma po mnie przyjechać. - wyjaśniła i sprawdziła coś na telefonie i schowała go do kieszeni. Napisałem szybkiego smsa do swojej mamy i schowałem telefon. - Idę spać. - powiedziała Mercy i oparła swoją głowę o moje ramię. Okryłem ją swoją bluzą i pocałowałem w czubek głowy. Brunetka po chwili zasnęła, a ja przyglądałem się jej. Nie mogłem uwierzyć w to, że jesteśmy razem. Była moja i tylko moja.

***

Po trzech godzinach w końcu wylądowaliśmy. Zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy na wielką halę lotniska. Zabraliśmy swoje walizki i wzrokiem szukaliśmy swoich rodziców.

- Louis! - pisnęła Mercy i pobiegła w stronę wysokiego bruneta. Rzuciła mu się na szyję, a On podniósł ją i okręcił w okół własnej osi.

- Niall! - usłyszałem. Odwróciłem głowę w lewą stronę i zobaczyłem swoich rodziców. Z wielkim uśmiechem podszedłem do nich i przywitałem się.

- Miałeś leżeć w łóżku. - usłyszałem znany głos i zobaczyłem Louis'a i Mercy idących w naszą stronę.

- Miałem, ale chciałem zobaczyć Cię jako pierwszy. - uśmiechnął się i pocałował swoją siostrę w głowę. Spojrzałem na Mercy, a Ona pokiwała głową na znak zgody.

- Mamo, Tato,  Louis. - zacząłem. - Chyba musimy wam coś powiedzieć. - powiedziałem i złapałem Mercy za rękę.

- Nie wierzę. - powiedział Louis, a ja się zaśmiałem. - Mówiłem, że tak będzie. - dodał i uśmiechnął się . - Ale wiedz, że jeżeli ją skrzywdzisz to Ci nogi z dupy powyrywam. I przepraszam za wyrażenie państwo Horan. - powiedział, a Mercy zaczęła się śmiać.

- Idziemy? - zapytała Mercy.

- Wpadnę później do Ciebie! - krzyknąłem, gdy już się oddalili.

- Ja Ci dam! - krzyknął Louis, a ja się zaśmiałem. Razem z rodzicami wyszliśmy z lotniska i skierowaliśmy się do samochodu. Wsiadłem do sodka i wyciągnąłem telefon. Nacisnąłem ikonkę wiadomości i napisałem smsa.

Do Skarb ♥:

Jak tam Louis?

Od Skarb ♥:

Siedzi koło mnie i nie daję mi żyć.  Powiedział już wszystko moim rodzicom.

Do Skarb ♥:

Powinienem się bać?

Od Skarb ♥:

Tak, powinieneś. / Louis

Zaśmiałem się i zablokowałem telefon. Schowałem go do kieszeni i oparłem głowę o szybę. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

XXXX

Mam nadzieje, że się podoba :)

Marcelina x


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: