15.
*miesiąc później*
Dzień wyjazdu nadszedł bardzo szybko. O szóstej rano byłem już na lotnisku i czekałem na swoją przyjaciółkę. Pan Wood, Pani Morgan i Pan Cook rozmawiali z moją mamą, a ja nerwowo stukałem palcami o rączkę walizki.
- Niall, spokojnie. Ma jeszcze godzinę. - powiedziała moja mama. Uśmiechnąłem się do niej i wyciągnąłem telefon. Żadnej nowej wiadomości. Co chwilę patrzyłem na wejście na wielką halę , ale nadal się nie zjawiła. Po pięciu minutach czekania pojawiła się razem ze swoim bratem. Odnalazła mnie wzrokiem i szybko ruszyła w moją stronę. Przez ostatni tydzień nie widzieliśmy się. Ja byłem chory, a Mercy miała zakaz wstępu do mojego domu, ponieważ nie chciałem jej zarazić. Zerwałem się z miejsca i przytuliłem ją. Wyglądaliśmy jakbyśmy nie widzieli się wieczność. Tydzień to wieczność. Przynajmniej dla mnie.
- Spokojnie. Spędzicie ze sobą dziesięć dni. - powiedział Louis.
- Louis, chyba zapomniałeś, że to Niall i Mercy. - odezwała się moja mama.
- Tak, ma Pani rację. - zaśmiał się, a ja puściłem brunetkę.
- Wieża Elfa? - zapytała.
- Wieża Elfa. - potwierdziłem.
***
Równo o siódmej nauczyciele sprawdzili listę uczniów. Pożegnałem się mamą, a Mercy pożegnała się ze swoim bratem.
- Widzimy się za dziesięć dni Mercy. Udusisz mnie. - zaśmiał się brunet.
- Będę za Tobą tęsknić.
- Ej, tylko mi się tu nie popłacz. Zadzwoń jak dolecisz i jak dojedziecie. - przytulił ją po raz ostatni i razem ruszyliśmy w stronę odprawy. Dziewczyna odwróciła się jeszcze na chwilę i pomachała swojemu bratu oraz mojej mamie.
- Ej, przecież ja tam będę. - powiedziałem.
- Wiem, ale Ty to nie Louis. - zaśmiała się.
- No wiem. Jestem przystojniejszy.
- Chciałbyś. - prychnęła i podała swój bilet wysokiej blondynce. Kobieta uśmiechnęła się do niej i przepuściła ją. Mercy zaczekała na mnie i razem weszliśmy do samolotu.
- Mercy, jaki masz numer miejsca? - zapytała Pani Morgan.
- Eee...sześćdziesiąt dwa. - odpowiedziała brunetka.
- A ty Niall? - skierowała się do mnie. Spojrzałem na bilet i uśmiechnąłem się.
- Sześćdziesiąt trzy. - nauczycielka zaprowadziła nas na nasze miejsca. Za nami siedział Jason i James, a przed nami Camila i Miranda. Super. Nie mam życia.
- Obudź mnie kiedy się odczepią. - powiedziała znudzona brunetka. Zaśmiałem się, a Ona mi zawtórowała.
- Coś Ci nie pasuje? - zapytała Camila.
- Nie, nie skądże. - odpowiedziała sarkastycznie niebieskooka. Dziewczyna prychnęła i odwróciła się.
''Prosimy o zapięcie pasów. Za chwilę startujemy. '' - usłyszeliśmy z głośników męski głos. Każdy zapiął swój pas i czekał aż maszyna wzniesie się w górę. Chwyciłem Mercy za rękę, wiedząc, że nie lubi jak samolot startuje. Uśmiechnęła się do mnie , a ja odpowiedziałem jej tym samym. Maszyna wzniosła się ku górze, a do nas przyszła wysoka brunetka.
- Można już odpiąć swój pas. - powiedziała firmowym głosem z uśmiechem. Puściłem dłoń mojej przyjaciółki i odpiąłem swój pas. Brunetka zrobiła to samo i oparła swoją głowę o moje ramie.
- Co jest? - zapytałem.
- Jestem śpiąca. - odpowiedziała i ziewnęła.
- Obudzę Cię kiedy będziemy lądować. - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. Dziewczyna przytaknęła, a ja ściągnąłem z moich ramion bluzę i przykryłem nią Mercy. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i podłączyłem do niego słuchawki. Włączyłem swoją ulubioną piosenkę i oparłem się wygodnie o fotel zamykając oczy.
***
Trzy godziny później poinformowano nas, że za dziesięć minut lądujemy. Obudziłem swoją przyjaciółkę i zapiąłem swój pas, a Ona zrobiła to samo. Chwyciła moją dłoń, bo wiedziała, że nie lubiłem momentu lądowania. Kiedy samolot już wylądował, zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z maszyny na wielką halę. Znaleźliśmy swoje walizki i ruszyliśmy w stronę naszych nauczycieli. Mercy wyciągnęła telefon i napisała szybkiego smsa. Podeszliśmy do Pani Morgan, Pana Cooka i Pana Wood'a, którzy rozdzielili nasz na trzy grupy. Cieszyłem się, bo byłem w niej z Mercy, ale z drugiej strony była tam też Camila i Miranda. Wyszliśmy z wielkiej hali i nauczyciele zaprowadzili nas do naszego autokaru. Ja, Jason i James ruszyliśmy szybko do środka żeby zająć tyły autokaru , dla nas oraz Mercy i Ashton'a. Usiedliśmy na wolnych miejscach i czekaliśmy na brunetkę i chłopaka z czarnymi włosami. Po chwili weszli, ale Camila i Miranda ich wyprzedziły i wepchały się na ich miejsca.
- Tu jest zajęte. - odezwał się Jason.
- Nie było kiedy tu weszłyśmy. - odpowiedziała Miranda i przytuliła się do mojego ramienia.
- Spokojnie usiądę z Clarissą. - uśmiechnęła się brunetka.
- Nie to one mają sobie stąd pójść. - powiedział James. - No już. Wynocha. - dodał i wygonił dziewczyny. Mercy usiadła obok mnie, a Ashton usiadł obok Jamesa.
- Czekajcie sprawdzimy czy wszyscy są! - krzyknęła Pani Morgan. Sprawdziła listę i usiadła na swoim miejscu z przodu.
- Smerfie! - zawołał Jason.
- Czego chcesz Gargamelu? -zapytała brunetka.
- Żelków!
- Możesz nie wrzeszczeć? - zapytał James. Mercy się zaśmiała i ze swojego plecaka wyciągnęła paczkę żelek. Podała ją chłopakowi, a On jak małe dziecko ucieszył się.
- Podzieliłbyś się. - powiedział Ashton i wyrwał chłopakowi żelki.
- Ej, tam jest diler. - wskazał na niebieskooką i zabrał zieloną paczkę.
- Jakiego towaru chcesz? - zaśmiała się. - Misie, fasolki, gąsienice, kwaśne, zwykłe?
- Ile ty tego wzięłaś? - zapytał czarnowłosy.
- Dziesięć paczek. Uwierz to nawet nie starczy nam na dwa dni. - powiedziała i wyciągnęła kolejną paczkę z plecaka i podała chłopakowi w okularach.
- To jak wymykamy się w nocy na miasto? - zapytał cicho Jason.
- Zależy ile będziemy dzisiaj zwiedzać. - powiedziałem i wyciągnąłem z plecaka paluszki.
- Więcej jedzenia nie mogliście zabrać? - zapytała Pani Morgan, pojawiając się znikąd.
- Nie zabralibyśmy całej lodówki. Ale dla Niall'a to i tak za mało. - powiedziała Mercy, a nauczycielka się zaśmiała.
- Proszę Pani za ile dojedziemy? - zapytał James, który miał wypełnioną buzię żelkami. Nauczycielka spojrzała na swój zegarek.
- Gdzieś za dwadzieścia minut. - odpowiedziała. - Mercy zastanowiłaś się? - skierowała się do brunetki.
- Jeszcze nie proszę Pani.
- O co chodzi? - zapytałem.
- Mercy ma bardzo dobre oceny z biologii i chcę ją wziąć na konkurs, ale nie jest jeszcze pewna. - wyjaśniła nauczycielka.
- Idziesz i bez dyskusji. - powiedziałem.
- A ty? Masz same piątki i czwórki.
- Właśnie Niall, ty też mógłbyś pójść.
- Pójdę, ale pod warunkiem, że Ona też idzie. - powiedziałem i wskazałem na swoją przyjaciółkę.
- Ehh...no dobra. Pójdę. - poddała się. Nauczycielka się uśmiechnęła i odeszła do swojego miejsca. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy wyszli z autokaru i podzielili się na swoje grupy. Objąłem Mercy ramieniem i razem z Panem Cookiem ruszyliśmy zwiedzać jakiś stary kościół. Nudy.
Ja chcę już do Paryża! - krzyknąłem w myślach.
Mieliśmy parę minut wolnego czasu. Położyliśmy się z Mercy na trawie i przez okulary przeciw słoneczne patrzeliśmy na niebo. Nie było ani jednej chmurki i słońce bardzo mocno grzało. To nie to co w Londynie. Może i nie kiedy jest tam ciepło, ale nie aż tak. Po chwili nauczyciele zawołali nas do autokaru.
***
Godzinę później byliśmy już w Paryżu. Miałem pokój z Jason'em, a Mercy dostała pokój z Clarissą. Przynajmniej nie z Mirandą lub z Camilą. Ucieszyłem się gdy zobaczyłem, że pokój mamy na przeciw siebie. Obok nas miał James i Ashton, a obok Mercy Camila i Miranda.
Naprawdę? - zapytałem w myślach.
Weszliśmy do swoich pokoi, a ja od razu rzuciłem się na jedno z łóżek.
- Wstawaj stary. - powiedział Jason i rzucił we mnie poduszką.
-Nie chcę mi się. - powiedziałem i wtuliłem twarz w poduszkę.
- Za piec minut mamy zejść do holu i gdzieś idziemy.
- Nie. - jęknąłem.
- Mam iść po Mercy?
- To się nazywa szantaż. - powiedziałem i wstałem. Chłopak zaśmiał się i położył swoją torbę na łóżku. Przegrzebał kieszeń i wyciągnął po chwili laptopa. - Jakim cudem nikt się nie zorientował, że go masz? - zapytałem zdziwiony.
- Ma się sposoby Horan. - powiedział i puścił mi oczko. Usłyszałem pukanie do drzwi, więc ruszyłem w tamtą stronę i otworzyłem je.
- Chodźcie zbiórka. - powiedziała Mercy.
- Powiedz, że źle się czuję. - powiedziałem.
- Przed chwilą tańczyłeś jak szalony, bo usłyszałeś swoją ulubioną piosenkę, a teraz mam powiedzieć, że źle się czujesz? - zapytała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Frajer. - usłyszałem, a po chwili przede mną pojawił się Jason.
- Idziesz? - zapytała brunetka. Zabrałem klucz od pokoju i zamknąłem go. Zeszliśmy na dół i całą grupą wyszliśmy z hotelu.
- Gdzie idziemy? - zapytałem nauczycielki.
- Pod Wieże Eiffla. Jest już wieczór, więc będziecie mogli zobaczyć ją w tym wydaniu. - uśmiechnęła się i ruszyła na przód. Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem co muszę zrobić.
XXXX
Co ma zamiar zrobić Niall?
Mam nadzieje, że się podoba :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro