Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

*miesiąc później*

Dzień wyjazdu nadszedł bardzo szybko. O szóstej rano byłem już na lotnisku i czekałem na swoją przyjaciółkę. Pan Wood, Pani Morgan i Pan Cook rozmawiali z moją mamą, a ja nerwowo stukałem palcami o rączkę walizki.

- Niall, spokojnie. Ma jeszcze godzinę.  - powiedziała moja mama. Uśmiechnąłem się do niej i wyciągnąłem telefon. Żadnej nowej wiadomości. Co chwilę patrzyłem na wejście na wielką halę , ale nadal się nie zjawiła. Po pięciu minutach czekania pojawiła się razem ze swoim bratem. Odnalazła mnie wzrokiem i szybko ruszyła w moją stronę. Przez ostatni tydzień nie widzieliśmy się. Ja byłem chory, a Mercy miała zakaz wstępu do mojego domu, ponieważ nie chciałem jej zarazić. Zerwałem się z miejsca i przytuliłem ją. Wyglądaliśmy jakbyśmy nie widzieli się wieczność. Tydzień to wieczność. Przynajmniej dla mnie.

- Spokojnie. Spędzicie ze sobą dziesięć dni. - powiedział Louis.

- Louis, chyba zapomniałeś, że to Niall  i Mercy. - odezwała się moja mama.

- Tak, ma Pani rację. - zaśmiał się, a ja puściłem brunetkę.

- Wieża Elfa? - zapytała.

- Wieża Elfa. - potwierdziłem.

***

Równo o siódmej nauczyciele sprawdzili listę uczniów. Pożegnałem się mamą, a Mercy pożegnała się ze swoim bratem.

- Widzimy się za dziesięć dni Mercy. Udusisz mnie. - zaśmiał się brunet.

- Będę za Tobą tęsknić.

- Ej, tylko mi się tu nie popłacz. Zadzwoń jak dolecisz i jak dojedziecie. - przytulił ją po raz ostatni i razem ruszyliśmy w stronę odprawy. Dziewczyna odwróciła się jeszcze na chwilę i pomachała swojemu bratu oraz mojej mamie.

- Ej, przecież ja tam będę. - powiedziałem.

- Wiem, ale Ty to nie Louis. - zaśmiała się.

- No wiem. Jestem przystojniejszy.

- Chciałbyś. - prychnęła i podała swój bilet wysokiej blondynce. Kobieta uśmiechnęła się do niej i przepuściła ją. Mercy zaczekała na mnie i razem weszliśmy do samolotu.

- Mercy, jaki masz numer miejsca? - zapytała Pani Morgan.

- Eee...sześćdziesiąt dwa. - odpowiedziała brunetka.

- A ty Niall? - skierowała się do mnie. Spojrzałem na bilet i uśmiechnąłem się.

- Sześćdziesiąt trzy. - nauczycielka zaprowadziła nas na nasze miejsca. Za nami siedział Jason i James, a przed nami Camila i Miranda. Super. Nie mam życia.

- Obudź mnie kiedy się odczepią. - powiedziała znudzona brunetka. Zaśmiałem się, a Ona mi zawtórowała.

- Coś Ci nie pasuje? - zapytała Camila.

- Nie, nie skądże. - odpowiedziała sarkastycznie niebieskooka. Dziewczyna prychnęła i odwróciła się.

''Prosimy o zapięcie pasów. Za chwilę startujemy. '' - usłyszeliśmy z głośników męski głos. Każdy zapiął swój pas i czekał aż maszyna wzniesie się w górę. Chwyciłem Mercy za rękę, wiedząc, że nie lubi jak samolot startuje. Uśmiechnęła się do mnie , a ja odpowiedziałem jej tym samym. Maszyna wzniosła się ku górze, a do nas przyszła wysoka brunetka.

- Można już odpiąć swój pas. - powiedziała firmowym głosem z uśmiechem. Puściłem dłoń mojej przyjaciółki i odpiąłem swój pas. Brunetka zrobiła to samo i oparła swoją głowę o moje ramie.

- Co jest? - zapytałem.

- Jestem śpiąca. - odpowiedziała i ziewnęła.

- Obudzę Cię kiedy będziemy lądować. - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy. Dziewczyna przytaknęła, a ja ściągnąłem z moich ramion bluzę i przykryłem nią Mercy. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i podłączyłem do niego słuchawki. Włączyłem swoją ulubioną piosenkę i oparłem się wygodnie o fotel zamykając oczy.

***

Trzy godziny później poinformowano nas, że za dziesięć minut lądujemy. Obudziłem swoją przyjaciółkę i zapiąłem swój pas, a Ona zrobiła to samo. Chwyciła moją dłoń, bo wiedziała, że nie lubiłem momentu lądowania. Kiedy samolot już wylądował, zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z maszyny na wielką halę. Znaleźliśmy swoje walizki i ruszyliśmy w stronę naszych nauczycieli. Mercy wyciągnęła telefon i napisała szybkiego smsa. Podeszliśmy do Pani Morgan, Pana Cooka i Pana Wood'a, którzy rozdzielili nasz na trzy grupy. Cieszyłem się, bo byłem w niej z Mercy, ale z drugiej strony była tam też Camila i Miranda. Wyszliśmy z wielkiej hali i nauczyciele zaprowadzili nas do naszego autokaru.  Ja, Jason i James ruszyliśmy szybko do środka żeby zająć tyły autokaru , dla nas oraz Mercy i Ashton'a. Usiedliśmy na wolnych miejscach i czekaliśmy na brunetkę i chłopaka z czarnymi włosami. Po chwili weszli, ale Camila i Miranda ich wyprzedziły i wepchały się na ich miejsca.

- Tu jest zajęte. - odezwał się Jason.

- Nie było kiedy tu weszłyśmy. - odpowiedziała Miranda i przytuliła się do mojego ramienia.

- Spokojnie usiądę z Clarissą. - uśmiechnęła się brunetka.

- Nie to one mają sobie stąd pójść. - powiedział James. - No już. Wynocha. - dodał i wygonił dziewczyny. Mercy usiadła obok mnie, a Ashton usiadł obok Jamesa.

- Czekajcie sprawdzimy czy wszyscy są! - krzyknęła Pani Morgan. Sprawdziła listę i usiadła na swoim miejscu z przodu.

- Smerfie! - zawołał Jason.

- Czego chcesz Gargamelu?  -zapytała brunetka.

- Żelków!

- Możesz nie wrzeszczeć? - zapytał James. Mercy się zaśmiała i ze swojego plecaka wyciągnęła paczkę żelek. Podała ją chłopakowi, a On jak małe dziecko ucieszył się.

- Podzieliłbyś się. - powiedział Ashton i wyrwał chłopakowi żelki.

- Ej, tam jest diler. - wskazał na niebieskooką i zabrał zieloną paczkę.

- Jakiego towaru chcesz? - zaśmiała się. - Misie, fasolki, gąsienice, kwaśne, zwykłe?

- Ile ty tego wzięłaś? - zapytał czarnowłosy.

- Dziesięć paczek. Uwierz to nawet nie starczy nam na dwa dni. - powiedziała i wyciągnęła kolejną paczkę z plecaka i podała chłopakowi w okularach.

- To jak wymykamy się w nocy na miasto? - zapytał cicho Jason.

- Zależy ile będziemy dzisiaj zwiedzać. - powiedziałem i wyciągnąłem z plecaka paluszki.

- Więcej jedzenia nie mogliście zabrać? - zapytała Pani Morgan, pojawiając się znikąd.

- Nie zabralibyśmy całej lodówki. Ale dla Niall'a to i tak za mało. - powiedziała Mercy, a nauczycielka się zaśmiała.

- Proszę Pani za ile dojedziemy? - zapytał James, który miał wypełnioną buzię żelkami. Nauczycielka spojrzała na swój zegarek.

- Gdzieś za dwadzieścia minut. - odpowiedziała. - Mercy zastanowiłaś się? - skierowała się do brunetki.

- Jeszcze nie proszę Pani.

- O co chodzi? - zapytałem.

- Mercy ma bardzo dobre oceny z biologii i chcę ją wziąć na konkurs, ale nie jest jeszcze pewna. - wyjaśniła nauczycielka.

- Idziesz i bez dyskusji. - powiedziałem.

- A ty? Masz same piątki i czwórki.

- Właśnie Niall, ty też mógłbyś pójść.

- Pójdę, ale pod warunkiem, że Ona też idzie. - powiedziałem i wskazałem na swoją przyjaciółkę.

- Ehh...no dobra. Pójdę. - poddała się. Nauczycielka się uśmiechnęła i odeszła do swojego miejsca. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy wyszli z autokaru i podzielili się na swoje grupy. Objąłem Mercy ramieniem i razem z Panem Cookiem ruszyliśmy zwiedzać jakiś stary kościół. Nudy.

Ja chcę już do Paryża! - krzyknąłem w myślach.

Mieliśmy parę minut wolnego czasu. Położyliśmy się z Mercy na trawie i przez okulary przeciw słoneczne patrzeliśmy na niebo. Nie było ani jednej chmurki i słońce bardzo mocno grzało. To nie to co w Londynie. Może i nie kiedy jest tam ciepło, ale nie aż tak. Po chwili nauczyciele zawołali nas do autokaru.

***

Godzinę później byliśmy już w Paryżu. Miałem pokój z Jason'em, a Mercy dostała pokój z Clarissą. Przynajmniej nie z Mirandą lub z Camilą. Ucieszyłem się gdy zobaczyłem, że pokój mamy na przeciw siebie. Obok nas miał James i Ashton, a obok Mercy Camila i Miranda.

Naprawdę? - zapytałem w myślach.

Weszliśmy do swoich pokoi, a ja od razu rzuciłem się na jedno z łóżek.

- Wstawaj stary. - powiedział Jason i rzucił we mnie poduszką.

-Nie chcę mi się. - powiedziałem i wtuliłem twarz w poduszkę.

- Za piec minut mamy zejść do holu i gdzieś idziemy.

- Nie. - jęknąłem.

- Mam iść po Mercy?

- To się nazywa szantaż. - powiedziałem i wstałem. Chłopak zaśmiał się i położył swoją torbę na łóżku. Przegrzebał kieszeń i wyciągnął po chwili laptopa. - Jakim cudem nikt się nie zorientował, że go masz? - zapytałem zdziwiony.

- Ma się sposoby Horan. - powiedział i puścił mi oczko. Usłyszałem pukanie do drzwi, więc ruszyłem w tamtą stronę i otworzyłem je.

- Chodźcie zbiórka. - powiedziała Mercy.

- Powiedz, że źle się czuję. - powiedziałem.

- Przed chwilą tańczyłeś jak szalony, bo usłyszałeś swoją ulubioną piosenkę, a teraz mam powiedzieć, że źle się czujesz? - zapytała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- Frajer. - usłyszałem, a po chwili przede mną pojawił się Jason.

- Idziesz? - zapytała brunetka. Zabrałem klucz od pokoju i zamknąłem go. Zeszliśmy na dół i całą grupą wyszliśmy z hotelu.

- Gdzie idziemy? - zapytałem nauczycielki.

- Pod Wieże Eiffla. Jest już wieczór, więc będziecie mogli zobaczyć ją w tym wydaniu. - uśmiechnęła się i ruszyła na przód. Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem co muszę zrobić.

XXXX

Co ma zamiar zrobić Niall?

Mam nadzieje, że się podoba :)

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: