Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

- Mercy, spóźnimy się do szkoły. - powiedziałem po raz setny. Moja przyjaciółka spała w najlepsze, kiedy mieliśmy już wychodzić.

- Daj mi spokój. - jęknęła i odwróciła się na drugi bok.

- Mercy no proszę Cię.

- Nie. - mruknęła i wtuliła się w poduszkę. Westchnąłem i wstałem z łóżka. Wszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej ciuchy Mercy. Czarne rurki z dziurami na kolanach, białą koszulkę z czarnym napisem oraz czarną zapinaną bluzę. Sięgnąłem jeszcze po vansy i zaniosłem wszystko do łazienki. Wróciłem do pokoju i podszedłem do łóżka. Zrzuciłem z dziewczyny kołdrę i wziąłem ją na ręce. - Niall puść mnie! - krzyczała. Nie słuchałem jej. Wszedłem do łazienki i postawiłem ją na podłodze.

- Masz dziesięć minut. - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zszedłem na dół gdzie był Louis. Usiadłem przy stole, a On spojrzał na mnie i zaśmiał się. - No co? - zapytałem.

- Udało Ci się ją obudzić? - zapytał ze zdziwieniem.

- Nie, ale wyciągnąłem ją siłą. - powiedziałem.

- Następnym razem tego spróbuje. - powiedział i przybiliśmy sobie żółwika.  Po dziesięciu minutach na dół zeszła Mercy.

- Nawet się do mnie nie odzywaj. - powiedziała i odebrała od swojego brata kanapkę. Zaśmiałem się i wstałem z krzesła.

- Odwiozę was. - powiedział Louis i wyszliśmy z domu. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Siódma pięćdziesiąt. Westchnąłem i wsiadłem razem z Mercy do auta. Po dziesięciu minutach byliśmy już pod szkołą. Wysiedliśmy z auta i biegiem ruszyliśmy w kierunku wejścia. Na korytarzach było już pusto co oznaczało, że lekcja już się zaczęła. Szybko udaliśmy się do klasy, w której odbywał się język angielski. Weszliśmy do środka i zatrzymał nas Pan Wood.  

- Co jest przyczyną waszego spóźnienia? - zapytał i zaczął wypełniać dziennik.

- Zaspałam. - odpowiedziała Mercy.

- A ty Niall? - zwrócił się do mnie.

- Czekał na mnie.  - powiedziała za mnie brunetka.

- Dobrze, siadajcie. - powiedział, a my skierowaliśmy się do naszej ławki. Usiedliśmy na krzesłach i wyciągnęliśmy książki oraz zeszyty. Zaczęliśmy notować wszystko co mówił nauczyciel lub to co było na tablicy. - Dobrze, posłuchajcie mnie przez chwilę. - powiedział nasz wychowawca. - Razem z Panią Morgan organizujemy wycieczkę do Francji, a szczególnie do Paryża. Cena to około pięćset funtów, ale może się jeszcze zmienić. Kto byłby chętny? - wszyscy podnieśli ręce, oprócz Mercy. - Mercy, ty nie chcesz jechać? - zwrócił się do niej Pan Wood.

- Chciałabym, ale nie mogę. - powiedziała.

- Jakby coś się zmieniło to zgłoś się do mnie, to dopiszę Cię do listy.

- Dlaczego nie możesz? - zapytałem, gdy nauczyciel zapisał moje nazwisko.

- Nie mam kasy. Swoje oszczędności wydałam na nową deskę. Louis ostatnio kupił mi telefon, więc nie chcę go prosić o pieniądze, tak samo rodziców. - wytłumaczyła, a ja przytaknąłem głową.

***

- Dlaczego nie jedziesz na wycieczkę? - zapytał Louis, kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu.

- Nie mam kasy. - powiedziała brunetka. - I skąd wiesz o wycieczce? - zapytała po chwili.

- Pan Wood do mnie dzwonił. - wytłumaczył. - Mercy pojedziesz na tą wycieczkę, dam Ci te pieniądze. - dodał.

- Nie. Ostatnio kupiłeś mi telefon, nie chcę Cię na wszystko naciągać.

- Na nic mnie nie naciągasz. Jutro pójdziesz do Pana Wood'a i dasz mu te pieniądze. - powiedział i z portfela wyciągnął pięćset funtów i podał je dziewczynie . - Nie przyjmuje odmowy. - dodał, kiedy dziewczyna nie odebrała od niego pieniędzy . Wywróciła oczami i niechętnie odebrała od niego pieniądze. - Musisz zwiedzić trochę świata, nie to co ja. - zaśmiał się brunet.

- Zawsze możesz pojechać na jakieś wakacje. Firma na tym nie ucierpi. - powiedziała dziewczyna i się zaśmiała.

- A ty. - skierował się do mnie. - Masz jutro przypilnować, żeby wpisała się na listę i zapłaciła. - powiedział.

- Tak jest. - powiedziałem i zasalutowałem. Mercy się zaśmiała i weszła na górę, a ja zaraz za nią.

- Jak ja go niekiedy nienawidzę. - powiedziała i rzuciła się na łóżko.

- To źle, że się o Ciebie troszczy?

- Nie, ale to nie sprawiedliwe, że On zawsze za mnie płaci. To jego pieniądze.

- Właśnie, to jego pieniądze, więc robi z nimi co chce. - powiedziałem i położyłem się obok dziewczyny.

- Może i masz rację. - powiedziała i odwróciła się  do mnie uśmiechnięta. Odwzajemniłem uśmiech.

W tym momencie poczułem coś dziwnego w sercu. Było to naprawdę wspaniałe uczucie. I wiem co ono oznaczało.

Zakochiwałem się w niej coraz bardziej.

XXXX

Witam w nowym rozdziale :) 

Jadą do Paryża, miasta miłości. Myślicie, że coś się zdarzy?

Mam nadzieje, że się podoba :)

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: