11.
- Mamo. - zaczął Louis. Siedzieliśmy w kuchni przy stole. Ja siedziałem obok Mercy, Pani Johanna obok swojego męża, a Louis stał i opierał się o blat.
- Louis, może usiądź. - powiedziała mama Mercy i Louis'a. Brunet usiadł na krześle i położył swoje dłonie na stole.
- Nie zabieraj Mercy do Doncaster.
- Umawialiśmy się.
- Wiem, ale...
- Nie ma żadnego ''ale'' Louis. - przerwała mu jego mama. Pan Mark, ja i Mercy cały czas siedzieliśmy cicho. Nie chcieliśmy się odzywać.
- Dwa dni. Daj mi dwa dni, a udowodnię Ci, że to nie moje dziecko. - powiedział Louis.
- Masz dwa dni. - powiedziała Pani Tomlinson i wstała od stołu.
- Ja to załatwię. - powiedział Pan Tomlinson i poszedł za swoją żoną.
- I co teraz będzie? - odezwała się Mercy.
- Mam dwa dni. - powiedział brunet i wyszedł z pomieszczenia.
- Będzie dobrze. - odezwałem się, a dziewczyna spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami. Objąłem ją ramieniem, a Ona wtuliła się we mnie.
- Idziemy do skatepark'u? - zapytała.
- Jasne. - odpowiedziałem i razem podnieśliśmy się z miejsc. Weszliśmy do korytarza i założyliśmy tam swoje buty. Wziąłem swoją deskorolkę i wyszliśmy z domu. Dziewczyna weszła do garażu i zabrała swoją deskę i razem ruszyliśmy do skatepark'u.
***
- Nie mogę wyjechać. - powiedziała i oparła swoją głowę o moje ramię. Siedzieliśmy na rampie i rozmawialiśmy od czasu do czasu skubiąc trawę, którą urwaliśmy idąc tutaj.
- Louis coś wymyśli, zobaczysz.
- Wiem, ale jednak coś mi mówi, że On nie da sobie rady. Wiesz jaka jest Hope, przecież ją poznałeś.
- Wiem. - powiedziałem i rzuciłem kamień, który leżał na rampie.
- Niall.
- Hm?
- Obiecaj mi coś.
- Co takiego?
- Jeżeli wyjadę, znajdź lepszych przyjaciół ode mnie.
- Mercy o czym Ty mówisz? Nie ma nikogo lepszego od Ciebie.
- Tylko mi to obiecaj. Nie chcę żebyś był sam.
- Nie mogę Ci tego obiecać. - powiedziałem i spojrzałem w jej oczy. Widziałem w nich smutek. Nigdy tego nie lubiłem.
***
- Już jestem! - krzyknąłem, gdy wszedłem do domu. - Mamo? - zapytałem i wszedłem do salonu. - Tato? - wszedłem do kuchni i znalazłem tam kartkę.
''Miałam bardzo ważne wezwanie do pracy. Obiad masz w lodówce.
Tata pojechał na parę dni w delegację.
Kocham Cię, Mama :)''
Odłożyłem kartkę i wyciągnąłem z lodówki spaghetti. Kiedy przygrzewałem sobie makaron dostałem smsa. Odblokowałem telefon i zamarłem.
Od Mercy <3:
Żegnaj Nialler :(
Nie, nie, nie! Wyszedłem z domu upewniając się, że wszystko wyłączyłem. Zakluczyłem dom i biegiem ruszyłem w stronę domu mojej przyjaciółki. Kiedy byłem już prawie u celu zobaczyłem samochód ojczyma Mercy. Ruszyłem szybko w tamtą stronę, ale niestety mi się to nie udało. Pojazd odjechał, a ja dopiero teraz dotarłem na posesję.
- Niall. - usłyszałem i spojrzałem w stronę drzwi wejściowych. Stał tam Louis z czerwonymi od płaczu oczami.
- Wyjechała?
- Wyjechała. - potwierdził i usiadł na schodku pod drzwiami. Usiadłem obok niego i schowałem twarz w dłoniach.
- Próbowałeś, to się liczy. - odezwałem się.
- Hope przyszła tutaj i nagadała im bzdur. Oni w to wszystko uwierzyli. Mercy spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, a jutro mają przyjechać o resztę. - wyjaśnił. - Niall mogę Cię o coś spytać?
- Tak.
- Co czujesz do mojej siostry?
- Ja...ja traktuję ją jak siostrę.
- Niall przecież widzę.
- Ciekawe co?
- Widziałem jak ją pocałowałeś. - powiedział, a mnie zamurowało. Widział? - Byłem na balkonie. Wszystko widziałem. Nie oszukuj Niall.
- Nie czuję nic do Twojej siostry. A ten pocałunek był przypadkowy.
- Na pewno. - prychnął.
- Udowodnić Ci to? Nie kocham się w Mercy, tylko...tylko...
- Tylko?
- Zakochałem się w Alex. - wyznałem.
- Alex?
- Dziewczyna z naszej klasy. - powiedziałem i trochę mi ulżyło. Alex była niską brunetką o niebieskich oczach. Miała bardzo ładny uśmiech. Była miła i co najważniejsze lubiła jeździć na deskorolce i grać w piłkę nożną. Dziewczyna idealna. Nigdy nie powiedziałem o tym Mercy. Ukrywałem to przed nią. To był mój mały sekret.
*Mercy pov*
Siedząc w samochodzie, rozmyślałam co teraz będzie. Nowa szkoła, nowi znajomi . Podobno do liceum, w którym będę się uczyła, jest moja stara przyjaciółka, Melanie. Ale Ona nie może równać się z Niall'em. Był dla mnie jak brat. Zawsze był przy mnie. Pomagał mi.
Pięć godzin później dojechaliśmy do Doncaster. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na mój stary dom. Ostatni raz byłam tutaj miesiąc temu razem z moim bratem. Zabrałam swoją walizkę i weszłam do środka. Weszłam schodami na górę do swojego starego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Rano wstałam o godzinie dziesiątej. Mark i mama pewnie są już w pracy. Wygramoliłam się z łóżka i zabrałam czyste ciuchy. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w zwykłą koszulkę i dresy. Włosy rozczesałam i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do pokoju i zabrałam swój telefon. Zeszłam na dół, a do moich nozdrzy dotarł piękny zapach. Naleśniki. Takie robi tylko Louis. Weszłam do kuchni i osłupiałam. Przy kuchence stał mój brat i kończył robić naleśniki, a przy stole siedział Niall i bawił się telefonem.
- Co wy tu robicie? - zapytałam cicho, ale tak żeby mnie usłyszeli. Niall podniósł głowę i zerwał się z miejsca. Przytulił mnie mocno do siebie, tak, że aż chciało mi się płakać. Mój brat wyłożył ostatniego naleśnika na talerz i podszedł do mnie i mocno mnie uściskał.
- Przyjechałem pogadać z mamą. - wyjaśnił Louis i pocałował mnie w czoło.
- Myślisz, że to coś zmieni? - zapytałam i usiadłam obok Niall'a. Do ręki wzięłam jednego naleśnika i posmarowałam go nutellą oraz położyłam na im truskawki i borówki.
- Mam nadzieje. - powiedział i wziął kęs swojego naleśnika.
- A ty? - zapytałam i dźgnęłam blondyna w bok.
- Ej! - oburzył się i mi oddał. - Przyjechałem przekonać Twoich rodziców. - powiedział. - A jeżeli się to nie uda to albo Cię porwę, albo tutaj zostanę i będę ich męczyć dopóki nie pozwolą Ci wrócić. - wyjaśnił.
- Bohater się znalazł. - powiedziałam, a mój brat parsknął śmiechem.
- Dobra, siedź sobie tutaj, ja wracam. - powiedział i chciał wstać, ale zatrzymałam go.
- Żartowałam.
- Ja też. - powiedział i wyszczerzył się.
***
- Zabieram ją do domu! - krzyczał mój brat. Siedziałam w moim pokoju razem z Niall'em, ale i tak wszystko słyszeliśmy.
- Tu jest jej dom! - krzyczała mama.
- Tam też!
- Louis!
- Mamo!
- Mark zrób coś!
- Johanna Louis ma rację. - powiedział mężczyzna. Otworzyłam drzwi i usiadłam na szczycie schodów, żeby lepiej ich słyszeć. Niall usiadał zaraz za mną.
- O co Ci chodzi?
- Będzie lepiej kiedy Mercy będzie mieszkać z Louis'em. Tam ma szkołę, znajomych, a co najważniejsze ma tam Louis'a i Niall'a. Tu w Doncaster ma tylko nas, bo jej przyjaciele wyjechali już dawno, a z Melanie nie widziały się już trzy lata, a z tego co wiem, to ta dziewczyna wpadła w bardzo złe towarzystwo. Ćpa, pali, pije. Takiego towarzystwa chcesz dla swojej córki?
- Myślałam, że będziesz po mojej stronie.
- Johanna...
- Nie Mark. Jak zwykle bierzesz stronę Louis'a lub Mercy. - nie mogłam już wytrzymać, więc wstałam ze schodów i zbiegłam na dół, a Niall zaraz za mną.
- Nie kłóćcie się o byle co. - odezwałam się.
- Mercy...
- Nie mamo. To, że ja chcę zostać z Louis'em, nie znaczy, że Ty i Mark macie się kłócić. - przerwałam. - Pozwól mi wrócić do Londynu. - powiedziałam, a w moich oczach zebrały się łzy. - Proszę. - mój głos się załamał. Moja mama zamyśliła się chwilę po czym powiedziała.
- Dobrze. Zostań z Louisem.
XXXX
Nowy rozdział :)
Wydaję mi się taki beznadziejny :/
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro