Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10.

*parę dni później*

- Mercy proszę wyjdź z tego pokoju  - krzyczałem i waliłem w drzwi.

- Niall, zostaw mnie! - krzyknęła po raz kolejny to zdanie.

- Mercy liczę do pięciu i jeżeli nie otworzysz wyważę te drzwi! - krzyknąłem i oparłem się ręką o ścianę. - Raz! Dwa! Trzy! Cztery! Pię... - w drzwiach pojawiła się niska brunetka z czerwonymi od płaczu oczami.

- Czego chcesz? - zapytała zachrypniętym głosem. - Ty też chcesz mi rozwalić życie?! - krzyknęła i podbiegła do łóżka rzucając się na nie. Zaczęła płakać jeszcze bardziej. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi i podszedłem do niej. Położyłem się obok Mercy i przytuliłem ją do siebie.

- Co się stało? - zapytałem spokojnie. Odpowiedziała mi cisza. Dziewczyna nie odzywała się ani słowem. - Mercy powiedz mi. - prosiłem.

- Hope przyszła tutaj wczoraj wieczorem i powiedziała, że jest w ciąży z Louisem. - wyjaśniła i się rozpłakała.

- Wiesz Lou ma już dwadzieścia cztery lata, chyba ma prawo założyć rodzinę. - wytłumaczyłem spokojnie.

- Ale to nie o to chodzi. - powiedziała i spojrzała na mnie. - Oczywiście, że może. Tylko jest coś oprócz tego. - dodała i usiadła na łóżku.

- Co? - usiadłem obok niej i patrzyłem na jej palce, którymi się bawiła.

- Wracam do Doncaster. - powiedziała cicho.

- Ale...ale jak to? - zapytałem i zmusiłem ją, żeby na mnie spojrzała.

- Jeżeli Hope jest w ciąży to prędzej czy później się tu wprowadzi.

- Ale to jeszcze nic nie znaczy! Może spać u Louisa.

- A dziecko? Ten dom ma tylko dwie sypialnie i pokój gościnny.

- Nie wyjedziesz. Zamieszkasz u mnie, albo kupię mieszkanie i zamieszkamy w nim razem.

- Niall. - zaśmiała się. - Dzięki za dobre chęci, ale moja mama już dawno wszystko zaplanowała. - powiedziała, a ja nie wiedziałem o jej powiedzieć. - Powiedziała, że jeżeli zdarzy się taki dzień jak ten wczorajszy, to mam się pakować i wracać. - dodała, a ja nie wytrzymałem i uroniłem jedną łzę, a potem następne.  - Niall nie płacz. Będziemy ze sobą pisać, dzwonić do siebie, gadać przez skype. - powiedziała i mnie przytuliła.

- Nie mogę Cię stracić. - powiedziałem i objąłem jej talie moimi ramionami, a twarz wtuliłem w jej włosy.

- Nie stracisz.

- Mercy. - usłyszeliśmy, więc się od siebie oderwaliśmy. W drzwiach do pokoju brunetki stała jej mama.

- Cześć mamo. - uśmiechnęła się i podbiegła do niej rzucając się na szyję.

- Witaj Niall. - przywitała się i przytuliła mnie.

- Dzień dobry proszę Pani. - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem .

- Ile razy mam Ci mówić, żebyś mówił do mnie po imieniu? - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.

- Jest Mark? - zapytała niebieskooka, zwracając uwagę swojej mamy.

- Jest. - uśmiechnęła się, a ja i Mercy zbiegliśmy na dół.

- Mark! - krzyknęła i podbiegła w stronę wysokiego bruneta. Przytuliła go, a On podniósł ją i obrócił wokół własnej osi.

- Urosłaś? - zapytał żartobliwie, a osiemnastolatka zmroziła go wzrokiem. - Witaj Niall. - powiedział i podał mi rękę, a ja ją uścisnąłem.

- Witam Pana.

- Jestem Mark. - powiedział i zaśmiał się. Nie lubię mówić do osób ode mnie starszych po imieniu. Nie wie dlaczego tak jest.

- To samo mu mówiłam. - do salonu weszła Pani Tomlinson.

- Johanna daj spokój. - powiedział mężczyzna i przyciągnął swoją żonę do siebie.

- Co was tu sprowadza? - wtrącił się starszy brat Mercy.

- Przyjechaliśmy powiadomić Mercy, że ma dwa dni na spakowanie swoich rzeczy. - wyjaśniła Pani Johanna.

- Dlaczego? - zapytał Louis, ale po chwili chyba zorientował się o co chodzi. - Nie, nie możecie jej zabrać! - krzyknął.

- Louis rozmawialiśmy o tym.

- Mamo, ale...

- Nie ma żadnego ''ale''. - przerwała mu jego mama.

- Proszę pozwolić jej zostać. - wtrąciłem się. - Ja nie dam sobie bez niej rady. - dodałem i spojrzałem na moją przyjaciółkę, która lekko się o mnie uśmiechnęła.

- Niall przecież macie telefony, komputery. Są wakacje, ferie. A w każdej wolnej chwili możesz przyjechać do Doncaster lub Mercy przyjedzie do Londynu. - powiedziała mama Mercy.

- Mamo, proszę. - powiedział Louis, a w jego niebieskich oczach zebrały się łzy.

- Louis będziesz miał dziecko! - krzyknęła.

- No i co z tego?! - krzyknął. - Może i będę je miał, a może okazać się, że nie jest moje, bo przez ostatnie tygodnie nie spałem z Hope! Nawet nie jesteśmy razem!

- Louis spokojnie. - powiedziała Pani Tomlinson.

- Jak mogę być spokojny mamo, kiedy chcesz zabrać mi Mercy? - zapytał, a po jego policzku spłynęła samotna łza. Mercy była dla niego najważniejsza.

- Porozmawiamy o tym na spokojnie.

- Ma przy tym być Niall. - powiedział brunet, a ja wiedziałem do czego On zmierza i nawet mi się to podobało.

- Dobrze.

- Możecie zatrzymać się w pokoju gościnnym. - powiedział Louis i wszedł na górę.

- Przepraszam Niall. - powiedziała mama Mercy. - Przepraszam, że byłeś świadkiem kłótni.

- W każdej rodzinie zdarzają się jakieś kłótnie. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej. Kobieta wraz ze swoim mężem wzięli swoje walizki i weszli na górę. Razem z Mercy wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy na huśtawce.

- Nie chcę wyjeżdżać. - odezwała się i usiadła po turecku na wygodnej poduszce.

- Ja nie chcę żebyś wyjeżdżała. - powiedziałem i spojrzałem na nią. Podniosła swoją głowę tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. W pewnym momencie zacząłem przybliżać głowę do dziewczyny aż nasze usta się spotkały. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Naprawdę nie wiem.

XXXX  

Witam w nowym rozdziale!

Pierwszy pocałunek :)

Marcelina x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: