Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

05.

- Mercy możemy porozmawiać? - zapytała Clarissa. Siedziałam na ławce przed szkołą i czekałam na Niall'a.

- Coś się stało? - poklepałam miejsce obok siebie. Blondynka usiadła i zaczęła nerwowo bawić się palcami.

- Bo wtedy na imprezie... ja nie przespałam się z Niall'em. - wyznała, a wyszczerzyłam oczy. - Kiedy byliśmy w pokoju, On nie opierał się. Dopiero potem tak jakby się otrząsnął i...i po prostu wyszedł. Mówił coś, że nie może złamać obietnicy złożonej Tobie. - dodała i spojrzała na mnie. - Ja wymyśliłam, że będę kłamać, żeby zniszczyć waszą przyjaźń. On jako jedyny nie chciał się ze mną przespać. Nie wiedziałam dlaczego. Każdy mi ulegał, ale nie Niall. On stał się dla mnie wyzwaniem, ale dopiero potem złapałam się na częstym myśleniu o Nim. Jego pięknych niebieskich oczach, silnych ramionach i zniewalającym uśmiechu. Ja się w Nim zakochałam. Ale On nie chciał mnie znać przez to co Ci robiłam. Mercy ja naprawdę Cię przepraszam. W podstawówce to były tylko szczeniackie wyzwiska, ale kiedy zakochałam się w Niall'u, uważałam Cię za największego wroga. Cały czas przy nim byłaś i zazdrościłam Ci tego. Nawet nie wiesz jak wyzywałam Cię w domu i za to również Cię przepraszam.

- Clarissa ja...

- Wiem, że jestem największą zdzirą na tym świecie. Wiem, że nie chcecie mnie znać.

- Spokojnie. Nie ma sprawy.

- Jedenaście lat ci dogryzałam, a Ty mówisz tylko nie ma sprawy? - zapytała, a ja się zaśmiałam.

- Szybko wybaczam ludziom i to jest zaleta, ale również moja wada.

- Mercy! - usłyszałam znajomy głos. Zobaczyłam Niall'a, który stał przed wejściem do szkoły.

- Przepraszam muszę już iść. - powiedziałam i wstałam.

- Miłego dnia. - uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam do swojego przyjaciela.

- Co Ci znów nagadała? - zapytał gdy byłam już koło niego.

- Spokojnie. - zaśmiałam się. - Przeprosiła mnie i powiedziała coś ciekawego.

- Co takiego?

- Wtedy na imprezie nie przespałeś się z nią. - popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. - Wyszedłeś z pokoju mówiąc, że nie możesz mi tego zrobić.

- Mała zmiana planów. - zmienił temat.

- Co?

- Trener zwołał trening. Gramy niedługo mecz i musimy trenować częściej.

- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się.

- Jeżeli chcesz możesz przyjść.

- Jak mogłabym nie. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.

***

- Niall jeszcze sobie coś zrobisz! - krzyknęłam gdy chłopak chciał zrobić tak zwaną gwiazdę. - Nie jesteś zbyt dobry w akrobatyce. - dodałam. 

- Mercy te mięśnie. - powiedział i pokazał swoje ramię. - Poradzą sobie, więc uspokój się.

- Boże wspomóż tego człowieka. - powiedziałam i spojrzałam na niebo.

- Bardzo śmieszne. - oburzył się.

- No dobra, przepraszam. - poddałam się. Chłopak uśmiechnął się i ustawił się. - To się nie może dobrze skończyć. - powiedziałam pod nosem. Kiedy Niall przygotowywał się, znikąd pojawił się trener. - Dziękuję! - krzyknęłam. Blondyn zmroził mnie wzrokiem, a ja się zaśmiałam.

- Niall co ty próbowałeś zrobić? - zapytał trener.

- Teraz już nic. - powiedział pod nosem, ale ja to usłyszałam.

- Co?

- Nie, nie nic.

- Mercy. - powiedział Pan Cook, a ja do niego podeszłam. - Proszę Cię zrób coś z nim, bo On w końcu się zabije.

- Spokojnie trenerze, mam wszystko pod kontrolą. - zapewniłam go.

- Tak trzymaj. - powiedział i przybił mi żółwika. - Dobrze, za niedługo mamy bardzo ważny mecz. Nic nie może pójść źle. Niall jesteś kapitanem. Mam nadzieje, że mnie nie zawiedziesz.

- Nie zawiodę. - powiedział i próbował oprzeć się o ścianę, a zamiast tego prawie się przewrócił.

- Boże, co ja zrobiłem? - trener powiedział pod nosem i zaczął przeglądać papiery. Zaśmiałam się, bo jako jedyna to usłyszałam. - Mercy na ławkę. - skierował się do mnie. - Chłopcy na boisko i rozgrzewka! - krzyknął trener i gwizdnął gwizdkiem. Usiadłam na ławce rezerwowych i patrzyłam na ćwiczenia zawodników.

***

*Niall pov*

Wszedłem do szatni i od razu popędziłem pod prysznic. Szybko się umyłem, ubrałem i pożegnałem się z kumplami. Wyszedłem z szatni, ale nigdzie nie było Mercy. Rozejrzałem się po budynku i wyszedłem na boisko. Mercy była na murawie i odbijała piłkę nogą, robiąc tak zwane kapki. Oparłem się o ścianę i obserwowałem dziewczynę. Była do mnie odwrócona tyłem, więc mnie nie widziała. Położyłem plecak na ziemi i po cichu podszedłem do brunetki.

- No nieźle. - wyszeptałem do jej ucha.

- Jezus Niall. - powiedziała i chwyciła się za miejsce gdzie powinno znajdować się serce.

- To Jezus czy Niall? - zapytałem.

- Jesteś głupi.

- Ja? Nie nie sądzę. - powiedziałem i zacząłem ją łaskotać. Wylądowaliśmy na trawie, a ja dalej robiłem to samo.

- Niall, przestań! - krzyczała śmiejąc się. - Nie...nie mogę oddychać!

- Przeproś.

- Prze... Przepraszam!

- Że? - zapytałem i przestałem ją łaskotać. Dziewczyna wywróciła oczami i spojrzała na mnie.

- Przepraszam, że powiedziałam, że jesteś głupi.

- Mogłaś dodać najwspanialszy człowieku jaki chodzi po tej ziemi, ale dobra, przyjmuję przeprosiny. - powiedziałem i wstałem ze swojej przyjaciółki. Podałem jej rękę, a Ona ją chwyciła.

- To co robimy teraz? - zapytała.

- Emm...możemy iść na pizze lub do kina.

- Pizza, jestem głodna.

- Tak, ja też. - powiedziałem i ruszyliśmy do pizzerii.

***

- Nie Niall, nie hawajską. - kłóciliśmy się już dobre dziesięć minut o to jaką pizzę mamy wybrać. 

- Dlaczego? - spytałem. 

- Tam jest ananas, którego nienawidzę. - skrzywiła się.  

- Dobra. To jaką byś chciała?

- Możemy wziąć tą z kurczakiem.

- Ale tam są te brokuły. - jęknąłem.

- Jakoś ostatnio Ci to nie przeszkadzało.

- Ehh no dobra. Idź zamów. - poddałem się.

- O nie, nie mój drogi. Ja byłam ostatnio teraz Twoja kolej.

- Kobiety. - powiedziałem cicho.

- Słyszałam. - wywróciłem oczami i podszedłem do lady, za którą stała śliczna blondynka.

***  

- Już jestem! - krzyknęła Mercy, gdy weszliśmy do jej domu. - To znaczy jesteśmy! - poprawiła się. Weszliśmy do salonu gdzie był Louis. Przywitałem się z nim i ruszyliśmy do kuchni w celu napicia się soku. - Proszę. - powiedziała brunetka i podała mi szklankę wypełnioną sokiem pomarańczowym. Wypiłem wszystko duszkiem i odstawiłem szklankę. - To teraz mów. Jak Ona się nazywa? 

- O co Ci chodzi?

- Jak to o co? O tą blondynkę z pizzerii. Stałeś tam chyba z dziesięć minut i rozmawiałeś z nią.

- Ma na imię Stella, ale zmartwię Cię ma chłopaka, który pracuję tam razem z nią. - powiedziałem.

- Spokojnie jeszcze znajdziesz jakąś dziewczynę, a jak nie to oznacza, że jesteś gejem. - zaśmiałem się. - Chociaż chciałabym sprawdzić jak to mieć przyjaciela geja. - dodała.

- Brian jest gejem możesz się z nim zaprzyjaźnić, ale wtedy będziesz słuchać jak to fajnie jest się pieprzyć z facetami.

- Dobra, cofam to. - zaśmiałem się.

- Może to nie jest taki głupi pomysł. - powiedziałem.

- Co masz na myśli? - zapytała i podniosła jedną brew do góry.

- Zostanę gejem.

- Znowu dosypałeś za dużo cukru do Twoich płatków?

- Zabawne. - powiedziałem i spojrzałem na nią dziwnym wzrokiem. Zaczęła się śmiać, a ja po chwili jej zawtórowałem.

- Jesteś dziwny, ale i tak Cię kocham.

XXXX  

Witam w nowym rozdziale :) 

Marcelina x



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: