Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03.

- Ha! I znowu wygrałam. - powiedziała i dźgnęła mnie w bok.

- Dałem Ci fory. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

- Wmawiaj sobie. - zaśmiała się. - Chcesz coś zjeść? - zapytała i podniosła się z kanapy.

- Chętnie.

- To chodź mi pomóż.

- Wiesz zmęczyłem się trochę.- powiedziałem i rozwaliłem się na kanapie.

- Zaraz wracam. - powiedziała i zniknęła w kuchni. Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości, więc wyciągnąłem swój telefon i odblokowałem go.

Od Clarissa:

Spotkamy się dzisiaj?

Skąd Ona do cholery ma mój numer? I dlaczego ja mam jej numer?

Do Clarissa:

Po co?

Od Clarissa:

Jak to po co? Chyba mam prawo spotkać się ze swoim chłopakiem.

Do Clarissa:

Nie jestem twoim chłopakiem i nigdy nim nie będę. Prawie zniszczyłaś moją przyjaźń z Mercy i nie daruję Ci tego. 

Od Clarissa: 

Jakoś wczoraj o niej nie myślałeś.

Do Clarissa:

Wiedziałaś, że jestem po skrętach i wykorzystałaś to! Tak masz rację, wczoraj o niej nie myślałem i bardzo tego żałuję!

- Nialler pomożesz mi?! - usłyszałem. Podniosłem się z kanapy i zobaczyłem, że dziewczyna ledwo niesie tacę pełną jedzenia. Szybko ją od niej odebrałem, położyłem wszystko na stoliku i usiadłem na kanapie. - Coś się stało? Jesteś jakiś inny niż byłeś pięć minut temu. - powiedziała. Podałem jej telefon z włączonymi wiadomościami, a Ona niepewnie go ode mnie odebrała i zaczęła czytać smsy od Clarissy. - Skąd Ona ma Twój? - zapytała i oddała mi urządzenie.

- Musiała sobie wczoraj wpisać. Mercy, coś nie daję mi spokoju. - powiedziałem i oparłem głowę o kanapę zamykając oczy.

- Co takiego? - zapytała i usiadła po turecku.

- Jeżeli się z nią wczoraj przespałem, dlaczego nie obudziłem się w domu Jamesa z Clarissą u boku?

- Nie wiem Niall, może poszedłeś do domu?

- Nigdy nie idę do domu. Zawsze rano to pow...

- Nie kończ! - krzyknęła. Zaśmiałem się i otworzyłem jedno oko.

- No co? Wiesz jak cudowny jest...

- Przestań, bo zaraz stąd wylecisz!

- Okej, okej. - powiedziałem i sięgnąłem po paczkę żelków. Otworzyłem ją i do budzi wsadziłem jednego misia. Przysunąłem opakowanie do Mercy, a Ona tylko się uśmiechnęła i wzięła od razu garść misiów do ręki. - Idź ty żelkowy potworze. - oburzyłem się, a Ona wybuchnęła śmiechem. Zawtórowałem jej i sięgnąłem po telefon. Odblokowałem go i przeczytałem wiadomość.

Od Clarissa :

Co Ona ma czego ja nie mam ?!

Podałem telefon Mercy , a Ona go ode mnie wzięła i zaczęła coś pisać . Po chwili mi go oddało i zacząłem się śmiać .

Do Clarissa:

Jest od Ciebie mądrzejsza, zabawniejsza i przede wszystkim jest kochaną dziewczyną. Nigdy taką nie byłaś i nigdy nie będziesz, bo zachowujesz się jak dziwka. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego, więc lepiej odwal się ode mnie i od niej.

- I skromna. - powiedziałem, a Ona zaczęła chichotać.

- Zawsze mi tak mówisz. - stwierdziła i chwyciła szklankę, w której była cola. Zrobiłem to samo, a po chwili nie było jej już w szklance. - To co robimy? - zapytała.

- Chodź do skatepark'u. Jest ładna pogoda. - zaproponowałem, a brunetka się zgodziła. Wbiegła na górę, a ja założyłem swoje buty. Po chwili zeszła w czarnych spodenkach, Roshe Run'ach i w szarej koszulce ze złotym kotem. Wyszliśmy z domu, a dziewczyna skierowała się do garażu po swoją deskę. Chwilę potem byliśmy w drodze do mojego domu. Szybko wszedłem do domu i zabrałem swoją deskorolkę.

***

- Mercy nie rób tego. - powiedziałem gdy dziewczyna chciała zjechać z rampy i wykonać trik, którego nawet nie ćwiczyła. - Jeszcze Ci się coś stanie, a wtedy Louis mnie zabije. 

- Spokojnie.

- Złaź natychmiast! - krzyknąłem.

- Czego ty się boisz? Nic mi nie bę...

- Mercy! - krzyknąłem i szybko podbiegłem żeby ją złapać. Zdążyłem na czas i dziewczyna była teraz w moich ramionach. - Właśnie tego się boję. - powiedziałem i spojrzałem w jej oczy.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy.  - usłyszałem bardzo denerwujący mnie głos. Wywróciłem oczami i postawiłem Mercy na ziemi.

- Czego chcesz Clarissa?

- Doskonale wiesz. - powiedziała i przejechała palcem po moim ramieniu. Jej koleżaneczki podeszły do Mercy.

- Nie umiesz czytać? Odwal się!

- Camila widziałaś jej ubrania? - usłyszałem głos jednej z przyjaciółek blondynki.- Skąd to? Z lumpeksu?

- Nie rusza mnie to. - powiedziała odważnie Mercy.

- Czyżby? - powiedziała Camila i przeniosła wzrok za Mercy. Podeszła do miejsca gdzie były nasze telefony.

- Zostaw to. - wysyczała brunetka, gdy blondynka wzięła do ręki jej telefon.

- Spokojnie ja tylko się przyglądam. - powiedziała i ''niechcący'' upuściła urządzenie na ziemię.- Ups, przepraszam. - zaśmiała się. - Chodź Miranda. - powiedziała i zabrała koleżankę za rękę.Stanęły zaraz za Clarissą, a Mercy schyliła się i podniosła telefon. 

- Zachowujecie się gorzej niż dzieci. - powiedziałem i odszedłem od nich.

- Louis mnie zabije.

- Ej spokojnie to tylko telefon. - powiedziałem i odebrałem od niej smartfona. Obejrzałem go dokładnie. - To tylko pęknięty ekran. - widać było, że odetchnęła z ulgą.

- Niall!

- Idź. - powiedziała Mercy i schowała swój telefon do kieszeni.

- Zaraz wracam. - powiedziałem i odwróciłem się. - Masz nawet tam nie wchodzić. - powiedziałem i odwróciłem się w stronę złej brunetki. Zaśmiałem się i podszedłem do Clarissy. - Czego jeszcze chcesz? - zapytałem blondynkę.

- Jeżeli się ze mną umówisz dam jej spokój.

- Czy to ma być szantaż?

- Nazywaj to jak chcesz.To jak? Będzie miała w końcu święty pokój. - powiedziała i uśmiechnęła się. Zastanowiłem się chwilę. Z jednej strony Mercy w końcu będzie miała święty spokój, ale jeżeli Ona tylko gra? Co jeżeli się z nią umówię, a Ona nie dotrzyma obietnicy?

- Niech Ci będzie. Tylko Ona ma się o niczym nie dowiedzieć, rozumiesz?

- Widzimy się dzisiaj o osiemnastej. - powiedziała i odeszła ze swoją ''świtą''.  - Chodź wracamy do domu. - powiedziałem i zabrałem swój telefon i swoją deskorolkę. 

Boże, co ja zrobiłem?

***

Równo o osiemnastej byłem pod domem Clarissy. Ubrany byłem w jeansowe rurki, białą zwykłą koszulkę, na nią miałem narzuconą czerwono - niebieską koszulę w kratę,a na stopach miałem białe wysokie converse. Zadzwoniłem dzwonkiem, a po chwili w drzwiach pojawiła się blondynka, ubrana w dość krótką czarną sukienkę. Na nogach miała czarne wysoki szpilki, włosy rozpuszczone i zakręcone w loki oraz mocny makijaż. 

- Witaj Niall. - powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Miejmy to już za sobą. - pomyślałem i razem z Clarissą ruszyłem w stronę auta. Otworzyłem jej drzwi, żeby mogła wejść do wnętrza auta, które pożyczyłem od taty. Kiedy tylko weszła zamknąłem za nią drzwi i okrążyłem auto. Wsiadłem do środka i odjechałem spod domu blondynki.

*Mercy pov*

Siedziałam w salonie oglądając jakiś program. Mój brat pojechał na jakieś spotkanie biznesowe, a Niall miał jakąś kolację rodzinną. Około godziny dwudziestej dostałam smsa od nieznanego numeru. Zmarszczyła brwi i odblokowałam telefon.

Od Nieznany :

Jaka ty jesteś naiwna :)

Do tego było także zdjęcie. Szybko je otworzyłam, a do moich oczu od razu podeszły łzy. Widniał tam Niall całujący się z Clarissą. Obiecał. Przecież mi obiecał!

XXXX

Witam w nowym rozdziale :) 

Marcelina x





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: