the boy with the white eyes deleted scene number four - LAX
Clemence szlochała głośno, zaś czkawka opuszczała jej gardło, gdy stali w kolejce i czekali na swój bagaż. Michael położył swoją torbę na podłodze, starając się nie uderzyć nikogo w ciasnym korytarzu.
Czuł gorąc asfaltu i trochę się cieszył, że znów był w domu. Mike starał się nie myśleć o tęsknocie za Nowym Jorkiem, nie mógł przecież zacząć płakać jak jego sześcioletnia córka.
– Kochanie, musisz przestać płakać – wyszeptał, podnosząc ją i opierając jej małe ciało na biodrze.
– Nie chcę tu być – odpowiedziała. Jej twarz była czerwona, skóra pod oczami sucha od jej dziecięcych piąstek, wycierających łzy.
– Wiem, że nie chcesz, ale zobaczymy babcię i dziadka, pójdziemy na plażę. Będziesz miała naprawdę duży pokój i urządzimy go tak, jak zechcesz – gruchał Michael, pocierając ręką tył jej koszulki. Palcami drugiej ręki zaczął ją łaskotać.
Clemence, będąc trudnym dzieckiem, przygryzła dolną wargę, by powstrzymać uśmiech. Jej twarz nabrała kolorów, gdy zaczęła się śmiać. Ludzie wokół nich odwracali się, uśmiechając się na widok ojca i córki.
Michael też się uśmiechnął, dziękując za posiadanie Clemence w swoim życiu. Jej zwykły uśmiech sprawił, że zapomniał o wszystkim, co zostawiał za sobą. Zapomniał o nędzy, którą czuł, wracając do domu, ponieważ zawiódł.
– Co z Lukiem? – spytała, kiedy postawił ją na ziemi. Jej zdarte Vansy pasowały do tych jej ojca.
Torby zaczęły przesuwać się po linii.
– Wróci do rodziców i odzyska swoje ładne oczy – powiedział spokojnie Michael, starając się nie złościć na swoją córkę.
Clemence odgarnęła luźny kosmyk włosów z czoła.
– Dlaczego nie mógł pojechać z nami?
Mike przesunął się w kolejce, wciąż trzymając dłoń C, kiedy zobaczył ich bagaże. Złapał swoją walizkę i dał Clemence jej własną. Dumnie trzymała rączkę, czując się jak prawdziwa dorosła. Michael przerzucił tornister przez ramię i zaczął kierować się do środka LAX.
Trzymał mocno jej dłoń, starając się jej nie zgubić na najbardziej zaludnionym lotnisku Ameryki.
– Cóż, on ma własną rodzinę. Jego marzenia w końcu się spełniają – próbował wyjaśnić Michael.
Clemence praktycznie biegła, próbując dorównać szybkim stopom Michaela. Jej blond loki podskakiwały, gdy przycisnęła się do ojca, każdego dnia wyglądała bardziej jak Rosie i to trochę go bolało.
– Myślę, że powinien z nami pojechać – zdecydowała Clemence, gdy doszli do ruchomych schodów. – Calum też mógł, ale jego nie lubię.
Michael wysłał wiadomość do rodziców, informując ich, że był kilka minut od pomieszczenia z bagażami.
– Tak, ja też.
Dwójka zeszła z ruchomych schodów, sześciolatka paplała o czymś, co usłyszała podczas ich czterogodzinnego lotu, a oczy Michaela wędrowały, dopóki nie wypatrzył pary blondynów, których nazywał swoimi rodzicami.
Płakał. Płakał, płakał i płakał. W końcu był w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro