Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

- Mamo wychodzę! - krzyknęłam ubierając bluzę w korytarzu.

- Dobrze! Wróć przed 20!

Słysząc jej odpowiedź wyszłam z domu. Kierowałam się w stronę lasu, bo pomimo tego że mam go blisko domu, to nigdy w nim nie byłam. Teraz idę do niego z czystej ciekawości.

Weszłam do niego na luzie, słuchając muzyki. Nie zwracałam na nic uwagi, tylko szłam sobie drogą. Była ładna pogoda. Nie za ciepło, nie za zimno. Słońce świeciło, chmury spokojnie się przemieszczały po niebie, a wiatr nawet nie wiał.

Nagle usłyszałam śmiech. Nie wiem czyj, ale przebił on przez moje słuchawki. Nie, to nie był śmiech w piosence. Ściągnęła słuchawki i rozejrzałam się dookoła siebie.

- Halo? Jest tu kto? - zapytałam się właściwie nawet nie wiem kogo.

W odpowiedzi usłyszałam śmiech. Znowu. Ten sam śmiech.

- H-halo? - powtórzyłam.

Tym razem nic. Cisza. Totalna cisza. Powoli stawiałam kroki do tyłu, kiedy nagle coś przebiegło przede mną bardzo szybko. Wystraszyłam się i upadłam na tyłek. Spojrzałam na wierzch mojej dłoni która nagle zaczęła mnie piec i zobaczyłam kreskę, zrobioną nożem z której leciało trochę krwi.

- Cholera - powiedziałam po czym wyjęłam jakieś chusteczki z kieszeni bluzy i przyłożyłam ją do dłoni.

- Hej - usłyszałam za sobą.

Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam chłopaka o czarnym kolorze włosów, białej bluzie jak i skórze, czarnych spodniach, trampkach no i w ręce trzymał nic innego jak nóż.

- Hej? - odpowiedziałam mu - Kim jesteś? I na co ty mi to cięcie zrobiłeś?

- Jestem Jeff. A na co to cięcie to nie wiem. Tak sobie. Lubię zadawać ból moim ofiarom przed zabiciem ich.

- Chcesz mnie zabić? - zapytałam się go cała przerażona.

- Nie - zaśmiał się - nie chce, bo gdybym to zrobił to pewna osoba zabiła by mnie.

- Jaka osoba? Kto ci to... Ty wiesz kim ja jestem?!

- Oczywiście że wiem, Julie.

- Skąd? Ej, chwila. Znasz Bena?

- Nie, nie znam - powiedział sarkastycznie.

- Heh... Czyli to on ci o mnie powiedział?

- Jako jego najlepszy przyjaciel wiem wszystko o jego mi... koleżeńskich sprawach z dziewczynami.

- Czyli jesteś jego takim małym pamiętnikiem wyznań? Tak mam to rozumieć? Skoro znasz tyle rzeczy...

- Nie jestem żadnym pamiętnikiem. Ja nawet jak książka nie wyglądam. Z resztą Ben mi powiedział że no. Nie powiem ci.

- To po co zaczynasz zdanie, skoro mi nawet tego nie powiesz?

- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie księżniczko - to było ostatnie co powiedział. Odwrócił się i uciekł w głąb lasu.

Siedziałam jeszcze tak na ziemi rozmyślając nad tym co się stało. Spojrzałam po chwili na zegarek w telefonie.

- Pora wracać. Jest już 19:30 - powiedziałam po czym wstałam z ziemi i zaczęłam kierować się w stronę domu.

~*~

- Już jestem mamo! - krzyknęłam zamykając drzwi od domu.

Nie usłyszałam odpowiedzi.

- Może śpi... A może znowu piła... Cholera - odparłam i poszłam do salonu. Kiedy weszłam zauważyłam że mama śpi... A koło łóżka stały 2 butelki po winie.

Wzięłam te butelki i poszłam do kuchni wrzucić je do kosza na śmieci.

- A ona znowu przeżywa to co było 6 lat temu. Japierdziele - powiedziałam załamana.

Usiadłam sobie ma blacie kuchennym i machałam nogami uderzając lekko o dolne szafki. Gdy zastłam tak matkę przypomniał mi się wypadek z przed 6 lat...

Nie rozpamiętuj tego do cholery

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro