Rozdział 18
- Wymasteruje tą Maeve! Uda mi się! - powiedziałam po 10 przegranym meczu tą postacią - jednak mi się nie uda - powiedziałam załamana kładąc głowę na biurko.
- Julie wychodzę do pracy.. - powiedziała moja mama wchodząc do mojego pokoju.
- Dobrze mamo - powiedziałam, po czym wstałam żeby uchylić okno.
Mama lekko się uśmiechnęła i wyszła z domu. Dalej mam jej trochę za złe że chciała mi krzywdę zrobić, ale fakt sama nie jestem święta. Śmierć ojca, wyprowadzka Angie (czyt. bunt) i jeszcze, to że ja jej sprawiam tyle problemów kosztuje ją sporo nerwów. Trzeba coś zmienić w swoim życiu, albo mamę zaprowadzić do psychologa... Właśnie! To wcale nie taki głupi pomysł... Nie wiem jak ona zareaguje na ten pomysł, ale powiem jej jak wróci z pracy. Teraz czeka mnie 12h samotności... Chyba że żul elf, postanowi mnie odwiedzić i nazywać mnie przegrywem, za każdym razem jak w czymś polegnę.
Uchyliłam okno, i wróciłam na krzesło. Wyłączyłam komputer i wzięłam pierwszą, lepszą mangę, która stała na przeciwko mnie.
- Hmm „Kształt Twojego Głosu", czemu by nie - powiedziałam.
Kiedy ja w ogóle kupiłam tą mangę? Albo ją dostałam? No nie wiem..
Otworzyłam na pierwszej stronie i zaczęłam czytać. Ciekawe nawet. Zobaczymy, może się wciągnę :3
~*~
Po 15 minutach czytania, poczułam że ktoś jeszcze znajduje się w pokoju. Nie, to nie Ben, bo od razu bym usłyszała że to on.
- Ktoś tu jest? - zapytałam nie pewnie. (Pozdrawiam, ona zadała pytanie powietrzu)
Nie dostałam odpowiedzi..
Włożyłam zakładkę do mangi, po czym ją zamknęłam i odłożyłam. Siedziałam przez chwilę sztywno na krześle, kiedy ktoś się za mną pojawił. Nie mogłam się w ogóle ruszyć, ani wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie wiem dlaczego. Nagle mocno zaczęła mnie boleć głowa. Zaczęłam widzieć mroczki przed oczami i powoli zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością. Usłyszałam tylko „To twój nowy początek" i zemdlałam...
~*~
Obudziłam się na ziemi, po dość długim czasie. Ledwo co otworzyłam oczy, to zobaczyłam czerwoną gembę nad moją twarzą.
- Co do...? - powiedziałam kiedy, to coś zaczęło mnie lizać po twarzy.
Szybko wstałam z ziemi i podbiegłam do szafy.
- Smile Dog Jesus, nie liż mnie! - krzyknęłam wycierając sobie twarz bluzą.
- Spokojnie Julie - powiedział Jeff siedząc na moim łóżku i głaszcząc Smile'a.
- Co ty tu robisz? - zapytałam się go patrząc na siebie w lustrze.
- Pilnuje cię. Nie wiem co ta osoba ci zrobiła.
- A co niby... - nie dokończyłam bo zobaczyłam w lustrze swoje prawe oko, co miało dziwny kolor... - co do cholery!? Dlaczego ja mam fioletowe tęczówki, a źrenica to księżyc!? (Nie okrągły tylko tzw. banan)
- Ten ktoś cię zmienił. Slender się czai na niego, ale dalej nie może złapać. To coś co cię zmieniło, właściwie to oko, lata od paru lat zmieniając niektóre osoby w takie magiczne... W sensie, daje im moc, a w ich oku pojawia się znak i w ogóle...
- Aha, świetnie! I co, moje oko teraz takie będzie!? Nie zgadzam się! Ja tak nie chce! I jaka znowu moc!? Ja magiczna!? Kurde, nigdy!
- Nie panikuj tak - zaśmiał się Jeff - jesteś gorszą panikarą niż Ben co zobaczy wodę.
- Nie porównuj mnie do niego...
- Julie kochanie me - powiedział Ben wchodząc do mojego pokoju pijąc herbatę.
- Nie masz co robić? Jest tu poważna sprawa, a ty pijesz sobie herbatę... - powiedziałam zbulwersowana.
- Oj spokojnie Julie - powiedział Ben pochodząc do mnie - pokaż mi teraz to oko. Zaraz rosykminimy jaką masz moc...
Powracam :33
Rozdział z dedykacją dla AnonimowaX123 <33
Do następnego❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro