Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

- Wymasteruje tą Maeve! Uda mi się! - powiedziałam po 10 przegranym meczu tą postacią - jednak mi się nie uda - powiedziałam załamana kładąc głowę na biurko.

- Julie wychodzę do pracy.. - powiedziała moja mama wchodząc do mojego pokoju.

- Dobrze mamo - powiedziałam, po czym wstałam żeby uchylić okno.

Mama lekko się uśmiechnęła i wyszła z domu. Dalej mam jej trochę za złe że chciała mi krzywdę zrobić, ale fakt sama nie jestem święta. Śmierć ojca, wyprowadzka Angie (czyt. bunt) i jeszcze, to że ja jej sprawiam tyle problemów kosztuje ją sporo nerwów. Trzeba coś zmienić w swoim życiu, albo mamę zaprowadzić do psychologa... Właśnie! To wcale nie taki głupi pomysł... Nie wiem jak ona zareaguje na ten pomysł, ale powiem jej jak wróci z pracy. Teraz czeka mnie 12h samotności... Chyba że żul elf, postanowi mnie odwiedzić i nazywać mnie przegrywem, za każdym razem jak w czymś polegnę.

Uchyliłam okno, i wróciłam na krzesło. Wyłączyłam komputer i wzięłam pierwszą, lepszą mangę, która stała na przeciwko mnie.

- Hmm „Kształt Twojego Głosu", czemu by nie - powiedziałam.

Kiedy ja w ogóle kupiłam tą mangę? Albo ją dostałam? No nie wiem..

Otworzyłam na pierwszej stronie i zaczęłam czytać. Ciekawe nawet. Zobaczymy, może się wciągnę :3

~*~

Po 15 minutach czytania, poczułam że ktoś jeszcze znajduje się w pokoju. Nie, to nie Ben, bo od razu bym usłyszała że to on.

- Ktoś tu jest? - zapytałam nie pewnie. (Pozdrawiam, ona zadała pytanie powietrzu)

Nie dostałam odpowiedzi..

Włożyłam zakładkę do mangi, po czym ją zamknęłam i odłożyłam. Siedziałam przez chwilę sztywno na krześle, kiedy ktoś się za mną pojawił. Nie mogłam się w ogóle ruszyć, ani wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie wiem dlaczego. Nagle mocno zaczęła mnie boleć głowa. Zaczęłam widzieć mroczki przed oczami i powoli zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością. Usłyszałam tylko „To twój nowy początek" i zemdlałam...

~*~

Obudziłam się na ziemi, po dość długim czasie. Ledwo co otworzyłam oczy, to zobaczyłam czerwoną gembę nad moją twarzą.

- Co do...? - powiedziałam kiedy, to coś zaczęło mnie lizać po twarzy.

Szybko wstałam z ziemi i podbiegłam do szafy.

- Smile Dog Jesus, nie liż mnie! - krzyknęłam wycierając sobie twarz bluzą.

- Spokojnie Julie - powiedział Jeff siedząc na moim łóżku i głaszcząc Smile'a.

- Co ty tu robisz? - zapytałam się go patrząc na siebie w lustrze.

- Pilnuje cię. Nie wiem co ta osoba ci zrobiła.

- A co niby... - nie dokończyłam bo zobaczyłam w lustrze swoje prawe oko, co miało dziwny kolor... - co do cholery!? Dlaczego ja mam fioletowe tęczówki, a źrenica to księżyc!? (Nie okrągły tylko tzw. banan)

- Ten ktoś cię zmienił. Slender się czai na niego, ale dalej nie może złapać. To coś co cię zmieniło, właściwie to oko, lata od paru lat zmieniając niektóre osoby w takie magiczne... W sensie, daje im moc, a w ich oku pojawia się znak i w ogóle...

- Aha, świetnie! I co, moje oko teraz takie będzie!? Nie zgadzam się! Ja tak nie chce! I jaka znowu moc!? Ja magiczna!? Kurde, nigdy!

- Nie panikuj tak - zaśmiał się Jeff - jesteś gorszą panikarą niż Ben co zobaczy wodę.

- Nie porównuj mnie do niego...

- Julie kochanie me - powiedział Ben wchodząc do mojego pokoju pijąc herbatę.

- Nie masz co robić? Jest tu poważna sprawa, a ty pijesz sobie herbatę... - powiedziałam zbulwersowana.

- Oj spokojnie Julie - powiedział Ben pochodząc do mnie - pokaż mi teraz to oko. Zaraz rosykminimy jaką masz moc...

Powracam :33

Rozdział z dedykacją dla AnonimowaX123 <33

Do następnego❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro