Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Siedziałam sobie pod drzewem i patrzałam się w ziemię. Przytulałam się do swoich nóg i myślałam, czy wrócić do domu, czy też nie. Matka od śmierci ojca czasami jest wkurzona do tego stopnia, a jak chciałam iść z nią do psychologa, to powiedziała że nic to nie da. No właśnie, dużo da. Może przestanie w końcu być agresywna i da sobie pomóc, a nie to co wczoraj! Tak dokładnie, wczoraj. Mamy godzinę 01:26, a wyszłam z domu o godzinie 20:52. Jestem ciekawa czy ona teraz pije, czy śpi i ma mnie gdzieś, czy się martwi. Kto wie...

~*~

- Julie, wstawaj - powiedział ktoś do mnie szturchając mnie za ramię.

Otworzyłam zmęczona oczy żeby zobaczyć kto, to jest.

- Toby? Co ty tu robisz? - patrzyłam na niego lekko zdziwiona.

- Raczej, co ty tutaj robisz? Nie masz co robić o 2 w nocy? Wyglądasz conajmniej jak menel.

- Aha, dziękuję! - odparłam trochę na niego zdenerwowana - aż taka brzydka jestem?

- Ja nie oceniam ludzi po wyglądzie - powiedział, po czym podniósł ręce w geście obronnym - chodź, zaprowadzę cię do domu.

- Sama dam radę, spokojnie - wstałam z ziemi trzymając się drzewa. Po chwili poszłam przed siebie, lecz sekundę później zachwiałam się i gdyby nie Toby, to bym leżała jak taki placek na ziemi.

- Taa, napewno dasz sobie radę - powiedział po czym wziął mnie na ręce - jak oferuję ci pomoc to ją przyjmij, a nie takie coś odstawiasz. Przed chwilą naprawdę zachowałaś się jak menel, czy ty czegoś nie piłaś?

- A czuć żebym piła? - zapytałam się go poddenerwowana - zmęczona jestem i tyle.

- Jasne, rozumiem. Ale, nie musisz tak agresywnie. Dobra, nie będę przedłużał, tylko zaprowadzę cię do domu, bo zaraz Ben wyleci z zazdrością i będzie po moim żywocie.

- To Ben jeszcze nie śpi? - zapytałam gofro-żerce.

- On i spanie o tej godzinie? Oczywiście, że nie. On jak zwykle gra kolejną rundę w CS'a czy inne gówno.

- Aha, rozumiem.

Szedł dalej niosąc mnie, a ja byłam do niego mocno przytulona. Jak na lato było zimno nocą, a Toby był taki ciepły...

*Następnego dnia*

Siedziałam w salonie i oglądałam jakieś nudne seriale w telewizji. Mama w pracy, więc jakiś plus... Mam wyrzuty sumieniaa! Tak, dokładnie. Muszę ją przerosić, bo to przeze mnie tak wybuchła... (nie dosłownie).

- Jak ja chce iść na zakupy - powiedziałam i głośno westchnęłam - ale nie mam z kim. Nikt mnie nie kocha T^T

- Hejoo - powiedziała ktoś wchodząc do salonu.

Wstałam z sofy i spojrzałam kto to.

- Benny!! - krzyknęłam i przytuliłam się do niego.

- Nie narzekaj mi tu więcej że nikt cię nie kocha, rozumiesz?

- Tak, jejciu spokojnie... Tym bardziej, że ty pewnie nie poszedłbyś ze mną na zakupy...

- Zależy jakie. No wiesz, do sklepu z elektroniką to bym poszedł...

- Nie o takie sklepy mi chodzi. Takie z ubraniami.

- A to nigdzie nie idę. Z willi tylko Jane i Clock, czasami chodzą do owych sklepów, więc będziesz mogła się z nimi wybrać... Chyba.

- Chyba!? Ja tu umieram z nudów! W tym domu nie ma co robić, a przyjaciół już nie mam...

Ben przytulił mnie do siebie mocno i miział mnie po plecach.

- Ehh... - westchnął - No dobrze... pójdę z tobą, ale tylko ten raz.

- Serio?! Jejciu dziękuję cii!

No, to już widzę jak za mną lata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro