Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Jest godzina 3:25. Szłam z Benem spokojnie przez las, do rezydencji. Noc była dość spokojna, czasami było słychać szum wiatru, albo ćwierkanie niektórych ptaków.

- Um, Ben... - zaczęłam.

- Tak Julie? - powiedział, łapiąc mnie mocniej za rękę - chcesz o coś zapytać?

- Owszem... Za ile będziemy w rezydencji? Wiesz, nogi mi odpadają, a ja lubie zrzędzić hehe.

On tylko na mnie spojrzał wzrokiem „naprawdę?", po czym wziął mnie na ręce i szedł dalej.

- A czy teraz, księżniczce jest dobrze? - zapytał z uśmiechem na twarzy.

- Oczywiście, zacny milordzie - zaśmiałam się.

Ten również się zaśmiał i pocałował mnie w czółko.

~*~

- No to jesteśmy - powiedział stawiając mnie na ziemi - teraz musimy być cicho, inaczej będę mył podłogi w całej rezydencji.

- Chyba nic ci się przez to nie stanie? To tylko parę godzin, nie martw się, zdążę cię zrzucić z rangi w CS'sie (jak to się odmienia? ;-;).

- Ha ha, bardzo śmieszne - odparł zażenowany.

Wystawiłam język w jego stronę i się lekko zaśmiałam. Eh... Czasami to mam wrażenie że to gry są ważniejsze ode mnie... Ale cóż, to tylko przeczucie.

Ben złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą do jego pokoju. Staraliśmy się iść jak najciszej się dało... Cóż, próbowaliśmy, dopóki Ben nie stanął na takim miejscu gdzie podłoga zaskrzypiała, dosyć głośno.

- Cholera... - odparł - dobra szybko do mojego pokoju!

- Okej - powiedziałam i pobiegłam do jego pokoju, po czym zamknęłam za sobą drzwi.

Uf.. Przynajmniej mnie Slender nie złapie.

*POV Ben*

Stałem sobie na środku korytarza i czekałem na Slendera. Czekałem i czekałem... I się nie zjawił.

- Wale to, idę do pokoju - stwierdziłem i poszedłem w stronę drzwi do swojego pokoju, gdzie obecnie przebywała Julie.

W momencie gdy chwyciłem za klamkę, poczułem rękę na swoim ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem..

- Oh... Slender... Miło mi cię widzieć - powiedziałem drapiąc się po karku.

- Co ty robisz o tej porze? Wszyscy śpią, a ty co? Rozum ci odebrało? - powiedział zirytowany.

- Nie, chodzi o to, że Julie dom spłonął... Jakiś idiota go podpalił, jej mama tam zginęła... Zabrałem ją ze sobą, i stwierdziłem że zamieszka tutaj, ze mną.

- Hm... - odparł - No dobrze, niech ci będzie. Daruje ci tylko dzisiaj, to mycie podłóg w rezydencji, ale zapamiętaj sobie, że to jest tylko ten jedyny raz - po tych słowach, teleportował się do siebie.

Odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej nie zostanę jednodniowym pośmiewiskiem rezydencji haha...

Wszedłem do pokoju i zapaliłem światło. Spojrzałem się w stronę łóżka i zobaczyłem tam śpiącą już Julie.

- Co za śpioszek... - zaśmiałem się lekkko podchodząc do łóżka.

Narzuciłem na nią koc, by nie zmarzła i dobrze ją nim opatuliłem. Za dużo już na dzisiaj przeszła, najwyższa pora by odpoczęła.

Położyłem się koło niej i rysowałem wzroki na jej plecach. Przez jej ciało przeszły dreszcze, więc się lekko uśmiechnąłem. O dziwo, nie reaguje na to jakoś szczególnie.

Po chwili przestałem i przysunąłem się bliżej niej. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Zamknąłem oczy, i dałem się oddać w objęcia snu...

Wesołych Świąt!!❤️🎄

Ps. Wracam! Kolejny rozdział w weekend <33

I mam dla was informacje - książka będzie posiadała tylko 25 rozdziałów, bo nie widzę sensu rozwijania tej historii - przepraszam was za to...

I dziękuję tym, którzy zostali! Czytając wasze komentarze pod informacją że zawieszam, zrobiło mi się tak miło bardzo... Czuje że jakaś część motywacji która mnie pcha w stronę pisania książek, wraca❤️

Dziękuję i przepraszam, że jestem taką słabą autorką🤪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro