Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rób co chcesz

- Neymar... - mruknęłam gdy oderwał się ode mnie po kilku minutach intensywnego całowania.
- Skoro to jeden, jak zgaduję, z nielicznych sposobów na uciszanie cię, to muszę robić to częściej. Nie dość, że skuteczne, to jeszcze zaskakująco dobrze całujesz. - ostatnie zdanie powiedział ciszej, wciąż szybko oddychając.
- Nienawidzę cię. - warknęłam na co zaśmiał się.
- Teraz wiem, że pani trener też nie potrafi oprzeć się mojemu urokowi.
- Nigdy więcej tego nie rób. 
- Czemu? Boisz się, że mogłoby dojść do czegoś więcej? - zaśmiał się delikatnie.
- Podobno kijem byś mnie nie dotknął.
- Coś jest w tobie, że w ziemniaku na worki byś dobrze wyglądała. - pokręciłam głową z rozbawieniem. Dopiero teraz zobaczyłam, że jego ciało wciąż przyciska moje do ściany.
- Co?
- Nico, ziemniaku na worki. Odsuń się ode mnie. Śmierdzisz po treningu. 

Po chwili zamek w drzwiach zaczął zgrzytać, a do pomieszczenia wpadły pierwsze promienie światła, rażąc nas w oczy.

- Jutro nie żyjecie. - warknęłam do Gerarda, który stał rozbawiony.
- Jak zawsze niebezpieczna. - Warknął jak tygrys i powiedział z uśmiechem, na co wywróciłam oczami.

Resztę dnia spędziłam na samotnych treningach i przygotowaniach do mojego występu. Miałam niesamowity mętlik w głowie. Nie wiedziałam co myśleć.
Z jednej strony nienawidziłam go z całego serca.
Z drugiej, Pep miał rację mówiąc, że jest między nim jakąś dziwna atmosfera.
Skąd to wszystko się brało? Nie mam pojęcia. Ciągnęło mnie do niego, a zarazem odtrącało mnie coś.
Jedno było pewne. Dobrze całował i bez wątpienia zrobiłabym drugi raz to samo.
Oczywiście tylko jako urozmaicenie i chwilowa przyjemność. Bez uczuć i angażowania się w coś większego.
Karciłam siebie za to. Za wszystko. A przede wszystkim za to, że nie przerwałam tego na samym początku. Po prostu nie potrafiłam.

Nie można było okłamywać samej siebie. Związek z Neymarem to udręka większą niż piekło. Ale nie miałam zamiaru też wypierać z siebie, że podobało mi się to co wydarzyło się wcześniej. Tak samo jak nie będę udawała przed sobą, że pod względem fizycznym Neymar nie był zły...

No dobra. Był ok?. Bardzo ok.

- Halo! Księżniczko! Budź się! - usłyszałam głos Gerarda. - Już jesteśmy spóźnieni.
- Na co?
- Leo robi u siebie małą posiadówkę. Zapomniałaś?
- Faktycznie. - podskoczyłam z podłogi i pobiegłam przebrać się w coś innego. Postawiłam na top z odkrytym brzuchem, krótkie spodenki zwykłą bluzę, ktorą zapięłam, więc wyglądałam jakbym miała tylko ją, bo zakrywała spodenki.
- Gotowa?
- Mhm. - mruknęłam i zapięłam pasy.
- Co ty taka zamyślona? - Shakira odkręciła się do tyłu i spojrzała na mnie.
- Nie, nic. Martwię się meczem.
- W ogóle wiecie czemu przesunęli godzinę i dzień?
- Podobno jakieś problemy techniczne na stadionie. Niepotrzebne zamieszanie tylko zrobili. - Pique był wyraźnie zły.
- Trudno. Będzie o jeden trening więcej.
- O boże... - mruknął i już się nie odzywał.

Dojechaliśmy do jakiegoś niedużego klubu, gdzie już wszyscy byli. Każdy był ubrany w luźne ubrania, więc nie czułam się nie swojo. Oprócz nas było jeszcze kilka innych osób, które wcześniej zarezerwowały wejściówki, ale nie było ich wiele. Do lokalu wpuszczali już tylko osoby z naszej kadry, więc było kameralnie.

Od samego początku alkohol szedł litrami i groźby odnośnie jutrzejszego treningu nie dawały żadnych efektów.

- Uodparniamy się fizycznie na twoje treningi. - Usłyszałam głos Messiego.
- O to właśnie w tym chodzi. Macie budować kondycję, ale nie zapominać o ustawieniach i technice. Jutro będzie bardziej psychologiczny trening, ale fizyczny też.

- Gdzie Neymar? - Shakira rozejrzała się po sali. Jedynie wzruszyłam ramionami.
- Ta opiekunka jest ok? - zapytałam zmartwiona.
- Spokojnie, moi chłopcy ją ubóstwiają. Cris też ją polubi. - do loży w tym czasie przyszła śliczna brunetka, a za nią Neymar. 
- Hej wszystkim! - powiedziała radośnie,  mnie aż wzięło na wymioty. Nie polubimy się... Czuję to.
- Hej, sorry za spóźnienie. To Bruna, Bruna to nasza drużyna.

Od ponad dwóch godzin patrzyłam jak brunetka nawija o tym jak dobrze zna drużynę, co nie było wielką niespodzianką. Była Brazylijką, a Brazylijczycy żyją piłką nożną, toteż nie da się nie wiedzieć podstawowych informacji odnośnie głównych drużyn.

- Ney, idziemy zatańczyć? - podskoczyła radośnie, na co wywróciłam oczami. Moje spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do Neymara. Ten patrzył na mnie obojętnie, po czym wstał i ruszył na parkiet gdzie zaczął obściskiwać się z brunetką.
- Chłopaki, polejcie kolejne. - mruknęłam, a oni spojrzeli na mnie z prawie pełnymi szklankami drinków. - To był rozkaz. - warknęłam, a po chwili miałam swój trunek. - Zaraz zwymiotuje. - i duszkiem wypiłam całą zawartość szklanki.
- Ktoś tu chyba jest zazdrosny. - Antonella, żona Messiego.
- Zniesmaczony. - poprawiłam ją. Alkohol niestety rozwiązywał mi język, przez co po chwili rzuciłam:
- Na wymioty mnie bierze, jak pomyślę, że pocałował mnie największy kobieciarz na świecie, który teraz liże tę tapetę. Jak zagra w najbliższym meczu to już w ogóle nie będzie wychodził z łóżka. Pieprzony bad boy. Jedna laska na jedną noc. A mnie pocałował, żeby mi pokazać, że mu się nie opre. To się pomylił. Nie mam zamiaru latać za zurzytą piłką.
- Całowaliście się?! - obok mnie pojawiła się Shakira.
- Weź nic nie mów. Aż mnie skręca od środka. - mruknęłam zniesmaczona.
- No to powiem wam, że Santos zachował się podle. - dodała kolejna z nich.
- No chyba trochę zaczyna mu odbijać.
- Sława go zniszczy.
- Przez bycie popularnym będzie jeszcze gorszy.
- Przecież on zrobi z siebie gwiazdeczkę, a nie piłkarza.
- Dajcie spokój. - przerwałam dyskusje na jego temat. - On taki był zawsze. Spokojna głowa. Zahartowany jest. W liceum też zmieniał szmaty jak rękawiczki.
- Znacie się tak długo? - do dyskusji przyłączyła się już wcześniej również Elena, partnerka Sergio Busquetsa.
- Niestety.
- I od tamtej pory tak bardzo się nie lubicie?
-Powiedzmy. Jego nienawiść do mnie wtedy była większa. Moja też.
- Może być większa? - dziewczyny zaśmiały się na docinkę Shakiry.
- Wkładanie jego głowy do kosza, podkładanie wody z kibla zamiast wody do picia, zasypywanie ubrań proszkiem powodującym swędzenie to tylko takie delikatne uszczypliwości. 
- Czemu on cię tak nie lubi?
- Nie wiem. Od zawsze mnie to zastanawia.
- A ty go czemu?
- Bo to on jako pierwszy upokorzył mnie przy całej klasie. Dalej poszła lawina. Nie byłam mu dłużna. On mi też. - mruknęłam upijając kolejną porcję alkoholu rozmieszanego z sokiem. Spojrzałam na parkiet, gdzie Neymar wpychał tej wywłoce język do buzi.

- Idziemy potańczyć?- Pomysł jednej z dziewczyn wydawał się być jednym z lepszych. Zdjęłam bluzę, odsłaniając top. Od razu ruszyłyśmy na parkiet, gdzie przez alkohol nasze ruchy były znacznie odważniejsze. Chłopcy dołączyli do swoich partnerek lub tańczyli w kółku.
- Nie smuć się. - usłyszałam za plecami głos Philippe'a. Jego dłonie owinęły mnie w talii, ale nie były zimne, więc nie miałam gęsiej skórki. Mężczyzna tańczył za mną. Położył brodę na moim ramieniu, więc przy okazji lepiej go słyszałam.
- Kiedy ja nie jestem smutna.
- Oczy cię zdradzają. Słyszałem co się stało.
- Ale mi serio nie jest smutno. Bardziej mi nie dobrze jak sobie przypomnę, że przede mną było ich miliard.
- Fakt. Ohyda. - po skończonej piosence Coutinho poszedł po drinki, ale nie czekałam długo. Podczas bachaty, jednego ze zmysłowych, dominikańskich tańców, poczułam dłonie kogoś innego.
- Mogę? - usłyszałam przy uchu. Odwróciłam się powoli, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Karim Benzema. Nie przerywałam tańca, jednak obserwowałam go bacznie.
- Przeszpiegi? - spojrzałam podejrzliwie.
- Spokojnie, to działka Ronaldo. Wyrywanie dziewczyn piłkarzy i wypytywanie ich to jego domena.
- Będę pamiętać.
- Zdradzasz własny klub, oddając sie przeciwnikowi? Nowa taktyka? - kpina Neymara doprowadziła do tego, że puściły mi nerwy. Moja ręką spotkała się z jego policzkiem.
- Masz zwracać się do mnie z szacunkiem. Potrafię rozróżnić życie prywatne od zawodowego. I nie muszę Ci się tłumaczyć z żadnego z nich. To co zrobiłeś jest obrzydliwe, ale nie mi cię pouczać. Rób ze swoim życiem co chcesz, ale moje zostaw w spokoju

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro