Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•rozdział 2•

Rozdzial niesprawdzony!

Mimo tego, że ojca nie było w domu, ja wstałam tylko troche później, a mianowicie o 6:15. Postanowiłam zrobic to, co zawsze mnie uspokajało i odpręzalo, czyli granie i śpiewanie. Gdy byłam mlodsza chodzilam razem z Michael'em do szkoly muzycznej, ale nie bylam tam lubiana, wiec przestałam. Muzyka to moja pasja. Potrafie grać na gitarze oraz pianinie, za to Mike jeszcze na perkusji. Gdy spiewam, badz gram oddaje sie temu w calosci, ale z wiadomych powodow, nie robie tego w domu. Zreszta, gdy ojciec jest w domu, to jest mi to zakazane. On sadzi, ze to "brzdakanie i pianie" nic nie wnosi do zycia i mam z tym skonczyc. Doskonale wie, ze tego nie zrobie, wiec pozwolil zatrzymac mi instrumenty, pod warunkiem, ze gdy on jest w domu, nie uslyszy zadnego dzwieku. Zgodzilam sie na to, bo co miałam zrobic.

Wstałam i poszłam wziac szybki prysznic. Gdy juz sie wykapałam, wyszlam z lazienki owinieta w sam recznik i udalam sie do mojej garderoby. Dziś było zimniej niż wczoraj. Załozyłam czarna bielizne, a na to czarne, obcisle rurki i czarna bluze z logo Adidasa.

Włosy związałam w dwa warkocze bokserskie. Zrobiłam delikatny  makijaż skladajacy sie z podkladu, pudru, kresek i tuszu, a usta podkreslilam cielistą pomadką.

Gdy juz sie uszykowałam, zeszłam na dól i zrobilam sniadanie. Przygotowałam omlety z bananami. Ttradyzyjnie, posilek dla taty zostawilam na patelni, bo pewnie odgrzeje, gdy wroci. Zjadłam i poszłam umyc zeby. Nastepnie spakowałam torbę i gdy zrobilam wszystko, co mialam spojrzałam na zegarek- 7:04. Mam poł godziny, wiec zrobilam jeszcze kawe i jedzenie do szkoly i zostawilam to na blacie. Pozniej udałam sie do pokoju i usiadlam przy pianinie. Gdy podnioslam klape, ucieszylam sie jak dziecko, bo dawno na nim nie grałam.

Zaczęłam od piosenki River flows in you. Kocham tą melodie i szło bardzo płynnie, z czego sie cieszylam, bo bałam sie, ze wyszlam z wprawy. Pozniej zagrałam Faded - Alana Walkera i Mercy- Shawna Mendesa. Obie piosenki spiewałam i grałam. Gdy je skonczyłam postanowiłam na koniec zagrać jedna z moich najukochanszych piosenek, czyli Say somethink. W połowie grałam z zamknietymi oczaami i spiewałam bardzo głosno, ale czysto. Po chwili wyczułam czyjąś obecność obok, wiec uchyliłam powieki. Natknęłam się na uśmiech Michael'a, wiec odwzajemniłam to i grałam dalej, a on śpiewał razem ze mną. Gdy skoczyłam przytulił mnie na przywitanie.

-cześc mała. Dawno nie slyszalem jak grasz. Oczywiscie bylo perfekcyjnie.- cmoknął moje czoło, co robil zawsze, gdy grałam. Powiedział mi, ze tak oddaje szacunek mojemu talentowi, co jest strasznie urocze.

-Hejka duzy. Dziekuje ci bardzo, twoj też jest perfekcyjny. Wlasciwie co ty tu robisz?- zapytalam.

-jest juz 7:50 kotku- zasmiał sie, a ja wstalam niczym torpeda, zamykajav klape od instrumentu. Szybko zalozylam kurtke Khaki i czarne vansy, wzielam torbe i sniadanie i pedem udalam sie do samochodu, wczesniej oczywiscie zakluczajac drzwi. Po chwili Mike odpalil samochod i ruszyliamy do szkoly.

-Spokojnie dzis wtorek, pierwsza masz chemie, a wies, ze on zawsze spoznia sie conajmniej 10 minut.

-co ty powiedziales?!

-Nie rozumiem?- zapytal zmieszany.

-Dzisiaj jest wtorek?!-krzyknelam.

-Yhym. Nie martw sie, dziewczyny pamietaja o treningu. Przypomnialem im i przy okazji, przypomnialem swoim.- zasmial sie.

-Taa. One pamietaja, a ja? Nie mam mojej torby z przyrzadami i strojem.- burknelam.

-Na długiej przwie podjedziemy do ciebie i ja wezmiesz, nie przejmuj sie, zdarzymy.

-Dobrze, to czekaj na mnie przy schodach.- powiedzialam wysiadajac z samochodu, bo juz dojechalismy na miejsce. Przy drzwiach pocalowalam go w policzek i rozeszlismy sie do sal. Moja klasa akurat wchodzila, wiec nie bede miala spoznienia. Cale szczescie, bo ojciec by mnie chyba zabil. Nie dosc, ze sie nade mna zneca fizycznie i psychicznie, to do tego jest strasznie wymagający! Nie raz i nie dwa zbil mnie za to, ze przynioslam 4 z kartkowki czy sprawdzianu, albo wlasnie spoznilam sie na lekcje. W domu w czasie wolnym albo sprzatam badz gotuje, albo ucze sie. Nie mam wyjscia. Mimo, ze robie to, co on chce to i tak mu to sie nie podoba i zawsze znajdzie cos, by mi cos zrobic..

Przywitalam sie cicho z Emily i usiadlysmy w 3 lawce od okna. Pan Hulk sprawdził obecność i zaczal prowadzić lekcje.

Po 4 lekcjach miala byc przerwa na lunch, wiec od razu, gdy uslyszalam dzwonek od razu wybiegłam z sali i udałam sie na schody obok drzwi wejsciowych. Gdy juz tam dotarłam, Mike'a jeszcze nie było, wiec przystałam i czekałam. Po ok. 2 min. Dostałam sms'a od mojego przyjaciela, że czeka na mnie w samochodzie. Pędem ruszyłam na parking i odszukalam samochód Michael'a. Gdy go znalazlam, wsiadlami zapielam pasy, a on szybko wyjechał spod szkoły.
Gdy bylismy juz w polowie drogi, wyciagnelam zeszyt i dluhopis, bo zapomnialam zostawic wiadomosci dla ojca, o tyn, ze mam trening.
Jak juz dojechalismy, schowałam dlugopis i wyjelam klucze. Mike powiedzial, ze zaczeka na mnie, wiec zostawilam torebke i pobieglam do domu. Odkluczylam drzwi i poszlam do kuchni, by powiesic kartke na lodowce. Gdy juz to zrobilam, pobieglam do pokoju i wyciagnelam moja sportową torbe z nike i spakowałam do niej kostium, buty, pompony i butelke wody. Wzielam ja i wrocilam do samochodu, wczesniej oczywiscie zakluczajac drzwi. Wsiadlam, zapielam pasy i ruszylismy. Mielismy jeszcze 10 min, wiec akurat zdązymy, bo nie ma duzego ruchu.

-Dziekuje Mikie, jak zwykle ratujesz mi tylek.- zasmialam sie i pocalowalam go w policzek, gdy wychodzilismy z samochodu.

-Nie ma za co Samie. Zawsze do dyspozycji.- usmiechnal sie i wzial mnie pod ramie, a gdy rozbrzmiał dzwonek, wchodzilismy do szkoly. Mielismy akurat wf razem, wiec udalismy sie na sale. Kocham sport, ale nigdy nie obejdzie sie, bez glupich tekstow o mnie. Niestety, to ze bylam gruba rozeszlo sie jak swieze buleczki i wszyscy mi to wypominaja, choc teraz jestem bardzo zgrabna. Mam chude nogi i pieknie wyrzezbiony brzuch, o ktorym marzy niejedna dziewczyna, no ale im sie nie podoba..

Weszlam do szatni i jak zwykle wszystkie te plastki na mnie patrzyly. Pominelam je i usiadlam na swoim miejscu.

-Wszystkin cheerlederkom przypominam, ze dzis po lekcjach jest trening. Musimy przeceiczyc nowy uklad bo za 2 tygodnie chlopaki maja wazny mecz.- powiedzialam do zawodniczek i jak wspaniale sie okazalo, wszystkie dzis sa obecne.

Ubrałam czarne leginsy i zwykly, biały top i wyszłam z szatni. Weszlam na sale gimnastyczna i podeszlam do Emily, ktora siedziala na lawce, bo nie cwiczyla. Usiadlam obok niej i rozmawialysmy chwile, bo nauczyciel sprawdzal obecność. Niedlugo pozniej zostalam gwaltownie pociagnieta za nadgarstek i wyprowadzona z sali. Nikt mnie nie zauwazyl, bo dzialo sie to strasznie szybko. Zostałam przyparta do sciany i poczulam szpony na szyi, a reka, ktora mnie trzymala  zacisnela sie tak mocno, ze nie moglam zlapac tchu. Spojrzalam na ospobe, ktora mnie zaatakowala i okazala sie byc to Cassandra Anderson, czyli jedna z plastikow ze starszego rocznika.

-Posluchaj mnie uwaznie mala szmato, bo nie bede sie powtarzac- syknela, a mi zaczynało brakowac tlenu, wiec starałam sie od niej oderwac, co nie było dobre, bo wolną reka sprzedała mi "liscia" w prawy policzek.- Zotaw Michaela w spokoju, dobrze ci radze. On jest mój, a ty pozalujesz, ze sie wogole do niego odezwałas- krzyknęła, i zacisnela reke na mojej szyi jeszcze mocniej, a ja osuwałam sie powoli po ziemi. Zamknelam oczy i czekałam na mój koniec, gdy ktos nagle wyszrpał jej ręke i szybko wział mnie w swpje ramiona, bo prawie upadłam. Zaczęłam łapczywie brać oddechy, a mój wybawca posadził mnie na ławce.  Spojrzałam w góre i zobaczyłam, że to był Mike. Podszedł do niej i chwycił jej łapska.

-Co ci odbiło?! Chciałaś ją zabic?! Czy ty wogole masz mózg?!- wrzeszczał jak opetany, a po chwili przyszedł pan od wfu i odciagnal ho od niej. Spojrzal na moja szyje, a w jego oczach widzialam strach, wiec rowniez spojrzalam w dol. Krzyknelam zrozpaczona, a po policzkach splynely mi łzy. Dopiero teraz dotarł do mnie ból szyi, spowodowany ranami od jej ostrych pazurów. Krew splywała po mojej szyi, a bluzka juz byla w niej cala ubrudzona.Mike przytulił mnie mocno i probował uspokoic.

-Clark co tu sie stalo?!- zspytał dyrektor, po ktorego poslal nauczyciel. Chciałam cos powiedziec,ale nie mogłam, przez mój niespokojny, gleboki oddech i szloch. Michael głaskał mnie po plecach i opowiadał dyrektorowi, co widział, a ten wział Cassandre do gabinetu i zadzwonił do jej rodzicow.

-Mike, zanieś ją do pielegniarki, niech opatrzy jej rany.- rozkazał Hale, a moj przyjaciel, wział mnie na ręce w stylu panny młodej i udał sie do gabinetu. Wtuliłam sie w niego bardzo mocno i cicho płakałam, a on szeptał mi uspokajające słowa.

Gdy weszlismy do gabinetu, połozyl mnie na kozetce i usiadl obok, bo go poprosiłam, a pielegniarka, gdy mnie zobaczyła, az sie przeżegnała.

-Dziecko drogie, co ci sie stało?!- zapytała ale jej nie odpowiedziałam. Kazała Mike'owi wyjść ale scisnelam jego reke jeszcze mocniej, dając do zrozumienia, ze ma mnie nie zostawiać. Starsza kobieta westchnęła i otworzyła szafke, z ktorej wyjela jakis plyn i gaziki. Gdy zrozumiałam, ze to woda utleniona od razu sie podniosła i z przerażenim patrzyłam na butelke. Chciała podejść, ale wskoczyłam Michael'owi na kolana i trzymałam sie go jak małpka, nie chcac go puścić. Przytulił mnie mocno i pocałował w skron, przez co troche sie uspokoiłam.

-Samie, musisz dać pani to zrobić. Nie wiadomo co ona robiła tymi pazurami, a chyba nie chcesz sie od niej czyms zarazic, co?- zapytał na co pokiwałam przecząco głowa.- jestem tu, to tylko woda utleniona, nic ci sie nie stanie, obiecuje.- odkleił mnie od siebie i spojrzał w moje oczy. Posłał mi uspokajajacy usmiech i połozył mnie z powrotem, ale tym razem moja glowa lezała na jego kolanach. Odchylił ja troche do tylu, by ułatwić prace kobiecie, ktora usiadła na krzesle obok nas. Zamknęłam mocno powieki i chwyciłam moimi dłońmi, dłonie Mike'a. Przełknęłam nerwowo śline, a ona zaczęła obmywać moje rany. Szczypało jak cholera, a ja ściskałam rece przyjaciela, tak mocno, ze bałam sie, ze mu je wycisne. Spod moich powiek wypływały łzy, ale nie tylko bólu, ale i żalu i niezrozumienia. Przeciez ja jej nic nie zrobilam, a Mike to tylko moj przyjaciel. Niestety..

Gdy skonczyła, nakleiła mi 3 plasterki, na wiekszych ranach, a te mnirjsze zostawiła, poniewaz nie leciała z nich krew, tak jak z tych. Polezałam tak jeszcze do dzwonka, a Mike razem ze mna. Głaskał mnie kojąco po głowiw, a w moich myslach rodziło sie pytanie dlaczego? Dlaczego on nie moze byc mój, a ja nie moge byc jego? Dlczego nikt mnie nie lubi i nie akceptuje? Dlaczego musze mieszkać z ojcem tyranem, ktora tylko wymaga?/ Dlaczego musze tak żyć?!

Michael POV

Gdy zobaczyłem, ze na sali jeszcze nie ma Sam, wyszedlem i chcialem isc po nia do szatni. Nie bylo jej tam, wiec zaczalem sir bac, ze cos jej sie stało. Gdy wracałem usłyszałem trzask, jakby uderzenie w twarz. Szybko udalem sie w tamtym kierunku i schowalem za filar, poniewaz ktos coa mowil.

-Zotaw Michaela w spokoju, dobrze ci radze. On jest mój, a ty pozalujesz, ze sie wogole do niego odezwałas- powiedział jakis damski glos, a ja uswiadonilem sobie kto to, i szybko podbieglem do Cassandry, dziewczyny z rownoleglej klasy, ktora chce mnie zbajerowac, ale ja ja odtracam. Slyszala moja rozmowe z kumplem, w ktorej mowie mu o tym, ze zalochalem sie w Sam i boje jej sie to powiedziec..

Odciagnalem ja od Sam, a poszkodowana złapałem, bo była już na skraju smierci i to doslownie. Jej twarz byla juz sina, a szyja cale we krwi tak samo jak koszulka. Posadzilem ja na lawce, a ona starała sie wziac oddech. Co bylo dziwne, jeszcze nie plakala. Moze nie czuje bolu, albo chce byc silna? Nie mam pojecia. Rzucilem sie na ta ruda szmate i juz bylem naprawde bliski uderzenia jej ale po1. Nie bije dziewczyn, a po2. Nauczyciel nas odciagnal. Opamietalem sie i szybko przytulilem Samie, ktora chyba jeszcze była w szoku. Po chwili nauczyciel popatrzyl na nia wspolczujacym i przesteaszonym wzrokiem i chyba dopierp wtedy poczula bol, bo rozplakała sie i to nie delikatnie.. Wzialem ja w swoje ramiona i glakalem po plecach, aby sie uspokoila, bo szlochala glosno przez co nie mogla unormować oddechu. Potem przyszedl dyrektor i zazadal wyjasnien. Opowiedzialem mu wszystko, a on wzial ta ruda i poszedl z nia do gabinetu. Moim zadaniem byli zadbanie o Sam. Wzialem ja na rece, a ona wtuliła sie we mnie mocno i cicho szlochala. Staralem sie ja uspokoic jak najbardziej moglem, bo nie moge patrzec na jej łzy..

Dotarlismy do pielegniarki, a ja polozylem moja "przyjaciolke" na lozku. Nie chciala zebym wychodzil, wiec tego nie zrobilem. Gdy zobaczyla wode utleniona rzucila sie na mnie ze strachem. Nogi owinela wokol mojej talii, a rece wokol szyi. Wygladala jak mala malpka, ale musialem przekonac ja, aby dala sie opatrzyc, co zajelo mi ok. 5 minut. Po tym czasie polozylem jej glowe na moich kolanach, a reszte ciała na kozetce.
Chwile na mnie popatrzyła,ale pozniej zamknela mocno powieki i scisnela z calej slily moje dłonie. Głaskałem je delikatnie kciukami. Widziałem, ze stara sie powstrzymywac łzy, ale wydaje mi sie, ze nie plakala z powodu bolu, a raczej tego, co sie stało. Gdy kobieta skonczyła, przykleiła jej plasterki, tam gdzie trzeba i zostawila nas samych. Ona lezala w tej samej pozycji z nieobecnym wzrokiem, wbitym w sufit, a ja głaskałem ją po włosach. Po ok. 30 minutach zadzwonił dzwonek, wiec postanowiliamy isc na lekcje.

Samantha POV

Wyszliśmy z gabinetu. Podziekowałam Michaelowi i poszłam na fizyke, uwazajac po drodze, aby nie spotkac tej zdziry. Ona naprawde jest chora. Co jej strzeliło do głowy? Przeciez ona by mnie tam zabila.

Weszłam do sali i wypakowałam ksiazki. Po chwili dosiadla sie do mnie Emily ze wspolczujaca mina i przytuliła mnie. Pozniej trwala normalna lekcja, lecz w polowie do klasy wszedł dyrektor.

-Dzien dobry. Pezyszedłem po Sam.- spojrzal na mnie i uamiechnal sie pocieszajaco, a ja przymknelam oczy i westchnelam. Spakowalam swoje rzeczy i wyszlam z nim.- Mam nadzieje, ze nie zostana po tym blizny..- powiedział.

-Tez mam taka nadzieje.- dotarlismy do gabinetu, wiec weszlosmy do srodka, a tam byla ona razem z jej rodzicami. Stanelam jak wryta i popatrzylam na dyrektora wystraszona.

-Cco tu sie dzieje?! Nie chce jej wiecej ogladac! Malo mi zrobila?!- krzyknelam i wybieglam stamtad. Postanowilam napisac sms'a do Mike'a i poszlam do lazienki, zmyc tusz, ktory rozmazal sie od placzu. Po chwili do srodka wbiegl Michael. Przytulil mnie mocno. Tak. To jest to czego potrzebowalam- obecnosc drugiej osoby.

-Spotkałem dyrektora. Wszedzie cie szuka, ale gdy powiedzialem, ze ide wlasnie do ciebie, to zrezygnowal. Dlaczego stamtad wyszlas?

-Sama nie wiem. Po prostu, gdy ja zobaczylam, zadna skrucha na twarzy tylko perfidnym usmieszkiem, ktory powiekszyl sie, gdy wybuchlam i stamtad ucieklam.

-Samie, powinnaś tam wrócić. Jesli chcesz pojde z toba.

-Dobrze.

Szlismy po achodach w dol. Gdy byliamy juz pod gabinetem, rece mi sie trzesly, co Mikie chyba zauwazył,bo wzial mnie standardowo ppd ramie, zapukał i wszedł do środka. Ja nawet nie podniosłam wzroku, tylko stalam i patrztłam w podłoge.

-Dobrze, że wrociłaś Samantho. Michael ty możesz już iść.- powiedział dyrektor,a ja pokiwałam przecząco głową j spojrzałam w zielone teczówki mojego przyjaciela. On popatrzył na dyrektora, a ten tylko westchnąl i kazał nam usiąść. Zrobiliśmy to, a ja na chwile podniosłam wzrok na tą ruda.. Siedział sobie wygodnie i zabijała mnie wzrokiem, bo Mike siedział i trzymał moją lekko trzesaca sie dłoń.

-Dobrze Sam, opowiedz nam co sie stało.- spojrzałam na niego załzawionymi oczami i spuściłam wzrok na moje rece, trzymane przez Michael'a.

-Siedziałam na lawce w sali gimnastycznej i rozmawiałam z Emily, ale ktos- popatrzlam na Cassandre- pociagnal mnie za nadgrstek, tak szybko, ze nawet nie zauwazyłam kiedy podstawila mnie pod scianą i zaczela dusic.- po moim policzku spłynęła łza.zerknełam na Michael'a i kontynuowałam- wbijała mi te pazury w..- przerwala mi.

-Przez ciebie mi sie suko połamały.

-Cassandra!- wrzasneli rownoczesnie jej rodzice i dyrektor, a Mike patrzył na mnie ze smutkiem. Przyjaciel i chlopak idealny.

-możesz kontuować?-poprosila mama tej zdziry.

-zrobiła to wszystko, bo byla zazdrosna i chyba źle cos zrozumiała.- warknelam juz zła.- myslała, że Mike, ktory jest OD ZAWSZE moim najlepszym przyjacielem, jest moim chlopakiem. Kazała mi zerwac z nim wszystkie kontakty, jakby byl jej wlasnoscia. Ja rozumiem,ze jesli jest sie dziwka to trzeba wyruchac wszystko co sie rusza, a jesli tylko jeden ci nie da, to jest sie zlym, ale nie trzeba mnie chciec od razu zabijac! -krzyknelam ostatnie zdanie i wstałam.

-Coś ty suko o mnie powiedziala?-zapytala wsciekla i rowniez wstala.

-To co slyszalas.- powiedzialam do niej i odwrocilam sie do dyra.- zadam aby spotkala ja najsurowsza kara jaka sie da i ma sie do mnie nie zblizac. Do widzenia!- wyszlam stamtad i poszłam z powrotem do łazienki. Nie wzielam moich rzeczy, ale pewnie Mikie to zrobi. Weszłam do łazienki i moje nerwy puścily. Otworzyłam szeroko okno, bo było mi duszno. Później panowała we mnie furia i zaczelam kopac ściane strasznie mocno, a przy tym płakałam. Bylam tak bardzo wypelniona adrenalina, ze nie czulam nawet krzty bólu. Po dobrych 3 minutach kopania tej biednej ściany, ktoś mnie od niej odciągnął. Zgarnął mnie w swoje ramiona i głaskał opiekuńczo po plecach. Wiedziałam, że to Michael, wiec wtuliłam sie w niego mocno i płakałam. Musiałam to z siebie wurzucić..

-Ciii. Już nie płacz Samie. Chodź zawioze cie do domu..- zachęcił, a ja pokręciłam przecząco głową.

-Już mi lepiej, tylko musze sie przewietrzyć. Mam dzis trening, za 2 tygodnie macie zawody, a nasz uklad jest niedopracowany.. Wytrzymam. - powiedziałam i usiadłam pod ścianą,bo noga zaczęła mnie boleć. Jednak starcie ze scianą, wygrała ściana.. - Dziekuje ci Michael. Tylko ty jestes przy mnie i nie traktujesz mnie jak przedmiot.- przytuliłam go, ale syknęłam bo zgięłam ta chorą noge.

-Nie ma za co mała. Pokaż tą noge. Chyba jednak ściana, to nie dobry kolega.- zaśmiał sie. Sciągnął delikatnie mojego bita i skarpetke. - nic poważnego chyba z tego nie będzie, ale na wszelki wypadek zaniose cie znowu do pielegniarki. Niech ci ja zawinie, zebys nic sobie nie zrobila na treningu.- powiedzial i spakowal mojego buta do torby sportowej, ktora przewiesil przez ramie, tak jak moja torebke, a na plecach mial jeszcze swoj plecak. Poźniej wziął mnie na ręce i whszedł z łazienki.

-Misiek nie musisz mnie niesc, przeciez bym doszła. Poza tym nosisz dwie torby, swoj plexak i grubą mnie. Wprost cudownie.

-Sam! Co ja ci mowilem? Ty nie jestes gruba. Poza tym chyba znowu schudlas, bo wogole cie nie czuje- zasmial sie, a ja razem z nim.- ty wogole cos jesz.- zapytal juz powazniej.

-Yhym. Sniadanie w domu, a poten lunch w szkole.- usmiechnelam sie niewinnie.

-tylko sie nie przejedz. Wlasnie, w piatek spisz u mnie. Powiem mamie, a ona powie twojemu ojcu, ze bedziemy sie uczyc, powinien sie zgodzic.

-No nie wiem Mikie.

-Ale ja wiem. Przychodzisz i koniec. Przy okazji cie dozywie.- zasmiał sie.

-No dobrze- usmiechnelam sie, a on otworzyl drzwi i polozył juz drugi raz dzis na tym cholernyn lozku u pielegniarki.

-Co tym razem?- zasmiala sie.

-A tylko bojka ze sciana- rowniez sie zasmialam, a razem ze mna Mike.

-No dobrze, to nic powaznego. Posmaruje ci to i zawine w razie czego.- jak powiedziala, tak zrobila. -Gotowe. Uwazaj juz na siebie dziecko.- usmiechnela sie wspolczujaco i poszla do salki obok gabinetu, gdzie miala biurko i uzupelniala wszystkie papiery.

-Michael. Podasz mi buta- zasmialam sie. Oczywiscie zrobil poswojemu i nie podal mi tylko sam delikatnie ubral najpierw skarpetke, a potem buta i zawuazal lekko.

-Dziekuje.- usmiechnelam sie i wstałam. Ubralam na ramie torebke, moja sportowa tobre wzial Michael. Chwycilam go pod reke i powoli wyszlam z gabinetu. Wiecie, nic powaznego ale boli w cholere.

-Wiesz co z nia zrobią?- zapytałam Mike'a

-Nie. Dyro jeszcze nie podjal decyzji. Narazie jest zawieszona na 3 dni. Pozniej bedzie musiala pracowac spolecznie i oczywiscie musi cie przeprosic. Ma jeszcze kategoryczny zakaz podchodzenia do ciebie. Ale jeszcse nie wiadomo czy to wszystko.

-Dobrze jej tak- powiedzialam smutno.- Mike, daj moja torbe,wlasnie wchodza do klasy.- oddal mi ja.- jeszcze raz ci dziekuje Michael.

-Nie ma a co słońce. Widzimy sie na treningu.- pocałował mnie w policzek i poszedl.

Ja weszlam do mojej klasy. Miałam wlasnie przesostatnia lekcje, czyli matematyke. Dopiero, gdy wszyscy na mnie spojrzeli, zdalam sobie sprawe,ze chodze w stroju od wf, ktory jest we krwi. Podeszlam do pani, a ona pozwolila mi wyjsc. Poszlam do lazienki. Przebralam sie w moje poprzednie ubrania i wrocilam do klasy.

Reszta zajec minela spokojnie. Po lekcjach udalam sie do szatni razem z moim teamem. Przebralysmy sie w stroje i weszlysmy na sale. Na naszej polowie nie bylo nikogo. Rozlozylysmy materace i zaczelysmy trening. Po drugiej stronie trening mieli chlopacy, pod czujnym okiem trenera, ktory tez ma zajmowac sie nami, ale jak on to powiedzial "ja dobrze zadze", wiec ja mam dziewczyny pod opieką.

Rozgrzałyśmy sie i rozciagalysmy. To jedyne zajecia ze sportu, na ktorym chlopacy nie wyzywaja mnie tylko posylaja slodkie usmiechy. Taa. Chlopacy z druzyny sa nawet spoko, chociaz ich nie znam,a ci z lekcji to ugh.. Szkoda gadac. Mniejsza. Pokazalam dziewczynom nowy uklad, ktory bardzo im sie spodobal. Juz za pierwszym razem bylo znakomicie. Powtirzylysmy to kilka razy dla utrwalenia i poprawilysmy kilka elementow. Do konca treningu zostalo jeszcze 15 minut, wiec postanowilysmy, ze caly ten czas bedziemy biegac kolka. Lubilysmy to robic. Kondycja sie utrzymuje i wogole, wiex zaczelysmy. Gdy uslyszalysmy dzwiek gwizdka zatrzymalysmy sie zmeczone.

-Dobra dziewczyny, na dzisiaj koniec. Dobrze nam idzie, wiec trening zrobimy sobie za tydzien. Oczywiscie oczekuje 100% frekwencji. Do zobaczenia.- powiedziałam i wyszłam.

Ubrałam sie szybko i spakowalam swoje rzeczy. Potem wyszlam z mojej szatni i ustalam pod szatnia meska, jak zwykle czekajac na Michael'a.

Wyszedl po chwili razem z cala grupa. Usmiechnelam sie do nich co odwzajemnili.

-Dobra widze, ze Mike nas z toba nie pozna, wiec sami to zrobimy- powiedział blondyn.- jestem Jackson. A to jest Lukas, Marcus i Steven. - usmiechneli sie i podali mi dlonie, ktore uscisnelam.

-Sam.- rowniez sie usmiechnelam.- naprawde milo mi was poznac.

-Z wzajemnoscia.- powiedzial Lukas.

Lukas i Marcus sa blizniakami*. Mają ciemne, brazowe oczy i czarne burze loków na głowie. Jackson to uroczy blondyn z błękitnymi jak morze oczami, a Steven do jasny brunet o piwnych oczach. Mikie to ciemny brunet z cudownymi zielonymi oczami. Team Idealny..

-To co Sam? Idziesz z nami na pizze?- zapytał Jackson.

-Nie moge, moze innym razem chlopaki.- spojrzałam nerwowo na zegarek, a oczy az mi wyszly. Ojciec pewnie juz jest w domu. No to przechlapane. -Mike mozemy jechac. Ojciec mnie zabije, ze jeszcze nie wrocilam.- staralam sie obrucic to w zart, co chyba mi wyszlo. Pozegnalismy sie z nimi i szybko poszlismy do samochodu.

-Jak noga?- zapytal, gdy zapinalam pasy.

-Juz dobrze.- usmiechnelam sie.

-A to?- spojrzal zrezygnowany na moja szyje, a ja spuscilam wzrok na dłonie.

-lepiej, ale jeszcze szczypie..- westchnęłam

-Niech ja ją dopadne tylko. Co ona sobie mysli? Ja nie jestem jej wlasnoscia do cholery.- powiedzial, gdy stanal pod moim domem. Swietnie swiatlo sie pali, czyli przypal murowany..

-Nic jej nie rob Mike. Zyje i nic mi nie jest, a ty nie rob sobie przez ta zdzire problemow, zlapalam go za dłoń.

-zyjesz, ale niewiele brakowalo do twojej smierci. Ciesz sie Sam, ze sama siebie nie widzialas...- westchnał.

-Dziekuje ci za wszystko Misiek.- przytulilam go, a on cmoknal moj policzek.- do jutra.

-Dla ciebie wszystko. Tylko sie jutro nie spoznij.- zasmial sie.

-Nie mam tego w planach. Dobranoc.

-Dobranoc.- wyszlam i zamknelam drzwi. Weszlam przez brame i otworzylam drzwi. To co zobaczylam sprawilo, ze aż otworzylam usta z wrazenia. W domu wygladalo, jakby przeszedł huragan, a ojciec siedzial wsrod butelek, pijac z jednej z nich przezroczysta ciecz, a w drugiej rece trzymal... Pasek.. Zapowiada sie ciekawie.

Hejka :) tak wiem, krotki xD(3918 slow) ale juz mi sie tak rozwinelo, ze nie chcialam przerywać xD. Jesli czytasz, zostaw slad ;)  P. <3

*MonikaBolszakow to dla ciebie :D <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro