Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•rozdział 7•

Rozdzial niesprawdzony!

Michael POV

Siedzialem przed sala sam, jakies pol godziny. Pielegniarki wychodzily i wychodzily z sali Sam, a ja siedzialem na krzesle o plakalem. Nie moglem sie uspokoic, a mama jeszcze nie dojechala, bo jest korek. W koncu dotarla, a gdy zobaczyla mnie w tym stanie, usiadla obok i objela mnie ramionami, a ja wtulilem sie w nia o szlochalem. Zachowywalem sie jak baba, ale chyba kazdy na moim miejscu nie moglby sie opanowac.

-Mamo, lekarka kazala ci isc do recepcji i podpisac zgody. Idz tam szybko, prosze..- powiedzialem, gdy sie uspokoilem.

-Dobrze, ale jakby cos to dzwon.- odpowiedziala i szybko udala sie we wskazane miejsce. Gdy wrocila, siedzielismy przed sala jakies 10 minut, po czym z pokoju wyszla pani doktor. Na jej widok od razu sie podnioslem i zarzycilem na nia mase pytan.

-Uspokoj sie.- poprosila i zlapala mnie a ramie.

-Pani doktor, co z Sam?- zapytala mama.

-Niestety, to byl bardzo brutalny gwalt, musiala bardzo cierpiec.- westchnela.- musielismy ja zszyc, bo inaczej sie niestety nie dalo. Poza tym stracila duzo krwi, ale na szczescie rany na nadgarstkach nie sa glebokie. Ponadto ma wstrzasnienie mozgu i rozbita glowe, najprawdopodobniej od mocnych uderzen. Ma na ciele takze wiele siniakow.- powiedziala i caly czas patrzyla na mnie, a po moim policzku znow splynely lzy, ktore starlem po chwili- teraz dostala bardzo silne leki przeciwbolowe, wiec spi. Niewiadomo kiedy sie obudzi, wszystko zalezy od organizmu. Zapewne po wybudzeniu potrzebny bedzie psycholog.. Rozmawialam z pielegniarka, ktora znala Sam i wiem troche o jej przeszlosci, dlatego bedziemy bardzo ostrozni.

-Moge do niej wejsc?- zapytalem cicho.

-Oczywiscie. Zapewne nie bedziesz chcial jej zostawic, wiec gdyby cos sie dzialo, kolo lozka znajdujr sie przycisk. Uzyeaj go w rasie wypadku lub gdyby sie obudzila. Pielegniarki beda tam zagladac, by zmienic opatrunki i kroplowki. A pania zaprosze do podpisania reszty papierow..- nie sluchalem dalej tylko wrecz wbieglem do sali, w ktorej lezala moja milosc...

Pochylilem sie nad nia i pocalowalem delikatnie w czolo. Usiadlem na krzesle obok lozka i trzymalem jej dlon.

-Przepraszam cie Sam. Nie powinienen byl cie zostawiac wtedy. I dlaczego ja sie nie zorientowalem, ze to on.. Boze, jaki ja jestem glupi.- zaplakalem i calowalem jej blada dlon.- tak strasznie cie przepraszam skarbie. Dlaczego ja nie powiedzialem ci co czuje.. Moze wtedy nic hy sie nie stalo.. - mowilem wlasciwie do siebie, bo ona mnie pewnie nie slyszy.. Polozylem glowe lekko na jej udach nadal trzymajac reke w jednej dloni, a druga delikatnie glaskalem ja po glowie. Lezalem tak jakas godzine, az moj organizm ogarnal sen. Ubudzilem sie w tej samej pozycji, lecz juz bylo jasno. Bylem przykryty kocem co mnie zdziwilo. Sam nadal spala, a ja patrzylem na jej okaleczona, ale nadal sliczna twarz ogarnieta przez sen. Do sali weszla pielegniarka i usmiechnela sie smutno. Zmienila kroplowke i bandarz na glowie Sam.

-Masz jeszcze sile by tu siedziec? Wiesz, ze jest pod dobra opieka. Idz odpocznij. Twoja mama siedzi przed sala i czeka na ciebie. Gdyby cos sie dzialo, zadzwonimy do ciebie.- powiedziala i spojrzala na mnie, a ja pokrecilem glowa.

-Nie moge jej zostawic. Niech mi pani uwierzy, przezywalem z nia wszystko, a nigdy nie odwazylem sie powiedziec jej, co do niej czuje, bo nie wiedzialem, ze ona to odwzajemnia. Powiedziala mi to, gdy ja znalazlem. Teraz bede tu siedzial, dopoki sie nie obudzi. Poza tym ktos musi z nia byc, juz raz ja zostawilem i tak wlasnie sie skonczylo..

-No dobrze, ale gdybys czegos potrzebowal, to przyjdz do mnie.- usmiechnela sie i wyszla. Zostawilem na chwile Sam i poszedlem do toalety. Po drodze spotkalem mame i kazalem jej wrocic do domu. Wrocilem do sali i znow usiadlem obok Sam. Mowilem do niej przez caly dzien, bo podobno to dobrze dziala. Zreszta i tak nie mialem nic lepszego do roboty. Po 17 pojechalem do domu, by sie wykapac i przebrac i o 19 znow bylem w szpitalu. Czuwałem przy bruntece do 22, po czym zasnalem w tej samej pozycji, co wczoraj.

Samantha POV

Ze snu wybudził mnie okropny ból głowy i okolic intymnych. Otworzylam oczy i latrzylam w bialy sufit, gdy fala wspomnien zalała moja głowe. Przypomnialo mi sie wszystko, co zrobil ten czlowiek. Nie moge juz nazwac go ojcem.. Mimo iz robil ze mna okropme rzeczy, ja zawsze mu wybaczalam albo to olewalam, ale teraz on a to odpowie. Lezalam tak z 10 minut, a lzy plynely po moich policzkach. Chcialam sie podniesc, a dopiero wtedy poczulam,ze ktos lezy glowa na moich nogach. Unioslam sie delikatnie i zobaczylam, ze to Michael. Powiedzialam mu. O Moj Boze. Powiedzialam Michaelowi Clarkowi, ze go kocham, a teraz on tu ze mna siedzi... Z powodu bolu, prawie calego ciala opadlam z powrotem na poduszki. Rozejrzalam sie po pokoju i zauwszylam, ze za oknem panuje mrok. Spijrzalam na zegarek-3:47. Lezalam i patrzylam w sufit bez celu. Czulam sie okrpnie. Czulam cos dziwnego miedzy nogami, ale tym prsejme sie pozniej, choc tam boli mnie najbardziej.. Rece i glowe mam zabandarzowana i jestem podlaczona pod miliony kabelkow.  Z nudow polozylam swoje dłonie na glowie bruneta i zaczekalm delikatnie masowac skore, co bylo zlym pomyslem, bo niespokojnie sie poruszyl i po chwili podniosl glowe. Starlam szybko łzy i spokrzalam na niego, a on patrzyl na mnie ze lzami w swpich slicznych, zielonych oczach. Gdy zrozumial, ze sie obudzilam, rzucil sie na mnie z placzem i zaczal tulic do swojego ciala. Ja rowniez plakalam i cichutko szlochalam w jego koszulke..

-Cii. Nie placz Samie. Wszystko bedzie dobrze. Ja tak strasznie cie przepraszam..- wyszlochal- nie powienienem byl cie zostawiac. Gdybym tylko wiedzial nigdy by..

-Michael- wychrypialam.-gdyby nie ty, mnie pewnie by tu nie bylo..- slyszac to odcsepil sie ode mnie i starl moje łzy. Patrzyl na mnie tymi boskimi oczami.

-Sam. Ja balem ci sie to powiedziec.. Ja tez cie kocham. Od zawsze cie kochalem, ale tak bardzo balem sie zepsuc nasza przyjazn..

-ja tez sie o to balam. Poza tym nie chcialam by w szkole mowili, ze chodzisz z taka lamaga jak ja..

-Sam ja wiem, ze te okolicznosci nie sa dobre, ale czy chcialabys byc moja dziewczyna. Bede staral sie byc dla ciebie najlepszy jesli tylko sie zgodzisz sloneczko.- zapytal, a ja pokiwalam twierdzaco glowa ze lzami w oczach i chcialam sie podniesc by rzucic sie na chlopaka,ale przeszkodzil mi ten okropny bol w dole brzucha. Mike widzac to polozyl mnie z powrotem na lozko i wcisnal jakis przycisk. Patrzyl na mnie z wielka troska i miloscia. Tak miloscia.. Tak bardzo go kocham. Jak ja moglam nie zauwazyc, ze on tez zywi do mnie uczucie.. Po chwili do pokoju wparowaly dwie pielegniarki i pani doktor, ktora wyprosila z sali Michaela. Niechetnie zostawil mnie w pokoju z personelem szpitala. Pielegniarki zaczely zmieniac moje bandarze, a ja widzsc no we ciecia na nadgarstkach wypuscilam lzy z oczu. Lekarka usiadla obok mnie na lóżku.

-Sam, czy pamietasz co sie stalo?- pokiwalam glowa.-powinnas skorzystac z pomocy psychologa- powiedziala spokojnie a ja nie wytrzymalam.

-Nie chce zadnego psychologa! Dajcie mi spokoj!- wrzasnelam i skulilam sie na lozku. Slyszalam jak drzwi sie otwieraja, a ktos podbiega. Ze strachu skulilam sie bardziej i nakrylam koldra po samą glowe. Ten ktos zamienil sie miejscem z pania doktor i dotknal delikatnie mojego ramienia, a ja wrzasnelam conajmniej jakby ktoś chcial znowu mi to zrobic.

-Cii. Kochanie to ja, Michael.-slyszac imie rozplakalam sie glosno, a on pociagnal mnie w swoje ramiona. Wtulilam sie w niego jak w misia i cicho szlochalam. Kolysal sie ze mna, by mnie uspokoic i po paru minutach tak sie stalo. Nadal siedzialam w niego wtulona ale juz nie plakalam.-lepiej?-zapytal,a ja zaprzeczylam ruchem glowy.

-boli mnie głowa..- mruknelam niezrozumiale. Odkleil mnie od siebie i podal kubek z woda i kilka roznych tabletek. Wzielam wszystkie i polozylam sie z powrotem. Spojrzalam w zmeczone i zatroskane spojrzenie bruneta.

-chce zasnać.. Poloz sie obok mnie, prosze.-powiedzialam blagalnym tonem a on zsunal z nog swoje buty
I polozyl sie obok mnie. Moja glowa lezala na jego klatce piersiowe, a on mial brpde oparta na niej. Jedna reke przelozyl przez moja talie a druga trzymal na brzuchu a ja tulilam go mocno i nie chcialam puscic. Ostatnie co poczulam przed zasnieciem to delikatny pocalunek w czolo.

Obudziłam sie chyba późno bo brunet nie lezal juz obok mnie tylko siedzial na krzesle przebrany w inne ciuchy, a na lozku obok mnie siedziala pani Clark. Przetarlam zaspane oczy i spojrzalam na zegarek-13:46. Podnioslam sie ociazale i przytulilam mame Mikea. Tak po prostu, bo zawsze chciala dla mnie dobrze, a teraz jest przy mnie. Slyszalam jak placze, co mnie zabilo. Kolejna osoba placze przeze mnie..

-Pani Lauro, prosze nie plakac..- wyszeptalam, a ona odsunela sie ode mnie i spojrzala w moje oczy.

-Dobrze sie czujesz?- zapytala zmartwiona, a ja pokiwalam przeczaco glowa. Nie bede klamac, czuje sie okropnie. Wszystko mnie boli i czuje sie brudna.

-Co teraz bedzie?- zapytalam cicho.

-Jutro jade do prawnika. Wystapie do sadu o prawa do opieki bad toba. Nie pozwole bys trafila do obcych ludzi. A on zaplaci za wszystko co ci zrobil kochanie. O nic sie nie martw.- powiedziala pewnie, a teraz ja sie rozplakalam i  przytulilam kobiete najmocniej jak potrafilam.

-Jest pani najlepsza osoba jaka znam, zaraz po Michaelu.- powiedzialam i odkleiłam sie od niej po czym spojrzalam w zielone teczowki bruneta, ktory rowniez usiadl obok mnie i pocalowal w czolo.

-Za chwile przyjdzie do ciebie pani doktor. Zvada cie j da leki. Pozniej ma cie odwiedzic psycholog..- powiedzial cicho.

-Ale ja nie chce Michael. Nie chce o tym rozmawiac, chce o tym zapomniec, rozumiesz?- patrzylam na niego przez łzy, a on mnie przytulil.

-Tylko jedna rozmowa kochanie. On naprawde musi sprawdzic czy dasz sobie rade.Prosze cie skarbie, zrob to dla mnie.- poprosil a ja niechetnie przytaknelam- kocham cie- szepnal mi do ucha przez co cien usmiechu przebiegl przez moja twarz.

Ja ciebie tez.- odszepnelam mu, a pani Laura usmiechnela sie na nasz widok.

-Juz nie miglam doczekac sie tego widoku.. Nie bede wam przeszkadzac dzieci. Przyjde do ciebie jutro kochana. Lez i odpoczywaj, a ty jej nie mecz Mike. W razie czego to dzwoncie. - cmoknela mnie i zielonookiego w policzki i wyszla z sali.

-Przynioslem ci sniadanko. Nie bedziesz przeciez jadla szpitalnej brei, na ktora i tak za pozno, bo sniadanir tutaj jest o 7:15- Zasmial sie. - pospalo ci sie troszke sloneczko.- usmiechnal sie i podal mi pojemnik z salatka z kurczakiem i sok pomaranczowy.

-Jestes kochany Misiu.- cmoknelam go w policzek i zaczelam jesc posilek pod jego czujnym okiem. Zjadlam polowe, a reszte polozylam na szafce. Napilam sie soku i jego tez odlozylam. Westchnelam glosno zdajac sobie sprawe, ze nie mylam sie od tego zdarzenia.- chce sie umyc. Musze zmyc jego dotyk z mojej skory. Nadal mam to wszystko przed oczami..- powiedzialam cicho, a on objal mnie i glaskal po plecach.

-za chwile przyjdzie lekarka, to jej powiem.- odpowiedzial i zlozyl pocalunek na mojej głowie. Jak powiedzial, tak bylo i nasze przytulanie przerwala pani doktor. Wyprosila Michaela i zaczela mnie badac. Poinformowala mnie o wszystkich obrazeniach, na co mimowolnie poplynely mi lzy. Zmienili mi opatrunki i kroplowke, ale ja nie patrzylam na to, nir chcialam.

-Twoj chlopak powiedzial, ze chcialabys sie umyc, dlatego pojechal po jakies ubrania dla ciebie i gdy przyjedzie, pielegniarka was zaprowadzi. Za chwile powinien przyjsc tu psycholog..- powiedziala, usmiechnela sie pocieszajaco i wyszla z sali.

Rozmowa z psychologiem trwala dlugo, bo prawie godzine. Przez godzine musialam opowiadac o tym co zrobil ten czlowiek i co robil mi wczesniej. Lekarz zadecydowal,ze bede musiala chodzic do poradni
Raz w tygodniu na terapie i musze przyjmowac leki. Twierdzi, ze wpadam w wieksza depresje, bo podobno mam ja juz od dawna.
Pod koniec rozmowy do sali wszedl Mike i widzac moj stan przestrawzony podbiegl do mnie i przytulil mocno. No tak, przeciez wylam jak glupia, opowiadajac o wszyskim obcemu czlowiekowi,a czeka mnie jeszcze duzo takich rozmow.

-Przepraszam skarbie, ze cie zostawilem - mruknal cicho i pocalowal mnie w szyje, w ktora byl wtulony na co sie usmiechnelam.- co ci powiedzial?-zapytal zmartwiony i spojrzal w moje oczy, a ja spuscilam wzrok na moje rece, ktore przykryte byly jego.

-Powiedzial, ze jestem w bardzo zlym stanie psychicznym i popadam w gleboka depresje, w ktorej i tak od dawna jestem.. Po wyjsciu ze szpitala musze chodzic raz w tygodniu do psychologa w ramach terapii i brac leki..- slyszac to wzial moja twarz w swoje rece i pocalowal delikatnie. To byl nasz pierwszy pocalunek. Byl on  przepelniony miloscia i troska, ale tez ogromnym pragnieniem. Oboje czekalismy na ten moment bardzo dlugi czas. Odsunelismy sie od siebie, gdy zabraklo nam tchu. Oddychalismy ciezko, ale nadal bylismy w tej samej pozycji.

-Dasz rade kochanie. Jestem z toba i zawsze bede.

-Obiecujesz?-zapytalam cicho.

-Obiecuje aniolku. Nigdy cie nie zostawie, zawsze bede cie chronil.- powiedzial i znow mnie pocalowal.- przynioslem ci ubrania. Za chwile przyjdzie pielegniarka z wozkiem. Nie powinnas narazie chodzic.- dodal smutno, a ja westchnelam. Po chwili przyjechala starsza kobieta z wozkiem. Odpiela mnie od kroplowki i reszty tych cholernych kabli,a na werflon z bandarzen nalozyla folie, by sie nie zamoczyl. Mike mimo moich sprzeciwow przeniosl nnie na wizek i na kolana polozyl torbe z rzeczami. Zawiozl mnie do lazienki i otworzyl drzwi, po czym wjechal do srodka.

-Michael. Mmusisz mi pomoc.- powiedzialam cicho zawstydzona, choc i tak widzial mnie nago. Kucnal przede mna tak, ze patrzylam w jego sliczne oczy.

-ufasz mi skarbie?- zapytal, a ja pokiwalam twierdzaco glowa, na co usmiechnal sie i dal mi szybkiego buziaka. Zamknal jeszcze drzwi na klucz i znow znalazl sie przede mna.- teraz cie rozbiore, dobrze?- znow kiwnelam glowa a on powoli sciagal ze mnie ubrania. Gdy bylam juz calkiem naga pomogl mi wstac. Sam musial sciagnac z siebie ibrania, ale zostal w bokserkach. Podniosl mnie ostroznie i postawil w kabinie, po czym san do niej wszedl. Odkrecil lekki strumien ciplej wody, ktora zaczela po nas splywac. Wzial gabke i moj zel, ktory przywiozl i zaczal delikatnie jezdzic nia po mojej skorze. Umyl mnie wszedzie dokladnie, nie spieszac sie przy tym. Calowal kazdego mojego siniaka, czy rane, z czego sie smial. Staral sie odracac moja uwage, co mi wychodzilo. Na koniec umyl moja glowa, masujac ja przy tym z czego bylam zadowolona. Wyszlismy spod prysznica, a on wytarl mnie i zalozyl mi czarna bielizne,siwe getry ze sciagaczami i swoja biala koszulke z jego nazwiskiem na plecach czarnego koloru.

-to twoja ulubiona koszulka.- powiedzialam, gdy zakladal na moja glowe recznik.

-Teraz jest twoja i wszyscy beda wiedziec, ze ty jestes moja ksiezniczka.- usmiechnal sie slodko, a ja cmoknelam go w policzek.

-Teraz bedzie moja ulubiona koszulka- powiedzialam, gdy jechalismy z powroten na sale.

Gdy znalezlismy sie w moim pokoju i Mike przeniosl mnie z powrotem na moje lozko, pielegniarka podlaczyla mnie do monitora i kroplowki, po czym wziela wozek i wyszla z sali. Ja za to dojadlam swoja salatke, gdy Michael poszedl po pilot do telewizora, zebym sie nie zanudzila. Przyniosl ze soba tez jakies slodycze z czrgo sie ucieszylam. Polozyl sie obok, a ja polozylam moja glowe na jego klatce piersiowej i ogladalismy jakas komedie, jedzac przy tym ciastka. W polowie filmu przyszla pani doktor sprawdzic jak sie czuje i dala mi leki, na ktore rzucilam sie jak piea na mieso, bo odkad wyszlam z lazienki strasznie bolala mnie glowa.

-Pani doktor, kiedy bede mogla stad wyjsc?- zapytalam.

-Nie wiem tego jeszcze. Narazie to abdolutnie wykluczone. Najprawdopodobniej bedziesz lezala tu jeszcze okolo tygodnia. Wszystko zalezy od twojego organizmu i reakcji na leki. Pamietaj zebys zglaszala wszystkie dolegliwosci. Dobranoc- usmiechnela sie do nas cieplo i wyszla. Lezalam tak jeszcze z pol godziny, po czym zasnelam w ramionach Michaela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro